wtorek, 12 października 2021

Małgorzata Sidz - "Pół roku na Saturnie"

Autor: Małgorzata Sidz
Tytuł: Pół roku na Saturnie
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Premiera: 12 października 2021
Liczba stron 304
Ocena: 7,5/10
Patronat Książkowiru

Opis:

Seul, Korea Południowa, rozpędzony XXI wiek. Masz czas, masz pieniądze, masz nieskończone możliwości wielkiego miasta. Co robisz? Czy jesteś milenialsem czy nie, pewnie najpierw włączasz YouTube.
Bohaterka dostaje od losu (i leniwego wykładowcy uniwersyteckiego) pół roku na to, żeby odnaleźć siebie. Nowe pomysły na życie odbijają się w tutorialach, piosenkach k-pop i filmach Quentina Tarantino. Sens życia kryje się na Wikipedii, miłość na Tinderze, a odpowiedzi na pytania o Wszechświat - w ciemnych zakamarkach Google’a i przepowiedniach wróżbity.
Ta książka nie opisuje - ona wciąga w sam środek chaosu i zagubienia płynnej nowoczesności. Zabiera w maniakalną podróż, nie pozwala zostać w tyle. Śmieszy i przeraża jednocześnie, zadaje pytania, a wiele z nich to te "najważniejsze".

Recenzja:

Czasami dobrze przeczytać sobie coś współczesnego i życiowego – a jeszcze lepiej, gdy akcja takiej historii dzieje się w jakimś egzotycznym kraju! Właśnie z taką myślą sięgnęłam po Pół roku na Saturnie, która zapowiadała bogatą w egzystencjonalne niuansiki wyprawę prosto do Korei Południowej, a więc miejsce bez wątpienia tajemniczego. I – już na wstępie muszę przyznać – była to wycieczka bez wątpienia fascynująca, choć i odrobinę cudaczna.

(…) nie mam żadnych zobowiązań. Będę szukać siebie.

Nie trzeba czytać nawet notki, aby wiedzieć, że autorka faktycznie w Korei Południowej była. To się po prostu czuje czytając rozmaite opisy i spostrzeżenia dotyczące tego kraju – jedzenia, obrazu uliczek i pór roku, wreszcie bardziej kulturalnych niuansów. W to wszystko ciekawie jest także wpleciona jest znana nam szeroko popkultury oraz inne wielkie znaki ówczesnych nam czasów – ot, choćby muzyki pop (nie tylko k-pop) czy znajomości na tinderze. Można bez wątpienia rzec, że Pół roku na Saturnie to po prostu opowieść o młodej kobiecie poszukującej sensu życia, swoich pasji i siebie, na bogato przyprawiona życiowymi rozmyślaniami oraz… kimchi.

Kiedy jadłam z Hulyą zupki, umarł mój Sim. Nie zabrałam mu drabinki z basenu, nie podpaliłam kuchenki, nie zamknęłam w pokoju bez klamek. Lorenzo umarł ze starości, tak jakby to była najbardziej naturalna rzecz na świecie.
(...)
– Na tym właśnie polega życie. Im wyższy poziom zdobywasz, tym bliżej jesteś końca.

Narracja bohaterki bywa chaotyczna, niemniej mi jakoś łatwo było poruszać się pomiędzy jej nawiązaniami do wspomnień, szerokiej przestrzeni iście filozoficznej, która zahaczała o mnóstwo dziedzin życia (jak choćby kosmos, co można wywnioskować już po samym tytule). Próbuje ona zapełnić w sobie tożsamością pustkę, którą czują wszyscy milenialsi, do niektórych spraw podchodząc dość protekcjonalnie – w niektórych sferach ciężko się z nią zgodzić (choćby piękna), czasem też bardzo naokoło omawia temat, zawisając w nim na zbyt długą chwilę. Niemniej, śledziłam jej losy i myśli z zafascynowaniem, bo niektóre fragmenty są naprawdę intersujące – np. porównania egzystencji do symulacji i reality show, aktorskiej gry, również astrologiczne zajawki. Na uwagę zasługują także jej znajomości, choćby przyjaźń z Hulyą, z którą swobodnie prowadzi dialog, często na tematy absurdalne, gdzie ważne sprawy przeplatane są bardzo zwyczajnymi, czasami wręcz niepoważnymi. Muszę przyznać, że bardzo polubiłam ich relację, choć – podobnie jak treść – bywała nieco dziwna. Być może właśnie ta inność była w niej taka dla mnie frapująca?

Jak małe są moje problemy, moje życie, nawet cały YouTube, skoro gdzieś we wszechświecie są czarne dziury i inne światy, do których prowadzą. Nie wiedziałam, co zrobić z tą refleksją. Drogi były dwie. Jedna to nihilizm, druga – hedonizm. Skoro nic nie ma znaczenia, pozostaje się załamać albo wreszcie żyć tak, jak naprawdę się pragnie. Prosty wybór.

Pół roku na Saturnie to książka o wszystkim i o niczym, ale… to jest akurat jej zaleta. Mówię to absolutnie poważnie, bo autorka kryje weń naprawdę wiele ciekawych uwag na temat życia i śmierci, poszukiwania własnej tożsamości oraz wszystkiego innego z człowiekiem związanego – emocji, miłostek, naukowych zajawek, także człowieczych błędów. Myślę, że to lektura idealna na jesień, sympatyczna odskocznia, taka trochę książka a’la zakręcona przyjaciółka, która porywa w filozoficzno-egzystencjonalną wyprawę, w tle opowiadając co-nieco o Korei Południowej i umilając czas lekkim humorem. Jeśli lubicie niecodzienne lektury o sprawach bardziej i mniej codziennych, o rzeczach ważnych i prawie nieistotnych – koniecznie przeczytajcie Pół roku na Saturnie! ;)

P.S. Chwilami odrobinę rozmyślaniami Pół roku na Saturnie przypominało mi serial The Midnight Gospel, tylko w znacznie łagodniejszym wydaniu. 😅

11 komentarzy:

  1. Raczej nie jest to historia dla mnie��

    OdpowiedzUsuń
  2. Ty razem tylko podziękuję, to niestety nie jest książka dla mnie

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie jest to książka dla mnie. Ale jeśli ktoś lubi podobne książki pewnie by mu się spodobała recenzja zachęciłaby.

    OdpowiedzUsuń
  4. Poszukiwanie własnego JA. "Pół roku na Saturnie" ciekawa propozycja lecz nie dla mnie.
    P.S. Interesujący tytuł.

    OdpowiedzUsuń
  5. Chyba jednak nie skuszę się. Za dużo tych wszystkich propozycji i nowości mi nieznanych.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie przebrnelam nawet przez opis :o przykro mi ale ja jestem na nie

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie jestem do końca przekonana czy sięgnąć po tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  8. Może być ciekawa, lubię takie zakręcone powieści, nieoczywiste. Zapisuję tytuł w takim razie ☺

    OdpowiedzUsuń
  9. Książka zapowiada się ciekawie i fajnie. Szukać i tropić jej nie będę. Jednak jakby kiedy mi wpadła w ręce czy była w mojej bibliotece,to może dam jej szansę ☺Okładka bardzo mi się podoba ☺Bardzo dziękujemy za świetną recenzję😘B.B

    OdpowiedzUsuń