niedziela, 29 października 2017

Fiodor Dostojewski - "Wspomnienia z martwego domu"

Tytuł: Wspomnienia z martwego domu
Autor: Fiodor Dostojewski
Wydawnictwo: Wydawnictwo MG
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 224

Opis:
„Wspomnienia z martwego domu” to najbardziej osobiste dzieło Fiodora Dostojewskiego. W 1849 roku Dostojewski za przynależność do Koła Pietraszewskiego został skazany na karę śmierci przez rozstrzelanie. W ostatniej chwili car odwołał tę karę i zamienił ją na więzienie połączone z ciężkimi robotami. Pisarz przebywał na katordze cztery lata, a doświadczenia zebrane w tym okresie pozwoliły mu przedstawić w powieści obraz życia w syberyjskim więzieniu.
Swoje wspomnienia Dostojewski wkłada w usta szlachcica skazanego za zabójstwo żony na dziesięć lat ciężkich robót. Opisuje zwyczaje panujące na katordze, relacje między współwięźniami, ich historie, zachowania, postawy i charaktery, przedstawia różne fragmenty katorżniczego życia (pobyty w szpitalu, handel wódką, święta, kary cielesne, zachowanie przełożonych, roboty) i wiele sylwetek skazańców. Są pośród nich ludzie dobrzy, wartościowi, z którymi nawiązuje przyjaźnie. Jednak większość katorżników to ludzie ponurzy, dumni, ambitni, zawistni, źli i złośliwi. Awantury, kradzieże i bójki są na porządku dziennym, atmosfera moralna panująca w barakach jest trudna do zniesienia. Większość skazańców pochodzi ze stanu chłopskiego, do byłego „pana” odnoszą się niekiedy z nienawiścią, Aleksandrowi Pietrowiczowi jako byłemu szlachcicowi jest na katordze wyjątkowo ciężko, wrogość większości współwięźniów i samotność – to uczucia szczególnie doskwierające mu podczas pierwszych miesięcy pobytu w więzieniu.


Recenzja:
Kto mnie zna, ten wie, jak bardzo lubię Dostojewskiego. Ucieszyłam się niezmiernie, gdy w zapowiedziach Wydawnictwa MG zobaczyłam Wspomnienia z martwego domu, również dlatego, że do tej pory była to jedna z niewielu pozycji autora, których jeszcze nie przeczytałam. Przymierzałam się do tego od dawna i oto nadszedł ten moment… i Dostojewski po raz pierwszy mnie rozczarował.
Jak możemy przeczytać na okładce, w 1849 roku Dostojewski został skazany na śmierć przez rozstrzelanie. Dosłownie w ostatniej chwili uratował go posłaniec, który przyniósł wiadomość o zmianie wyroku cara. Tym sposobem autor trafił na katorgę, gdzie spędził cztery lata. Swoje doświadczenia opisał, ale wiele lat później i nie zdecydował się na pisanie we własnym imieniu. Narratorem Wspomnień uczynił Aleksandra Piotrowicza, szlachcica skazanego na dziesięć lat ciężki robót za zabójstwo własnej żony.
Długo czytałam tę książkę i do samego końca nie mogłam się w nią wgryźć. Nie ma w niej żadnej fabuły, są za to historie poszczególnych współwięźniów, ale opowiadane w sposób urywkowy, jest też szczegółowo odmalowany obraz życia na katordze. Dostojewski swoim zwyczajem bawił się w psychologa i nawet w tak trudnych warunkach chętnie obserwował więźniów, próbował analizować ich zachowanie, prześwietlać ich duszę. Nie znalazłam jednak we Wspomnieniach żadnego barwnego portretu na miarę Lwa Nikołajewicza Myszkina czy Rodiona Raskolnikowa. Swoją drogą narrator przez cały czas wyraźnie stawiał granice między sobą a resztą więźniów – on był ze szlachty, oni z pospólstwa. Choć niejednokrotnie narzekał, że więźniowie mieli mu to za złe i doświadczał z tego powodu nieprzyjemności, jakoś nie starał się tego zmienić, nie próbował też zaprzyjaźnić się z innymi szlachcicami i coś mi mówi, że to z powodu jego niesławnej niechęci do Polaków (bo tak się złożyło, że było razem z nim na katordze kilku Polaków szlacheckiego urodzenia).
Chociaż autora skazano na ciężkie roboty, nie przepracowywał się za bardzo. Więźniom wymyślano prace raczej dlatego, żeby dać im jakieś zajęcie niż dlatego, że faktycznie była jakaś niecierpiąca zwłoki robota. Sam narrator pisał, że jego jako szlachcica przeznaczano zawsze do prostych i lekkich prac.
Szczerze powiedziawszy opis katorgi Dostojewskiego blednie przy Innym świecie Grudzińskiego (który swoją drogą inspirował się właśnie Wspomnieniami) czy Gułagu Sołżenicyna. Tutaj największą karą dla więźniów było siedzenie na kupie i ciągły brak jakiejkolwiek prywatności, przy jednoczesnej dojmującej samotności. Niewątpliwie jest to ciekawa literatura faktu, dzięki której możemy dowiedzieć się, jak wyglądała katorga w Związku Radzieckim, ale to tyle. Piszę to z przykrością, jednak tym razem Dostojewski nie zrobił na mnie wrażenia. Nie odradzam wam tej książki, bo jeśli interesuje was historia, to świetny dokument, który jak najbardziej może skłonić do myślenia („Człowiek to istota, która się do wszystkiego przyzwyczai”), ale moją ulubioną lekturą Dostojewskiego Wspomnienia z martwego domu na pewno nie zostaną.

