środa, 26 lutego 2020

Penelope Bloom - "Jego przesyłka"

Autor: Penelope Bloom
Tytuł: Jego przesyłka
Wydawnictwo: Albatros 
Data wydania: 12 lutego 2020
Liczba stron: 256
Ocena: 7/10

Opis:

Jego paczuszka wylądowała w mojej skrzynce… Hej, spokojnie, mojej skrzynce pocztowej. I od chwili, kiedy zobaczyłam, co jest w środku, wiedziałam, że ta paczka powinna trafić do mojego gorącego sąsiada. Który najwyraźniej ma brudny sekret…
Niespecjalnie lubię koty, ale jestem trochę jak one – nie znoszę większości ludzi. Ale mój sąsiad nie jest jak większość ludzi. Chodzi w koszulach zapiętych pod szyję, pachnie jak reklama Calvina Kleina i wygląda na takiego, co regularnie używa nici dentystycznej… Słowem – sprawia wrażenie, że ma swoje życie uporządkowane od początku do końca. Pan Idealny, jeśli chcecie znać moje zdanie. I wtedy do tego obrazka wkracza jego długa, gruba paczka wciśnięta w moją skrzynkę pocztową. Ja wiem – to chore. Taka oczywista zagrywka. Przypadkowo otworzyłam tę paczkę i teraz jego brudny sekret gapi się mi prosto w twarz. I staje się jasne, że Pan Idealny wcale nie jest taki idealny… No kto by pomyślał?

Recenzja: 

Książki Penelope Bloom za każdym razem całkowicie mnie rozbierają… znaczy rozbrajają! O ile zazwyczaj powieści erotyczne omijam szerokim łukiem, tak w jej tworach z przyjemnością się zaczytuję. Są lekkie, zabawne i – wbrew pozorom – oferują nieco więcej niż gorący romans. Ot, w każdej czai się jakaś intryga, niekiedy iście sensacyjna, która rozbudza ciekawość czytelnika. Jego przesyłka to już moje czwarte spotkanie z twórczością tej pisarki i – jak mi się zdaje – najbardziej udane! 

Miałam kota z absurdalnie krótkimi nóżkami, więc po co mi przyjaciele? 

Lilith, główna bohaterka tej części, jest zdecydowanie moją ulubioną postacią z całego cyklu. Od razu ją polubiłam, bowiem w wielu kwestiach z powodzeniem mogę się z nią utożsamić. Ot, jest sarkastyczna, mroczna, odrobinę psychopatyczna i kocha czarny humor. Jej kąśliwe riposty oraz charakter niezwykle uprzyjemniły mi lekturę! Co więcej, ogromnym atutem tej części jest również fakt, że jest tu zdecydowanie mniej żenującego humoru, a powieść jest naprawdę zabawna, a rozmowy i historię bohaterów przyjemnie się śledzi. Sceny erotyczne również zdają się być napisane jakoś lepiej – poważnie, z każdym tomem wypadają lepiej, a i w każdym tomie opisywane są inaczej, nie ma miejsca tutaj na powtórki! No cóż – przynajmniej w tej kwestii… 

Nie był nadmiernie napakowany, ale i tak wyglądał, jakby mógł cię ogłuszyć, zarzucić sobie na ramię i zanieść do jaskini, by pokazać ci, że ogień wcale nie jest największym cudem. 

O ile Penelope Bloom potrafi stworzyć ciekawą postać kobiecą (również w kwestii antagonistki, bo i tutaj takiej nie zabrakło), tak mężczyźni wypadają jej niestety słabiej. Wszyscy panowie są bardzo podobni do siebie i choć z początku wydają się inni, tak z czasem popadają w jakiś dziwaczny schemat, w którym jedynie gdzieniegdzie wyłania się ich nutka oryginalności, cech charakterystycznych. Akurat Liam, główny bohater Jego przesyłki, wypadał naprawdę blado na tle panów z innych części cyklu, co jest dość ironiczne, bo – jak wspominałam wcześniej – jego towarzyszka wypadła bardzo dobrze. Wśród panów numerem jeden będzie dla mnie chyba zawsze William z Jej wisienek (drugiego tomu). Na szczęście pojawia się on na kartach i tej części – Lilith jest jego sekretarką. Bardzo lubię w książkach Penelope Bloom, że spotykamy w nich dawne postaci – to prawie jak spotkanie ze starym przyjacielem, fantastyczne puszczenie oczka do czytelnika! 

William się roześmiał. (...) 
- Może to seryjny zabójca? Czymś takim zawsze powinnaś się przejmować jako kobieta. 
- Jasne. Jeśli jest seryjnym zabójcą, może wymienimy się doświadczeniami. Oszczędzimy trochę prądu, przechowując zwłoki w tej samej zamrażalce. 
Zmrużył oczy. 
- Najbardziej mnie przeraża, że nie wiem, czy to żart. (...) 

Narracja zarówno od strony Lilith, jak i Liama pozwala na poznanie historii w szerszej perspektywie i choć pan idealny (jak jest tutaj od czasu do czasu nazywany) nie skradł mojego serca, tak nie mogę powiedzieć, że go nie polubiłam, aczkolwiek jego historia, tudzież problem, z powodzeniem nadawałby się do Trudnych Spraw lub innego polskiego paradokumentu. Naprawdę, co tu się odjaniepawliło to nie wiem. Być może właśnie ta dziwność sytuacji sprawiła, że bawiłam się tak dobrze, bo naprawdę – czegoś takiego to się nie spodziewałam. Bardziej podirytowało mnie to, że nawet tutaj powtarza się znany schemat – bogacz i zwykła dziewczyna. Pani Penelopo Bloom – poproszę o więcej inwencji w kwestii stanu konta przystojniaków w cyklu! Mięśnie i boski wygląd mogą pozostać (ot, taka mała hipokryzja). 

Jego przesyłka nie jest lekturą idealną, niemniej sprawiła mi niebywałą frajdę, dlatego uznałam, że zasługuje na pełną siódemkę. Jestem przekonana, że osoby, które szukają rozrywki w lekturze, lubią się zarumienić i dużo pośmiać, będą zachwycone tym tytułem (jak i pozostałymi). To fajny, niezobowiązujący i gorący cykl z humorem, obok którego nie można przejść obojętnie. Nie mogę doczekać się kolejnego tomu – zapowiedziane są na ten rok dwa kolejne i mam nadzieję, że Wydawnictwo Albatros nie będzie kazało mi długo na nie czekać. Polecam z całego serducha!

14 komentarzy:

  1. Biję się w pierś, bo nie znam twórczości Penelope Bloom, a kojarzy mi się z bananem :-) . I mam moje niedouczenie, to już czwarta powieść z cyklu ( gdzieś zgubiłam dwie pozostałe, bo banana kojarzę). Przyznaje, że nie wiem czy przeczytam pozostałe części, ale po tę sięgnę, bo czytając recenzję, na mojej twarzy pojawił się wielki bana...uśmiech. Obawiam się tylko tej historii Pana Idealnego, która mogłaby być fabułą w jakimś paradokumencie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię książki tej autorki więc z przyjemnością sięgnę i po tą część, a recenzja tylko mnie do tego zachęciła

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam na liście ten cykl książek. Recenzja tylko zachęca. Lubię dobrze się bawic czytając 😉 na pewno sięgne po panią Bloom

    OdpowiedzUsuń
  4. Z reguły nie czytam erotyków, ale u tej autorki podoba mi się lekkie pióro i humor, nawet ten sarkastyczny, a może właśnie szczególnie ten. Sama miewam wredne poczucie humoru i bywam złośliwa. Poprzednich części jeszcze nie czytałam, ale już mam. Z reguły czekam na całość, ale skoro to odrębne historie, chyba się skuszę. Tak, czy siak, sterta do przeczytania zmaleje.

