czwartek, 21 września 2017

Jay Kristoff - "Nibynoc"

Autor: Jay Kristoff
Tytuł: Nibynoc
Wydawnictwo: MAG
Data wydania: 13.09.2017
Liczba stron: 608 
Ocena: 8/10

Opis: 

W świecie, gdzie trzy słońca prawie nigdy nie zachodzą, początkująca morderczyni wstępuje do szkoły dla zabójców, planując zemstę na osobistościach, które zniszczyły jej rodzinę.
Córka powieszonego zdrajcy, Mia Corvere, ledwie uchodzi z życiem po nieudanej rebelii swojego ojca. Samotna i pozbawiona przyjaciół ukrywa się w mieście wzniesionym z kości martwego boga. Ściga ją senat i dawni towarzysze jej ojca. Jednakże jej dar rozmawiania z cieniami doprowadza ją do drzwi emerytowanego zabójcy i otwiera przed nią przyszłość, jakiej nigdy sobie nie wyobrażała.
Szesnastoletnia Mia zgłębia teraz tajniki fachu u najbardziej niebezpiecznych zabójców w całej Republice – w Czerwonym Kościele. W salach Kościoła czeka jej ją wiele zdrad i prób, a porażka oznacza śmierć. Jeśli jednak przetrwa inicjację, zostanie przyjęta w poczet wybrańców Pani od Błogosławionego Morderstwa i znajdzie się o jeden krok bliżej jedynej rzeczy, jakiej naprawdę pragnie.

Recenzja:

Ostatnie lata rynku powieści fantastycznych to wysyp książek o płatnych zabójcach, złodziejach, mordercach czy innych łotrach. Większość z tych historii – po zapoznaniu się z treścią – okazywała się po prostu opowieścią przygodową z elementami magii oraz postaciami nadzwyczajnymi, gdzie główny zawadiaka wcale zawadiaką nie był (to samo tyczy się zawadiaczek). Ot, niby walczą, kradną, czasem nawet zabijają, ale ostatecznie szelma okazuje się istotą nadzwyczaj moralną, nierzadko odnajdującą miłość swego życia w swej ofierze! Przyznam szczerze, że choć lubię opowieści o łotrzykach, tak zaczęłam coraz mniej chętnie sięgać po książki o nich, bo… zwyczajnie mnie mdliły. Nudne, sztampowe, bardziej o łobuzach niż łotrach, niepotrzebnie upiększane – ot, tak widziałam ¾ pozycji. Na szczęście jest jeszcze ta ¼, która sprawia, że nie potrafię się odwrócić od tematyki fantastycznych drani, a powieść Nibynoc zdecydowanie zalicza się do tej grupy. 

Przyznam szczerze, że – przed sięgnięciem po tę powieść – miałam do niej ambiwalentny stosunek. Z jednej strony intrygujący opis – zemsta, krwawa zabójczyni, rozmawianie z cieniami, a z drugiej SZESNASTOLETNIA główna bohaterka. Bałam się, że będzie infantylna, niepewna swoich zamiarów – jednym słowem głupiutka, nie nadająca się na mścicielkę, femme fatale. Ten strach był niepotrzebny. W powieści czuć jej młodość, lekką niedojrzałość, ale jest to właściwe, doskonale wplecione w historię.  

(…) najmniejsze pająki mają najmroczniejszy jad (…). 

Mia – bo tak ma na imię – wykreowana jest znakomicie, budzi niepokój w czytelniku. Nie tylko zachowaniem, ale i wyglądem. Kruczoczarne włosy, blada twarz o zapadniętych policzkach, złowieszcza maska harlekina. Niska, mizerna, żadna piękność. Narrator żartobliwie pisze o jej obliczu, że gdyby było łamigłówką, większość odłożyłaby ją z powrotem do pudełka nierozwikłaną. Myślę, że nie tylko przez wzgląd na jej wygląd, ale i trwogę, którą potrafi wzbudzić swoim zachowaniem. Raczej każdy wolałby uniknąć spotkania z dziewczyną o wielu cieniach (towarzyszy jej nawet cień, przybierający postać kota)... 

Miała dopiero dziesięć lat, ale już znała kolor strachu.

