sobota, 10 listopada 2018

Gabriel Garcia Marquez - "Jesień patriarchy"

Autor: Gabriel Garcia Marquez
Tytuł: Jesień patriarchy
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 12 września 2018
Liczba stron: 272
Ocena: 9/10

Opis:

Opowieść o dyktatorze, jego nieograniczonej władzy i trwającej wieczność agonii jest summą latynoamerykańskich dyktatur i narosłej wokół tych dyktatur literatury. Wszystko w tej opowieści jest niejednoznaczne, wątpliwe, sprzeczne, wykluczające się, zaskakujące i banalne zarazem. Historia splata się z baśnią, hagiografia z brukową tandetą, pieśni żebracze z symfoniami Brucknera. A wszystko to dzięki niezwykłej, wielogłosowej narracji, w której monolog dyktatora przegląda się w lustrze innych relacji i reakcji, jak choćby wtedy, gdy z początkiem XX wieku opowiada o niezwykłym spotkaniu sprzed wielu lat, z dziwnie zachowującymi się załogami trzech karawel, przeświadczonymi, iż odkryli zupełnie nowy ląd. Humor, maestria i gorycz. I absolutne arcydzieło realizmu magicznego.

Recenzja:


   Marquez to autor, którego nazwisko większość chociaż słyszała. Ja miałam okazję czytać już Miłość w czasach zagłady i wtedy obiecałam sobie, że na pewno bardziej zapoznam się z twórczością autora. Przyszedł więc czas na Jesień Patriarchy, który bardzo mnie zaskoczył. Także zapraszam na recenzję tego tytułu.

To historia pełna skrajnych przeciwieństw. To świat, w którym nic nie dziwi. Dyktator i jego władza trwająca całą wieczność. To jeden człowiek, który umierał dwa razy. Nic co przeczytacie na kartach tej książki nie jest jednoznaczne. Opowieść, która jest summą latynoamerykańskich dyktatur. Absolutne dzieło realizmu magicznego.

Spodziewałam się, że to nie będzie łatwa książka, dlatego też, kiedy do mnie przyszła, jakoś nie mogłam się za nią zabrać. Kiedy stwierdziłam, że nie mogę tego odkładać w nieskończoność przyszedł i na nią czas. Jakbym miała podsumować już teraz jednym zdaniem, to zdecydowanie było by to: "było ciężko, ale było warto".  No dobra ale do rzeczy.

Już od pierwszych stron uderzyła mnie forma jaką została napisana książka. Jest to zbiór zdań wielokrotnie złożonych, a raczej powiedziałabym wielo,wielo,wielo,wielokrotnie złożonych, które już od pierwszej literki bombardują czytelnika natłokiem mniej i bardziej istotnych informacji. Pierwszy raz miałam okazję spotkać się z takim czymś i uważam, że przeczytanie taj książki było dla mnie ciekawym doświadczeniem literackim.

Miałam jeden główny problem z tą pozycją. Aby ją dokładnie przeczytać, trzeba się bardzo skupić i tutaj każda, chociaż jedna linijka przeczytania w mniejszym skupieniu czy rozkojarzeniu, od razu burzy wszystko. Wiele razy musiałam się wracać trochę wyżej, żeby złapać wątek. Ba! Nie raz musiałam się wracać całą stronę, ale proszę nie zrażajcie się tym, ponieważ jak już wpadłam w trans czytania i mój umysł dostosował się do tych długaśnych zdań, to ciężko mnie było oderwać. Jednak kiedy już się przestałam skupiać znów musiało minąć kilka linijek, aby wrócić do tego świata.

Jeśli chodzi o bohaterów, to tak na prawdę mamy tutaj jednego głównego, któremu poświęcona jest książka i szereg mniej istotnych postaci, które jednak są przedstawiane czytelnikowi. O głównym bohaterze dowiadujemy się praktycznie wszystkiego, to tak na prawdę jedna osoba o wielu twarzach i zadaniem czytelnika jest, w tym potoku informacji, wyłowić te najważniejsze, które przesądzą o opinii na temat głównej postaci. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że dla każdej osoby, może to być zupełnie co innego.

Pomysł na książkę, jak dla mnie rewelacyjny. Nigdy nie miałam okazji czytać czegoś takiego. Owszem nie było to łatwe zadnie, ale teraz chętnie przeczytałabym jeszcze coś w takim stylu. Autor rewelacyjnie spisał się przy tworzeniu postaci i całej historii i chociaż łatwo było się pogubić w tym wszystkim, to jednak ta książka na długo ze mną pozostanie.

