sobota, 2 marca 2019

Christy Carlyle - "Książę zmienia wszystko"

Autor: Christy Carlyle
Tytuł: Książę zmienia wszystko
Wydawnictwo: AMBER
Data wydania: 2019
Ilość stron: 336
Ocena: 7/10
PATRONAT KSIĄŻKOWIRU

Opis:

Nicholas Lyon jest współwłaścicielem okrytego złą sławą najbardziej elitarnego angielskiego klubu dla dżentelmenów. Nagle dziedziczy książęcy tytuł, którego nigdy nie pragnął, i posiadłość Enderley, z którą wiążą się tylko okrutne wspomnienia. Zamierza pozbyć się niechcianego spadku, sprzedać posiadłość, zwolnić służbę i wrócić do swojego życia w Londynie. Jest tylko jedna przeszkoda – piękna i energiczna panna Thomasina Thorne.

Thomasina od śmierci swego ojca zarządza Enderley. To jedyny dom, jaki zna. Jest więc gotowa na wszystko, by odwieść nowego księcia od jego zamiaru...

Recenzja:

Kolejny romans historyczny trafił w moje ręce - tym razem od autorki, której wcześniej nie znałam. Przyznam szczerze, że byłam bardzo ciekawa, jak przypadnie mi jej historia do gustu, ale nie zawiodłam się. Było to miłe zetknięcie się z pozycją z jednego z moich ulubionych gatunków na rynku wydawniczych. Jasne, są autorki romansów historycznych, które cenię sobie bardziej: głównie za względu na dawkę humoru, którą można znaleźć w ich książkach, albo ze względu na klimat, który tworzą, ale Christy Carlyle też jest niezłą pisarką. Mam nadzieję, że jej kolejne powieści jeszcze bardziej przypadną mi do gustu! Przejdźmy jednak do konkretów, czyli do celu, na którego piszę ten post - poopowiadam Wam zaraz trochę o "Książę zmienia wszystko".

Thomasina - na którą mówią Mina - jest zarządzą domu w Enderley. Przejęła tę funkcję po swoim zmarłym ojcu. Dziewczyna kocha to, co robi i kocha ziemię, na której jest. Problem jest jednak w tym, że zarządca, który jest kobietą, jest sprawą dosyć niesamowitą - i większość dworów by na to nie pozwoliła. Dziewczyna boi się więc, że kiedyś straci swoją posadę - a przy tym także sens swojego życia, bo nie nadawałaby się ona do roli nauczycielki: głównie z racji tego, że zamiast zajmować się graniem i haftowaniem, Mina woli wspinać się po drabinie po zaginione koty.

Nicholas - którego poznajemy już na samym początku - jest natomiast facetem, który zajmuje się jednym z najbardziej elitarnych klubów w Anglii. Ba, jest tam nawet współwłaścicielem. Jest majętny, ale dorobił się sam, bo jego ojciec nie bardzo chciał go znać. Kiedy do bohatera dociera wiadomość, że nagle odziedziczył tytuł książęcy i zamek - Nicholas ma w głowie tylko jeden plan: sprzedać wartościowe rzeczy i komuś posiadłość wydzierżawić (czyli oddać do korzystania). 

Spotkanie Miny i Nicholasa jest właściwie dosyć ciekawe i niecodzienne. Nim się dowiadują, kim jest to drugie, między nimi zdołała pojawić się już swego rodzaju iskra i więź. Mina szybko przekonuje księcia, że jest odpowiednią osobą na odpowiednim miejscu i opowiada mu o tym, co wymaga naprawy. Nicholas zaś - uważnie słucha, ale przede wszystkim myśli o tym, kim tak naprawdę jest jego zarządczyni. Bohater bardzo chciałby ją poznać i dowiedzieć się, jakiego typu człowiekiem jest Thomasina. Pytanie tylko - czy podczas swojego pobytu, który ma trwać zaledwie kilkanaście dni, uda mu się tego dowiedzieć? 

Christy Carlyle stworzyła fajną książkę. Pomysł może nie był zbyt oryginalny - bo w kilku romansach historycznych zderzyłam się już z podobnymi wątkami, ale nie zmienia to faktu, że to całkiem udana powieść. Klimat został zachowany. Dialogi są fajne i ciekawe. Opisy nie są długie i nużące. Do tego wszystkiego główna bohaterka też ma pazurki, a główny bohater nie jest nudny i jednowymiarowy. Pod względem przekazywania emocji także jest nieźle. Trochę na początku musiałam się przyzwyczaić do stylu tej autorki, ale szybko go polubiłam i nie utrudniał mi on czytania.

Powoli zaczynam odnosić jednak wrażenie, że wszystkie napisy na okładkach od wydawnictwa AMBER - jeśli tyczą się romansu historycznego - są takie same, tylko kolory się zmieniają. Jest teraz tyle różnych programów, tyle różnych efektów, a właściwie nic ciekawego na tych okładkach się nie dzieje. Są one takie same - nudne i bez wyrazu. Zdecydowanie można by to poprawić!

Ogólnie rzecz biorąc, książkę polecam. Jeśli lubicie powieści z gatunku romansu historycznego, ale nie znacie jeszcze tej autorki (tak, jak ja jej nie znałam), to wydaje mi się, że spotkanie z nią może należeć do tych bardziej udanych. Naprawdę rekomenduję do przeczytania, gdyż spędziłam z "Książę zmienia wszystko" bardzo miły dzień. Oby takich dni było jeszcze więcej - tego życzę i sobie, i wam!


