czwartek, 13 października 2016

Charlie Donlea - "Dziewczyna z Summit Lake"

Autor: Charlie Donlea
Tytuł: Dziewczyna z Summit Lake
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 2016
Ilość stron: 416
Ocena: 5/10

Opis:

Niektóre miejsca wydają się zbyt piękne, by mogło tam dojść do tragedii. Takie są właśnie okolice jeziora Summit położone w Paśmie Błękitnym Appalachów, gdzie wokół nieskazitelnych wód rozsypane są przytulne domki na szczudłach. Ale właśnie w tej okolicy dwa tygodnie temu brutalnie zamordowano Bekkę Eckersley, córkę wpływowego prawnika, osobę niezwykle pracowitą i ambitną. Mieszkańcy pobliskiego miasta, pogrążeni w żalu i niedowierzaniu, zbierają się i snują własne teorie. Policja trwa w osłupieniu. 


Recenzja:

Kolejna książkowa dziewczyna trafiła na półki księgarń. Tym razem wydawca postanowił zrezygnować ze zbyt oczywistego porównania do "Zaginionej  dziewczyny", jednak nie obyło się bez innej promocji bazującej na sukcesie znanego serialu. Utarło się, że taka rekomendacja to nic złego, jednak w niektórych przypadkach nasze oczekiwania mogą okazać się niewspółmierne do rzeczywistego poziomu książki.

"Dziewczyna z Summit Lake" to kryminał, jakich wiele. Główny motyw czerpie z Christie i jej utworu "Zło czai się wszędzie". Również w przypadku "Dziewczyny..." miejscem zbrodni staje się kurort wypoczynkowy, opisany jako swoisty raj na ziemi. Kontrast między spokojną okolicą i makabrycznym zabójstwem wydaje się niezłym wstępem do historii. Niestety oprócz tego mocnego początku i kilku ciekawych zwrotów akcji, fabuła okazuje się bardzo wtórna, a niektóre fragmentach pozbawione logiki i realizmu. Zabrakło mi nawet śladowej oryginalności. Niestety przeczytałam już wiele podobnych książek, które zwyczajnie były ciekawsze i ta wersja mnie nie przekonuje. Od dłuższego czasu poszukuję wybitnego kryminału i muszę stwierdzić, że powieść Charlie Donlea nie okazała się przełomem. 

Kreacje bohaterów są poprawne i bardzo "szkolne". Samą ofiarę mogliśmy poznać równie dobrze, co samozwańczą panią detektyw. Obydwie te postacie wiele łączy, a nawet można się doszukiwać tutaj jakiegoś topornego symbolizmu. Sylwetki bohaterów drugoplanowych zupełnie nie zapadły mi w pamięć. Wydawały się nieistotnym dodatkiem do fabuły, a nie jej elementarną częścią.   

Jeśli chodzi o emocje, które towarzyszyły mi podczas lektury, było to głównie lekkie zaciekawienie. Książka składa się z dwóch płaszczyzn czasowych, co podsyca zainteresowanie czytelnika i sprawia, że brniemy dalej w las. Dzień zabójstwa pełni w tej książce rolę porównywalną do tej, jaką odgrywają narodziny Chrystusa dla historii ludzkości. Poznajemy więc zdarzenia "po" z perspektywy dziennikarki Kelsey, a także fakty z przeszłości, które prezentowane są z punktu widzenia Bekki. Te dwie płaszczyzny przeplatają się regularnie i powoli wprowadzają czytelnika w fabułę.

Autorka pisze płynnie, więc czytanie jest dość przyjemne i przede wszystkim szybkie. Nie miałam wrażenia, że niektóre fakty upchnięto tu na siłę, aby tylko zapełnić więcej stron, co traktuje jako duży plus.  

Gdyby ktoś kazał mi podać nieodłączną cechę współczesnego kryminału, odpowiedziałabym, że jedną z ważniejszych kwestii jest mocne zakończenie. U tej autorki było kilka wydarzeń w środku czy nawet na początku powieści, które były bardziej interesujące od samego punktu kulminacyjnego. Nie było dreszczy, gęsiej skórki bądź zaniepokojenia.

Potraktowałam tę książkę jako lekkie czytadło, które pomaga w odreagowaniu stresu i w tej roli wypadła całkiem nieźle. Nie oczekujcie fajerwerków, więc jeśli nie chcecie marnować czasu na "średniaki", lepiej nie bierzcie się za "Dziewczynę z Summit Lake". 

Wasza Ariada :)

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Filia

1 komentarz:

  1. O, ostatnio czytałam bardzo pozytywną recenzję tej książki i narobiłam sobie ochoty, ale Ty nieco ostudziłaś mój zapał...

    OdpowiedzUsuń