wtorek, 24 listopada 2020

Kristen Ashley - "Zabójczy kusiciel"

Autor: Kristen Ashley

Tytuł: Zabójczy kusiciel

Wydawnictwo: Muza

Data wydania: 2020

Ilość stron: ok. 500

Ocena: 9/10

Opis:

Jules Lawler angażuje się w pomoc potrzebującym. Jako pracownica opieki społecznej pilnuje dzieci z ulicy, by nie stoczyły się na dno. W Denver, w którym aż roi się od dilerów narkotyków i drobnych złodziejaszków, nie może narzekać na brak podopiecznych.
Vance Crowe jest jednym z najbardziej cenionych członków zespołu detektywistycznego Nightingale Investigations. Seksowny jak diabli, rdzenny Amerykanin, którego znakiem rozpoznawczym są muskularny tors i zawadiacki uśmieszek, cieszy się nieustającym zainteresowaniem płci przeciwnej.
Jules ma na pieńku z bossami przestępczego półświatka. ale Vance stawia sobie za punkt honoru, żeby nie spotkało jej nic złego - zwłaszcza że dzieciaki, z którymi Jules pracuje, przypominają Vance’owi jego własne dzieciństwo. I choć dziewczyna potrafi zadbać o swoje bezpieczeństwo i wie, jak radzić sobie z typami spod ciemnej gwiazdy, to nie pogardzi towarzystwem długowłosego przystojniaka. Tym bardziej, że ją i Vance’a - w myśl powiedzenia, że przeciwieństwa się przyciągają - łączy niewytłumaczalnie silna chemia. Co prawda takich jak on, którzy w relacjach z kobietami wyznają zasadę: „zdobyć, zaliczyć, porzucić”, Jules woli trzymać na dystans, to jednak Vance przez lata przyzwyczaił się, że od życia zawsze dostaje to, czego chce. Czy tym razem będzie tak samo?

Recenzja:

Książkę skończyłam czytać już kilka dni temu - i dalej nie potrafię się po niej pozbierać. Mam książkowego kaca - ot co. Czemu ta seria musi być taka dobra i czemu ta autorka pisze takie świetne historie, w których występują takie cudowne postacie? Nie wiem, ale naprawdę - "Zabójczy kusiciel" to ogień. Prawdziwy ogień, który sprawi, że jak już się zacznie czytać tę książkę, to nie można przestać. W moim przypadku tak bardzo nie mogłam się oderwać, że nie ugotowałam obiadu - i mój narzeczony po pracy musiał wziąć się za gotowanie, z racji tego, że ja dalej czytałam. No cóż, są rzeczy ważne i ważniejsze - a takich cudownych pozycji nie można sobie odpuścić i dawkować. Je trzeba dosłownie pożerać wzrokiem!

Jules "Law" Lawler jest pracownicą opieki społecznej, która z wielkim sercem podchodzi do swoich zadań. Jej życie rodzinne nigdy nie było zbyt udane - najpierw w wypadku samochodowym zginęli jej rodzice, później w związku z komplikacjami pooperacyjnymi zmarła jej najbliższa ciotka. Powiedzmy więc, że Jules dokładnie wiedziała, jak to jest czuć się samotnie. Chciała więc dać trochę miłości swoim podopiecznym. I wszystko byłoby pewnie dobrze, gdyby nie to, że pewnego dnia jej ulubiony podopieczny ginie w wyniku przedawkowania. Dla Law jest to cios prosto w serce, a dziewczyna obiera sobie za życiową misję zwalczanie przestępczości w mieście, w którym mieszka - co związane jest z polowaniem na dilerów, ale nie w kwestii zabijania ich, a raczej uprzykrzania im życia. 

Pewnego dnia Jules trafia na Vance'a. Jest to cudowny facet, typowy bad boy, swego rodzaju łowca głów - który jest świetnym tropicielem. Losy Jules i Vance'a się splatają, a facet szybko dochodzi do wniosku, że Law jest "jego" i że musi za wszelką cenę zapewnić jej bezpieczeństwo. Nie jest to jednak łatwe, bo Jules jest twardą, niezależną babką, która nie lubi, gdy ktoś jej mówi, co ma robić, a do tego wszystkiego świetnie umie się bronić, natomiast Vance jest takim typem, który uznawany jest za samca alfa, który uwielbia podporządkowywać sobie kobiety i formować je na własny obraz. 

Dodam także, ze Vance jest naprawdę słodki i czarujący. Taki prawdziwy obrońca, który zrobiłby dla swojej kobiety wszystko. Niestety - we wszystkich książkach Kristen Ashley, każdy z jej męskich bohaterów jest typowym samcem alfa, który się rządzi i zmienia życie nawet największych twardzielek. Z jednej strony jest to minus - bo sama takich facetów nie lubię, a z drugiej - czyta się o tym świetnie. I mimo wszystko Vance stał się jednym z moich ulubionych bohaterów książkowych w roku 2020. Ciężko wytłumaczyć, że tak naprawdę Vance jest świetną mieszanką czułego kochanka i twardziela, który lubi narzucać swoje zdanie, ale prawda jest taka, że Kristen Ashley właśnie tak zrobiła - a efekt widoczny w "Zabójczym kusicielu" jest piorunujący i cudowny. 