Aby dokonać zemsty na oprawcach, którzy zabrali jej wszystko, Mia musi się odpowiednio przygotować. Trafia do Czerwonego Kościoła, gdzie zgłębia tajniki zabijania u najniebezpieczniejszych łotrów Republiki. Bardzo spodobała mi się wzmianka o nim, w jednym z zagranicznych wydań: The Red Church is no Hogwarts, but Mia is no ordinary student (Czerwony Kościół to nie Hogwart, ale Mia nie jest zwyczajną uczennicą). W Czerwonym Kościele Mia uczyła się walki, kradzieży, trucizn, a nawet... uwodzenia. Są to na swój sposób spokojniejsze fragmenty powieści, ale i tak satysfakcjonują. 

(...) będziesz dziewczyną, której bohaterowie będą się bali. 

Narracja powieści jest OBŁĘDNA, a nawet śmiem rzec, że idealna. Opisy są malownicze, działają na wyobraźnię, rozbawiają i... budzą obrzydzenie. Jest w nich jednocześnie poetyckość, jak i nie brakuje wulgarności, a wszystko to w idealnych proporcjach, w idealnych chwilach. Samo pierwsze zdanie książki zaskakuje: Ludzie często wypróżniają się w chwili śmierci. Autor zdaje się nie mieć zahamowań, potrafi nawet zaszydzić ze swojej bohaterki nie tylko słowami, ale i wydarzeniami, które wplata w jej życie. Na dodatek narratorem powieści jest osoba jakby znającą Mię. Z początku nie do końca rozumiałam, jak mam odbierać podwójną narrację, ale z czasem... Jay Kristoff jest po prostu niesamowity, Nibynoc zaskakuje pozytywnie w każdym aspekcie! Sam motyw z niemal całkowitym brakiem ciemności w świecie jest fenomenalny, a jest ich znacznie więcej... Jego twórczość bardzo przypomina mi humor Neila Gaimana i Brandona Sandersona. 

W książce znajdują się również przypisy. Niektóre są odniesieniami do życia Mii lub innego bohatera, wyjaśniają jakieś pojęcie ze świata Nibynocy lub są zwyczajnym, zabawnymi komentarzami narratora. To znakomity dodatek, ale irytowało mnie to, że pewne z nich były niesamowicie długie i w połowie zostały przerzucone na drugą stronę, co wcale nie ułatwiało czytania. 


Jeśli macie dość cukierkowych zabójców, Nibynoc jest powieścią dla Was. Nie brakuje tu krwi i ekskrementów, wartkiej akcji i niebanalnej umiejętności bohaterki, związanej z cieniami. Choć Mia jest nastolatką, nie wydaje mi się, aby była to książka właściwa dla młodych czytelników, dlatego dedykują ją przede wszystkim dorosłym. Piękne wydanie Wydawnictwa MAG jak zawsze przykuwa uwagę, choć nieco żałuję, że nie pokuszono się o okładkę zagranicznego wydawnictwa Harper Voyager, z ucieleśnieniem zdolności Mii i nawiązaniem do słów jej matki:

- Nigdy się nie wzdrygaj - zimny szept w uchu - Nigdy się nie lękaj. I nigdy, przenigdy nie zapomnij.

Ponadto uważam, że tytuł Nigdynoc bardziej pasowałby do serii (choć rozumiem, że brzmi gorzej). Cienie i kilka innych elementów Nibynocy zdaje się nawiązywać do twórczości Edgara Allana Poe, znanego przede wszystkim z poematu Nevermore

P.S. W pierwszym kwartale 2018 ukaże się kontynuacja. Nie mogę się doczekać!


Tę książkę zrecenzowałam dla Was dzięki Wydawnictwu MAG. :)

17 komentarzy:

  1. Szczerze pisząc nie przepadam za tego typu książkami. Aczkolwiek ta recenzja jest tak cudowna, ze jestem w stanie zmienić do nich stosunek. Barwne opisy, cudowna narracja i bezposredniosc autora zaciekawia. 16-Latka, ktora z powodzeniem zgłębia tajniki zabijania i wychodzi jej to. Jakoś ciężko mi sobie wyobrazić tak młodą mścicielkę i femme fatale, więc jeszcze chętniej sięgnę po tę pozycję.;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę, że Dizzy dała wysokie noty Nibynocy, co niejako zobowiązuje do przeczytania tego łakomego kąska:). Niedawno jeszcze przebywałam w towarzystwie Aelin i bardzo się cieszę, że kolejna płatna zabójczyni pojawiła się na rynku - ciekawie będzie obserwować jakie zlecenia przyjmie:).

