wtorek, 24 listopada 2020

George R.R. Martin - "Nawałnica mieczy" (wydanie ilustrowane)

Autor: George R.R. Martin 
Tytuł: Nawałnica mieczy (Stal i Śnieg, Krew i złoto)
Wydawnictwo: Zysk i S-ka 
Data wydania: 10 listopada 2020 
Liczba stron: 778 + 664 
Ocena: 9/10 

Opis: 

Dwóch pretendentów do władzy nie żyje, a trzeciego wyjęto spod prawa, ale zaciekłe walki nie ustają. Joffrey z rodu Lannisterów niepewnie zasiada na Żelaznym Tronie, a jego najbardziej nieprzejednany rywal, lord Stannis, pokonany i zhańbiony, ulega wpływom zazdrosnej czarodziejki.
Tymczasem wygnana królowa Daenerys, pani ostatnich trzech smoków na świecie, wędruje przez krwawiący kontynent, zbiera siły i gromadzi sojuszników, pragnąc odzyskać koronę, którą uważa za swoją.
Gdy wrogie armie przygotowują się do decydującego starcia, zza granic cywilizacji przybywa armia dzikich - barbarzyńców pragnących podbić Siedem Królestw. Za nimi maszeruje horda mitycznych Innych, prowadzących armię żywych trupów…

Recenzja: 

To już tradycja wydawnictwa Zysk i S-ka, że co roku, w listopadzie, serwuje nam kolejną część Pieśni Lodu i Ognia w wersji ilustrowanej. Jestem absolutnie zakochana w tym wydaniu i bardzo się cieszę, że zawsze – w czasie przedświątecznym – mam przyjemność ugościć kolejny tom w swojej biblioteczce. Tym razem w zasadzie parę, bo przecież Nawałnica mieczy – również w zwyczajnym wydaniu – mieści się w dwóch częściach. Obie prezentują się zjawiskowo!

Zanim przejdę do samych ochów i achów nad wizualnymi aspektami tej serii, warto co nieco powiedzieć i o ich treści. Z moich wcześniejszych recenzji pewnie doskonale wiecie, że jestem ogromną fanką zarówno książek George’a R.R. Martina, jak i serialu Gra o tron, więc zapewne nie zdziwi Was, że… nie będzie to recenzja negatywna. Fantastycznym doświadczeniem dla mnie było odświeżenie sobie tej serii w takiej nieco artystycznej formie, choć – muszę Wam przyznać – nie jest to za lekka lektura (i w przenośni, i dosłownie – książki są dość duże i ciężkie). Autor ma niezaprzeczalne zamiłowanie do rozległych opisów i dbania o detale, a – w niektórych fabularnych aspektach – idealnie sprawdza się przysłowie iż... diabeł tkwi w szczegółach. 

Jeśli jeszcze nie znacie poprzednich tomów Pieśni Lodu i Ognia, postaram się opowiedzieć o Nawałnicy mieczy bez spoilerów. Przede wszystkim – oba tomy są znakomicie skonstruowane pod każdym względem. Zarówno Stal i Śnieg, jak i Krew i Złoto, prezentują nam perfekcyjnie dopracowane postaci, bowiem każdy poszczególny rozdział skupia się głównie na wydarzeniach wokół jednego bohatera (lub bohaterki). Dzięki temu wiemy, co dzieje się w różnych stronach konfliktu, a – jak zapewne wiecie – nie są to dwie strony. Martin stawia tutaj przede wszystkim na walkę o władzę oraz intrygi, które plecie fenomenalnie i które – szczególnie, gdy tyczą się lubianych przez nas charakterów – budzą w czytelniku wiele emocji. Niestety – lub stety – autor nie szczędzi swoim bohaterom cierpień i bez mrugnięcia okiem wielu z nich uśmierca, często łamiąc fanom serii serca…

Genialnym elementem cyklu George’a R.R. Martina jest również styl prowadzenia powieści. Język jest niesamowity, bardzo oddziałuje na wyobraźnie i choć czasem autor przesadza z opisami (o czym wspominałam wyżej), a jego język jawi się miejscami zbyt kolokwialnie, tak gdy się wciągnie w historię, nie można się od niej oderwać. Choć zabrzmi to niedorzecznie, wydarzenia tutaj przedstawione są zadziwiające realnie, bo każdy aspekt powieści jest… wręcz dopieszczony. Walki, spiski, miłostki, konsekwentna kreacja postaci, magia, fantastyczne stworzenia – wszystko tutaj ma sens! 

- [...] Zawsze należy dbać o to, by wrogowie byli zbici z tropu. Jeśli nie są pewni, kim jesteś czy czego chcesz, nie będą wiedzieli, co zrobisz za chwilę. Czasem najlepiej jest ich wprawić w zakłopotanie poprzez posunięcia pozbawione celu albo nawet takie, które wydają się sprzeczne z twoimi interesami. Pamiętaj o tym, Sanso, gdy sama przyłączysz się do gry.
– Jakiej... jakiej gry?
– Jedynej. Gry o tron.

