środa, 5 sierpnia 2020

Ludka Skrzydlewska - "Negatyw szczęścia. Fine"

Autor: Ludka Skrzydlewska 
Tytuł: Negatyw szczęścia. Fine
Wydawnictwo: Editio
Data wydania: 2020
Ilość stron: ok. 400
Ocena: 7/10

Opis:

Historia o modzie i miłości ze szczyptą sensacji... I z co najmniej dwiema szczyptami humoru!
Miłość. Moda. Intrygi.
Nieoczekiwanie życiem zawodowym Sashy po raz kolejny wstrząsnęły silne turbulencje. Dziewczynę zwolniono z mediolańskiego domu mody Di Volpe pod zarzutem przekazywania konkurencji poufnych danych. Niestety, dowody świadczą na niekorzyść Sashy: właściciel konkurencyjnego domu mody, Andre Debreu, od lat przyjaźni się z matką pechowej pani fotograf, a e-mail z przeciekiem został wysłany z jej komputera.
Wygląda na to, że ktoś celowo kieruje podejrzenia na młodą Polkę. Rozżalona fałszywymi oskarżeniami Sasha postanawia na własną rękę poszukać prawdziwego szpiega. Krąg podejrzanych jest całkiem spory. I nie można z niego wykluczyć matki Sashy, którą wydaje się łączyć z Andre coś więcej niż tylko nić sympatii.
W winę dziewczyny nie wierzy Alessandro, syn właścicielki Di Volpe. Relacje między nim a Sashą, niegdyś dalekie od przyjaznych, nabierają gorącego charakteru...


Recenzja:

Jestem już po całości "Negatywu szczęścia", bo część, którą dzisiaj recenzuję, jest drugą... i zarazem ostatnią w tym cyklu. Przyznam szczerze, że jak na razie to według mnie najsłabsza książka Ludki Skrzydlewskiej. Sądziłam, że wydarzenia nabiorą trochę tempa - jak zwykle w jej książkach, ale to dochodzenie (o którym zaraz powiem więcej) było jak krew z nosa: nużące i upierdliwe. Niestety, książka - chociaż dobrze napisana, czasem miała pewne zgrzyty. 

Sasha zostaje wyrzucona z domu mody, tylko dlatego, że podobno przekazała informację konkurencji (taką poważną, tyczącą się przyszłej kolekcji). Są na to nawet dowody - zdjęcie głównej bohaterki, która siedzi sobie w jakiejś kawiarni/restauracji wraz z szefem konkurencyjnej firmy. Na dodatek matka Sashy podejrzewana jest o romans z tym typem... Więc właściwie wszystkie dowody skupiają się na tym, że to Sasha jest winna. Niemniej jednak młoda Polka wie, że to nie jest prawda i bardzo chce udowodnić swoją niewinność i zawalczyć o to, żeby zostać w domu mudy - żeby móc się tam dalej rozwijać. 

Alessandro - syn właścicielki domu mody, ale także jego matka, wierzą w niewinność Sashy. Przedstawienie związane ze zwolnieniem jej było tylko na pokaz, żeby uspokoić zarząd firmy. Natomiast teraz, kiedy sprawca jest niby znaleziony, Alessandro dostaje zadanie, żeby znaleźć prawdziwego kreta i żeby usunąć go z firmy. To nie jest takie łatwe, bo kandydatów jest kilku... i każdy z nich z pozoru wydaje się nie mieć żadnego powodu na to, żeby pozbyć się Sashy z Mediolanu. 

Jak wspomniałam - śledztwo toczyło się trochę jak krew z nosa. Myślę, że można by było dużo z tego skrócić, a sens dalej zostałby ten sam. Tylko wtedy pewnie nie byłoby tylu dramatów miłosnych i kłótni - które miały chyba pokazać włoski temperament Alessandro (który w tej części jawnie spotyka się już z Sashą). Zabrakło mi też trochę tej cudownej atmosfery Mediolanu, która była w poprzednim tomie. Niemniej jednak, mimo tych was, uważam, że i tak jest to jedna z lepszych książek, jakie ostatnio czytałam. I wyczekuję kolejnych książek Ludki Skrzydlewskiej!

Milion razy pisałam już chyba o tym, że uwielbiam to, w jaki sposób historie tworzy Ludka Skrzydlewska. Wszystkie szczegóły są dopracowane, fabuła (z tego co mówiła podczas jednego z wywiadów) jest zaplanowana jeszcze przed samym momentem klepania w klawiaturę. Do tego wszystkiego fajne opisy i dialogi - nawet sceny erotyczne wychodzą tu bardzo fajnie. Jedynym minusem, co do kwestii twórczej samej autorki - to stworzyła Sashę, która strasznie mnie irytowała. To znaczy ja wiem, że bohaterki muszą być różnorodne, ale z Sashą było mi akurat nie po drodze w sympatii...

No i warto jeszcze przypomnieć, że książka jest wydana w taki sposób, że ma dosyć małą czcionkę i dosyć małe marginesy. Nie wszyscy będą zachwyceni czytaniem - ale jakby dać standardowe ustawienia, to każdy tom miałby chyba po 800 stron, a nie po ok. 400. Coś za coś. 

