czwartek, 16 lipca 2020

Izabella Frączyk, Jagna Rolska - "Kaprys milionera"

Autor: Izabella Frączyk, Jagna Rolska
Tytuł: Kaprys milionera
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2020
Ilość stron: 472
Ocena: 2/10

Opis:

Emil Kastner to znudzony życiem biznesmen. Nic go nie cieszy, rozkapryszony szuka wciąż nowych podniet. Podczas solidnie zakrapianego spotkania z przyjaciółmi z dzieciństwa przyjmuje zakład, że nawet z najbardziej nieatrakcyjnej dziewczyny, przy odpowiedniej dozie pieniędzy, da się wyczarować prawdziwą piękność.

Danka Popiołek jest skromną ekspedientką z dyskontu sieci Bonus. Dziewczyna jest zaniedbana, otyła i tonie długach. A do tego właśnie wpadła w poważne kłopoty i pilnie musi ukryć się przed światem. Wskutek nieprawdopodobnego zbiegu okoliczności spotyka na swojej wyboistej drodze Emila.
Co połączy tych dwoje?
Czy za pieniądze można kupić wszystko?
No i najważniejsze… Kto wygra zakład?

Recenzja:

Byłam ciekawa tej historii - ale nim książka do mnie dotarła, zdążyłam zapomnieć już o opisie i skupiłam się tylko na okładce i pozytywnych opiniach w sieci, które do mnie docierały. Tymczasem, już po kilkunastu stronach "Kaprysu milionera" byłam dosyć zniesmaczona. Ludzie przedstawiali to jako taką bardzo współczesną historię Kopciuszka - ale Książę wybrał Kopciuszka nie dla własnej zachcianki, a z powodu prawdziwej miłości. Natomiast Emil - główny bohater - wybiera Dankę tylko dlatego, że ta jest brzydka i otyła, a na dodatek świetnie pasuje do jego planów... 

Emil jest biznesmenem, który właściwie nic nie musi robić - bo jak zam twierdzi: ma ludzi, którzy zarabiają za niego. Do tego wszystkiego mężczyzna wszystkim się nudzi, jedynie seks jest w stanie rozerwać go na kilka chwil: chociaż nawet partnerki zmienia, niczym rękawiczki. Jedyną stałą w jego życiu jest dwójka przyjaciół - aktor i nauczyciel. Fajne trio, nie? Najwidoczniej jednak niezbyt rozgarnięte, bo zakładają się o niedorzeczną rzecz - że Emil znajdzie najbardziej beznadziejny przypadek i zrobi z tej dziewczyny piękność. Wiadomo, że za pieniądze można wiele osiągnąć - to nie jest sekret - ale oni postanowili wcielić ten plan w życie: a raczej Emil postanowił wcielić.

Emil zakłada Findera (tak, nie ma pomyłki w nazwie) i szuka "asystentki" dla siebie. Niestety, zgłaszają się do niego same piękne kobiety, często roznegliżowane, z którymi główny bohater chętnie spędziłby noc. W końcu postanawia zmienić zdjęcie profilowe na jakiegoś starego, niezbyt urodziwego faceta - i bingo, okazuje się, że w pewnym momencie zgłasza się do niego Danka Popiołek.

To, co warto wiedzieć o Dance, to to, że życie nie było dla niej łaskawe - nie była w stanie ukończyć dobrej szkoły, musiała iść pracować w sklepie (w tym momencie jest ekspedientką w sieci Bonus - gdzie czasem rozkłada kefiry, czasem zabawia się z facetami na zapleczu, a czasem faktycznie obsługuje kasę). Na dodatek Danka ma ogromne długi związane z tym, co wykombinował jej ojciec. Dodajmy do tego trochę zaniedbania w kwestii figury - chociaż akurat nie każdy musi wciskać się w najmniejszy możliwy rozmiar. I proszę: wychodzi idealna kandydatka do tego, żeby Emil zrobił z niej piękność, prawda?

Szkoda, że sprawy się trochę komplikują i nic nie idzie tak, jak powinno. Gdyby szło - byłoby zbyt nudno. Natomiast ogólnikowo powiem, że ta fabuła mnie nie porwała i zdecydowanie nie czytam na kontynuację. Jako kobieta już po samym początku poczułam się oburzona tym, jak inne kobiety mogły zaproponować tego typu pomysł na akcję - według mnie miało to naprawdę mało z wielką, wspaniałą miłością: bo w zakładzie mężczyzn nie chodziło o znalezienie kobiety swojego życia. Chodziło raczej o znalezienie jelenia, który umiliłby im czas. A cała reszta później, która się działa? Była czasem tylko dodatkiem, zrządzeniem losu, albo przeszkodami, które podsyłał im wszechświat. Ja jestem na "nie". Chociaż zakończenie tego tomu akurat było całkiem odpowiednie - i dokładnie tak bym sobie to wyobrażała.

Dużym plusem tej powieści jest to, jak to zostało wydane - bo wydawnictwu zarzucić nic nie można. Całkiem niezła okładka, dobrej jakości papier, czytelna czcionka, duże marginesy, są nawet skrzydełka. Niestety, nie licząc sposobu wydania, do fabuły dalej nie jestem przekonana. Nie byłam w stanie zżyć się z bohaterami, a język pisania - mimo że prosty - czasem jakoś mi nie pasował i czułam pewne zgrzyty.

