wtorek, 16 października 2018

Virginia C. Andrews - "Moja słodka Audrina"

Autor: Virginia C. Andrews
Tytuł: Moja słodka Audrina
Wydawnictwo: Prószyński S-ka
Data wydania: 20 września 2018
Liczba stron: 536
Ocena: 6/10

Opis:

W pięknym, położonym w lesie domu mieszka z pozoru szczęśliwa, zamożna rodzina. Dom jednak kryje w sobie mroczną tajemnicę...
Audrina zawsze chciała być taka jak siostra, wiedziała jednak, że rodzice nigdy nie pokochają jej tak, jak kochali tamtą. Nieżyjąca siostra Audriny była ukochanym, rozpieszczanym dzieckiem. Jak zginęła? Kim była i kim miała się stać? Co kryło się za tajemnicą, którą znali wszyscy z wyjątkiem Audriny?


Recenzja:

O twórczości Virginii C. Andrews, autorki słynnych Kwiatów na poddaszu, słyszałam wiele – zarówno złego, jak i dobrego. Te rozbieżne opinie jeszcze bardziej mnie zaciekawiły i gdy tylko zobaczyłam nową książkę tej pisarki na polskim rynku, postanowiłam wyrobić sobie własne zdanie o jej prozie. Jednakże nie był to jedyny powód, dla którego sięgnęłam po Moją słodką Audrinę (bo taki tytuł ma owa powieść) – kuszący okazał się również opis, który zapowiadał z lekka makabryczną oraz mroczną historię… 

I pamiętaj: ona wciąż będzie żywa, jeśli ty nauczysz się wykonywać polecenia, które jej wydawaliśmy. 

Początek historii przywodzi na myśl wiktoriańską powieść grozy - tajemnicze cienie, szepty, niepokojące postaci. Czas, który zdaje się nie płynąć dla bohaterki, rozmowy ze zdjęciem oraz motyw z bujanym fotelem (w którym Audrina ima przejąć moce martwej siostry) są jednymi z najbardziej nietuzinkowych całości i są doprawdy fantastyczne. Klimat Andrews zbudowała tutaj znakomity, jednakże – niestety – z czasem on blednie, bowiem powieść staje się niezwykle… przewidywalna. Prawdę mówiąc, już w okolicach setnej strony domyślałam się, jak mniej-więcej rozwiąże się główny wątek i… miałam rację. To lekko rozczarowujące, choć zapowiedź kontynuacji daje mi nadzieje na coś nowego. 

Jesteś niezwykłą dziewczynką, obdarzoną tak niezwykłymi właściwościami,że nie zauważasz upływu czasu. Poruszasz się sama w swej własnej przestrzeni. 

Ogromnym atutem tej powieści jest emocjonalność głównej bohaterki – ma ona spory wkład w nastrój całości. Jej niewiedza, zagubienie i niepokój udziela się czytelnikowi, przez co wydarzenia książki oddziałują jeszcze silniej na wrażliwość czytelnika. Audrina nie wie, w co powinna wierzyć, nie zauważa upływu czasu, pragnie czuć się kochana. Jednakże wszyscy od niej oczekują, że będzie kimś innym – w życiu jej rodziny zdaje się nie być miejsca dla jej prawdziwego ja… 

Chciałam być ni, czuć się tak samo kochaną, tak niezwykłą, ale równocześnie niczego nie pragnęłam bardziej, niż czuć się sobą i swoim własnym sposobem zdobyć miłość, którą nie chciano mnie obdarzyć. 

Inną zaletą Mojej słodkiej Audriny jest tło powieści – delikatne nawiązanie do historii, a raczej społecznych norm, gdzie kobiety były… doprawdy różnie traktowane. Doskonale przedstawia to pewien fragment powieści odnośnie wizerunków (roznegliżowanych) kobiet na obrazach i posągach stworzonych przez mężczyzn. Muszę przyznać, że ten patriarchalny wydźwięk powieści jest równie interesujący jak tytułowa Audrina, choć… miejscami zdecydowanie za mocno przerysowany. 

Najnowsza książka Andrews to lektura zdecydowanie warta uwagi. Nie czyta się jej łatwo – styl autorki jest bardzo specyficzny, brutalność w treści przesadzona (podobnie jak patologiczne motywy w rodzinie) oraz miejscami niemiłosiernie się ciągnie, jednakże nie można tej pisarce odmówić wyobraźni i talentu do tworzenia klimatu. Ja z przyjemnością sięgnę po kontynuację tej powieści, choć lektura była dla mnie raczej przygnębiająca i łamiąca. Polecam.

