niedziela, 7 marca 2021

Katharine McGee - "Amerykańskie księżniczki"

Autor: Katharine McGee
Tytuł: Amerykańskie księżniczki
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 23 lutego 2021
Liczba stron: 480
Ocena: 8,5/10

Opis:

Obowiązek. Intryga. Korona. Oto współczesny świat, w którym złote czasy monarchii wciąż trwają i gdzie miłość jest wystarczająco potężna, by zmienić bieg historii.

Po wygranej wojnie o niepodległość lud Ameryki oferuje koronę Jerzemu Waszyngtonowi. Dwa i pół wieku później dynastia Waszyngtonów nadal zasiada na tronie. Jak w większości rodzin królewskich obowiązuje kolejka do władzy. Jest przyszła monarchini i „zapasowa bateria“. Każdy dokładnie wie, czego się od niego oczekuje.
Księżniczka Beatrycze jest coraz bliższa temu, by zostać pierwszą królową Ameryki, lecz obowiązki zaczynają jej ciążyć i pojawia się niespodziewana przeszkoda. Nikt nie dba o jej młodszą siostrę, z wyjątkiem przypadków, gdy łamie zasady, więc księżniczka Samanta też nie dba o nic… z wyjątkiem jednego chłopaka, który jest dla niej nieosiągalny. Jest też bliźniak Samanty, książę Jefferson. Gdyby urodził się o kilka pokoleń wcześniej, stanąłby na pierwszym miejscu w kolejce do tronu, ale nowe prawa sukcesji czynią go trzecim. Większość Ameryki uwielbia przystojnego księcia… a dwie bardzo różne dziewczyny walczą o jego serce.

Recenzja:

Ostatnio spotykają mnie same miłe niespodzianki w kwestii spontanicznego doboru książek do czytania. Amerykańskie księżniczki są tego doskonałym przykładem – spodziewałam się lekkiej rozrywki, z alternatywną historią Ameryki i to otrzymałam, ale… nie byłam przygotowana na to, że tak bardzo zaangażuję się w losy bohaterek, a opowieść – mimo niemal pięciuset stron – połknę w zaledwie jeden dzień!

To historia o pięknych salach balowych i bocznych korytarzach. O sekretach i skandalach, o miłości i złamanych sercach.

Katharine McGee miała doprawdy intrygujący pomysł na książkę, bo choć z początku nieco obawiałam się, że zmiany w historii przytłoczą mnie – i być może nieco zażenują – tak doprawy jestem pełna podziwu, z jaką lekkością wprowadziła czytelnika w inny – a jednocześnie złudnie podobny – świat współczesny. Co więcej, temat ten nie gra tutaj pierwszych skrzypiec, choć nie można powiedzieć, że jest bez znaczenia (śledzimy tutaj przede wszystkim losy AMERYKAŃSKICH księżniczek). To właśnie w ich życiu i perypetiach stopniowo poznajemy jakiejś smaczki z nowej historii Ameryki i choć jest ona dość ogólnikowa, tak kryje się w niej nieco sugestywnych smaczków oraz… fascynujące przedstawienie życia korony od zupełnie innej strony.

(…) trudno być kobietą w świecie monarchii, w którym struktury i tradycje zbudowali mężczyźni.

Całość napisana jest z perspektywy trzeciej osoby, jednakże rozdziały podzielone są pomiędzy cztery bohaterki; Beatrycze – następczyni tronu, Samantę – młodszą siostrę przyszłej królowej, Ninę – przyjaciółkę Sam oraz Daphne – ambitną i atencyjną true-villian. W życiu tych młodych kobiet kryje się wiele sekretów i komplikacji, związanych z byciem w królewskiej rodzinie – lub blisko niej. Zakazane miłostki, chore ambicje (wywodzące się również z ich rodzin), uczucie wykluczenia, zagubienie, a także swoisty ucisk ze strony społeczeństwa – to zaledwie fragment tego, czego tutaj zaznamy. Zadziwiające jest to, że mimo tej całej fikcyjnej otoczki amerykańskiego dworu, przedstawione postaci zdają się być zaskakująco prawdziwe – a przynajmniej ich uczucia są nieprawdopodobnie realne. Miejscami odrobinę niekonsekwentne postępuję, acz w emocjach każdy potrafi stracić swój rezon, prawda?

(…) ambicje jej rodziców zostały powiększone i skupione w niej, tak jak zakrzywiona soczewka skupia rozproszenie promienie światła.