Jestem pewna, że to nie jest moje ostatnie spotkanie z tymi autorkami - bo osobno doceniam je o wiele bardziej, aczkolwiek drugiego tomu tego duetu na pewno nie przeczytam. Mam nadzieję, że będzie on lepszy - i bardzo kibicuje naszym ojczystym autorkom, żeby dalej się rozwijały, ale niestety - "Kaprys milionera" bardzo mi nie przypasował. Dużo osób jednak jest tą pozycją zachwycona - więc najlepiej będzie, jeśli przekonacie się na własnej skórze, do której grupy należycie. 

11 komentarzy:

  1. Na szczęście nie sięgam po takie książki, więc nie będę miała szansy się na nią zirytować.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że treść nie dorównała sposobowi wydania. Jakaś naiwna i lekko oklepana ta fabuła. Lubię powieści I. Frączyk, cenię jej humor, ale nie przepadam za duetami pisarskimi. Nie, zdecydowanie nie będę szukać takiej powieści. I jeszcze ma być kolejny tom...

    OdpowiedzUsuń
  3. Zasadniczo wolę, gdy na okładkach widać twarz bohatera, jednak „Kaprys milionera” podbił mnie tym, że mamy do czynienia z grafiką czarno-białą, która naprawdę mi się spodobała. Gdzie okładka zawiera świetnie dobrany rozmiar czcionki, kolor, a jedyne co bym zmieniła to personalia autorek, które przesunęłabym na dół, aby więcej odsłonić u góry. Po lekturze opisu natychmiastowo skojarzyłam go z fabułą filmu „Cała ona”, najlepszy zawodnik szkolnej drużyny, porzucony przez dziewczynę tuż przed balem postanawia się zemścić. Zakłada się z przyjacielem, że uczyni ze skromnej Laney królową balu, podda ją metamorfozie. I tak mogę tutaj zaśpiewać w przypadku książki- Ale to już było. Liczyłam, że przekonam się do tego, jednak ze słowa na słowo, po lekturze zarówno recenzji, jak i opisu wiedziałam, że to nie będzie to, po co sięgnę do czytania. Chociaż z początku zapowiadało się na ciekawą lekturę, tak potem zniesmaczona zarówno elementami fabuły, jak i całą akcją zdecydowałam, że mam więcej ciekawszych książek do przeczytania i nie będę marnować czasu na to. A więc nie przeczytam je.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też od razu do głowy przyszedł mi film 'Cała Ona".

      Usuń
  4. Szkoda, że książka zawodzi. Nie planowałam jej czytać.

    OdpowiedzUsuń
  5. Sam opis nie zachęca niestety ;(

    OdpowiedzUsuń
  6. Z recenzji wynika, że największym plusem tej książki jest wydanie... Przyznaje, że jestem rozczarowana, bo także słyszałam wiele pozytywnych opinii, a jednak to z Waszymi recenzja najczęćciej zgadzam się. Fabuła nie za ciekawa, bohaterowie naciągani... to nie dla mnie. Nie ma jednak co płakać, bo przecież jest tyle wspaniałych książek na rynku, że czas, który zmarnowałabym męcząc tą pozycję, będę mogła poświęcić innym ciekawszym historią.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak nie przepadam za okładkami na których facet świeci klatą to obwoluta "Kaprysu milionera" przypadła mi do gustu. A jeśli tyczy się pomysłu na książkę to lubię bajki przekształcone na współczesne realia, lecz recenzowana pozycja nie przekonuje mnie do siebie. Ponieważ po przeczytaniu opisu sympatią do Emila nie żywię, to jak mogę przeczytać książkę jeśli nie lubię głównego bohatera. Zatem ta pozycja nie dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  8. A już się ucieszyłam, świetnie się czytało Śnieżną grań i Kobiety z odzysku. A tu proszę totalne rozczarowanie. Daruję sobie, bohater wygląda na wyjątkowo wkurzającego typka, dlatego w trosce o swoje uzębienie i wakacje, podczas, których unikam z rozmysłem wszystkiego, co mogłoby mnie wkurzyć, nie zamierzam jej czytać.

    OdpowiedzUsuń
  9. Niech zgadnę, a ona zamienia się dzięki niemu w piękność, nabiera odwagi i klasy, a on traci dla niej głowę, pytanie czy i ona się w nim zakocha i nie strzeli go w pysk gdy dowie się o zakładzie, czy wybaczy mu wszystko w imię miłości 😁 Fakt dziewczyny macie rację przypomina to fabułę filmu Cała ona, albo Zakochaną złośnicę bądź serial BrzydUla. Nic odkrywczego, a z Kopciuszkiem to ma mało wspólnego, on był biedny, ale piękny 😉

    OdpowiedzUsuń
  10. A mi podeszła. Lekka, przyjemna. Niby nic odkrywczego ale na oderwanie się od wszystkiego wystarczająca :)

    OdpowiedzUsuń