Fabuła jest świetna - sporo się dzieje. W tej książce jest mnóstwo wydarzeń. Akcja goni akcję. Chociaż ta pozycja to "mała cegiełka", to jednak czyta się ją ekspresowo. I nie da się przy niej nudzić. Uwielbiam to, jakie pomysły ma autorka tej książki. Dosłownie jest ona jedną z moich ulubionych pisarek, przy której powieściach zawsze świetnie się bawię.

Kristen Ashley jest świetna. Po prostu świetna. Ciekawe dialogi, świetnie stworzeni bohaterowie, do tego fantastyczne opisy. Do tego wszystkiego świetna atmosfera i chemia między postaciami jest taka, że jest wręcz namacalna. Warto także dodać, że sceny seksu są gorące, ale nie są przesadzone. Dla mnie ta powieść jest totalnie "hot" - i na pewno jest w topce moich ulubionych książek roku 2020. Szczególnie, że po raz pierwszy od dawna w powieściach tej autorki... to nie postać damska (w tym wypadku Jules) jest w tarapatach, ale raczej postacie, na które ona poluje... 

Podsumowując: koniecznie MUSICIE przeczytać. Najlepiej wszystkie książki tej pisarki, bo naprawdę warto. Warto też wspomnieć, że pierwsze dwa tomy tej serii były ciut słabsze, bo z tego co wiem, to były początki kariery pisarskiej Kristen Ashley, natomiast "Zabójczy kusiciel", tom 4, to już prawdziwa klasa. Gorąco polecam! 


8 komentarzy:

  1. Skoro ta pozycja trafiła na listę "TOP 2020" Iwi, to zdecydowanie ja też muszę to przeczytać. A jak pomyślę sobie o tym ogniu, po którym ma się kaca książkowego, to aż mnie zżera ciekawość, co ma w sobie ta powieść, poza świetną fabułą, mnóstwem wydarzeń, akcją, a czytanie tej historii to gwarantowana zabawa i brak możliwość zjedzenia posiłku, to myślę, że w niej czai się coś więcej. Może to sprawka tego Vance...?

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie bardzo to widzę... Poczynając od tego, że ja się w typowych romansach nie bardzo odnajduję, jeśli nie w ogóle, ale... Nie ma takich książek o bardziej zdrowych normalnych relacjach? Takich z życia wziętych? Ja wiem, że warto sobie, zwłaszcza w literaturze i w filmach trochę nagiąć prawa fizyki, po to przecież są, ale mam wrażenie, że ostatnio pisarze się prześcigują w biegu "kto da więcej", kto przegnie jeszcze bardziej. Gdzie są granice? Przerażające jest również to, że to już tom 4... Co się działo wcześniej, to wolę nie pytać, mogłabym się przerazić, bo ja to z natury słabym człowiekiem jestem :O

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejna odsłona Rock Chick. "Zabójczy kusiciel" to książka dla miłośniczek romansów, cudownych, niegrzecznych chłopców więc dla mnie. Po raz kolejny mamy przystojnego, wspaniale zbudowanego mężczyznę oraz dziewczynę która wpada w tarapaty (Jules wyróżnia się na tle pozostałych można wyczuć większy pazur u mniej). Pomimo schematu z poprzednimi częściami i tak mnie przyciąga ta historia może ten 'kac'. Jest to lekka, przyjemna lektura z humorem która umili czas. Kristen Ashley rozwija skrzydła.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie lubię tego typu książek i pomimo Twojej recenzji nie mam zamiaru po nią sięgać.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakoś na razie mnie do niej nie ciągnie. Nie wiem, może to ten samiec alfa, też ich nie lubię. Może kiedyś, dzisiaj wydaje mi się, że to książka dla młodszych czytelniczek.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kristen Ashley kiedyś mnie zaskoczyła. Wzięłam w rękę "Tajemniczego mężczyznę" i stwierdziłam, ze nigdy więcej. Prosta, banalna i przewidywalna fabula, skupiona na przedstawieniu erotycznego życia bohaterów, bohater, typowy samiec przekonany o swojej wyższości i nieomylności, denerwował mnie od początku do końca.
    Ten niesmak zdecydował o tym, że po książki tej autorki na pewno nie sięgnę, mimo entuzjastycznych recenzji. Daleko mi od romansideł, których autorzy nie rozumieją różnicy pomiędzy życiem uczuciowym a erotycznym człowieka. Prawdziwy romans nie może być kiczowaty. Musi kipieć uczuciami i emocjami. Autorzy współczesnych romansów powinni nadać swoim powieściom inną nazwę gatunkową, by nie psuć wrażenia, jakie pozostawia po przeczytaniu "Dumy i uprzedzenia" czy "Anny Kareniny" lub "Przeminęło z wiatrem".
    Aleksandra Miczek

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie, to chyba nie dla mnie powieść. Autorki nie znam w ogóle. 😁 Może jak będę miała okazję przeczytać to skorzystam, ale jakoś specjalnie nie będę jej poszukiwała ☺

    OdpowiedzUsuń