niedziela, 24 marca 2019

Corinne Michaels, Melanie Harlow - "Hold you close"

Autor: Corinne Michaels, Melanie Harlow
Tytuł: Hold you close
Wydawnictwo: NieZwykłe
Data wydania: 2019
Ilość stron: ok. 300
Ocena: 8/10
PATRONAT KSIĄŻKOWIRU

Opis:

Ian Chase złamał mi serce, kiedy miałam siedemnaście lat. Kolejne osiemnaście lat mojego życia spędziłam, nienawidząc go.
Ułatwia mi to jego bezczelny wyraz twarzy oraz fakt, że prowadzi życie playboya. Nie mogę tego nie zauważać, ponieważ mieszka obok mnie. Za każdym razem, gdy widzę, jak wychodzi z basenu – niemal nagi i nieprawdopodobnie seksowny – czuję, że gotuje się we mnie krew.
Zawsze uwielbiałam go nienawidzić.
Nigdy nie planowałam, że będę go potrzebowała.
London Parish jest najlepszą przyjaciółką mojej młodszej siostry, ale nie powstrzymało mnie to przed zakochaniem się w niej.
Mamy za sobą skomplikowaną przeszłość. Wszystko, co nas łączy, to fakt, że jesteśmy rodzicami chrzestnymi trójki uroczych dzieci mojej siostry. Lecz nasze życie zmienia się za sprawą tragicznego wydarzenia.
Teraz staramy się wychowywać dzieci, które kochamy, pogodzić się z niewyobrażalną stratą oraz zwalczyć rodzące się między nami pożądanie.
Moje życie wywróciło się do góry nogami, więc ostatnią rzeczą, jakiej potrzebuję, jest ożywianie dawnych uczuć.
Nieważne, jak mocno bym ją trzymał, i tak nigdy nie będę mógł jej zatrzymać.


Recenzja:

Z Corinne Michaels miałam już wcześniej swoje doświadczenie - nie można do końca powiedzieć, że były one udane, bo fabuła jej książek, które dotychczas czytałam spod jej pióra, jakoś średnio mi się podobały, natomiast sposób przekazywania emocji był fenomenalny. Melanie Harlow natomiast nie znałam, ale słyszałam o niej wiele dobrego (i żałuję, że w Polsce nie są wydawane jej książki!). Ogólnie też lubię sprawdzać, jak wychodzą powieści pisane przez duety - bo czasami są świetne, a czasem to totalne dno. Więc postanowiłam zapoznać się z "Hold you close". I przepadłam - bo chociaż fabuła też do zbyt wymyślnych nie należy, to sposób napisania podoba mi się tak bardzo, że po przeczytaniu tej pozycji byłam tak wypoczęta i uśmiechnięta, że mój dzień od razu był lepszy! A o to chyba chodzi w czytaniu, prawda? Żeby znaleźć w nim przyjemność! Długo wahałam się, czy nie dać przypadkiem noty 7/10, ale ostatecznie zdecydowałam się dać jednak tę 8. Głównie za to, że właśnie "Hold you close" poprawiło mi humor na cały dzień!
PS. Chyba się nie dziwicie, że wzięłam tę powieść pod swój patronat, co? Po prostu musiałam to zrobić! 

Główną bohaterką tej książki jest London, która ma już ponad trzydzieści lat i swoje serce dawno temu oddała bratu swojej najlepszej przyjaciółki. Najgorsze jest to, że kiedy byli nastolatkami to on ją wykorzystał i porzucił, całkowicie lekceważąc sobie jej uczucia - bo jak można tuż po wspólnie spędzonej nocy pokazać się na imprezie z inną dziewczyną? Od tego czasu London nienawidzi owego chłopaka na równi z kochaniem go. Swoje życie poświęca natomiast pracy i zajmowaniu się kotem. 

Ian - starszy brat Sabriny, czyli owej najlepszej przyjaciółki London, jest natomiast typowym kobieciarzem. Nie ukrywa tego. Ba, obecnie nawet z tego żyje, bo założył klub nocny, który obecnie przynosi mu całkiem niezłe zyski. Dodatkiem są też piękne panie, które z chęcią co noc chcą ogrzewać jego łóżko - a którym on rzadko odmawia. Można powiedzieć, że oprócz udanego życia finansowego Ian nie ma żadnej stabilizacji, ale jest mu z tym wyjątkowo dobrze.