Podsumowując, ogólnie polecam twórczość tej autorki. Bardzo trzymam za nią kciuki. Jeśli jeszcze nie czytaliście nic spod jej ręki - zacznijcie może od debiutu albo od "Po godzinach" - to ostatecznie powinno Was przekonać do jej twórczości. Natomiast "Negatyw szczęścia" jest dobry, ale na pewno nie będzie to najlepsza powieść 2020 roku (przynajmniej dla mnie). 

7 komentarzy:

  1. Niejeden autor byłby szczęśliwy, gdyby jego najsłabsza książka osiągnęła u Was ocenę 7/10. Przyznaję, że nabrałam większego smaczka, gdy doczytałam w opisie, że dodatkowo doszedł wątek o charakterze kryminalnym :-) A tu masz... "śledztwo toczyło się trochę jak krew z nosa. (...) można by było dużo z tego skrócić, a sens dalej zostałby ten sam." Ale te dopracowane szczegóły, te fajne opisy i dialogi, a nawet sceny erotyczne... to mnie kusi najbardziej. I tak sobie myślę, że czcionkę i marginesy będę musiała jakoś przetrawić.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedyś musi być ten pierwszy raz, książka ciut słabsza, ale i tak to nietuzinkowa historia która pochłania czytelnika. Pomimo tego braku akcje w śledztwie i tak ciągnie mnie do Mediolanu. Tylko boję się o moje oczy i tak mam słaby wzrok a tu mała czcionka.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeżeli Sentymentalna bzdura" była jak dotąd najlepszą książką autorki, to chyba będzie nam nie po drodze. Jedno przyznaję, czyta się lekko i szybko, ale wątki kryminalne, jak widzę zupełnie autorce nie wychodzą. Albo moim zdaniem nie dopracowane, albo ciągną się i nudzą. Przeraża mnie też trochę objętość - dwa tomy to powyżej 800 stron spędzonych z bohaterką, która jest "denerwująca, lub zbyt impulsywna" może być trochę męczące. Na razie w kolejce czeka "Po godzinach", "Negatyw szczęścia" chyba sobie daruję.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie czytałam żadnej powieści autorki. Planowałam kiedyś dotrzeć do "Sentymentalnej bzdury". Szkoda, że "Negatyw szczęścia" jest nieciekawie wydany /czcionka, marginesy/. Nie sprzyja to czytaniu. Może spróbuję zawrzeć znajomość z twórczością autorki od polecanej "Po godzinach". Jak mi się spodoba, rozejrzę się za kolejnymi.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak do tej pory książki Ludki Skrzydlewskiej były bardz dobre a jest to początkująca autorka, ta akurat jest trochę gorsza i znacznie mniej nie przekonuje. Może dlatego, że przyzwyczaI łam się już do zachwytów nad jej powieściami. Fabuła jak dla mnie nie brzmi przekonująco, trochę jakby kryminalne, co mnie zniechęca. Niby nie jest ona taka zła, niby tez oryginalna, a bohaterka wydaje się być silna i walczyć o swoje, jednak coś mi tu nie pasuje. Nie podchodzi mi ta książka a raczej recenzja. Nie mniej jednak jakbym miała okazje to przeczytała bym żeby się przekonać czy naprawdę mi się nie spodoba.
    Okładki książek Ludki zawsze mi się podobają, ta również.

    OdpowiedzUsuń
  6. Spodobała mi się pierwsza część książki, a jestem również pod wrażeniem - „Negatyw szczęścia. Fine” od Ludki Skrzydlewskiej. Począwszy od okładki, a zakończywszy na treści. Powiem jednak więcej słów, a zacznę, jak zawsze od okładki. Znów podbiła me serce, zastosowanym zabiegiem, gdzie część zajmują oni — główni bohaterowie, a część pokazuje nam krajobraz, przestrzeń miejską, w tym przypadku, jak możemy się, domyśleć chodzi o Mediolan. Jak dowiadujemy się z opisu, Sashe zwolniono ze znanego nam już z 1 części, mediolańskiego domu mody Di Volpe pod zarzutem przekazywanie poufnych informacji konkurencji. Jednak czy to prawda? Wiele jak się okazuje, wskazuje na jej winę, ponieważ właściciel tego konkurencyjnego domu mody od lat przyjaźni się z matką Sashy, a pechowego maila z informacjami wysłano z komputera dziewczyny. Oczywiście otrzymujemy tutaj znanego nam już również z 1 części, Alessandro, który nie wierzy w winę dziewczyny, a ich relacje zaczynają się robić coraz ciekawsze. Po lekturze opisu jestem pod wrażeniem książki, przyznam, że znów ona mnie zaintrygowała. Posiada w sobie te elementy, które lubię jak, chociażby moda i Włochy. Skuszę się na jej lekturę, jednak przeczytam obydwie książki w odpowiedniej kolejności, aby po lekturze obydwu móc sobie wyrobić odpowiednią opinię.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie znam pióra autorki,ale fabuła tego i pierwszego tomu tak bardzo przypomina mi moją ukochaną "BrzydUlę", że bardzo chętnie przeczytam oba tomy, nawet jeśli nie są naj to myślę, że mi się spodobają 😍

    OdpowiedzUsuń