poniedziałek, 17 grudnia 2018

Luca D’Andrea - "Lissy"

Autor: Luca D’Andrea
Tytuł: Lissy
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 2018
Ilość stron: 400
Ocena: 7/10

Opis:

Marlene, piękna, młoda kobieta uciekając od przeszłości zdecydowała się wyjść za Herr Wegenera, bogatego kryminalistę. Po latach decyduje się odejść od męża, a uciekając zabiera coś bardzo wartościowego.
Podczas ucieczki dochodzi do wypadku, Marlene rozbija samochód i traci przytomność. Na ratunek zjawia się Simon Keller – tajemniczy pustelnik mieszkający wysoko w górach. Mężczyzna pochodzi z rodziny, w której od pokoleń przepisuje się Biblię, hoduje świnie, a jednej z nich nadaje zawsze imię zmarłej siostry Lissy. Keller zajmuje się Marlene, powoli zaczyna się budować między nimi przedziwna więź...
Tymczasem Herr Wegener rozpoczyna poszukiwania żony. Jej zniknięcie wywołało niebezpieczne skutki, uderzające w potężną organizację przestępczą. Do poszukiwań zostaje zaangażowany bezimienny zaufany człowiek. To oznacza wyrok: Marlene musi zginąć. Czy Keller zdoła ją ochronić? A czy Marlene rzeczywiście może zaufać Simonowi?

Recenzja:

Muszę przyznać, że moja decyzja o przeczytaniu „Lissy” doskonale zgrała się w czasie z zimową aurą. Zaśnieżony krajobraz za oknem idealnie wpasował się w klimat powieści, której akcja rozgrywa się przecież u podnóży Alp oraz w samych górach. Atmosfera powieści również taka jest - mroźna, tajemnicza, skrywająca wiele sekretów, których odkrycie będzie wymagało od czytelnika przeprawy przez mroczne zakamarki życia bohaterów, jednak mogę zagwarantować, że kiedy osiągniecie cel, staniecie „na samym szczycie” i rozejrzycie się wokoło, wszystko okaże się oczywiste, ponieważ zobaczycie pełny obraz fabuły skonstruowanej przez autora.

Główną bohaterką książki nie jest tytułowa Lissy, choć i ta pojawi się na kartach powieści, lecz nie w takiej formie, w której byście ją sobie wyobrażali, a Marlene, żona Herr Wegenera, którego można by spokojnie porównać z Ojcem Chrzestnym. Kobieta ma jednak dość życia w długim cieniu mężowskich machlojek i zbrodni, więc postanawia wyrwać się z jego szpon, co, jak doskonale możecie sobie wyobrazić, nie będzie łatwe. Marlene decyduje się jednak podjąć ryzyko, jej ucieczka prawie kończy się tragicznie, ale ostatecznie bohaterka zostaje uratowana z opresji przez niejakiego Simona Kellera. Okazuje się oczywiście, że Simon to kolejna mroczna figura w życiu Marlene, z którym połączy ją niecodzienna relacja. Tymczasem zdenerwowany mąż rozsiewa sieć nici, mających doprowadzić go do zbiegłej żony, która zabrała ze sobą coś bardzo cennego.

Jak widzicie, zapowiada się intrygujący thriller, który na pewno spodoba się wielbicielom kina gangsterskiego, ale nie tylko, bo nie można zapomnieć również o ekscentrycznym Simonie, który gra jedną z ważniejszych ról w książce, a który urozmaica książkę, nadaje jej czegoś z horroru. 

Akcja rozwija się stopniowo, jednak dość szybko, czego szuka chyba zdecydowana większość czytelników, sięgających po tytuły z tego gatunku. Nie myślcie jednak, że skutkiem tego autor całkowicie zaniedbał stronę psychologiczną, ponieważ byłoby to błędne założenie. Myśli kotłujące się w głowie Marlene oraz innych bohaterów stanowią bardzo istotną kwestię. Zasadniczo, Marlene i Simon są przez większość czasu zamknięci w jednym pomieszczeniu, więc dostajemy z jednej strony coś podobnego do efektu pracy Kinga nad „Misery”, jednak na tym kończą się podobieństwa, bo już styl i język pisarza zupełnie nie przypomina rozwlekłego stylu wspomnianego wcześniej Kinga. Luca D’Andrea zdecydowanie woli krótkie zdania, krótkie rozdziały, trochę skacze po wątkach, co daje czytelnikowi ciągłe poczucie ciekawości. Z czym będziemy skonfrontowani za chwilę? Ze względu na to, "Lissy" można zakwalifikować jako jedną z tych lekkich i szybkich do czytania lektur.

