wtorek, 6 listopada 2018

J. R. R. Tolkien, Christopher Tolkien - "Dzieci Húrina"

Autor: J.R.R. Tolkien
Tytuł: Dzieci Húrina
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: październik 2018
Liczba stron: 272
Ocena: 9/10

Opis: 

Tolkien wiele lat pracował nad "Dziećmi Húrina". Niestety nie dane było mu dokończyć opowieści. Podjął się tego jego syn, Christopher Tolkien, który ułożył tekst z istniejących materiałów. Całości dopełniają ilustracje Alana Lee.
Prawie sześć i pół tysiąca lat przed wydarzeniami opisanymi we "Władcy Pierścieni" Śródziemie leży w cieniu Czarnego Władcy. Najwięksi wojownicy wśród elfów i ludzi zginęli. Wszystko pogrąża się w ciemności i rozpaczy. Nowy, śmiertelnie niebezpieczny przywódca, Túrin, syn Húrina, razem z bandą banitów przeciwstawia się Czarnemu Władcy i zmaga się z nałożoną przez niego klątwą.
Historia wojny, nienawiści, walki o władzę, ale też nadziei i odwagi. Poznajcie losy Túrina i Niënor.


Recenzja:

J.R.R. Tolkien to autor, którego nie trzeba przedstawiać. O słynnym cyklu Władca Pierścieni słyszał każdy i pewnie wielu zna całkiem dobrze to dzieło – z książki lub z ekranizacji. Niestety, mam wrażenie, że pozostały dorobek autora jest niedoceniany, bowiem znam niewiele osób, które bardziej zagłębiły się w jego twórczość. Ta nieznajomość jest ogromną stratą, czego dowodem są Dzieci Húrina – niezwykle podniosła i przejmująca do głębi opowieść o nieuniknionym… 

Na wstępie przyznam szczerze, że książka ta nie od razu mnie porwała, bowiem jest nieco inaczej napisana niż znane mi powieści Tolkiena. Styl pełen patosu sprawia, że jest to lektura niełatwa w odbiorze i wymaga od czytelnika pełnego skupienia, co – w połączeniu z licznymi opisami – może zniechęcić. Na szczęście historia tytułowych dzieci Húrina, Túrina i Niënor, pochłonęły mnie całkowicie, a patetyczny charakter dzieła całkowicie przeszkadzać. Z każdą stroną zmieniałam zdanie odnośnie tolkienowskiej narracji, zaczęła ona tworzyć klimat, zgrabną całość, oddziaływać na moje emocje, wywierać ogromny wpływ na wyobraźnię i – no co tu dużo mówić – zakochałam się w tej książce, choć miłość ta kosztowała mnie wiele łez. Dzieci Húrina okazały się historią równie piękną i barwną, co posępną i przygnębiającą. Bardzo przypomina antyczne tragedię, gdzie na bohatera, u krańca jego drogi, czeka straszliwe fatum… 

Syn autora, Christopher Tolkien, odwalił kawał dobrej roboty przy składaniu całości. Zgrabnie powplatał we wstęp fragmenty innych dzieł ojca nawiązujących do Dzieci…, oświecając czytelnika w niektórych kwestiach. Bo – choć Władcę Pierścieni konsumowałam całkiem niedawno – o wielu fragmentach nie pamiętałam (co więcej – na kilka zdaje się nie zwróciłam uwagi lub przegapiłam w treści). Było to posunięcie zdecydowanie pomocne, podobnie jak spis imion, nazw własnych i geograficznych u krańca książki (Tolkien bardzo lubił oryginalne nazewnictwo – jak zapewne wiecie) oraz tablice genealogiczne. W wydaniu Dzieci Húrina wydawnictwa Prószyński i S-ka znajduje się również dodatek obejmujący Ewolucję Wielkich Opowieści i Kompozycję Tekstu. Dużym zaskoczeniem dla mnie był jeszcze jeden element – rozkładana mapa Beleriandu i ziem na północ od niego. Wszystko to sprawiło, że zrozumienie i wyobrażenie sobie wydarzeń historii było nie tylko łatwiejsze, ale i stało się w jakimś stopniu realne. Nie można zapomnieć tutaj i fantastycznych ilustracjach Alana Lee (zarówno barwnych i czarno-białych), które skutecznie odwracały moją uwagę od tekstu. Są po prostu CUDOWNE! 

Dzieci Húrina to barwna, przemawiająca do serca i duszy czytelnika opowieść o nadziei, odwadze i nienawiści. Nie brakuje w niej fantastycznych istot oraz wydarzeń – jak choćby walka jednego z bohaterów ze smokiem. Jako, że jest to historia w wielu aspektach niezależna, tak z czystym sumieniem polecam ją nie tylko miłośnikom Tolkiena, ale i fanom bardziej rozbudowanej fantastyki. Książka ta jest warta grzechu nieprzespanej nocy. Żałuję tylko, że skupia się głównie na Túrinie – chętnie poznałabym bardziej jego siostrę. 