Katharine McGee jest bezlitosna dla czytelnika, bo stale serwuje mu zwroty akcji. Gdy już myślałam, że zaczyna się układać, a książka staje się swoiście przewidywalna to… dostałam obuchem w łeb – a raczej niespodziewanymi komplikacjami na drodze bohaterek. No, po prostu, oderwać się nie można, bo WIĘKSZOŚĆ postaci w książce polubiłam (tak, Daphne, to Ciebie nienawidzę), więc nie były mi obojętnie – nie zasnęłabym bez poznania zakończenia, które – oczywiście – jeszcze bardziej namieszało i zakończyło się w okrutnym momencie. No nie wytrzymam, jeśli szybko nie ukaże się drugi tom, to chyba włosy sobie z głowy powyrywam. A MIAŁA TO BYĆ LEKKA I ROZRYWKOWA LEKTURA.

Pisarze mogli wybierać zakończenia dla swoich powieści, ale (...) nie żyła w bajce. Żyła w prawdziwej historii, która nie miała końca.

Amerykańskie księżniczki to idealna propozycja dla młodzieży oraz młodych dorosłych, którzy lubią powieści pełne wrażeń oraz… nie do końca szczęśliwe bajki. To opowieść o mroku współczesnej władzy, podwójnych standardach, a nawet urokach mediów, ale przede wszystkim – o młodych, nieco pogubionych kobietach, za które trzyma się kciuki od początku do końca. Niesamowicie wciągająca, przyjemnie napisana i pełna zaskoczeń – z całą pewnością przypadnie do gustu wielu czytelniczkom. Polecam z całego serca!

P.S. Nie żartuję, gwałtem potrzebuję kontynuacji!

8 komentarzy:

  1. Lubię sięgać po takie powieści. Przenieść się w dawne czasy. Zapisuję ten tytuł. Dzięki za polecenie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawy zabieg, zamiast demokracji, monarchia. Rodzina królewska, protokół, ograniczenia i chęć wyrwania się od ciążących obowiązków. Temat jak najbardziej na czasie, kojarzy mi się od razu z księciem Harrym. I alternatywna historia Ameryki. Ciekawy pomysł na romans. Jeżeli dodamy do tego czarny charakter, nieoczekiwane zwroty akcji to zdecydowanie warto sięgnąć po tę pozycję.

    OdpowiedzUsuń
  3. Po recenzji, coś czuję, moim książkowym nosem, że to książka warta większego zainteresowania oraz uwagi :) Bardzo chętnie ją zapisuje w książkowych planach :) Lubię taki mieszaniec gatunkowy :) Nie wiadomo, czym cię może zaskoczyć, zaCzytanie w takiej powieści i to jest bardzo fajne :) Bardzo dziękuję za świetną i bardzo przekonującą recenzje :) B.B

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy nie jedna z nas dziewczyny nie marzyła być księżniczką, wydawało się nam że to życie jak z bajki ale czy na pewno, życie na świeczniku, żyć według królewskiego protokołu. Katharine McGee przedstawia nam nową rodzinę królewską i to skąd z Ameryki (lubię historie co by było gdyby). "Amerykańskie księżniczki" intrygująca lektura, ukazujące młode kobiety które stoją przed trudnymi wyborami rozum czy serce. Będę rozglądać się za tą książką.

    OdpowiedzUsuń
  5. To może być ciekawe. Wasza recenzja bardzo zachęca i temat wydaje się interesujący. Wreszcie coś innego, może to będzie taka perełka

    OdpowiedzUsuń
  6. I kolejna pozycja, obok której po Waszej recenzji trudno przejść obojętnie. Ale wspaniały marzec się szykuje! Perełkę za perełką prezentujecie.
    Poddam się torturom ( czyli przyjmowanie ciosów obuchem w łeb) z wielką przyjemnością, bo po przeczytaniu recenzji alternatywna Ameryka mnie przyciąga. Myślę, że będę zaliczać się do grona czytelniczek, którym ta pozycja przypadnie do gustu :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wiem jakoś nie ciągnię mnie do tej powieści. Nie lubię czytać o rodach królewskich, może dlatego. Choć twoje podekscytowanie tą powieścią wskazuje, że to kawałek dobrej literatury. Może kiedyś zmienię zdanie i przeczytam ją. 😉

    OdpowiedzUsuń
  8. Powiem szczerze, że po tytule "Amerykańskie księżniczki" nie spodziewałam się niczego wielkiego. Bardziej czegoś w rodzaju "Pamiętnika książniczki" i tym podobnym, historii żywnie młodzieżowych lub pozbawionych polotu (chociaż kiedyś "Pamiętniki księzniczki" fajnie się oglądało - dla młodzieży idealne). Mogłam się jednak spodziewać po wydawnictwie Zysk i S-ka, że nie wzięłoby byle czego :P W każdym razie powieść wydaje się interesująca, chociaż opis z okładki i sama okładka nie zapowiadają niczego szczególnego, w zasadzie odganiają od lektury.

    OdpowiedzUsuń