Sens ma także rozmach wydania tego dzieła (tak, przechodzimy do obiecanych ochów i achów). Same okładki przyciągają wzrok, bo choć są stosunkowo proste, tak zachwycają grawerowanymi ornamentami oraz małymi elementami, a na półce prezentują się wyśmienicie! Twarda oprawa, piękne szycie oraz wstążka-zakładka również robią wrażenie, choć troszkę żałuję, że ten ostatni element nie jest w kolorze okładki. No i jeszcze te ilustracje, które wizualnie przywodzą na myśl ilustracje z klasycznych powieści – no po prostu bajka! Żałuję tylko, że jest ich… tak niewiele. Po wydaniu ilustrowanym spodziewałabym się większej ilości rysunków. 

Nie będzie dla nikogo zaskoczeniem, że ilustrowane wydanie Nawałnicy mieczy polecam z całego serca. To fenomenalny pomysł na prezent nie tylko dla miłośnika cyklu George’a R.R. Martina, ale i entuzjasty epickiej fantastyki. Oczywiście jest to w zasadzie tom trzeci, dlatego warto rozpocząć swoją przygodę od części wcześniejszych – Gry o tron i Starcia królów, również dostępnych w takim bajecznym wydaniu. I z ręką na sercu zapewniam – jeśli raz zajrzycie do świata Pieśni Lodu i Ognia, już się od tego cyklu nie oderwiecie! Jeszcze raz polecam! :) 

P.S. W książkach znajduje się również barwna mapa oraz co-nieco o poszczególnych rodach i bohaterach, które pomagają lepiej zorientować się w rozmaitych zawirowaniach.

7 komentarzy:

  1. Recenzja bardzo ciekawie zapowiedziała te książki. Okładki rzeczywiście przyciągają oko a streszczona historia wydaje się interesująca. Sądzę że ją przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja nie mogę się przemóc, by sięgnąć po tę serię. I dużo o niej słyszałam, i dużo o niej czytałam, a jednak gdzieś w głębi pozostaje obawa, że mnie nie porwie. I wiecie co Wam napiszę? Cieszę się, że miłośniczka tej serii potrafi znaleźć w niej minusy, wszak "nie jest to za lekka lektura (i w przenośni, i dosłownie – książki są dość duże i ciężkie). Autor ma niezaprzeczalne zamiłowanie do rozległych opisów i dbania o detale, a – w niektórych fabularnych aspektach – idealnie sprawdza się przysłowie iż... diabeł tkwi w szczegółach". A u mnie z pamięcią szczegółów kiepsko bywa. Podejmuję jednak rękawicę i zmierzę się z tą serią. Oj na pewno się zmierzę, chociaż niekoniecznie w tej przepięknej, kolorowej wersji ( no chyba, że znajdzie się tak wspaniały św. Mikołaj i mi ją podaruje pod choinkę).

    OdpowiedzUsuń
  3. Świat Westeros jakoś nie przyciąga mnie żeby go poznać. Walka o tron, intrygi z tym związane, świat stworzony przez George R.R. Martin to nie dla mnie, nie wiem dlaczego a nie mogę się wczuć się w tą historię (fantastkę lubię). Dla miłośników sagi 'Lodu i Ognia' to wydanie będzie świetnym dodatkiem do kolekcji.

    OdpowiedzUsuń
  4. Skoro to tradycja tego wydawnictwa, to spoko. Jestem za. To szczególnie dobry pomysł dla tych, co jeszcze poszczególnych tomów nie mają i liczą na takowy pod choinką ;) Szkoda, że u mnie nie są tacy cierpliwi bliscy, nie miałabym kłopotu z prezentami. Dla tych, co lubią sobie poczytać, ale także... popatrzeć. No tak, cały George R.R. Martin :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam obydwie części, oczywiście nie w takim wydaniu, ale wystarczy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mimo iż nie jestem miłośniczką literatury fantastycznej i czytuje ja tylko czasami, muszę przyznać, że książki George R.R. Martin zasługują na wydanie w wersji ilustrowanej. Mają w sobie coś takiego, ze przyciągają do siebie nie tylko tych, którzy są jego fanami.
    Czy ilustracje w książkach są jednak potrzebne? Wydaje mi się, że pierwsze czytanie danej książki powinno się odbyć bez ich udziału. Dopiero wtedy ma szansę uruchomić się, jak to powiedział imć Kern, "snu maszyneria" i nasze wyobrażenie bohaterów. Ilustracje to zdecydowanie umożliwiają i wpływają na obraz, jaki kreuje się w naszej głowie.
    Aleksandra Miczek

    OdpowiedzUsuń
  7. Trochę przeraża mnie ten świat i grubość książek Martina, nie wiem, może kiedyś się skuszę i odważę, ale na razie chyba spasuję 😉 Choć wydanie kusi ! 😍

    OdpowiedzUsuń