czwartek, 18 października 2018

Magdalena Kołosowska - "Tęcza nad jeziorem"

 
Autor: Magdalena Kołosowska
Tytuł: Tęcza nad jeziorem
Wydawnictwo: Replika
Data wydania: 2 października 2018
Liczba stron:
Ocena: 8/10
Patronat Książkowiru

Opis:

Wszystko dzieje się po coś i z jakiegoś powodu.
Historia o wybaczaniu, o różnych obliczach miłości, o dojrzewaniu do rodzicielstwa, o dorastaniu tych, którzy byli przekonani, że już dawno są dorośli.
Ewa po wielu latach wraca do miejsca, w którym się wychowała, małej wsi gdzieś na końcu świata. Przywozi ze sobą wszystkie swoje dorosłe lęki, nietrafione wybory i złe decyzje. Ma nadzieję, że powrót pomoże jej uporządkować życie, które w ostatnich latach wymknęło się spod kontroli. Jednak na miejscu zastaje coś, czego zupełnie się nie spodziewała… Odżywają wspomnienia, budzą się upiory przeszłości, a ona ma coraz mniej nadziei, że to wszystko dobrze się skończy. W dodatku na horyzoncie pojawia się nieoczekiwana i niechciana miłość…

Recenzja:

   Miałam już okazję czytać książkę autorki, więc kiedy zaproponowano nam objęcie patronatem kolejnej historii, która wyszła spod pióra Magdaleny Kołoswoskiej, to stwierdziłam, że czemu nie. No i jest, dzisiaj mam dla Was recenzję Tęczy nad jeziorem, która okazała się większym zaskoczeniem, niż się spodziewałam. Ale po kolei.

Powroty po latach nigdy nie są łatwe. Przekonała się o tym Ewa, która wraca do Kowali - małej wioski, w której nie była już bardzo dawno. To co zastaje na miejscu, zupełnie nie jest tym, czego mogłaby się spodziewać. Najwidoczniej nie tylko w jej życiu zaszły nieodwracalne zmiany, a na domiar złego na horyzoncie pojawia się nowe uczucie, które niekoniecznie jest chciane. Czy Ewa zostanie na dłużej?

Dawno nie miałam okazji czytać czegoś z gatunku polskiej literatury obyczajowej i choć raczej zawsze miałam z nią relację love-hate, to postanowiłam ponownie wrócić do tego typu książek i dać szansę Tęczy nad jeziorem. Dlatego, że miałam okazję czytać już jedną z książek autorki i bardzo mi się spodobała, to nie miałam jakiś większych obaw co do jakości lektury. Także do rzeczy.

Już od pierwszych stron autorka wciągnęła mnie do swojego świata, ale nie od samego początku byłam zachwycona tą pozycją. Klimat jaki towarzyszył mi na końcu książki, pojawiał się dopiero stopniowo, z biegiem historii i początkowo nie byłam przekonana. Na szczęście im dalej w las tym lepiej.

Tak samo miałam z główną bohaterką. Na samym początku myślałam, że się nie polubimy. Na szczęście to było tylko wrażenie kilku pierwszych stron, które bardzo szybko mi minęło. Autorka zbudowała bardzo interesującą postać, której losy bardzo mnie zaciekawiły. Tak samo pozostałe postaci, które odgrywały większą rolę w historii, są ciekawie wykreowane. 

Bardzo spodobał mi się styl autorki, który przeniósł mnie do świata Kowali i miałam wrażenie, jakbym była w tej historii zaraz bok bohaterów. Otrzymałam również małą zawieszkę w kształcie młyna, który odegrał tak ważną rolę w całej historii. Szybko udało mi się przeczytać tę pozycję i trochę smutno było mi ją kończyć mimo wszystko.

To czym najbardziej zawiodłam się w tej historii, to zakończenie. Nie żeby było złe, jednak bardzo przewidywalne i raczej nie trzeba było większego wysiłku, aby wiedzieć jak całość się skończy. Jednak ta przewidywalność nie przeszkodziła mi w spędzeniu miłego czasu razem z książką i chyba myślę, że jest to urok książek typowo obyczajowych. 

Książka skupia się w głównej mierze na relacjach macierzyńskich jakie panują pomiędzy Ewą i jej matką, tego jak się kształtuje, jak się zmienia forma wypracowana przez lata, jak wszystko ewoluuje. Przez cały bieg historii, śledzimy nie tylko losy głównej bohaterki, ale także tę przemianę, która następuje w obu kobietach. Bardzo podobał mi się ten aspekt książki, ponieważ był jednym z ciekawszych wątków.


