czwartek, 20 września 2018

Grace Burrowes - "Wierni miłości"

Autor: Grace Burrowes
Tytuł: Wierni miłości
Wydawnictwo: AMBER
Data wydania: 2018
Ilość stron: 320
Ocena: 7/10
PATRONAT KSIĄŻKOWIRU

Opis:

Baron Sebastian St. Clair jako chłopiec znalazł się we Francji zdany tylko na siebie. Żeby przeżyć, musiał wstąpić do francuskiej armii. I dokonać niemożliwych wyborów...
Teraz wojna się skończyła, a on wraca do ukochanej Anglii. Pragnie wieść spokojne życie dżentelmena w swej wiejskiej posiadłości. Lecz przeszłość nie daje o sobie zapomnieć. Starzy wrogowie chcą zniszczyć wszystko, co jest mu drogie. Jednak tym razem nie będzie sam w swojej walce…
Millicent Danforth, młoda dama do towarzystwa jego ciotki, od pierwszej chwili jest zauroczona Sebastianem. Czy jednak zdoła mu pomóc zmierzyć się z intrygą, która może go kosztować honor i… życie?
I czy oboje są gotowi stoczyć jeszcze jedną, najsłodszą walkę - tym razem w imię miłości.

Recenzja:

Jak wiecie - lub nie, bo może nie czytacie stale tego bloga - jestem fanką romansów historycznych i całkiem często je czytuje. Głównie po to, żeby się zrelaksować. Od miesiąca nie miałam jednak żadnego w rękach (albo nawet ponad!), więc kiedy dostałam propozycję zapoznania się z "Wierni miłości", to od razu bardzo chętnie na to przystanęłam. Ciekawy opis, do tego nazwisko jednej z czołowych autorek romansów historycznych - jak można było odmówić? Takim sposobem zapoznałam się z kolejną perełką tego gatunku - a w planach mam kolejne tej autorki, bo wiem, że w tym roku wyjdzie jeszcze w Wydawnictwie AMBER coś spod jej ręki (a raczej tłumaczenie). Już nie mogę się doczekać. Wróćmy jednak do "Wierni miłości" - i do plusów oraz minusów, o jakich chce Wam dzisiaj na temat tej powieści opowiedzieć.

Baron Sebastian St. Clair nie miał łatwego życia. Jako chłopiec znalazł się we Francji, kiedy zaczęła się wojna i pomimo tego że bardziej jego korzenie wiązały się z Anglią, został wcielony do francuskiej armii - głównie po to, żeby przeżyć. Na wojnie, jak to na wojnie, robił rzeczy, których nie dopuściłby się pewnie w innych warunkach: zabijał i torturował Anglików - swoich rodaków. Jest to coś, z czym będzie musiał żyć do końca życia, bo wyrzuty sumienia dręczą go nieustannie. Jednak okazuje się, że nie tylko wyrzuty sumienia będą go dręczyć - po powrocie do ukochanej Anglii, do domu swojej ciotki, zostaje on ciągle wyzywany na pojedynki, ludzie próbują go otruć, czy też planują inne zamachy na jego życie. Nikt nie rozumie, w jakiej sytuacji się znalazł i że musiał robić pewne rzeczy, żeby w ogóle zachować życie. 

Kiedy sytuacja po raz kolejny zaczyna robić się bardziej napięta i niebezpieczna, bo wokół pojawia się coraz więcej plotek, że coś wisi w powietrzu, do domu Sebastiana przyjeżdża Millicent Danforth - dama towarzystwa dla jego ciotki. Z pozoru wydaje się ona niepozorna, ale szybko okazuje się, że pod burzą rudych włosów, skrywa wielkie serce i jest bardzo lojalna. Te cechy bardzo podobają się Sebastianowi, który widzi w niej oddanego żołnierza i kogoś, z kim chciałby toczyć boje. Jest to jednak dla niego kolejna osoba do ochronienia, a próby wiązania się z Milly mogą okazać się tylko i wyłącznie klęską, gdyż nie jest wiadome, jak długo Sebastian da radę jeszcze pożyć w Anglii - a do Francji wracać za bardzo nie chce.

Millicent także szybko zaczyna czuć coś do Sebastiana - szczególnie, że wspiera on ją w chwilach, w których kobieta najbardziej tego potrzebuje, a do tego wszystkiego - kiedy poznaje jej wstydliwą tajemnicę - postanawia jej pomóc, zamiast ją wyśmiewać, tak samo jak kuzyni. Pomimo że dziewczyna zdaje sobie sprawę z trudnej przeszłości Sebastiana, jej serce woli podążać inną drogą niż rozum. Czym się to skończy? To musicie przeczytać w "Wierni miłości"!

