wtorek, 23 lutego 2021

K. Bromberg - "...i wtedy cię poznałem"

Autor: K. Bromberg


Wydawnictwo: Editio

Data wydania: 2021

Ilość stron: 408

Ocena: 6/10

Opis:

Intrygująca powieść obyczajowa, która z pewnością przemówi do Twojej wrażliwości. Sięgnij po nią i przekonaj się, w co może przerodzić się początkowa niechęć.

"…i wtedy cię poznałem" to książka opowiadająca o tym, jak można na nowo uczyć się zaufania. Gdy ojciec Jacka Suttona znajdował się na łożu śmierci, syn obiecał mu, że naprawi wszystko, co dotychczas zepsuł w swoim życiu. Choć jego pokuta miała się skończyć po sześciu miesiącach, niemal od razu zrozumiał, że pakuje się w niezłe kłopoty.

Jack nigdy nie bał się wyzwań, ale obecność pewnej koszmarnie upartej i aroganckiej kobiety - właścicielki rancza, którym miał zarządzać - mogła mu przysporzyć wielu problemów. Zresztą, trudno znaleźć wspólny język z kimś, kto nie jest z tobą do końca szczery. Dlaczego więc mężczyzna tak bardzo się od niej uzależnił?

Tatum Knox zawsze starała się być twarda i nieustępliwa. Nie zamierzała też nigdy więcej dopuścić do siebie kolejnego mężczyzny. Wolała nie ufać już nikomu, by znów nie narazić się na rozczarowanie. Dlaczego więc zarządca, którego jakimś cudem zatrudniła, powoduje, że jej serce nieustannie przyspiesza?

Recenzja:

Uwielbiam K. Bromberg - za to, jak cudowne książki dla kobiet pisze. Autorka świetnie pisze - co tu dużo mówić. Jej postacie są realistyczne, dialogi i opisy są bardzo dopracowane, a do tego wszystkiego sceny o zabarwieniu erotycznym także są świetnie napisane - i często sprawiają, że serce czytelników zaczyna bić o wiele szybciej, a na twarzy pojawiają się rumieńce. "...i wtedy cię poznałem" jak dla mnie jest jedną z jej bardziej przeciętnych książek (bo zwykle są one zjawiskowe) - ale to może dlatego, że dużo akcji tyczy się koni i hodowli - a ja się w tym wszystkim średnio orientuję i średnio mi się ta tematyka podoba. Jednak z góry dodam, że czym dalej, tym lepiej - więc zdecydowanie można zaryzykować i dać szansę "...i wtedy cię poznałem" (szczególnie, jeśli opisy życia na farmie bardziej Was pociągają niż mnie!).

Tatum Knox była kiedyś bogatą dziewczyną, która miała wszystko na wyciągnięcie ręki. Do czasu, po kłótni z ojcem odcina się ona od rodziny, aby dać szansę miłości. Niestety, szybko okazuje się, że ta miłość wiążę się z tym, że Tatum musiała dać swojemu chłopakowi wszystkie swoje oszczędności, a na dodatek była ona praktycznie zamknięta w domu, bez możliwości oddawania się swojej pasji - fotografii. Najgorsze czasy miały jednak dopiero nadejść, bo jej mąż ginie w wypadku samochodowym, a Tatum odkrywa, w jak okropnych długach on ją pozostawił. Dziewczyna próbuje wiązać koniec z końcem, ale nie do końca zna się ona na prowadzeniu hodowli koni, a na dodatek nie wszystkim rzeczą jest w stanie podołać jedna kobieta, bo niektóre zajęcia wymagają siły - i to najlepiej siły kilku osób.

Jack pojawia się praktycznie z dnia na dzień, chcąc zdobyć pracę u Tatum. Nie przeszkadza mu to, że dziewczyna jest pełna gniewu, nieufna i często go obraża. Jack sam kryje swoje tajemnice, których nie chce w tym momencie nikomu zdradzać - i uważa, że sześć miesięcy pracy przy koniach na pewno dobrze mu zrobi, żeby w końcu mógł poczuć się lepiej: psychicznie, sam ze sobą. 

Nie mija dużo czasu, gdy okazuje się, że między głównymi bohaterami jest chemia. Postacie poznają się powoli, oswajają się ze sobą, starają się zdobyć swoje zaufanie. Jest miedzy nimi dużo emocji, czasami są wybuchy - chociażby gniewu i złości, ale między nimi powoli zaczyna się układać. Chociaż oboje mają swoje problemy i swoje doświadczenia życiowe - które są dla nich sporym bagażem, to jednak starają się jak najbardziej się rozwinąć i dać sobie szansę na nowe, lepsze jutro...

