wtorek, 26 lutego 2019

Val Emmich i in. – "Drogi Evanie Hansenie"


Autorzy: Val Emmich oraz Steven Levenson, Benj Pasek i Justin Paul, twórcy musicalu
Tytuł: Drogi Evanie Hansenie
Wydawnictwo: Moondrive
Przekład: Aga Zano
Rok wydania: 2019
Ilość stron: 350
Ocena: 8/10

Opis:
Samotny i nieśmiały Evan Hansen za namową terapeuty pisze do siebie listy, które mają go podnieść na duchu. Zawsze rozpoczyna je zwrotem: „Drogi Evanie Hansenie”. Jeden z tych listów przypadkiem trafia do Connora, szkolnego buntownika. Evan jest przerażony i przekonany, że teraz wszyscy poznają jego tajemnice.
Wkrótce po tym Connor popełnia samobójstwo. Odnaleziony przy nim list zostaje wzięty za niewysłaną wiadomość do Evana, który tym samym przez pomyłkę zostaje wzięty za jego jedynego przyjaciela. Pogrążona w żałobie rodzina, chcąc zrozumieć postępowanie Connora, nawiązuje znajomość z Evanem. Chłopak zyskuje zainteresowanie i przyjaciół, nawet dziewczyna, która bardzo mu się podoba, zwraca na niego uwagę.
Kłamstwo odmienia jego życie – w końcu gdzieś przynależy. Jednak wszystko ma swoją cenę. Teraz musi zmierzyć się z konsekwencjami swojego postępowania oraz z własnymi problemami. Bo mimo że Evan nie przyjaźnił się z Connorem, rozumie lepiej niż ktokolwiek inny, dlaczego popełnił on samobójstwo…

Recenzja:
Są takie książki, obok których naprawdę nie można przejść obojętnie. Gdy tylko dowiedziałam się o premierze Drogi Evanie Hansenie, od razu wiedziałam, że ten tytuł będzie należał właśnie do takiego grona. Historia nastoletniego Evana inspirowana jest musicalem Dear Evan Hansen, o którym także jeszcze przed zabraniem się za lekturę słyszałam naprawdę wiele dobrego i właśnie dlatego tak bardzo chciałam sięgnąć po powieść. Mogę tylko żałować, że nie mam możliwości obejrzenia tej historii na scenie, bo jestem pewna, że jeśli może być ona jeszcze lepsza, to tylko na deskach Broadwayu.

„Mógłbym wymienić milion dziesięć rzeczy, które każdego dnia działają mi na nerwy – od zjawisk na poziomie subatomowym po skalę kosmiczną. Moje inicjały są jedną z nich. M.E.H. Napisać „meh” to jak wzruszyć ramionami. Z taką reakcją społeczeństwa zresztą stykam się najczęściej […]. »Meh« wyraża czystą obojętność. Tak albo siak, wszystko jedno. Nikogo nie obchodzisz. Mark Evan Hansen? Meh.

Ale do rzeczy. Evan to samotny i nieśmiały nastolatek, który namówiony przez terapeutę pisuje listy do samego siebie. Każdy z nich zaczyna w ten sam sposób od słów „Drogi Evanie Hansenie”. Gdy jedna z napisanych przez niego wiadomości trafia przez przypadek do Connora, szkolnego buntownika, Evan jest przekonany, że zapoczątkuje to katastrofę. I tak się dzieje, ale z zupełnie innych powodów – kilka dni później okazuje się, że Connor popełnił samobójstwo. Odnaleziona przy chłopaku wiadomość przekonuje wszystkich, że był to list pożegnalny do Evana, z którym musiał się przyjaźnić. Evan zostaje uznany za jedynego przyjaciela Connora, pogrążona w żałobie rodzina zwraca się do niego o pocieszenie, nagle wszyscy dokoła zaczynają go zauważać… Kłamstwo odmienia życie nastolatka, jednak ma ono swoją cenę. Evan musi zmierzyć się z konsekwencjami swojego postępowania, a przede wszystkim z własnymi problemami. Czy mu się to uda? Czy wreszcie zdobędzie się na wyznanie prawdy? A może zakopie ją gdzieś głęboko i nigdy nie pozwoli jej ujrzeć światła dziennego?

Zacznę od tego, że książka napisana jest w bardzo lekkim, przystępnym stylu. Chociaż historia nabiera poważniejszych wydźwięków, dosłownie się przez nią płynie, a kolejne plastyczne opisy pozwalają naprawdę nacieszyć oczy. Mamy tutaj też narrację pierwszoosobową oraz zastosowanie czasu teraźniejszego, dzięki czemu w trakcie lektury wszystko odczuwa się mocniej – w końcu poznajemy historię w czasie jej trwania. Bohater nie opowiada jej po jakimś czasie, ale właśnie teraz, w tym momencie, zatem wzmaga się niepokój o to, jak to wszystko się zakończy.