Ogólnie rzecz biorąc, mimo tego iż jest to lekki i fajny romansik, to czytało mi się go niezwykle dobrze. Autorka zdecydowanie umie pisać. Zaczęłam się ostatnio zastanawiać, czy umiałabym napisać taki romans historyczny i stwierdziłam, że nie - oddać ten klimat, to słownictwo: to wychodziłoby poza moje umiejętności. Natomiast Grace Burrowes robi to z niezwykłą lekkością. To gatunek, w którym ona czuje się jak ryba w wodzie - widać, że pisanie romansów historycznych sprawia jej dużą frajdę. Sama atmosfera przed lekkim muśnięciem ust jest tak gęsta, jak w niejednym erotyku podczas sceny seksu - do tego trzeba mieć talent, żeby tak rozbudzić czytelnika, żeby miał ochotę na "więcej". Chociaż wiadomo - w tej kategorii książek raczej zbyt odważnych scen nie ma, a jak są, to są opisane lekko i delikatnie - ze znacznie większym smakiem i umiarem. Chyba twórcą romansów historycznych trzeba się po prostu urodzić.

Bardzo się cieszę, że mogłam objąć tę książkę swoim patronatem medialnym, gdyż dawno nie czytałam tak dobrze napisanego romansu historycznego - a raczej tak dobrze skonstruowanego fabularnie oraz pod względem postaci. Muszę przyznać, że bardzo polubiłam Sebastiana, jego ciotkę, Michaela i Milly: czyli praktycznie większość występujących postaci. Były to bardzo dobrze wykreowane postacie, które się od siebie różniły i były ciekawe, zaskakujące. Do tego wszystkiego pod względem akcji coś się działo - nie było tam tylko romansu, co bardzo mnie cieszy. Przeważnie w tym gatunku zawsze jest jakiś drugi "główny wątek" - oprócz tego miłosnego, np. wojna, problemy rodzinne, czy coś w ten deseń, ale tutaj autorka wymyśliła to po mistrzowsku. Czytało mi się to niczym romans i kryminał w jednym (a kryminałów nie lubię i nie czytuję).

Jak zwykle mam pretensje do okładki - bo mi się ona nie podoba. Jest tandetna i szkodzi treści tej książki. Jestem pewna, że o wiele więcej osób sięgałoby po ten gatunek, gdyby po prostu te oprawy graficzne były ładniejsze. Ale tak niestety nie jest. Grafika kuleje - grafik nie zmienił się od lat i chociaż pewnie na lata 90. jego system robienia okładek robił furorę, tak teraz jest moda na całkiem inne okładki. Wystarczy się rozejrzeć - wejść na pierwszą z brzegu księgarnie internetową i poprzeglądać chociażby kategorię "romans". Już nawet całujące się pary wychodzą z mody!

Podsumowując, książkę polecam - dla treści, a nie dla oprawy graficznej. Mam nadzieję, że także będziecie się przy niej dobrze bawić (i się przy niej zrelaksujecie!) oraz, że nie będziecie żałować, że sięgnęliście po nią, a nie po jakąś inną pozycję. Ja tymczasem idę pożyczyć mojej mamie tę pozycję, bo jestem pewna, że bardzo jej się spodoba. Swoją drogą, miłość do romansów historycznych wyssałam chyba z mlekiem matki - a może to ona czytała mi jakąś Grace Burrorwes do poduszki zamiast bajek dla dzieci? Pozdrawiam serdecznie!


6 komentarzy:

  1. Czytałam już jedną książkę tej autorki i muszę przyznać, że nawet mi się podobała. Jak można zauważyć autorka pomimo lekkiego stylu jakim pisze, porusza ciekawe tematy, które są miłym urozmaiceniem w tym gatunku. Fanką romansów historycznych nie jestem ale lubię od czasu do czasu przeczytać jakiś. Będę miała na uwadze ten tytuł i z pewnością kiedyś przeczytam o Sebastianie jego problemach i miłości. Czuję, że będzie ciekawie i romantycznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Miłość do romansów historycznych wzbudziła się we mnie w czasie moich najtrudniejszych chwil. Wtedy brałam romans i czytając, zapomniałam o całym świecie. W większości przypadków nie musiałam martwić się dodatkowo o losy bohaterów, bo zazwyczaj kończą się Happy End-em. Czy i tak będzie w Wiernych miłości? Wszak narobił sobie bohater wrogów za lat młodzieńczych, oj narobił... nieważne czy był do tego zmuszony, czy też nie... Super wykreowanie bohaterzy, atmosfera ówczesnej epoki, powietrze zagęszczające się przed zwykłym pocałunkiem, smak i umiar. To wszystko czego pragnę w romansie z mistrzowskim piórem autorki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja wiem, że te książki są proste i przewidywalne, ale nadal je kocham. Za nastrój, humor, za całokształt, choć ciut bardziej lubię te, które mają więcej historii.

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam romanse historyczne, kiedy ma się wszystkiego i wszystkich dość, takie książki są idealne odprężają, dają wytchnienie.
    "Wierni miłości" po opisie zapowiada się historia pełna akcji, intryg, miłości oraz walki o honor. Jestem ciekawa jak jak potoczą się losy bohaterów, jakie tajemnice skrywają (Millicent).
    Ostatnia wizyta w bibliotece zaopatrzyła mnie w romanse historyczne dlatego książka Grace Burrowes znajdzie się w moich kręgach zainteresowania.

    OdpowiedzUsuń
  5. Romans historyczny to coś co mnie zdecydowanie odpycha. Więc tej książce mówię zdecydowane nie...

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja mam podobnie bardzo lubię czytać romanse historyczne które są dla mnie miłą odskocznią :) lubię "zatopić" się w tym świecie :)

    OdpowiedzUsuń