8 komentarzy:

  1. Dzieci Hurina to jedna z najlepszych pozycji w twórczości Tolkiena. Oczywiście pozostałe są równie piękne i fascynujące, lecz ta opowieść jest po prostu piękna. Chociaż początkowo mamy do czynienia z typową historia że Śródziemia, to szybko zdajemy sobie sprawę, że ta ładna jest smutna i tragiczna. Zapewne życie w tamtych krainach takie właśnie było. Osobiście żałuję, że nie powstał jeszcze film na jej podstawie. Byłby może mniej widowiskowy od Hobbita, lecz chyba o nieco lepszy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wlasnie jestem w trakcie czytania "Władca Pierścieni" - trzeba przyznac, ze nie jest to ksiazka dla kazdego :). Ale jak ktos juz przez nia brzebrnie, nie wiem czemu ale mam wrazenie, ze poprzes slowa tam sie znajdujace, mozna nawet odczuc, iz czlowiek czuje sie troche madrzejszy ;) a po wyzej opisana ksiazke, na pewno siegne

    OdpowiedzUsuń
  3. Już od dawna zamierzam wziąć się za twórczość Tolkiena, bo jeszcze nie czytałam nawet "Hobbita" czy "Władcy Pierścieni", którzy spokojnie czekają na mojej półce z książkami. Tą książkę również mam w planach.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przyznam szczerze, że Tolkien nie należy do moich ulubionych autorów. Filmową wersję Władcy pierścieni uwielbiam (pamiętam jak kochałam się w Aragornie i Legolasie), jednak przez wersję papierową nie jestem w stanie przebrnąć. Myślę, że i z tą książką miałabym problem.
    P.S. " Na szczęście historia tytułowych dzieci Húrina, Túrina i Niënor, pochłonęły mnie całkowicie, a patetyczny charakter dzieła całkowicie przeszkadzać." W tym zdaniu ucięło chyba jakiś wyraz.

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam twórczość Tolkiena!!! Jego książki zajmują honorowe miejsce na moich półkach. Wielu czytelników odstraszają długie opisy, a ja je uwielbiam. Pozwalają bardziej wczuć się w książkę i ten niezwykły świat elfów, krasnoludów, hobbitów i innych stworzeń. Pozwalają lepiej sobie wyobrazić daną postać, przyrodę, przez co czytanie jest dla mnie jeszcze przyjemniejsze. Bardzo mnie cieszy, że syn postanowił dokończyć dzieło ojca, przez co możemy się upajać kolejnymi powieściami Tolkiena.

    OdpowiedzUsuń
  6. Władce Pierścieni po raz pierwszy poznałam z filmu i jak do tej pory nie miałam jeszcze okazji przeczytać książkowego pierwowzoru tej opowieści. Trochę odstrasza mnie wspominany wyżej patetyczny styl, jednak nie zmienia to faktu, że Dzieci Hurina wydają mi się być powieścią wyjątkowa zarówno przez swoją treść jak i ilustracje oraz wszelkie zawarte w niej dodatki. Jestem zainteresowana tą historią i myślę, że z przyjemnością będę ją poznawała, gdy już trafi w moje ręce. Jak to dobrze, że znalazła ona światło dzienne i może dostarczać niezapomnianych wrażeń swoim czytelnikom.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzieci Hurina właśnie trafiają na moją listę MUST READ. Dlaczego?
    Po pierwsze: to Tolkien. Mistrz Tolkien i zupełnie mi nie przeszkadza, że książkę kończył jego syn ( wszak to też Tolkien). Zresztą w recenzentka stwierdziła, że podołała zadaniu ( a ja jej wierzę).
    Po drugie: świat rozbudowanej fantastyki z fantastycznymi stworzeniami i wydarzeniami
    Po trzecie: wymagający język Tolkiena i rozbudowane opisy, które w rezultacie tworzą niebywały klimat jego książek i wciągają pomalutku i niezauważalnie,
    Po czwarte: mapa... ach, ta mapa... chętnie ją przestudiuje. Zapewne będzie w niej można odnaleźć miejsca i z innych powieści tolkienowskich.
    Po piąte: każda powieść Tolkiena to przyjemny obowiązek miłośnika fantastyki.

    OdpowiedzUsuń
  8. Tolkiena tylko oglądałam na ekranie nie czytałam żadnej książki, świat stworzony przez pisarza wciągnął mnie i przeżywałam przygody razem z głównymi bohaterami książek. "Dzieci Húrina" wydaje się ciekawą historią, która daje czytelnikowi do zastanowienia się nad wieloma kwestiami. Książka jest jeszcze wzbogacona przepięknymi ilustracjami, które tylko pobudzają naszą wyobraźnię. Może najwyższy czas odwiedzić Śródziemie.

    OdpowiedzUsuń