6 komentarzy:

  1. Tajemnica rodzinna, którą Audrina pragnę rozwiązać, by poczuć się kochaną. Co musi zrobić? Kim się stać? A z drugiej strony jak pozostać sobą, kiedy wszyscy wskazują inną drogę? Pogoń bohaterki za miłością, która zniewoli ją, która zmieni ją w kogoś innego. Czy i my sami w wyborach młodości nie rezygnowaliśmy z siebie, byle tylko utrzymać miłość? Myślę, że wielu z nas, pragnęło być kochanym i dla tej miłości chciało być kim innym.
    Obiecujący początek: historia niczym wiktoriańska powieść grozy. Kreacja głównej bohaterki, walczącej o siebie i o miłość, pozwala przeżywać razem z nią stany zagubienia, niewiedzy, rozdarcia i niepokoju. Do tego tajemnicze szepty, cienie, niepokojące postacie i już każdy miłośnik grozy byłby zachwycony... niestety klimat z czasem blednie, a zakończenie jest przewidywalne ( chociaż mnie to osobiście nie przeszkadza, gdyż różnymi drogami można dojść do tego samego i zawsze ciekawi mnie, czy jakieś zaskoczenie w postaci zwrotu akcji będzie w międzyczasie). Wybór pomiędzy miłością a sobą.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapowiada się dość specyficzna lektura o poniekąd makabrycznym temacie. Intryguje mnie a zarazem przeraża. Takie połączenie może wywołać sprzeczne emocje, na pewno nie jest to książka, która pozostaje obojętna. Twórczości autorki nie znam, ale chciałabym się przekonać jak odbiorę jej styl. Ten mroczny klimat jest przedsmakiem zachęcającym do dalszego czytania. Jednak jak będzie dalej okaże się podczas zapoznawania z dalszą częścią historii. Ból niechcianego dziecka, którego rodzice nie dostrzegają a tylko tęsknią za tym, które stracili, z pewnością wywołuje współczucie a może nawet złość. Przyciąga mnie ten tytuł i to, co kryje w swoim wnętrzu, jaka będzie ostateczna ocena okaże się po zamknięciu książki po przeczytaniu jej ostatniej strony.

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda, że jest przewidywalna. Bo cała historia mocno mnie ciekawi, głównie pod względem psychologicznym. Jak czuje się dziecko, ktore ma na sobie takie brzemię, jak to znosi, jak inni ja postrzegają. Myślę, że to może być lektura na równi piękna, preze nastrój, jak i przerażająca.

    OdpowiedzUsuń
  4. Żyć w cieniu nieżyjącej siostry, a gdzie miejsce dla Audriny, jestem zaintrygowana tematem jaki przewija się w książce oraz całej rodziny głównej bohaterki. Nie czytałam książek Virginia C. Andrews ale słyszałam o nich. Historia przyciągająca uwagę pomimo tej przewidywalności ale plusy jak dla mnie jest więcej i z chęcią zagłębie się w świat wiktoriańskiej Anglii gdzie tajemnice, śmierć oraz szukanie siebie przemieszają się ze sobą. Tytuł do zapamiętania.

    OdpowiedzUsuń
  5. W sumie ta recenzja ani mnie nie zachęca do sięgnięcia po tę książkę, ani też nie zniechęca... Więc tak naprawdę sama nie wiem co z nią zrobię ;) Z jednej strony czuję się odrobinę zaciekawiona, ale słowo "przewidywalna" nieco mnie odrzuca...

    A czy ta książka ma w sobie elementy paranormalne? (bo chyba ta kwestia może przeważyć dla mnie szalę :D)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dawno temu czytałam "Kwiaty na poddaszu". Byłam wtedy mam wrażenie za mała żeby zrozumieć tę książkę. Wydawała mi się straszna i dziwna. Nie jestem pewna czy przeczytałam ją do końca. Czasami się mówi, że ludzie usuwają traumy z pamięci. Mam wrażenie że tak było w moim przypadku - wymazałam "Kwiaty..." z pamięci. Kiedy zaczęłam czytać opis tej książki w ogóle nie skojarzyłam że to ta sama autorka. Wyczytałam to dopiero w recenzji i byłam w szoku. Przypomniałam sobie zarys fabuły "Kwiatów..." i chyba sięgnę po nią ponownie, tym razem ją skończę. Jeżeli mi się spodoba sięgnę po "Moją słodką Audrianę". Możesz mnie trzymać za słowo 😉

    OdpowiedzUsuń