„Szczerze? Już dawno straciłem nadzieję. Czas zatem odpalić silnik wyobraźni i upewnić się, że każda najmniejsza molekuła kreatywności w moim mózgu jest gotowa do współpracy. (Do napisania przekonującej przemowy motywacyjnej potrzebna jest cała molekularna wioska).

Sam Evan to postać bardzo skomplikowana. Jest samotnym i zagubionym nastolatkiem, który nie radzi sobie ze światem dookoła. I dlatego popełnia błędy, nie zdając sobie nawet z tego sprawy. Nieświadomie chce, by ktoś wreszcie zwrócił na niego uwagę, próbuje też pomóc osobie, której także nigdy nie zauważano. Jest bohaterem, którego niektóre czyny mogą przyprawić o ból głowy, ale nie da się go zwyczajnie nie polubić, nie współczuć mu i nie kibicować. Po prostu nie. Evan jest do bólu prawdziwy, ma poczucie humoru, a każdą jego rozterkę można przeżywać razem z nim. Czasem można nawet się utożsamiać z kilkoma jego bolączkami. Myślę, że zwłaszcza nastolatkowie zobaczą w nim trochę z siebie – w momentach, gdy obawia się o opinię rówieśników, gdy jest samotny i chciałby należeć do większej grupy, gdy jego rodzice nie potrafią znaleźć dla niego czasu, gdy dziewczyna zupełnie go nie zauważa. Gdy przez kilka chwil zdaje mu się, że jest nieistotny, nieważny i nikogo nie obchodzi. Jego historia pokazuje natomiast coś innego, daje nadzieję, że jest odwrotnie i pociesza, broni przed tego typu myślami.

Nie mogę też nie wspomnieć o innych postaciach, które zostały tu przedstawione. O Connorze, którego myśli czasem możemy poznać. Dzięki tym kilku rozdziałom z jego perspektywy, o wiele lepiej udaje się zrozumieć całą historię, zrozumieć przede wszystkim samego zagubionego chłopaka, który próbował i próbował odnaleźć się w świecie, ale mu się to nie udało. O Zoe, jego siostrze, pełnej pasji, inteligentnej i zabawnej dziewczynie, która patrzyła na ich całą rodzinną sytuację, na całą sytuację z Connorem z zupełnie innej perspektywy. O Jaredzie, który zdaje się aroganckim i infantylnym bucem, a jest jedyną osobą, która może tak naprawdę zrozumieć Evana i mu pomóc. W powieści znajdzie się cała gama charakterów. Choć nie dostajemy ich myśli bezpośrednio, bo całą historię opowiada Evan z kilkoma wstawkami od Connora, to i tak uda nam się poznać ich punkty widzenia oraz to, jak na jedną sytuację mogą patrzeć różne osoby i jak dużo to zmienia. Z wieloma z tych charakterów można również sympatyzować, bo każdy z nich jest nie dość że dobrze i realnie nakreślony, to jeszcze daje wiele powodów do tego, by przyjrzeć mu się bliżej, poznać lepiej i spróbować zrozumieć.

„Dlatego dziś musisz tylko być sobą. I już. Tylko bądź pewny siebie. To ważne. I jeszcze interesujący. Rozmowny. Przystępny. Nie chowaj się, spróbuj obnażyć się trochę przed innymi. Nie jak zboczeniec, nie rozbieraj się. Po prostu bądź sobą. Prawdziwym sobą. Nie oszukuj się”.

Nie mogę pominąć tego, że pod pewnym względem fabuła powieści zmierza do oczywistego końca. Mamy tutaj motyw kłamstwa, zatajania prawdy i tego, jakie te działania niosą za sobą konsekwencje. A także stopniowego uświadamiania sobie, jak ważne jest bycie szczerym. Dlatego można spodziewać się poniekąd, w jakim kierunku podąży akcja. Ale to nie znaczy, że można przewidzieć, jakie emocje przyniosą wszystkie wydarzenia. Jak kolejne czyny i słowa głównego bohatera będą wpływać na jego otoczenie, jego znajomych. A wydaje mi się, że właśnie o to tu przede wszystkim chodzi – historia Evana niesie za sobą ogromny bagaż emocjonalny, skłania do refleksji, do pochylenia się nad problemami, z jakimi codziennie się borykamy. Nie chodzi tu tylko o chłopca, który powiedział nieprawdę i musi teraz dalej brnąć w kłamstwa lub przyznać się do błędu. Opowieść Evana to głęboko przejmująca i wzruszająca historia o potrzebie bycia wysłuchanym, zauważonym i odnalezionym w świecie, gdzie każdego ocenia się po pozorach. Gdzie każdemu można przykleić łatkę dziwaka, frajera, outsidera. Gdzie gdy pojawia się problem, lepiej go wyśmiać lub zignorować, zamiast rozwiązać. Historie Connora a także Evana pokazują jednak, jak bardzo to wszystko jest błędne i dlaczego powinno się przestać postępować w ten sposób.

