poniedziałek, 10 maja 2021

Ann Patchett - "Dom Holendrów"

Autor: Ann Patchett
Tytuł: Dom Holendrów
Wydawnictwo: Znak
Premiera: 19 maja 2021
Liczba stron: 336
Ocena: 9/10

Opis:

Nad Domem Holendrów zapada zmierzch. Jego ogromne okna kolejno rozjaśniają się ciepłym światłem. Danny i Maeve Conroyowie zaparkowali wysłużonego oldsmobile’a po drugiej stronie ulicy, by obserwować rozgrywający się spektakl cieni.
To dom, w którym dorastali. Spełnienie marzeń i ambicji ich ojca, a jednocześnie miejsce znienawidzone przez ich matkę. Dom, który stracili razem z rodzinnym majątkiem i którego dziedzictwo rzuciło cień na całe ich życie.

Dom Holendrów jest opowieścią o rodzinnych więziach, stracie, poświęceniu i przebaczeniu. Ann Patchett z mistrzowską precyzją rozbiera na części pierwsze amerykański mit o tym, że każdy może napisać swoją historię na nowo, odciąć się od korzeni i zapuścić własne. Jej najnowsza powieść to misternie utkane studium pamięci – pokazuje, jak bezustannie rezonuje w nas przeszłość i jak chcąc nie chcąc powtarzamy błędy naszych rodziców.

Recenzja:

O twórczości Ann Patchett słyszałam wiele pozytywnych opinii – i po przeczytaniu Domu Holendrów wiem, że nie bez powodu jest laureatką wielu prestiżowych nagród. Dawno nie spotkałam się z tak umiejętnym tworzeniu autentycznych relacji między bohaterami, a dodając do tego przepyszną emocjonalność… jejku! To po prostu najprawdziwsza literatura z duszą!

Narracja książki ujmuje już od pierwszych stron. Fantastycznie melancholijna, sielska, przepięknie napisana – ot, te słowa od razu pojawiły się w mojej głowie, gdy rozpoczęłam tę recenzję. Nie oddają one uroku tej powieści, ale i… eteryczności, smutku, który w sobie kryje. To historia rodziny, a w zasadzie opuszczonego rodzeństwa, którą obserwujemy na dwóch płaszczyznach czasowych – wspomnieniach i bieżących wydarzeniach – z punktu widzenia dziecka i dorosłego. Retrospekcje tu bywają burzliwe – kryje się tu zarazem opowieść pięknego domu, jak i fantastycznej relacji między siostrą i bratem oraz… wybaczenia.

Historię przedstawioną w powieści poznajemy z perspektywy Danny’ego, jednak pierwsze skrzypce zdaje się tutaj grać jego siostra – Maeve. Przyznam szczerze, że ogromnie mi zaimponowała ta postać – zawsze wspierająca, opiekuńcza, zastępująca wręcz bratu matkę, a sam sposób jej przedstawiania, skromny a zarazem treściwy, bez jej punktu widzenia – jest doprawdy fajnym zabiegiem, bardzo klimatycznym. Ta relacja pomiędzy rodzeństwem wielokrotnie niezwykle mnie poruszyła – jak i całość ich losów, poświęcenia i straty – obok takich tematów ciężko nie uronić łezki. Nie przeszkadzał mi tutaj także dość utarty schemat macochy, autorka ciekawie go ograła, choć żałuję nieco, że nie pokusiła się na większą oryginalność. Niemniej – jak wspominałam wcześniej - Dom Holendrów ma duszę, która ujmuje czytelnika od początku do końca…

Dom Holendrów to książka, która budzi w czytelniku mnóstwo emocji. Choć nie obfituje ona w akcję na bogato, tak można zasmakować tu wielu zwrotów akcji oraz poznać nietuzinkowe postaci. W treści kryje się również wiele symboli, przeplata wiele aktualnych tematów i problemów, skłania do przemyśleń. Ann Patchett stworzyła powieść z gatunku literatury pięknej, która jest piękna nie tylko z nazwy. Jeśli lubicie historie o pasjonujących relacjach rodzinnych, opowiedzianych w nieszablonowy sposób – koniecznie sięgnijcie po ten tytuł!