Książka rozpoczyna się w momencie, w którym Ian i London dowiadują się, że Sabrina wraz z mężem giną w katastrofie lotniczej, zostawiając trójkę dzieci. Szybko okazuje się, że w testamencie zapisali, iż głównym opiekunem dzieci ma stać się nie kto inny, jak Ian. Facet jest oczywiście w szoku, bo nie wie nawet, jak się do tego zabrać. Z pomocą przychodzi London, która mieszka w okolicy (i która była tak blisko z Sabriną, że doskonale znała plan dnia dzieciaków). Problem jest jednak w tym, że Ian i London nie potrafią ze sobą wytrzymać w jednym pomieszczeniu, nie mówiąc już o tym, że nie potrafią ze sobą rozmawiać. Dla dobra osieroconych dzieciaków wiedzą jednak, że musi się to zmienić. Nie jest to jednak takie proste, bo szczera rozmowa może przynieść dużo bólu i dużo złych konsekwencji...

Nie jest to jakaś mocno skomplikowana i porywająca fabuła. Nie ma tu miliona zwrotów akcji i każdy na samym początku wie mniej więcej, jak skończy się ta książka - a przynajmniej wie, czego może się spodziewać. Autorki nie zaskakują. Mimo wszystko "Hold you close" czyta się fenomenalnie i bardzo szybko. Jak wspomniałam wyżej, mnie ta książka bardzo poprawiła humor - właśnie czegoś takiego potrzebowałam: przypomnienia, że o prawdziwą miłość trzeba czasem walczyć i że czasem trzeba na nią trochę zaczekać!

Ciężko mi się wypowiedzieć o tym, która autorka co wniosła. Nie wiem, jak wyglądał ich proces twórczy - która pisała jakie fragmenty, która co dopisywała, co poprawiała. Mimo wszystko wyszła im fajna, spójna całość. Dla mnie na plus. Ta pozycja podoba mi się o wiele bardziej niż samodzielne książki Corinne Michaels - przede wszystkim jest bardziej optymistyczna, już od samego początku widać w niej więcej nadziei na lepszy koniec. Z tego co pamiętam, jest tu też mniej opisanych scen seksu. Nie przypomnę sobie teraz tego, bo czytałam powieści Corinne Michaels jakiś rok temu, ale wydaje mi się, że u niej sceny erotyczne były jednak bardziej szczegółowe - tu oczywiście też są, ale nie są jakoś obrzydliwie opisane i jest ich niewiele. 

Okładka bardzo mi się podoba. Zastanawia mnie tylko, czy w wydawnictwie nie tłumaczyli "Hold you close" tylko dlatego, żeby zachować oryginalny układ okładki i oryginalne napisy? Nie wiem, ale mogę przypuszczać, że właśnie tak było. Czytałam ostatnio dyskusję, że polski to piękny język i nie powinno użyczać się angielskiego, jeśli tego nie potrzeba - ja uważam, że "Hold you close" brzmi fajnie i nie przeszkadza mi to, że tytuł jest angielski. Gorzej, gdy ktoś języka nie zna i nie zna tłumaczenia. To tak, jakbym miała kupić książkę z tytułem po chińsku - ale jeśli opis i opinie by mnie zachęciły, to czemu nie? W końcu to tylko tytuł.

Podsumowując: świetna, lekka książka. Idealna na dni, w których chcemy po prostu odpocząć i mamy ochotę na coś fajnego, a jednocześnie takiego, przy czym za dużo nie musimy myśleć. Zachęcam wydawnictwa do tego, żeby wydały jakieś książki Melanie Harlow - ma świetne oceny w internecie, a po przeczytaniu tej pozycji jakoś się nie boję, że są przesadzone! 

10 komentarzy:

  1. Z przyjemnością bym taką lekką książkę przeczytała. Lubię takie akcje, że ktoś kogoś nienawidzi a w wyniku losowych zdarzeń musi do tej osoby się zwrócić. I prawdę mówiąc w tym wypadku jestem ciekawa zakończenia, może Ian się ogarnie a ona mu wybaczy? Interesuje mnie też jak się dogadali w sprawie dzieci, no prędzej czy później musieli współpracować. Chcę tę książkę! :)
    Na fb Kasia Neu