Wow, naprawdę się rozpisałam, a i tak mam wrażenie, że nie wspomniałam o masie rzeczy, które powinnam zawrzeć w tej recenzji. Ta książka jednak jest moim zdaniem zbyt ważna, zbyt rozbudowana, by dobrze i wyczerpująco o niej opowiedzieć. Dodam tylko, że jeśli nie poznacie tej opowieści i na własnej skórze się nie przekonacie, jakie niesie przesłanie, naprawdę wiele stracicie. Dlatego radzę: gdy tylko nadarzy się okazja, kupicie lub pożyczcie i przeczytajcie. Jestem pewna, że powieść oczaruje i poruszy was tak samo mocno jak mnie, i że nie uwolnicie się od niej jeszcze przez długi czas. A czy jest coś lepszego od książki, która zostawia po sobie tak wiele i nie daje o sobie zapomnieć?

8 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham musicale całym sercem, a ten chyba gdzieś się przede mną schował. Może i dobrze, po książkę sięgnę na pewno. Już po samym opisie wiedziałam, że to powieść dla mnie, lubię książki, w których bohaterowie zmagają się z różnymi problemami. W tej pozycji trzeba będzie zmierzyć się z samobójstwem, kłamstwem, z samotnością i potrzebą bycia zrozumianym. + za narrację pierwszoosobową, ale czy za czas teraźniejszym? Nie za bardzo lubię, ale zobaczymy. Faktycznie, może to być idealna pozycja dla nastolatków, zawsze lubimy się utożsamiać z głównym bohaterem , jeśli znajdziemy jakieś wspólne bolączki. Do tego wszystkiego pozycja napisana łatwym, zrozumiałym językiem. Myślę że faktycznie może pozostać w nas na dłużej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Sam opis książki mnie wciągnął a recenzja to dopiero! Niestety problemy młodzieży bardzo często są bagatelizowane, młodzi czują się nie zrozumiani nie tylko przez dorosłych ale i rówieśników. Ten wątek, że Evan dzięki kłamstwu nagle zostaje zauważony mnie bardzo ciekawi, bo jak wiadomo kłamstwo ma krótkie nogi, prędzej czy później wyjdzie na jaw...i co wtedy? Jestem też ciekawa co takiego było w liście, że Connor samobójstwo popełnił? Bardzo mnie ta książka interesuje!
    na fb Kasia Neu

    OdpowiedzUsuń
  4. Musicale to moja wielka miłość, a DEH to chyba jedyny z tych ostatnich przebojów Broadwayu, który do mnie przemówił, w przeciwieństwo do Hamiltona(wiem, że w oczach wielu wypadnę jako musicalowy heretyk, ale ustalmy, że bliżej mi do francuskiego musicalu). Historia sama w sobie jest bardzo poruszająca i bliska wielu osobom, a że na wizytę na Broadwayu nie każdy może sobie pozwolić, to pomysł na wydanie książki jest świetny i na pewno po nią sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapowiada siE ciekawie. Trafia na listę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Książka obok której nie da się przejść obok, wywołująca u czytelnika emocje, pytania na temat nas samych oraz życia. "Drogi Evanie Hansenie" przeznaczona dla młodzieży a chyba i straszy czytelnik odnajdzie w niej przesłanie, może spojrzy na młodzież w swoim otoczeniu inaczej i porozmawia z nią. Intryguje mnie historia Evan oraz Connora.

    OdpowiedzUsuń
  7. O tej książce słyszałam raz. A właściwie czytałam wzmiankę, że ktoś nie mógł uwierzyć że będzie wydana. Jednak szczerze mówiąc nie zainteresowałam się nią. To był błąd. Sądząc po twojej recenzji, szczególnie tak ociekającej emocjami, tę książkę przeczytać wręcz trzeba. Uwielbiam gdy autorzy nie zapominają o bohaterach drugoplanowych, że nadają im barw i charakterów i sądząc po tym co piszesz, tu tak jest. Od teraz więc zaczynam polowanie, bo jestem zaintrygowana na tyle, że najchętniej zaczęłabym ją teraz, w tej chwili. To się dopiero nazywa recenzja zachęcająca i emocjonująca. Dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Rzeczywiście książka okazała się bardzo wciągająca. Choć od dawna nie jestem już nastolatką, zdarza mi się wracać do takich klimatów. Drogi Evanie Hansenie spodobała mi się głónie ze względu na ciepło, jakie płynie z jej stron. Mimo dość trudnego tematu.

    OdpowiedzUsuń