W sumie to tak nie do końca wiem, co jeszcze mogłabym napisać na temat tej książki. Ją trzeba wziąć i po prostu przeczytać. Tak myślę sobie, że jestem bardzo ciekawa jak ta pozycja wyszłaby jako audiobook... Nawet jeszcze się nie orientowałam, ale chyba muszę to zrobić, bo to mogłoby być bardzo ciekawe. Także więcej już nic nie mówię, ponieważ sami musicie przekonać się do tej pozycji i sprawdzić co i jak.

Jak już wspomniałam, to nie jest książka dla każdego, a nawet myślę, że wielu osobą się nie spodoba, lub poddadzą się po kilku stronach. Ja jednak radzę zainteresować się tą niezwykle ciekawą pozycją, którą sporo ludzi uważa za najlepszą książkę autora. Mnie nie pozostaje nic innego jak dalsza przygoda z książkami Marqueza i już nie mogę się tego doczekać. 

Z książkowymi pozdrowieniami,
Klaudia.

6 komentarzy:

  1. Nie przepadam za książkami z tego gatunku. W książce szukam chwili relaksu, nie jakiś większych przemyśleń. Jestem jednak przekonana, że książka znajdzie swoich fanów.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja uwielbiam takie poruszające, wartościowe i zmuszające do myślenia książki. Lubię się wzruszyć, zastanowić nad pewnymi sprawami pod wpływem lektury. Wtedy jestem w pełni usatysfakcjonowana jeśli historia wywołuje we mnie emocje. Czasem sięgam i po banalne powieści jednak szybko o nich zapominam, natomiast myślę, że utwory Marqueza zrobią na mnie wrażenie. Chociaż poniekąd odstraszają mnie te zdania wielokrotnie złożone, jednak myślę, że będzie warto skoro oceniłaś ją tak wysoko. Lubię wyzwania nawet czytelnicze więc mam nadzieję, że i mi ta powieść przypadnie do gustu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmm... Nie wiem czy jakos zostalam zachecona. Z jednej strony meczy mnie cos takiego, jak musze wracac kilka linijek w gore, zeby cos zrozumiec, a z drugiej strony ciekawi caly sens zdania. Raczej ta ksiazka pozostanie w podswiadomosci, ale nie na najblizszy wolny czas :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Sama nie wiem czy bym podjęła się przeczytania "Jesień patriarchy" temat wydaje się interesujący, ale forma książki mnie trochę odstrasza. Tytuł na pewno do zapamiętania ale chyba obecna chwila w moim życiu a książka Gabriela Garcia Marquez nie współgrają ze sobą.

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj... wjechałaś mi Klaudia na ambicję i zapewne już tej książce nie odpuszczę. Ale niestety dopiero gdzieś za dwa lata, kiedy moja mała latorośl podrośnie i ilość "mamo to..., mamo tamto..." ulegnie zmniejszeniu.
    Uwielbiam ambitne książki, bo w nich często ukryte są prawdziwe spostrzeżenia dotyczące ludzi i ich zachowań albo ukrywają piękno zabawy słowem.
    Zdania wielo-, wielo-, wielokrotnie złożone ( i przełożone ;-) ) nie odstraszają mnie, bo sama często takie układam, a potem je dziele na mniejsze, prostsze i łatwiejsze do przyswojenia. Jednak chętnie poddam się sprawdzeniu, co odczuwa człowiek, który takie zdania musi czytać ( o to byłaby super sprawa dla tworzących prawo, bo oni są mistrzami w tworzeniu takich zdań, szczególnie gdzie następny człon zdania wyklucza poprzedni, a kolejny go przywraca, by zaraz zmienić, ale tylko jeśli...).
    I chętnie przy okazji poznam świat latynoamerykańskiej dyktatury z jej doktrynami i prawami.

    OdpowiedzUsuń
  6. Problem złożonych językowo książek to nie tylko zdania jak pociągi towarowe. Jest tu również problem tłumaczenia. W oryginale jest czasami bardziej logicznie. W dodatku trzeba pamiętać też o narodowości autora, gdyż jakieś naleciałości kulturowe też decydują o końcowym efekcie.

    OdpowiedzUsuń