czwartek, 13 września 2018

Leni Zumas - "Czerwone zegary"

Autor: Leni Zumas
Tytuł Czerwone zegary
Wydawnictwo: Czarna Owca
Data wydania: 22 sierpnia 2018
Liczba stron: 424
Ocena: 6/10

Opis:

W tej napisanej z polotem powieści aborcja po raz kolejny jest w Ameryce nielegalna, zapłodnienie in vitro zostaje objęte zakazem, a Poprawka o Osobowości przyznaje prawo do życia, wolności i posiadania każdemu embrionowi. W małym nadmorskim miasteczku w stanie Oregon pięć zupełnie różnych kobiet boryka się w tej zupełnie nowej rzeczywistości z odwiecznymi pytaniami dotyczącymi macierzyństwa, tożsamości i wolności.

Ro, singielka, nauczycielka w liceum, stara się o dziecko i pisze równocześnie biografię Eivør, mało znanej dziewiętnastowiecznej polarniczki. Susan jest sfrustrowaną matką dwójki dzieci tkwiącą w rozpadającym się małżeństwie. Mattie jest adoptowaną córką kochających rodziców i jedną z najlepszych uczennic Ro, a kiedy się dowiaduje, że jest w ciąży, nie ma się do kogo zwrócić. Gin natomiast jest utalentowaną mieszkającą w lesie homeopatką, lub „znachorką”, która łączy losy wszystkich tych bohaterek, gdy zostaje aresztowana i osądzona w ramach zaciekłego polowania na czarownice w nowoczesnym wydaniu.

Recenzja:


    Sięgnęłam po tę pozycję, ze względu na to, że bardzo zainteresował mnie jej opis, zwłaszcza w obliczu tego, co dzieje się wokół nas. Ale nie chciałabym przy okazji tej recenzji zagłębiać się w tematy polityczno-etyczno-religijne, bo to nie o to chodzi. Jestem już po lekturze i chciałabym, żeby te kilka zdań ode mnie, były na temat samej tylko historii i tego jak została napisana. A więc zaczynajmy.

Aborcja w Ameryce jest nielegalna, zapłodnienie in vitro zabronione, a Poprawka o Osobowości przyznaje prawo do życia, wolności i posiadania każdemu embrionowi. Małe miasteczko, w którym pięć zupełnie różnych kobiet zmaga się z własnymi problemami oraz boryka się z zupełnie nową rzeczywistością, którą narzuca prawo. Każda z nich musi sobie jakoś poradzić i wybrać najlepszą z możliwych dla siebie opcję.

Uniwersalność. To chyba słowo klucz, które oddaje tę książkę w stu procentach. W większości jest to pomysł który bardzo mi się spodobał, ale są też mankamenty. No więc po kolei, zacznę może od tych lepszych stron. Autorka praktycznie w ogóle nie wspomina o imionach głównych bohaterek. Figurują one na kartach książki jako córka. matka. biografka czy znachorka. Według mnie ten zabieg został celowo wprowadzony, aby kobiety mogły się utożsamiać z tymi postaciami i razem z nimi dzielić smutki i radości, tak aby wiedziały, że nie tylko one mają takie czy inne problemy. Mało ostatnio takich książek, a bardzo szkoda.

Jednak jest też coś, co w tej uniwersalności nie do końca mi podeszło. Zumas starała się tak bardzo aby można było się z jej bohaterkami utożsamić, że trochę po macoszemu potraktowała ich kreację i brakuje im takich specyficznych cech, może trochę takiej głębi. Może nie użyłabym słowa "nijakie", bo byłoby to krzywdzące, jednak czegoś mi brakuje.

Jakoś na początku miałam problemy, żeby się przekonać co do stylu autorki. Nie do końca mój klimat no i faktycznie pierwsze strony nie szły mi najlepiej. Z czasem zaczęłam się przyzwyczajać i już mi to tak nie przeszkadzało, albo po prostu było coraz lepiej. Książkę przeczytałam bardzo szybko, ale chyba ze względu na to, że wzięłam ją ze sobą na długą podróż pociągiem. W normalnych warunkach zeszło by mi chyba znacznie dłużej.