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooo! Przekonałaś mnie tymi ekskrementami😁 Pierwsze na co zwróciłam uwagę to oczywiście szata graficzna oraz nietypowa barwa stron - to rzeczywiście przyciąga wzrok i wzbudza ciekawość co do zawartości. Z recenzji wynika także, że nie tylko okładką warto się zainteresować, ponieważ treść wywarła na Tobie bardzo pozytywne wrażenie. Niesztampowa fantastyka to coś dla mnie, a powyższa opinia mnie w tym utwierdza.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja również jestem zafascynowana zarówno okładką jak i treścią przedstawioną pokrótce w recenzji. Kocham fantastykę

    OdpowiedzUsuń
  5. Recenzja świetna, ale ta książka nie jest dla mnie. Dziecko i szkoła zabijania, autor bez jakichkolwiek zahamowań - nie przemawiają do mnie. Dodatkowo nie lubię czytać książek, na których kontynuację trzeba czekać.

    OdpowiedzUsuń
  6. Po przeczytaniu entuzjastycznej recenzji nadal mam mieszane uczucia względem tej książki. Wszystko to dlatego, że czytałam jego serię fantasy z młodą buntowniczką i postać była tak sztuczna, dziecinna i głupia, że z trudem mi się to czytało. Może jednak warto jeszcze dać szansę temu autorowi, bo każdy ma prawo do błędu i jego naprawienia. Chociaż ten młody wiek nie nastraja mnie pozytywnie...

    OdpowiedzUsuń
  7. Wygląda nieźle, pięknie o niej piszesz. Spróbuję zatem ją gdzieś dorwać i przeczytać:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Okładka nasza faktycznie nie robi wrażenia. Nie słyszałam wcześniej o tej książce, ale muszę przyznać, że opis mnie zaintrygował. Jak przeczytałam, że główna bohaterka jest taka młodziutka, przeraziłam się trochę, że będzie strasznie irytująca, a tu taka miła niespodzianka. ;)
    Jools and her books

    OdpowiedzUsuń
  9. Wystarczyło mi pierwsze zdanie opisu. Muszę ją przeczytać. A okładka świetna. ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Z recenzji i tematu książka w sam raz dla mnie, tylko moje obawy budzi młody wiek bohaterki, bo za książkami dla młodzieży już nie przepadam, może jeszcze się zastanowię...

    OdpowiedzUsuń
  11. Wow. Kryminał w fantastyce. Generalnie fantastyka nie jest moją ulubioną tematyką, ale opis i recenzja bardzo zachęcają do przeczytania 😊 z chęcią bym się skusiła na tę pozycję 😉

    OdpowiedzUsuń
  12. Już od chwili zapowiedzi tego tytuły wiedziałam, że będzie to dla mnie pozycja obowiązkowa i jak widać nie myliłam się. Utwierdziłaś mnie w przekonaniu, że jest to powieść warta zachodu.

    OdpowiedzUsuń
  13. Książkę biorę w ciemno. Okładka mnie zachwyca.

    OdpowiedzUsuń
  14. Super recenzja! Postać dziewczyny naprawdę wzbudza niepokój, zresztą jak cała książka. Jednakże mnie ona nie przekonuje. Zbyt długie opisy i nadmierna wulgarność czego bardzo nie lubie. Ale dla miłośników takich powieści będzie wręcz idealna :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Tak bardzo na nią czekałam :D Zapowiada się fenomenalnie. Cieszy mnie ta brutalność i to, że nie czuć, że książka jest przeznaczona dla nastolatków. Miałam kupić w formie ebooka, ale chyba jednak zdecyduję się na wersję papierową. MAG za bardzo kusi tymi pięknymi wydaniami.
    Pozdrawiam!
    houseofreaders.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  16. I to są właśnie mieszane uczucia: kiedy okładka budzi grozę i właśnie ma się ją ochotę odłożyć, jak Mię - łamigłówkę, a jednocześnie recenzja tak zachęca. Choć akurat krew i ekskrementy są mało zachwycające, to te cienie... Mieć, czy nie mieć, oto jest pytanie...

    OdpowiedzUsuń