wtorek, 9 października 2018

Christina Lauren - "Dziki romans"

Autor: Christina Lauren
Tytuł: Dziki romans
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2018
Ilość stron: ok. 350
Ocena: 8/10

Opis:

Nie będzie już lepiej niż z eks-partnerem do łóżka… No chyba, że się zakochasz.
W przeciwieństwie do przyjaciółek Mii i Loli, Harlow Vega ma opinię zawsze gotowej do romansu. Dwanaście pełnych alkoholu i szaleństwa godzin w Sin City, kiedy to poślubiła niedorzecznie atrakcyjnego i szorstkiego kanadyjskiego rybaka, Finna Robertsa, o niewiarygodnie sprawnych, muskularnych rękach – jak również ustach i reszcie ciała – to właśnie jej szybkość w tych sprawach...
Ale to przecież był tylko romans: dziki, oszałamiający i łatwy… dopóki Finn nie przyjeżdża w interesach do jej rodzinnego miasta. Harlow nie jest jeszcze gotowa się wiązać, ale kiedy cała paczka spędza czas razem, przekonuje się, że coś ją w Finnie pociąga. Może to nie miłość (cholera, to nawet nie sympatia), ale ich podniecające, pełne napięcia spotkania stanowią dla nich idealne oderwanie od przerażających wyzwań, które stawia przed nimi życie – wyzwań, których żadne z nich nie do końca potrafi podjąć, nie mówiąc już o ich rozwiązaniu. Jedna wspólna noc zamienia się w dwie, a wkrótce tajemnicze interesy Finna przeciągają się w tygodnie. Oboje zgodzili się na seks – dziki, mokry, oszałamiający – ale teraz ich dorywcze wspólne noce zaczynają się zamieniać w coś prawdziwego. Dla dwojga ludzi przyzwyczajonych do kontrolowania swojego życia ostatni skok w nieznane, czyli zakochanie się, przypomina raczej jazdę bez trzymanki…


Recenzja:

Jak wiecie - lubię literaturę kobiecą. Słowo "romans" wywołuje u mnie szybsze bicie serca. Kiedy więc zobaczyłam tytuł tej książki - jeszcze zanim przeczytałam opis - już miałam szeroki uśmiech na twarzy, bo przeczuwałam, że to coś wprost idealnego dla mnie. Po zapoznaniu się z opisem: byłam tego pewna. No i jeszcze ta okładka - która niby jest taka dosyć typowa, ale jednak coś w sobie ma. Po prostu musiałam zamówić od wydawnictwa "Dziki romans" i zaspokoić tę zachciankę - bo wiedziałam, że idealnie spędzę z nią wieczór. Nie myliłam się. Nie żałuję nawet sekundy spędzonej na zapoznawaniu się z treścią tej pozycji. Zdecydowanie mam ochotę na więcej książek autorstwa tej pani - bo to pierwsza powieść Christiny Lauren, jaką miałam okazję przeczytać, a z tego co widziałam w internecie, jej dorobek literacki jest już dosyć spory (i bardzo dobrze oceniany!). 
Zapraszam więc do recenzji "Dzikiego romansu", w którym trochę opowiem Wam o plusach i minusach tej pozycji.

Życie Harlow do prostych nie należy. Pomimo tego że jest córką z dosyć bogatej rodziny, jej życie nie jest bajkowe. Przede wszystkim chodzi o problemy z matką - a dokładniej o to, że od jakiegoś czasu kobieta choruje, a Harlow bardzo chciałaby jej pomóc, tylko nie bardzo wie jak, bo nie jest w stanie. Do tego dochodzi słabo płatna praca, zdecydowanie poniżej możliwości głównej bohaterki i brak życia miłosnego (chociaż akurat Harlow ma bardzo fajne przyjaciółki, do których od razu zapałałam sympatią). 