Za książkę dziękuję Wydawnictwu MG



PS A na marginesie jeszcze kilka słów o przewagach twardej okładki nad miękką. Mój biedny egzemplarz skończył pod kołami roweru (nie dlatego, że tak słabo mi szło czytanie, to był przypadek) i wyszedł z tego w jednym kawałku. W zasadzie dopiero jak mu się lepiej przyjrzy, można zauważyć, że jest trochę „nadwyrężony”. Także tak, książki w twardej okładce mogą być ciężkie, ale ich wytrzymałość jest godna podziwu :D 

11 komentarzy:

  1. W najbliższym czasie planuję przeczytać tę powieść. Tyle naczytałam się Dostojewskiego, a tę pozycję nie wiem czemu zawsze pomijałam.
    Chciałabym przy okazji zwrócić uwagę na pewien szczegół. Według mnie trudno porównywać opis katorgi u Dostojewskiego z opisem katorgi u Grudzińskiego czy Sołżenicyna, ponieważ ten pierwszy doświadczył zesłania w carskiej Rosji, a Grudziński i Sołżenicyn piszą o gułagach będących machiną czerwonego terroru w Związku Radzieckim.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mnie ucieszyła możliwość przeczytania tej książki, nawet o niej nie wiedziałem. Nie dla autora, chociaż bardzo go cenię, ale dla tematu jaki w niej porusza. Lubię ten okres historii Rosji, dlatego na pewno sięgnę po tą pozycję.

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię klasykę. Dostojewskiego jeszcze niestety nie posiadam. Będzie z pewnością na liście świątecznych prezentów; )

    OdpowiedzUsuń
  4. Pierwsze co rzuca się w oczy to okładka. Niby prosta, dużo na niej nie ma, ale w jakiś sposób przyciąga mój wzrok na dłużej. Co do samej książki to Dostojewskiego czytałam tylko Zbrodnię i karę w liceum i to tylko dlatego, że była to lektura obowiązkowa. Styl autora jakoś do mnie nie przemawia i ta recenzja również nie zachęca do przeczytania Wspomnień z martwego domu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Lubię Dostojewskiego. W jednej jego książce się zakochałam na tyle, że postanowiłam sięgać po kolejne. Na tę również przyjdzie czas. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Przyznam, że nie znam życiorysu Dostojewskiego i nie miałam pojęcia o tym, że został skazany na katorgę. Jak dotąd czytałam wspomnienia jedynie polskich sybiraków, którymi oczywiście byłam wstrząśnięta i w pewnym stopniu załamana, ponieważ mój umysł nie mógł pojąć tak wielkiego okrucieństwa wobec całej "masy" ludzi. Ciekawi mnie bardzo, jak wyglądało życie katorżniczego więźnia - Rosjanina w swojej ojczyźnie. Ciekawi mnie jednak to, dlaczego Dostojewski nie przemawia "własnymi" ustami lecz stworzonej przez siebie postaci?! Recenzja powyższa utwierdza mnie w przekonaniu, że to wartościowa lektura, którą powinnam przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie gustuję w książkach Dostojewskiego, więc nie znam też jego historii. Zapewne jest to wartościowa książka, która dla historyka byłaby wielce ciekawa. Jednak nie dla mnie. Wolę książki mniej skomplikowane. Nie lubię też stawianych granic, gdy narrator stawia siebie na piedestale tylko z powodu pochodzenia z innej klasy społecznej. W takich warunkach jak więzienie wszyscy stają się równi. Osobiście nie sięgnę po tę książkę, ale znam osobę, której sprezentuję ją pod choinkę:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Lubię Dostojewskiego, choć przez wielu jest nazywany trudnym autorem. I miałam ochotę przeczytać tą książkę, ale chyba mi przeszło. Nie chcę sobie zburzyć obrazu dobrego pisarza czymś, co wygląda jak zlepek niedopracowanych opowiadań.

    OdpowiedzUsuń
  9. Dostojewski nie jest moim ulubionym autorem więc od razu nie byłam nastawiona na tą książkę. Nie przepadam za książkami bez fabuły. Jeszcze te "skazany na ciężkie pracę" a tak naprawdę pracę były po to żeby im się nie nudziło więc widzę tu trochę uzalanie się nad sobą chociaż nie ma na to większego powodu. Twoja recenzja tylko utwierdziła mnie w przekonaniu ze nie chce jej przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  10. Hmmm... planowałam zacząć przygodę z tym autorem od tej książki, ale chyba nie zrobię tego. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Na klasykę zawsze trzeba znaleźć chwilę czasu!

    OdpowiedzUsuń