Autor:
Erika Johansen
Cykl:
Królowa Tearlingu (tom 1)
Wydawnictwo:
Galeria Książki
Rok
wydania: 2015
Liczba
stron: 486
Ocena:
7/10
Opis:
Młoda
księżniczka musi upomnieć się o tron i stoczyć bój z potężną czarownicą w
decydującej rozgrywce między światłością a mrokiem.
Kelsea
dorastała w ukryciu, z dala od królewskiej twierdzy, i niewiele wie o
straszliwej przeszłości Tearlingu. Jej przodkowie odpłynęli z chylącego się ku
upadkowi świata, by stworzyć nowy, wolny od technologii. Jednak społeczeństwo
podzieliło się na trzy zastraszone narody oddające hołd czwartemu: potężnemu
Mortmesne pod rządami okrutnej Szkarłatnej Królowej.
W dniu
dziewiętnastych urodzin Kelsea wyrusza w niebezpieczną podróż do stolicy, gdzie
ma zająć należne jej miejsce na tronie Tearlingu. Jednak zło, jakie odkrywa w
sercu królestwa, popycha ją ku śmiałemu czynowi, który otwiera Szkarłatnej
Królowej drogę do zemsty. Śmiertelnie niebezpieczni przeciwnicy – od
skrytobójców po ludzi posługujących się najmroczniejszą magią krwi – snują
plany zamordowania dziewczyny.
Kelsea dopiero
rozpoczyna walkę o ocalenie królestwa. Pełna zagadek, zdrad i niebezpieczeństw
droga do jej przeznaczenia jest próbą ognia, z której wyłoni się legenda... lub
która doprowadzi do jej upadku.
Recenzja:
Zacznę od tego, na co chyba każdy zwrócił uwagę – okładka. Jest piękna.
Prosta, ale magiczna. I nie mogę się zdecydować, czy bardziej podoba mi się jej
przód czy tył. Grzbiet przypominał mi trochę jedno z wydań Braci Karamazow, które mam w domu i w sumie dlatego mnie ta książka
zainteresowała. Okładka jest taka sama jak w oryginale, za co chwała wydawnictwu.
Polskie wydanie jest jednak dużo ładniejsze od anglojęzycznego. Nie wiem, jak
to jest, ale w krajach anglojęzycznych książki ogólnie nie są wydawane zbyt
ładnie. W Polsce typografia staje się już powoli dziedziną sztuki – i Królowa
Tearlingu zdecydowanie jest takim typograficznym arcydziełkiem.
Wystarczyło przeczytać opis, żeby okazało się, że moje skojarzenie z Braćmi Karamazow jest kompletnie
nietrafione. Ta książka to typowa powieść fantasy. Kelsea, bo tak nazywa się
główna bohaterka, jest młodą, dziewiętnastoletnią dziewczyną – księżniczką.
Przez całe życie mieszkała w ukryciu, ale w dniu urodzin zjawia się Straż
Królewska, która ma ją zabrać na zamek, gdzie – jeśli uda jej się tam dotrzeć –
ma panować jako prawowita dziedziczka tronu. Kelsea nie wygląda jednak jak
księżniczka. Jest zwyczajną dziewczyną o bardzo przeciętnej urodzie. W tym
momencie możecie westchnąć i pomyśleć sobie – no tak, znowu to samo. Ale
niespodzianka, nie wszystkie schematy będą się powtarzać. Na przestrzeni tych
ponad 400 stron nie znajdzie się żadnego przystojniaka, dla którego Klesea
będzie piękna. Przeciwnie – przystojniak powie jej, że jest kompletnie
zwyczajna. To bardzo ludzka postać. Ma wątpliwości, czuje strach i zwątpienie.
Przez pierwszych dziewiętnaście lat swojego życia była jednak kształcona na
królową i na swojej drodze korzysta z tego, czego się nauczyła. Musi zdobyć
lojalność strażników, a żeby to zrobić, powinna najpierw sama uwierzyć w to, że
nadaje się na królową. Powoli do tego dojrzewa, dokonuje pewnych wyborów i jest
świadoma ich konsekwencji. To żadna rozpieszczona nastolatka – jest młodą
dziewczyną, która radzi sobie jak może w trudnej sytuacji.
Kelsea jest oczywiście główną i najważniejszą postacią tej książki, ale
nie brakuje innych, równie dobrze wykreowanych, do których można zaliczyć jej
strażników – Buławę, Pena i innych, mniej ważnych. Poznajemy też punkt widzenia
złej królowej, wuja Kelsea, który do tej pory był regentem, a także innego
czarnego charakteru – nadzorcy Throne’a.

Świat, który stworzyła autorka – Tearling i inne królestwa, jest nowy – i
trochę dziwny. Kiedyś nastało wydarzenie, które bohaterka nazywa Przeprawą –
ludzie przepłynęli wielki ocean, by zacząć od nowa w innym miejscu – Nowej Europie.
Nie wszystkie zdobycze technologiczne się zachowały, przepadła też prawie cała
wiedza medyczna, kiedy zatonął statek z lekarzami – i tak ludzie nie mają
prochu i leków, ale Harry’ego Pottera mogą sobie przeczytać. Świat opisywany
przez autorkę ma cechy średniowiecza, jednak pojawiają się też odniesienia do
naszej współczesnej kultury – i to była dla mnie trochę zbyt niecodzienne. Do
tych realiów Johansen dołożyła jeszcze magię – zła królowa jest nazywana
wiedźmą, a Kelsea ma magiczne klejnoty, których możliwości są w zasadzie owiane
tajemnicą – ale ratują jej tyłek w wielu sytuacjach.
Królowa Tearlingu to naprawdę
przyzwoita powieść fantasy. Wymyka się z utartych schematów, choć kilka
elementów budzi moje wątpliwości. Niemniej jednak polecam wam ją serdecznie –
chyba każdy chciałby mieć na półce tak pięknie wydaną książkę. Zachęcić was może też fakt, że w ekranizacji ma wystąpić Emma Watson :)
"Zachęcić was może też fakt, że w ekranizacji ma wystąpić Emma Watson" - O, serio? Już planują ekranizację? Super, nie mogę się doczekać. :)
OdpowiedzUsuńMnie też ciekawi ta ekranizacja - mam nadzieję, że dojdzie do skutku :)
UsuńEmma Watson udowodniła swój wielki talent między innymi w "Harrym Potterze" i nie tylko. :)
OdpowiedzUsuńZarówno książka i film zapowiadają się bardzo obiecująco.