Jakiś czas temu w życiu Harlow przydarzył się pewien "incydent". Wiecie - wypad do Vegas, sporo alkoholu, przygodny seks... Kiedy dziewczyna się rano obudziła, miała męża. I to jakiego! Finn - z zawody rybak - w seksie podobno nie ma sobie równych. Do tego jest nieziemsko przystojny i bardzo atrakcyjny. Chociaż jest troszkę starszy od Harlow, jest bardzo sprawny (z racji pracy, którą wykonuje) i chemia między nimi jest niezaprzeczalna. Ich romans jednak szybko kończy się unieważnieniem małżeństwa i pójściem w swoje strony.

Pewnego dnia, kiedy Harlow idzie na kawę po bardzo nieprzyjemnej i nieudanej nocy z pewnym kolesiem, natyka się na... Finna, chociaż powinien on być wiele kilometrów od jej miasta. Chemia między nimi odżywa natychmiast: tak samo jak wspomnienia. Harlow ma ochotę natychmiast rzucić się w jego ramiona. Dziewczyna najbardziej na świecie chce zatracić się w Finnie tak bardzo, żeby zapomniała o wszystkim (głównie o chorej matce) - a wie, że seks z nim może jej to dać. Co więcej, widać, że mężczyznę też kusi jej ciało i też pamięta to, co działo się między nimi w Vegas i jak im było razem dobrze... Harlow i Finn postanawiają więc pewnego dnia iść na układ: będą uprawiać dziki, niezobowiązujący seks. Pytanie tylko: jak długo potrwa, zanim w końcu coś do siebie poczują?

Christina Lauren pisze bardzo dobrze - od razu można wciągnąć się w jej historię. Odnoszę wrażenie, że w jej pisaniu jest pewna lekkość. To oczywiście bardzo duży plus. Szczególnie przy opowieściach miłosnych. Kolejnym plusem są bardzo dobrze wykreowane postacie: takie ciekawe, barwne, realistyczne: mające wady i zalety; dające się lubić. Osobiście bardzo podobały mi się sceny erotyczne - głównie dlatego, że nie były przesadzone i były poprowadzone w bardzo dobry sposób - uważam, że tak właśnie powinny być napisane wszystkie erotyki! Cóż tu więcej dodać? Po prostu jak przysiądziecie z jej książką w ręku, w jakimś fotelu, z kocem, herbatą, w ten jesienny wieczór - to nim się oderwiecie, to będzie już prawie ranek, bo ta historia tak Was pochłonie. Gwarantuję Wam, że będziecie się przy niej świetnie bawić.

Jak już wspomniałam wcześniej o okładce - chociaż wygląda ona na dosyć typową, to coś w niej jest takiego, co mnie do niej przekonuje. Może to ten błękit, który tak bardzo wpada w oko? Zdecydowanie ten kolor jest śliczny i wyrazisty. Co więcej - na pewno jest widoczny na tle tych mało wyrazistych książek, które głównie powstają, bo jednak okładki zazwyczaj są stonowane. Mało wydawców szaleje z oprawami graficznymi. Graficy może i by chcieli - ale w sumie ciężko powiedzieć, co na to czytelnicy. Tutaj szaleństwa zbytniego nie ma, za to kolor jest piękny. No i przynajmniej ten facet ma koszulę, a nie gołą klatę...

Podsumowując, bardzo polecam tę książkę. Napisałam do niej nawet rekomendację, którą będziecie mogli znaleźć na okładce "Dzikiego romansu". Mam nadzieję, że to Was ostatecznie przekona. Uważam, że jest to jednej z lepszych romansów, jakie ostatnio czytałam - a czytam ich naprawdę sporo: po polsku i po angielsku, więc miejcie na uwadze ten tytuł. Jeśli tylko będziecie mogli, wyczajcie go w księgarni, albo w bibliotece. Ja tymczasem życzę Wam: miłego czytania!