11 komentarzy:

  1. Renata Kozłowska10 maja 2021 15:26

    Nie znam jeszcze twórczości tej autorki ale tak pięknie napisałyście recenzje, że aż chce się chwycić za książkę ��

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię takie książki. Chętnie przeczytam, gdy do niej dotrę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Recenzja bardzo mi się podoba. Dużo dowiedziałam się o tej książce. Ponieważ nastrój jest smutny i melancholijny, to na razie ie będę jej czytać, ale zapiszę sobie na moją listę i w sprzyjającym nastroju na pewno przeczytam

    OdpowiedzUsuń
  4. "Dom Holendrów" to historia rodzinna która wciąga i która budzi emocje, momentami smutne wprowadza czytelnika w melancholię a także skłania do przemyśleń. Obecnie nie nadaję się na takie lektury. Zapisuje tytuł na inny raz.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zupełnie nie kojarzę tej książki, ani autorki. Opis i wasza recenzja brzmią bardzo zachęcająco. Cos czuję, że może mi się to spodobać. Dzięki za recenzję, tytuł sobie zapisuję

    OdpowiedzUsuń
  6. Przyznaje,że gdyby nie recenzja, to raczej nie sięgnęłabym po tę pozycję. Kiedy przeczytałam o fantastycznej narracji określonej przez recenzentkę jako "fantastycznie melancholijna, sielska, przepięknie napisana", a w dodatku stwierdzenie, że i tak słowa te nie oddają "nie oddają (one) uroku tej powieści, ale i… eteryczności, smutku, który w sobie kryje", to w mojej głowie zaświeciła się czerwona lampka ostrzegawcza. Uważaj dziewczyno, bo możesz stracić coś naprawdę wartego przeżycia.

    OdpowiedzUsuń
  7. Grafika niczym obraz w galerii sztuki, dziewczynka, nastolatka w czerwonym płaszczyku. Historia ludzi, którzy patrząc na swój dawny dom, myślą o dawnym życiu. O tym, co stracili w wyniku splotu różnych, nieprzewidzianych zdarzeń. Wydaje mi się, że tutaj będzie to klasyczna lektura, która jednak nie każdemu może przypaść do gustu. Retrospekcje z perspektywy różnych osób, spojrzenie na psychikę ludzi, ich skrywane sekrety. Okej, dla mnie całkiem ciekawe, więc chętnie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ann Patchett jest stosunkowo mało znaną autorką. Jej poprzednie książki w moje ręce wpadły przypadkowo i przyznam, ze mile mnie rozczarowały. To pozycje, które nie umykają po zamknięciu ostatniej strony, to zamknięcie otwiera w głowie czytelnika czas przemyśleń. Cieszę się, że poświęciłaś czas zrecenzowaniu kolejnej książki jej autorstwa. Myślę, ze zasługuje, by pokazać ją światu.
    Takie banalne rodzinne historie tylko pozornie wydają się banalnymi. W każdej z nich kryje się coś, co wyróżnia tę historię z grona jej podobnych. Wyłuskanie tego to jedno, ale opowiedzenie jej tak, by czytelnika wzruszyć i poruszyć, to już inna, nieco trudniejsza sprawa. Nie każdy autor umie to zrobić, a Ann Patchett po raz kolejny się to udało, za co należą się jej ogromne brawa.
    Czy zajrzę do "Domu Holendrów". Niewątpliwie. Zrobiłabym to i bez przeczytania tej recenzji, ale przyznaję, że słowa, które tu zamieściłaś, brzmią kusząco.
    Aleksandra Miczek

    OdpowiedzUsuń
  9. Przyznam, że nie słyszałam o tej pisarce. Lubię takie powieści, ale czy ta by mi się spodobała, skoro nie ma w niej wiele akcji... No nie wiem, ostatnio nudzą mnie książki w których nic się nie dzieje. 🤗

    OdpowiedzUsuń
  10. Do tej pory jakoś mało gustowałam w tego rodzaju literaturze. Ta powieść, po recenzji bardzo dużo zyskuje na plus. Więzy rodzinne, geny, genetyka, duchy rodzinnej przeszłości czy wspomnień, od tego nie ma ucieczki, bo to wszystko jest nas. Dlatego gdzie człowiek nie będzie się udawał, to zawsze będzie z nim, przy nim i w nim. Od tego nie da się uciec. Książka zapowiada się naprawdę bardzo fascynująco. Dająca do przemyśleń, rozmyśleń. Czas z tą powieścią, to na pewno będzie bardzo udany i ciekawy :) Bardzo dziękuję za świetnie zachęcającą do czytania recenzję :) B.B

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie miałam jeszcze okazji przeczytać żadnej książki tej autorki,lecz "Dom Holendrów",który zbiera same pozytywne opinie strasznie mnie kusi. Uwielbiam pełne emocji opowieści i sagi rodzinne i mam wrażenie,że w tym wypadku jest to książka, która po przeczytaniu na długo zapada w pamieci czytelnika. Z przyjemością się o tym przekonam.

    OdpowiedzUsuń