Autor nie szczędzi również dosyć barwnych i ścinających krew w żyłach opisów, ale w końcu gatunek, w którym pisze, zobowiązuje. Mnie „Lissy” naprawdę pozytywnie zaskoczyła, ponieważ wydawało mi się, że promocja jest trochę rozdmuchana, jednak była to bardzo miła przygoda. Na tyle, aby zrobić mi ochotę na przeczytanie debiutu włoskiego autora, więc wydaje mi się, że nie będziecie zawiedzeni. Polecam!

Wasza Ariada :)

8 komentarzy:

  1. Główna bohaterka o moim imieniu - nie mogę tego przegapić 😉
    Poza tym zafascynowała mnie postać Simona. Pierwszy raz spotykam się z tak oryginalnymi, rodzinnymi tradycjami. Muszę to przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nawet lubię to wydawnictwo :D Zwykle mnie nie zawodzi, co zresztą widać po tej recenzji - zapowiada się niezła fabuła kolejnej książki.
    Ciekawa jestem, czy Simon nie okaże się gorszy od tego kryminalisty lub że nie zabił tej swojej siostry (z drugiej strony - zabija raz po raz świnkę Lissy? :O ). No i co zabrała ze sobą Marlene!
    Miło będzie zobaczyć coś innego niż kolejnego Stephena Kinga - wiem, że to król literatury grozy, bez porównania mistrz - ale warto byłoby mieć na rynku jakiś wybór. Mam nadzieję, że jednym z nich będzie właśnie Luca D’Andrea.

    OdpowiedzUsuń
  3. Całkiem podobnie czytało mi się w ostatnim czasie "Ściganego" Kasi Michalak. ☺ Aura zimy też tam sprzyjała, a i wyrok śmierci ciążył na Hubercie. Podejrzewam, że "Lissy" pochłonie mnie w podobnym stopniu, a emocje jakie zaserwuje nam Luca D'Andrea nie opadną aż do ostatniej strony. Lubię thrillery, ponieważ opowiadają historie, które w rzeczywistości mogą mieć lub miały miejsce w mniejszym lub większym stopniu. Wolę je od horrorów i powieści grozy, bo tamte z kolei są zbyt zbajczałe i mają na celu przestraszyć czytelnika. Niekiedy wręcz zmyślonymi nie z tego świata rzeczami aż śmieszą zamiast straszyć.
    Szczerze przyznam, że jestem ciekawa tej pozycji i z ogromną przyjemnością bym po nią sięgnęła.
    Pozdrawiam ☺

    OdpowiedzUsuń
  4. Po przeczytaniu opisu jak recenzji jestem książką zaintrygowana z chęcią bym ją przeczytała. Lubię książki gdzie akcja dzieje się w odizolowanym środowisku, bohaterowie są skazani na siebie i wtedy wychodzą mroczne cechy człowieka a do tego jeszcze mąż Marlene oraz tajemnicza nieobecna Lissy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie mogę tego przegapić. Zdecydowanie moje klimaty.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow,mocna zapowiedż!NA pewno sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapisuje tytuł i muszę ją przeczytac! Zwykle czytam tylko romanse ale dla tej lektury zrobię wyjątek. Chętnie też kupiłabym ja dla mamy bo uwielbia taki książki a szczególnie gdy w tle akcji jest zima i górskie klimaty. Miałam do czynienia z kryminałami i thrillerami ale zdecydowanie wolę te drugie, są takie tajemnicze i trzymają w napięciu od początku do końca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A poza tym bardzo interesuje mnie postać Simona bo na sto procent coś z Nim nie tak. Bo kto normalny daje świni imię swojej zmarłej siostry :0 a skoro Lissy jest też tytułem książki to pewnie wiąże się z tym jakaś tajemnica.

      Usuń