czwartek, 7 kwietnia 2016

"Antygona w Nowym Jorku", czyli współczesny teatr nie gryzie!

Gdzie zobaczysz: Teatr Śląski
Tytuł: Antygona w Nowym Jorku
Premiera: 18.03.2016
Reżyseria: Filip Gieldon


Opinia Ariady:

Niedawno nawiązaliśmy współpracę z Teatrem Śląskim, o czym może wiedzą już ci z Was, którzy śledzą naszego facebook'owego fanpage'a. Miałyśmy okazję zobaczyć "Antygonę w Nowym Jorku" inspirowaną dramatem Sofoklesa. Uwspółcześniona wersja klasycznej sztuki w reżyserii Filipa Gieldona traktuje o problemie bezdomności.

Wizualna strona spektaklu od razu mnie zauroczyła. Uwielbiam piękne scenografie, a dodanie całości magii za pomocą bardzo subtelnej muzyki dodatkowo podziałało na zmysły odbiorcy. Gra aktorska na bardzo wysokim poziomie. Najbardziej zaskoczyła mnie duża interaktywność sztuki. Widz był nie tylko biernym odbiorcą, a został potraktowany jak  pełnoprawny uczestnik wydarzeń. Najbardziej podobała mi się kreacja Policjantki, ponieważ uwielbiam silne osobowości na scenie. Pełniła ona rolę swoistych spersonalizowanych didaskaliów oraz dopełniała obraz. Mieliśmy wrażenie "sztuki w sztuce", co było niesamowitym rozwiązaniem.

Nawiązania do Sofoklesa są niezauważalne i widoczne dopiero po tym "grande finale", który skłania do refleksji. Przez to nie mamy wrażenia, abyśmy oglądali "odgrzewane kotlety". Dostajemy za niewielką cenę biletu spektrum emocji oraz wrażeń. Odkrywamy w klasycznym tekście nową historię. 

Sztuka łączy różne style. Wydawało mi się, że mamy do czynienia z dwoma płaszczyznami akcji - dosłowną i przenośną. Poprzez ukazanie w niewielkiej przestrzeni nowojorskiego parku przedstawicieli takich a nie innych grup społecznych i narodowości reżyser uzyskał wrażenie uniwersalizmu świata przedstawionego. W mieście, który jest synonimem pogoni za marzeniami ukazał on brzydotę. Wymowa przedstawienia jest bardzo mroczna, a cały magiczny klimat, który ma złagodzić wszechobecny pesymizm, zadaje kłam temu, co widzimy, czyli codziennej brutalnej walce o życie. Reakcje ludzi na trudną sytuację najlepiej prezentuje postać Anity, czyli naszej współczesnej Antygony. 


Opinia Iwi:

O tym spektaklu mogłabym opowiadać naprawdę bardzo długo - całymi godzinami. Siedząc w pierwszym rzędzie miałam idealny widok na aktorów i całą scenerię. Trzeba przyznać, że zarówno gra aktorska, tło, jak i nawet muzyka były idealnie dopasowane. Tak samo zresztą jak charakteryzacja! Niczego nie brakowało, naprawdę! Zacznijmy może jednak o większych konkretów: przede wszystkim jedną z głównych aktorek jest tu Krystyna Wiśniewska - grająca Anitę - której głos rozpoznałabym dosłownie wszędzie, a już w szczególności z tego powodu, że podkładała ona głos blondynce z "Odlotowych agentek" - bajki, którą oglądałam w dzieciństwie. Nic więc dziwnego, że od razu zapałałam do niej ogromną sympatią! Jej gra aktorska była jednak bezbłędna i powalająca. Mogę z całą mocą powiedzieć, że chciałabym jeszcze kiedyś zobaczyć przedstawienie, w którym ona będzie grała! Natomiast aktor, który grał Saszę, przeszedł tu chyba dosłownie sam siebie - był tak autentyczny, tak realny w oddawaniu tego, jaką postać grał... Po prostu nie mogłam oderwać od niego wzroku! Oczywiście pozostali aktorzy też zasługują na wyrazy uznania - co potwierdza masa oklasków, które dostali od publiczności - niemniej jednak osobiście najbardziej podobała mi się kreacja właśnie Saszy i Anity, więc pragnę ich tu najbardziej wyróżnić.

Muzyka była dosłownie powalająca - nie dosyć, że pasowała do klimatu spektaklu, to jeszcze
idealnie trafiła w mój gust. Mogłabym jej słuchać godzinami - niestety nie mam pojęcia, jaki był jej tytuł :) Może kiedyś uda mi się znaleźć ją na youtube, to wtedy mogę Wam obiecać, że wstawię link albo w tym poście (edycja), albo na FB! Do tego wszystkiego idealna sceneria - nawet ze śniegiem, który według mnie był czymś w rodzaju styropianu, jednakże efekt niesamowity! Gra świateł także jak najbardziej wspaniała. Dobrane dodatki, stroje... Wszystko to tworzyło całość - naprawdę wspaniałą całość, którą chciało się oglądać i oglądać.

Przyznam szczerze, że nie mam pojęcia, jakim cudem tak szybko minął czas trwania tego spektaklu - chociaż trwał on ponad dwie godziny, zdecydowanie nie dało się tego odczuć. Jak najbardziej polecam ten spektakl - morał jest naprawdę wspaniały - i uważam, że każdy powinien go obejrzeć. Teatr Śląski zaprasza, a ja zapraszam wraz z nim! Jestem pewna, że nie będziecie żałowali ani czasu spędzonego w teatrze, ani tym bardziej pieniędzy - wspaniała uczta dla oczu, ale przede wszystkim dla naszego mózgu!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz