sobota, 6 lipca 2019

Marta Zaborowska - "Lęki podskórne"



Autor: Marta Zaborowska
Tytuł: Lęki podskórne
Wydawnictwo: Czarna Owca
Data wydania: 2019
Ilość stron: 440
Ocena: 7/10

Opis:

W noc swoich czterdziestych urodzin uznany scenarzysta teatralny Bernard Bielak trafia do szpitala w wyniku wypadku. . Po powrocie do domu opiekuje się nim jego żona, Luna. Podawane przez nią leki powodują, że stan zdrowia mężczyzny nieustannie się pogarsza.
Bernard próbuje przypomnieć sobie, co wydarzyło się tuż przed wypadkiem. Podświadomość podsuwa mu kolejne obrazy i strzępy wspomnień, które zaczynają układać się w przerażającą całość. Małżeńska sielanka kończy się w chwili, gdy niezauważony przez Lunę Bernard wchodzi do pokoju i widzi zakrwawioną sukienkę, którą żona trzyma na rękach. Szybko okazuje się, że tamtej nocy doszło także do makabrycznego morderstwa.


Recenzja:

„Lęki podskórne” to już kolejna powieść Marty Zaborowskiej, którą miałam okazję przeczytać z równym podekscytowaniem co pierwszą książkę - „Uśpienie” jej autorstwa, która wpadła mi w ręce już dobre kilka lat temu. Zachwyciłam się wówczas tym, jak pisarka pięknie maluje słowem to, co mogłabym określić mianem co najmniej makabrycznych scen i dodatkowo prowadzi ciekawą grę z czytelnikiem, co rusz sprowadzając go na manowce przemyślanymi zwrotami akcji. 

Również tym razem nie było inaczej, chociaż przyznam szczerze, że starym wyjadaczom, połykającym masowe ilości kryminałów, rozwiązanie zagadki nie sprawi aż takiej trudności, jakiej osobiście oczekiwałam. Co nie zmienia faktu, że książka wciąga, i to jak! Przeczytałam te czterysta kilka skrzętnie zapisanych stron w niecałe dwa dni, co jest w moim przypadku rekordowym tempem, bo należę raczej do grona osób lubiących spędzić trochę więcej czasu z książką. Niemniej jednak historia Luny, Bena, Igora, Sebastiana, Ilony i poniekąd Patrycji wymagała szybkiego rozwiązania. 

„Lęki podskórne” należą do tego typu utworów, których akcja rozwija się stopniowo, bo, jak już wcześniej wspomniałam, autorka prowadzi wyrafinowaną grę z czytelnikiem. Jeśli jesteście więc wielbicielami pełnych wartkiej akcji sensacji, ta powieść może was niestety rozczarować, choć, z drugiej strony jest to idealna propozycja dla osób, którzy docenią mocny dramat psychologiczny z elementami kryminału, bowiem do takiej właśnie kategorii przypisałabym „Lęki podskórne”. Zaborowska opisuje historię młodego stażem małżeństwa, które swoje już przeszło, a w tle czai się śmierć. Główny bohater Ben to uznany scenopisarz, który niespodziewanie dla wszystkich swoich znajomych, najlepszego przyjaciela Igora oraz byłej żony Ilony, postanowił związać się z o wiele młodszą od siebie oraz odległą o lata świetlne od jego świata pełnego splendoru Luną. Jak się okazuje, dziewczyna dodatkowo zmaga się z poważnymi problemami natury psychicznej, które staną się w pewnym sensie punktem zapalnym całego szeregu wydarzeń prowadzących ostatecznie na salę sądową. 

Jeśli dzięki mojemu skrótowemu przedstawieniu fabuły jeszcze nie poczuliście się zaintrygowani powieścią, to dodam, że w tej książce nie tylko informacja o zabójcy, ale również o ofierze zostaje zatajona aż do samego zakończenia, chociaż, jak mówiłam wcześniej, doświadczony „kryminałożerca” będzie miał swoje podejrzenia. Było to możliwe, ponieważ autorka zastosowała w książce bardzo znany i lubiany przez autorów zabieg podzielenia płaszczyzn czasowych, przeplatając wydarzenia z okresu po popełnieniu zbrodni z tymi przed jej popełnieniem. 

Reasumując, mimo że „Lęki podskórne” nie są książką idealną przez wyżej wymienione momentami ślimacze tempo akcji, które w pewnym momencie czasie przyśpieszyło i to, że udało mi się dobrze wytypować sprawcę, to jest to utwór godny polecenia. Na moją pozytywną ocenę składa się właśnie lekkie pióro, interesująca konstelacja bohaterów oraz oryginalny pomysł z nieujawnianiem tego, kto został zabity, aż do samego końca. Zachęcam do lektury, jeśli nie znacie jeszcze nazwiska Zaborowskiej, bo można z pełnym przekonaniem powiedzieć, że to interesujące nazwisko na polskim rynku wydawniczym.    

Wasza Ariada :)

12 komentarzy:

  1. Czytałam i również gorąco dołączam się do polecenia tej książki. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Z Martą Zaborowską spotkałam się czytając jej cykl Z Julią Krawiec. Bardzo chętnie sięgnę po "Lęki podskórne". Ciekawe, czy rzeczywiście uda mi się zgadnąć zakończenie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tą książkę raczej sobie odpuszczę. Nie lubię kryminałów, zwłaszcza tych współczesnych, gdzie jest pełno retrospekcji i wstawek z prywatnego życia policjanta/detektywa. Zainteresowało mnie jedynie to, że tożsamość ofiary też nie jest od początku znana. Dlatego tę pozycję pozostawię fanom tego gatunku ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja uwielbiam kryminały! A tu widzę, że Ben po wypadku próbuje przypomnieć co było przed, że ma czarne dziury w pamięci i to mnie kusi bo kojarzy mi się z dwiema książkami z "Dziewczyną z pociągu" i "Na skraju załamania" pomimo tego, że nie widać by ta książka miała psychologiczne wątki to mnie kusi. Myślę, że powolna akcja nabiera tempa po tym jak odkrywa żonę z zakrwawioną sukienką. Widziałam tę książkę już gdzieś ale teraz po tej recenzji mam prawdziwą chętkę przeczytać ją.

    OdpowiedzUsuń
  5. U mnie kryminały sporadycznie się pojawiają, będę miała kłopot z wytypowaniem zabójcy, książka będzie mnie trzymała w napięciu do samego końca. „Lęki podskórne” będą dobrą odskocznią na romansów, książek fantasy które przeważnie czytam. Marta Zaborowska napisała intrygującą książkę z barwnymi bohaterami, w książce chyba nie jest takie jakie na pierwszy rzut oka nam się wydaje, tylko wzbudza mają ciekawość, kto zabij i kogo. Z miłą chęcią poznam pisarkę i jej dzieło.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawa recenzja. Autorki nie znam, rozejrzę się za jej książkami. Może i mnie przypadnie do gustu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie czytałam jeszcze żadnej pozycji tej autorki, w ogóle rzadko czytuję polskich autorów, ale ta pozycja naprawdę mnie zaintrygowała. Ostatnio (chyba już o tym wspominałam) bardzo wciągają mnie kryminały, najlepiej całe serie! Bardzo lubię domyślać się tego, kto jest mordercą i uwielbiam gdy zaraz po tym autor tak wszystko zakręci, że moja domysły okazują się błędne! to są właśnie te smaczki i wodzenie za nos, które jest najlepsze w kryminałach! Myślę, że tu można wybaczyć autorce te małe minusiki, nie zawsze akcja musi pędzić na łeb i szyję, czasami można zwolnić. Ogólnie książka bardzo dobrze oceniona, więc wypadałoby zapoznać się z Panią Zaborowską :)

    OdpowiedzUsuń
  8. no zaciekawiłaś mnie swoją recenzją! Nie znam jeszcze twórczości autorki, ale tak zachęcona chętnie się z nią zapoznam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Wcześniej nie słyszałam o tej książce :)
    Pozdrawiam, Pola
    www.czytamytu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Trafia na listę uwielbiam nietylko gorące romanse ale i kryminały a ten zapowiada się dobrze ;) chętnie rozwikłam zagadkę

    OdpowiedzUsuń
  11. O... kurczę, już przy opisie ciarki przeszły mi po plecach... czy to obietnica, która zostanie przez autorkę spełniona. Sprawdzę....
    I mi przeszły. Nie lubię dramatów psychologicznych powiązanych w dodatku z kryminałem. Nie jest to moja bajka. I chociaż opis brzmi zachęcająco, to nie dla mnie.
    Przyznam jednak, że książka może być interesująca dla osób, które wolę czytać o stanie umysłu, o psychologii niż o samej akcji, więc nie jest to książka dla wszystkich. Jest dla tych, którzy będąc koneserami ludzkiego umysłu, zachwycić będą umieli się prowadzeniem postaci i ich stanem emocjonalno- psychicznym w różnych trudnych sytuacjach życiowych.

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo lubię takie historie. Napięcie budowane stopniowo. Małżeństwo z makabryczną tajemnicą. Koniecznie muszę przeczytać.

    OdpowiedzUsuń