6 komentarzy:

  1. Po tak pochlebne recenzji nie sposób nie zastanowić się nad zdobyciem tej książki, chociaż mówiąc szczerze fabuła trochę mnie nie przekonuje. Wydaje mi się za mało skomplikowana, a może w romansach ma tak być? Jednak z pewnością jest to dobra książka, przy której nie będę się nudziła. Romans romansów nierówny i nie każdy jest pisany w banalnym stylu lub też przesadnie - jak mniemam tu jest zupełnie inaczej. Podchodzę trochę sceptycznie, ale z pewnością gdy już zacznę czytać ta opowieść mnie pochłonie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Od początku, pomimo że również lubię romanse, ten mnie jakoś nie przekonywał ale w miarę czytania coraz bardziej do mnie przemawiał. Podoba mi się to że sceny erotyczne nie są odrzucające, bo tego najbardziej nie lubię w romansach. Bardzo jestem ciekawa jak potoczy się romans Finna i Harlow, chociaż wydaje mi się że nie będzie wielkim zaskoczeniem. I czy Harlow dzięki Finnowi da radę zapomnieć chociaż na chwilę o swoich problemach w domu. Okładka mi się średnio podoba ale nie dla okładki się książkę kupuję. Jeśli będę mogła to oczywiście przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  3. W końcu na okładce nie ma nagiego torsu faceta. Jest nawet utrzymana w jakimś bliżej nieokreślonym ;-) stylu , a facet jest facetem ( a nie golasem). I to duży plus ode mnie. Niestety opis do mnie nie przemówił, ale recenzja zrobiła swoje. Uwielbiam w romansach lekkość i to tutaj znajdę. Kocham naturalnych bohaterów ( z wadami i zaletami) i takowi są wykreowani. Sceny erotyczne powinny byś utrzymane w smaku i są. Nic tylko brać i czytać

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie lubię okładek z ucięta głową, ale ta do mnie przemówiła. Może to ta koszula? 😉
    Potem nastał opis i moje "chcę", a potem recenzja, która to tylko pogłębiła. Jeśli bohaterka od początku pakuje się w kłopoty, to ja to kupuję i zaraz lecę dodać ją do koszyka w księgarni. Mikołaj zbankrutuje, ale mus, to mus. Dawno nic mnie tak nie urzekło, porwało, urwisko. Może to ten rybak, a ja akurat jestem nad morzem, a może moja długoletnia miłość do żaglowców i szant? W każdym razie muszę ją mieć.

    OdpowiedzUsuń
  5. Okładka jest OK pozytyw, że facet nie świeci klatą, opis mnie przekonuje do wzięcia książki (moja dusza romantyczna się odzywa!). Zastanawiają mnie relacje między Harlow a Finnem, i jak zakończy się ten "układ" między nimi. Mam na koncie jedną książkę Christiny Lauren i czytała mi się ja fajnie, zatem "Dziki romans" na pewno mnie nie zawiedzie i otrzymam emocję, łzy szczęścia oraz smutku, humor, cięty język głównych bohaterów oraz miejmy nadzieję szczęśliwe zakończenie (romantyczka we mnie będzie prze szczęśliwa).

    OdpowiedzUsuń
  6. *Tych Pań - bo to duet - Christina Hobbs i Lauren Billings ;) Tak samo jak w przypadku Max Monroe, tam też mamy do czynienia z 2 przyjaciółkami, które piszą pod jednym pseudonimem ;)

    Przeczytałam już kiedyś 5 książek z serii "Beautiful Bastard" i nieco ubolewam, że w Polsce wyszły tylko te 'pełne' tomy, a połówkowe, w których również sporo się dzieje, już nie :( Bardzo spodobał mi się sposób w jaki te panie piszą ;) Ich książki są ciekawe, śmieszne, mocno wulgarne, ale i takie mocno życiowe. Czasem pokuszą się na jakiś dramat, ale nie rozdmuchują go jakoś go granic patosu, jak to się czasem zdarza innym autorom romansów...

    Tę książkę i poprzednią z cyklu - bodajże "Słodkie rozkosze", mam już od jakiegoś czasu na oku, więc prędzej czy później po nie sięgnę! :)

    OdpowiedzUsuń