    OdpowiedzUsuń
  5. Sądzę, że to kolejna pozycja na rynku księgarskim, która zastępuje niegdysiejsze harlekiny. Wówczas również panie wzdychały do Pana Idealnego w koszuli zapiętej pod szyją pachnącego do tego... Czasy jak widać się zmieniły na lepsze, jednak gust chyba nie doznał przemiany. Dla wielbicielek gatunku szukających swoich wrażeń i klimatów.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo zachęcająca recenzja, ale mimo to jakoś nie ciągnie mnie do tej serii :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Jakoś do tej pory nie było mi po drodze z książkami Penelope Bloom chociaż bardzo lubię tego typu literaturę, pozostało mi tylko poprawić się. Książki z tego cyklu wywołują już uśmiech na twarzy jak czytamy ich tytuły. Lektura które umil mi czas, przy której zaśmieje się i nie będę za dużo myśleć o problem zawsze borę a "Jego przesyłka" wydaj, że taka jest. Czas na poznanie z pisarką przybliża się.

    OdpowiedzUsuń
  8. Lubię się pośmiać, więc czemu nie ? Recenzja mnie zachęciła 😉

    OdpowiedzUsuń
  9. Zwróciłam kiedyś uwagę na tę autorkę. Może faktycznie warto zapoznać się z jej książkami, bo przecież warto i pośmiać się i oderwać od szarości.

    OdpowiedzUsuń
  10. Banan tej autorki na pewno zrobił niemałą furorę, co pokazuje, że tytuł może być połową sukcesu i ogromną reklamą. Debiut podobno był dobry, ja w sumie się jakoś nie przekonałam do tej książki (głównie dlatego, że powieści erotyczne to jednak nie moja bajka), ale być może to kiedyś nadrobię, przynajmniej o tę pozycję.
    Ciekawy pomysł powrotu do znanych postaci z poprzednich serii - czytelnicy chętnie powracają do bohaterów, które jakby machają im rąsiami w kolejnych tomach niby ze sobą nie powiązanych. Niezły pomysł.
    Trochę nie wiem, czy Bloom trzyma poziom czy właśnie nie, bo jednak 7/10 to moim zdaniem dość niska ocena, czyli że jest raczej średnio, a nie w miarę dobrze. No i szeroko nienawidzę paradokumentów w stylu "Trudnych spraw" i wszystkiego, co nawet taką formę przypomina... Dlatego w moich oczach trochę ta przesyłka opada...
    Czy tylko ja wyczuwam, że nawet w moim komentarzu pojawiło się trochę aluzji, jak w recenzji? Chyba mówiąc o powieści erotycznych nie da się ich uniknąć :P

    OdpowiedzUsuń
  11. Hmm, nie czytałam jeszcze pierwszej a na nią miałam ochotę a kolejne to nie wiem? Nie wiem czy to nie są odgrzewane kotlety?

    OdpowiedzUsuń
  12. "Jego Banan", " Jej wisienki", "Jego babeczka" no cóż.. Te tytuły zdecydowanie nie należą do tych "normalnych" :D kilkakrotnie widywałam gdzieś te książki ostatnio nawet w biedronce jakoś tanio, ale tytuły wydawały mi się zbyt głupie abym chciała je przeczytać, zwłaszcza, że w ostatnim czasie erotyka nie jest moim ulubionym gatunkiem. Recenzja jednak przekonała mnie że nie są one takie źle jak twierdziłam a nawet można przy nich spędzić miło wieczór i poprawić sobie humor.
    Teraz będąc w biedronce chyba zaopatrze się w którąś część tej serii. Swoją drogą to ciekawa jestem jak będą brzmieć kolejne jej tytuły :D
    Ps.Być może pani Bloom ma jeden ideał faceta którego się trzyma dlatego wszyscy są podobni :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo interesujące. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo ciekawie to zostało opisane.

    OdpowiedzUsuń