9 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja po samej okładce miałam wrażenie, że jest to ciekawa pozycja. Mi się okładka podoba, w kwitnącym ogrodzie,a wraz z wiosną często przychodzą zmiany w życiu. Sam opis książki mnie zainteresował. A Wasza recenzja tylko mnie utwierdziła w przekonaniu, że to pozycja po którą sięgnąć trzeba! Jestem pewna, że fabuła by mi się podobała. Nicholas sam się ciężko dorobił własnego majątku, nie miał dobrych kontaktów z ojcem a tu po śmierci, dziedzicząc majątek i tytuł książęcy chce się tego pozbyć...Ile osób by tak chciało zrobić? Postać Thomasiny mnie intryguje, dziewczyna łamiąca konwenanse nie chcąca być zwykłą panią domu, zajmująca się męskim zawodem i będąca w tym niezła. Dzięki tej recenzji wynika, że spotkanie Thomasiny i Nicholasa nie jest typowe, że nie wiedzą kim są z początku, i że iskrzy miedzy nimi...to coś co mi się podoba! Z recenzji wynika, że książka ma niezły klimat i dialogi, czyli coś przyjemnego na umilenie sobie dnia.
    na fb Kasia Neu

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba po raz pierwszy podoba mi się okładka wydawnictwa Amber. Nie ma co ukrywać, zazwyczaj ich okładki są dość kiczowate, a ta jak nawet dobra. Sama książka nie jest jakoś bardzo oryginalna, ale sięgając po romanse historyczne szukamy w nich raczej odrobiny relaksu niż tego czy nas zaskoczy. Na pewno kiedyś ją przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak już pisałam kilka razy, nie miałam okazji za bardzo poznać i polubić romansów historycznych, ale ta książka jakoś mnie do siebie przyciąga :) Z opisu i recenzji wydaje się taka urocza i ciepła, główni bohaterowie sprawiają wrażenie sympatycznych, a okładka bardzo mi się podoba, od razu wywołuje uśmiech na twarzy :) Być może fabuła jest schematyczna, ale raczej nie dojrzę tych schematów ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ach jak przyjemnie, że własnie zrecenzowaliście książkę, którą jak się wczoraj dowiedziałam, będę miała okazję przeczytać! Ha! No nie ukrywam, że trochę dumna z tego jestem :) Szczerze mówiąc już wczoraj próbowałam dowiedzieć się czegoś na temat tej powieści. Jak zawsze na LubimyCzytać. Wchodzę, a tam nic! Ani jednej recenzji, jedyne czego się dowiedziałam, to fakt, że jest to pierwszy tom z cyklu " Klub Książąt". A dziś rano zobaczyłam, ze Wy jako pierwsi dodajecie recenzję. Petarda, pomyślałam sobie, że szybciutko posprzątam w tą wolną sobotę i przeczytam czego mogę się spodziewać po tej powieści. Hm z romansami historycznymi nie mam dużego doświadczenia, ale po opisie widzę, że raczej nudno nie będzie. Postacie wydają się być ciekawie napisane, dzięki bogu główna bohaterka pokaże swój pazurek, a Nicholas do nudziarzy nie należy :D Jeśli nawet, któryś wątek można było spotkać w innych powieściach, to mam nadzieję, że dialogi i ciekawe opisy nadrobią ten fakt. Też jakiś czas temu zauważyłam, że okładki z wydawnictwa Amber są bardzo do siebie podobne, ale kobiecości i wdzięku nie można mi odmówić. Okładka tej książki jest taka pogodna i lekka, stron nie jest bardzo dużo, więc myślę, że to może być idealna pozycja na wiosnę, na majówkę. Nie wiem... na pewno fajnie "smakowałby" na świeżym powietrzu :) Zaczytanego weekendu nam wszystkim :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Chętnie przeczytam, lubię bohaterki zaradne, które nie czekają na księcia z bajki i dlatego moje ulubione pisarki to Amanda Quick, Julia Quinn, czy Eloise James. Często sięgam po romans historyczny kiedy skończę czytać książkę, która wyczerpie mnie emocjonalnie lub w przerwie między "Krwistymi kryminałami. Taki przerywnik, który rozbawi i nie wymaga skupienia.

    OdpowiedzUsuń
  7. Każdy romans powinien mieć jedną bardzo istotną cechę - musi oddać emocje, które targają sercami bohaterów. Romans historyczny dodatkowo ma za zadanie zrobić to w zamierzchłych czasach, oddając choć trochę z dawnych epok ludzkości.
    Czy udało się to i tym razem? Ćzytając recenzję odnoszę wrażenie, że jak najbardziej "tak!".
    Seria romansów historycznych wydawanych przez Amber gwarantuje emocjonalną dawkę pozytywnej przygody. Podobnie jak gwarantuje beznadziejne okładki tej serii...

    Sylwia Szczepańska

    OdpowiedzUsuń
  8. Czy mogłabyś podać mi tytuły twoich ulubionych romansów historycznych?
    Serdecznie dziękuję

    OdpowiedzUsuń
  9. "Książę zmienia wszystko" zapewni czytelnikowi rozrywkę, odpoczynek po dniu prac porządkowych w domu, wywoła na twarzy uśmiech, dzięki bohaterom książki. Do romansów historycznych nie każdy przyznaje się, że ich lubi ja je uwielbiam, dzięki nim mogę oderwać się od rzeczywistości i przenieść się do odległych czasów i poznać książąt, hrabiów oraz kobiety pełne temperamentu. Chętnie zapoznam się z książką Christy Carlyle w szczególności z Thomasiną która wykonuje zawód który w tamtych czasach był przeznaczony dla mężczyzn. Coś czuje będą iskry szły jak ta dwójka będzie miała ze sobą styczność. Zapisuję tytuł.

    OdpowiedzUsuń