Polecam, gorąco polecam wszystkim tę pozycję. Zwłaszcza teraz, gdy piękna pogoda jest już tylko wspomnieniem, kocyk i ciepła herbatka, sprawdzą się idealnie. Ja chętnie zapoznam się z resztą twórczości Pani Kołosowskiej, bo jestem ciekawa, czy inne pozycje trzymają równie wysoki poziom co Tęcza nad jeziorem.


Z książkowymi pozdrowieniami,
Klaudia.

7 komentarzy:

  1. Piękna pogoda zdecydowanie nie jest wspomnieniem jeszcze w moich rejonach... Póki co temperatura i aura nadal są tu wybitnie letnie :D

    Znam te zmagania z relacją love-hate w stosunku do jakiegoś gatunku książek. Niestety ja i obyczajówki cały czas jesteśmy na ścieżce 'hate'. Nie zdarzyło mi się jeszcze trafić na coś co dałoby radę zmienić mój stosunek :( I niestety po opisie tej książki i przeczytanej teraz recenzji, obawiam się, że i temu tytułowi nie uda się zmienić mojego nastawienia.

    W ogóle czytając opis mam wrażenie, że w Polsce mamy bardzo dużo seriali opartych na podobnym schemacie, więc najwidoczniej jest to tematyka, która ma u nas duże wzięcie, tyle, że ja jakimś sposobem nie mieszczę się w grupie docelowej :D Ale kto wie? Może kiedyś w końcu trafię na coś, co zachęci mnie do częstszego sięgania po literaturę obyczajową :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Literaturę obyczajową bardzo lubię - chętnie przeżywam razem z bohaterami ich problemy i rozterki oraz dzielę z nimi smutki i radości. Z twórczością autorki jeszcze się nie spotkałam, ale nic nie stoi na przeszkodzie by to zmienić. Myślę, że wątek poruszony w tej powieści okaże się mi bliski i w pełni zainteresowana losami bohaterów łatwo przejdę przez karty historii, czerpiąc z odkrywania ich treści niemałą przyjemność. Wysoki poziom pisarstwa jaki reprezentuje autorka tej książki niewątpliwie przypadnie mi do gustu. Co do pogody to jest jeszcze urocza - słoneczko przyjemnie grzeje - tym bardziej będzie miło wyjść na ławeczkę i z kubkiem kawy oddać się tak ciekawej lekturze.

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię literaturę obyczajową, ale też nie zawsze, muszę mieć dzień i nastrój. Najczęściej je czytam po czymś ciężkim, są cudownym przetywnikiwm, nie tak lekkim, jak romanse historyczne, ale jednak. Ta mnie jednak nie przekonała. Nie wiem dlaczego, ale coś nie zaiskrzyło.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy wystarczy wrócić na "stare śmieci", by odzyskać w życiu równowagę? Ile razy w trudnych chwilach tęsknimy za miejscami, w których byliśmy szczęśliwi? Ale czy te magiczne miejsca wciąż istnieją? Czy może ich magia to już tylko nasza wyobraźnia?
    Ewa wraca do Kowali- domu, w którym spędziła dzieciństwo. Wraca, bo w jej życiu runęło prawie wszystko i aby zacząć odbudowę, musi sama złapać równowagę. Jednak, czy to miejsce jest takie, jakie pozostało w pamięci Ewy? I czy naprawdę nadaje się do "rekonwalescencji"? Upiory przeszłości budzą się i stopniowo pozbawiają Ewę nadziei na odzyskanie kontroli nad własnym życiem.
    Historia, która nie od razu, ale stopniowo Cię wciągnie. Klimat pochłonie. Dzieje relacji kobiet między pokoleniami a miłość macierzyńska... Błędny rodzicielstwa a dorosłe życie. To znajdziemy w tej powieści.
    Gratuluję patronatu!

    OdpowiedzUsuń
  5. Przybijam piątkę, bo to również mój patronat! :) Cieszę się, że ta historia nie jest słodko-pierdząca, ale bardzo realistyczna, gdyż życie rzadko jest nieustannie kolorowe.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie czytałam jeszcze nic od tej autorki :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Z twórczością Magdaleny Kołosowskiej nie miałam styczności, literaturą obyczajową ostatnio się zaczytuję więc "Tęcza nad jeziorem" jest w moim kręgu zainteresowań. Historia Ewy nie wydaję się lekka i przyjemna, zawsze powroty są ciężkie, jestem zaintrygowana relacjami matki i córki oraz jak potoczą się ich losy czy wyjaśnią sobie wszystkie nieporozumienia pytaniem jest czy serce głównej bohaterki otworzy się na miłość. Trzeba będzie poszukać książki "Tęcza nad jeziorem" na półkach w bibliotece.

    OdpowiedzUsuń