    OdpowiedzUsuń
  2. Trochę przypomina mi to film "Życie od kuchni" (siostra ginie w wypadku i główna bohaterka musi zająć się jej dzieckiem). Tam również wszystko cudownie się ułożyło dzięki pojawieniu się dziecka... Co dla mnie jest zbyt fantastycznym motywem, mimo że wspominany film ubóstwiam.
    Ostatnio czytałam "Forever my girl" i przekonałam się, że do "nieprzesadzonych" książek poszukuję przynajmniej w miarę logiczicznych zachowań u bohaterów. Mimo że wiem, iż to lekka lektura, nie potrafię się całkowicie wyłączyć, nawet krytycznego spojrzenia. Co do tytułu - dla mnie tam może zostać oryginał, niektóre rzeczywiście jest ciężko przetłumaczyć, albo inaczej - gdy się to już zrobi, stracą np. swój dwuznaczy sens. "Forever my girl" też nie przetłumaczono i uważam to za dobry wybór.
    Ciekawa jestem, jak wyglądała praca dwóch autorek nad jedną powieścią, w końcu trudno powiedzieć, jaki wkład miała dana osoba. Czyli techniczna strona byłaby interesująca do zbadania^^
    Podsumowując: nie znam twórczości tych autorek (przynajmniej tak mi się wydaje) i trochę się ich obawiam. Próbowałam jakoś wkręcić się w podobny gatunek, ale coś mi nie idzie, wiecznie się czegoś czepiam. To chyba książki tylko dla wybranych albo po prostu muszę poczekać na odpowiedni czas. Nie chcę zrazić się już po jednej lekturze i więcej do tego nie wracać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie znam niestety autorek. Książka mnie na początku przyciągała i rzeczywiście chciałam ją przeczytać, ale w końcu dałam sobie spokój, nawet nie wiem czemu.
    Lubię właśnie takie przyjemne książki, jeśli rzeczywiście jest schematyczna, ale napisana całkiem w porządku, to ja jestem zaciekawiona. Jak pojawi się w e-booku to może pobiorę. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czasami lubię czytać takie lekkie książki, poprawiające nastrój, z przewidywalnym zakończeniem. Chętnie poznam nową autorkę, mimo, że motyw opieki nad dziećmi powtarza się po raz kolejny. Swoją drogą ciekawe, czy w realu taka sytuacja zbliżyłaby bohaterów, czy wręcz przeciwnie. Przecież trójka dzieci cierpiących po stracie rodziców wymaga od bohaterów całkowitej zmiany dotychczasowego życia.

    OdpowiedzUsuń
  5. Od razu skojarzyło mi się z filmem ,,Och, życie". Co ciekawe, kilka razy migał mi tytuł i okładka tej książki, ale jakoś nie poznałam jej fabuły. Spodobał mi się główny motyw, bo uważam za urocze, kiedy ludzi zbliża do siebie opieka nad dzieckiem, które oboje kochają :) Też lubię, kiedy książka daje nadzieję, że o miłość warto walczyć. Spodobało mi się też to, że sceny erotyczne nie są aż tak mocne. Widzę, że warto się zainteresować tą powieścią :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Niektóre tytuły lepiej nie tłumaczyć dotyczy to książek jak i filmów, lepiej brzmią w oryginale. W "Hold you close" możemy znaleźć motywy, które pojawiają się w innych książkach a czy to ważne kiedy historia stworzona prze autorki czyta się dobrze, fabuła nas wciąga oraz poprawia nam humor. Z przyjemnością zapoznam się książką stworzoną przez Corinne Michaels oraz Melanie Harlow i dowiem się jak bohaterowie radzą ze stratą i uczą się jak stworzyć rodzinę dla dzieci przy tym pojawia się uczucie jakie między nimi odżywia. Zapisany tytuł.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bywają dni w życiu każdego, kiedy najbardziej potrzebuje wyciszenia i odrobiny nadziei. W wtedy z pomocą znowu wkracza książka, bo książki to cały wachlarz specyfików na różne dolegliwości duszy.
    Tak jawi mi się ta pozycja. Książka do wyciszenia, do zapomnienia o codzienności, do zwykłego przeczytania. Bez spektakularnej akcji ze zaskakującymi zwrotami. Optymizm i nadzieja- to, co dać może książka. Niby nic, a to tak dużo.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dokładnie, moje pierwsze skojarzenie, to również film " Och życie". W sumie opis tej książki spodobał mi się, czasami fajnie sięgnąć po lekką obyczajówkę. Okładka również bardzo mi się podoba. Niestety nie znałam wcześniej tych autorek, ale tę książkę chętnie zabrałabym ze sobą na wakacje :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo mnie ciakawi ten autorski duet. :D
    Mam nadzieję, że uda mi się przeczytać w najbliższym czasie :)
    ~Pola
    www.czytamytu.blogspot.com Zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo, bardzo zachęciła mnie ta recenzja. Powieść w sam raz dla mnie. Poszukam...

    OdpowiedzUsuń