Mimo wszystko pomysł na fabułę i jego realizacja są ciekawe i interesujące. Jeszcze nie miałam okazji czytać takiej książki i ciesze się, że zupełnie się nie zawiodłam. Niby zupełnie różne kobiety, z różnymi problemami, ale jednak znajduje się między nimi wspólny mianownik, który powoduje, że ta książka jest po prostu dobra, niezależnie od wszystkich wymienionych mankamentów.

Historia porusza bardzo ważne tematy, zwłaszcza dla kobiet, jednak myślę, że przeczytać powinni ją także mężczyźni, bo może dzięki temu łatwiej im będzie zrozumieć kobiety, ich położenie i to z jakimi problemami mogą się zmagać, a nie koniecznie zawsze o nich głośno mówią. Świetnie, że powstaje coraz więcej tego typu książek, bo warto czytać o takich sprawach.

Może i ta książka nie należy do wybitnych i jednak zabrakło jej tego przysłowiowego "czegoś", ale jednak myślę, że warto dać jej szansę, bo przez ten wspominany uniwersalizm, może ona trafić do dużego grona czytelników. Ja bardzo chętnie przeczytałabym jeszcze jakiś książki Pani Zumas i mam nadzieję, że będzie mi to dane.

Z książkowymi pozdrowieniami,
Klaudia.

6 komentarzy:

  1. Temat poruszony w tej książce przyciąga swoją kontrowersyjnością i powszechnością. Chętnie poczytam o zmaganiu kobiet z takimi problemami i podejrzewam, że nawet dość trudny styl autorki nie zniechęci mnie do obłożenia książki na później. Sama jestem matką i jestem zainteresowana takimi sprawami widzianymi z różnych perspektyw. Myślę, że to będzie ciekawa historia intrygująca swoim przebiegiem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciężki temat i niestety bardzo gorący. Szczególnie w ostatnich czasach. I faktycznie, dotyka każdej kobiety, a na pewno może dotknąć, bezpośrednio lub pośrednio. I z tej przyczyny warto przeczytać, by potem pomyśleć, a co jak... Jednak chyba brakowałoby mi imion. Z bohaterami można się utożsamiać nawet, jak mają imiona. A przy okazji to zbliża to takiej postaci, jeszcze bardziej pozwala poczuć, że to jak ja lub dziewczyna z sąsiedztwa. Taki zabieg wydaje mi się zbytnim dystansem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pomysł na książkę "Czerwone zegary" bardzo dobry, aborcja oraz trudności w zajście w ciążę i pomóc w jej zajście przez in vitro budzi w czytelniku emocje. Ale jakoś ta książka do mnie nie przemawia, mimo tematyki jakiej porusza, nie wiem coś mi brakuj może to brak imion, żebym mogła wczuć się w opowieści bohaterek. Może kiedyś jeśli poczuje potrzebę, żeby zagłębić się w takie tematy, historie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeśli po książce myśli pozostają w głowie, to pomimo mankamentów warto po nią sięgnąć. Odnoszę wrażenie, że taką może być ta pozycja, i chociaż recenzja nie potwierdza, ani nie zaprzeczam moim domysłom, wrażenie ciągle pozostaje. Bo czy obok tematu kobiet, dzieci i prawa można przejść całkowicie obojętnie? W kreacji bohaterek zabrakło tej iskry, styl nie do końca wciągający, za to pomysł na fabułę i realizacja - ciekawe i interesujące. Nie obiecuję, ale może się skuszę na tą książkę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kompletnie nie moje klimaty, a przynajmniej tak wnioskuję po opisie. Ale znajdzie się paru znajomych, którym będzie się podobała i juz właśnie idę im polecić tę pozycję.

    OdpowiedzUsuń
  6. Odnośnie takiej trudnej tematyki, chyba się na nią nie skuszę. Jak dla mnie "Opowieść podręcznej" chyba już zawsze będzie książką ideałem (jeśli mogę pokusić się o takie stwierdzenie) i przestrogą zarazem, bo mimo że tamta ma już swoje lata to jakby nie traci na aktualności.

    OdpowiedzUsuń