Niestety, jak już wspomniałam, sposób pisania mi się ogólnie podobał - a i pomysł na fabułę nie był zły. Jednak co najmniej do jednej trzeciej książki praktycznie nic takiego się nie działo, było sporo negatywnych emocji i bardzo dużo rzeczy związanych z tym, jak Tatum jest oceniana przez miasteczko (a raczej jego mieszkańców). Lubię konie, chociaż nie jestem miłośniczką, a tutaj opisów było sporo - a to jakichś spacerów, a to jakichś akcji, jak ktoś przyjeżdża sprawdzić, czy z końmi jest wszystko w porządku. No ogólnie - zwykle w książkach K. Bromberg było sporo problemów w życiach jej bohaterów (tu też tak jest), ale zwykle autorka kładła większy nacisk na miłość, jakieś próby filtru, zalotów... tutaj te konie i ta próba znalezienia stabilizacji finansowej też stanowią dużą część "...i wtedy cię poznałem".

Nie jest to zła książka - nie myślcie tak. Po prostu jak dla mnie jest to ciut gorsza książka tej autorki, jednak wiem, że wielu się ona spodoba. Nie byłam chyba gotowa na takie rozwiązania w twórczości tej autorki. Ot, spodziewałam się czegoś innego i stąd ta ocena. Niemniej jednak jak najbardziej książka warta polecenie - tylko najpierw dokładnie przeczytajcie recenzję, żeby wiedzieć, że na przykład scen seksu na samym początku nie będzie, a i tego romantyzmu też jest trochę mniej niż w przeciętnej książce K. Bromberg. Ot, bardziej szara rzeczywistość niż miłość jak z bajki. Zależy w tym wypadku, kto co lubi - ja liczyłam na ognistą miłość, masę pożądania i niezwykłą chemię, a dostałam to w trochę zmodyfikowanej wersji. Stąd i taka, a nie inna ocena. Niemniej jednak - jak zabierzecie się do czytania z innym nastawieniem, na pewno będziecie bawić się lepiej.


9 komentarzy:

  1. Jeszcze żadnej książki tej autorki nie czytałam, coś czuje, że ta książka będzie ciekawa i mogę zacząć od niej moją przygodę z tą autorką

    OdpowiedzUsuń
  2. Autorkę znam tylko z nazwiska, ale recenzja mimo oceny 6/10 w pewien sposób mnie zachęca. Dla mnie nawet lepiej, że więcej tu spokoju niż ognistego seksu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba odpuszczę. Mam na razie co czytać.

    OdpowiedzUsuń
  4. K. Bromberg jeszcze nie poznałam (mam w planach). "...i wtedy cię poznałem" intryguje, hodowla koni tym pisarka mnie zainteresowała. Może książka niczym nie zaskoczy ale miło spędzi się czas czytając ją. Wydaje się bardziej spokojna niż poprzednie książki autorki pod względem uczuć, chemii między bohaterami. Nie spisuję na straty tej lektury.

    OdpowiedzUsuń
  5. O, lubię konie 😍 a że nic nie czytałam jeszcze tej autorki, to może ta by mi akurat podpasowała ☺ Może kiedyś sięgnę z ciekawości 😁

    OdpowiedzUsuń
  6. Właśnie czekam na ten tytuł (myślę, że w przyszłym tygodniu powinien do mnie dotrzeć) i aż się teraz obawiam, bo bardzo na nią liczyłam :( Ja do koni nic nie mam, ale nie interesują mnie, dlatego obawiam się że ten temat może mnie męczyć i nudzić. Książki K. Bromberg bardzo lubię. Relacje między bohaterami zawsze są dobrze opisane, chemia wyczuwalna, uczucia wręcz wylewające się z książki a tu ma być inaczej? No nie, teraz się zmartwiłam. Jednak mam nadzieję, że mi się spodoba mimo wszystko, bo naprawdę nie umiem sobie wyobrazić by mogło być inaczej :D Przekonam się o tym jak już przeczytam oczywiście, ale oby była to dobra lektura w moim odczuciu :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Może i mniej miłości jak z bajki, a więcej w tej książce jest szarej rzeczywistości, ale ile można żyć bajkową miłością. Czasem trzeba przeczytać coś, co sprawi, że bardziej będziemy mogli poczuć się jakby to działo się obok nas i to, też jest bardzo fajne i potrzebne :) Po recenzji, coś czuję że ta książka jest w 100% w moich klimaty i że bardzo wysoko powinna znaleźć się na mojej liście "do szybkiego zaczytania", co zaraz robię :) Bardzo dziękuję za tak szczerą i fajną recenzję :) Pozdrawiam Beata Barczyk :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i dla mnie okładka jest świetna bo więcej pokazuje niż jakby była sama goła klata. Bardziej mnie kusi do sięgnięcia po nią niż pół goły facet :) Mniej znaczy więcej ;)

      Usuń
  8. Bromberg zbyt wiele mi nie mówi... A zakładam, że już tutaj sporo się znalazło recenzji o tej autorce. O farmach też zbyt dużo nie wiem (grałam ostatnio w "Farmera", ale to się chyba nie liczy). Mogę tylko dodać, ze rzeczywiście okładka jest całkiem spoko, ponieważ stonowana i mniej nachalna (tak, ja to wolę inne klaty od tych promowanych). Co do wątku... No nie wiem. Dość schematyczna, taka przeciętna amerykańska miłość.

    OdpowiedzUsuń