sobota, 25 sierpnia 2018

Tessa Dare - "Powiedz tak markizowi"

Autor: Tessa Dare
Tytuł: Powiedz tak markizowi
Wydawnictwo: AMBER
Data wydania: 2018
Ilość stron: 320
Ocena: 7/10
PATRONAT KSIĄŻKOWIRU

Opis:

Lady Clio Whitmore miała siedemnaście lat, gdy zaręczyła się z markizem Granville. Minęło osiem lat… i wciąż jest narzeczoną. I obiektem żartów salonów.
Ma tego dość. Ileż czasu może czekać na mężczyznę, który woli podróże niż życie małżeńskie? I czy w ogóle musi czekać? Zwłaszcza że właśnie odziedziczyła wspaniały zamek. Postanawia zerwać zaręczyny.
Nie spodziewa się, że największą przeszkodą stanie się nie jej narzeczony, lecz jego brat – owiany skandalem i wykluczony z salonów Rafe Brandon.

Recenzja:

Uwielbiam romanse historyczne i pewnie wiecie to, jeśli tylko śledzicie tego bloga i czytacie wpisy - przynajmniej dosyć regularnie. Chyba większość romansów, które w ogóle są recenzowane na tym blogu, to są recenzowane przeze mnie - a już tym bardziej, jeśli chodzi o historyczne. Mam do nich niewątpliwą słabość. Szczególnie, że przy nich jestem w stanie zdecydowanie się odprężyć, a skoro pogoda za oknem jest piękna i jest lato, to taki gatunek jak najbardziej pasuje, prawda? Kiedy dostałam więc propozycję sięgnięcia po "Powiedz tak markizowi" - nie zwlekałam długo z odpowiedzią i bardzo szybko zapoznałam się z treścią tej pozycji. Przyznam szczerze, że świetnie się bawiłam i nawet nie zauważyłam mijającego czasu, bo tak pochłonęła mnie ta opowieść. Zapraszam jednak na dalszą część recenzji, gdzie opowiem o plusach i minusach tej książki. 

Lady Clio Whitmore - główna bohaterka naszej książki - ma obecnie dwadzieścia pięć lat i dosyć czekania na swojego narzeczonego, który wyjechał w podróż dyplomatyczną i jeszcze z niej nie wrócił. Ba, od czasu zaręczyn: czyli odkąd Clio skończyła siedemnaście lat, co jakiś czas pojawiał się w pobliżu, ale ani nie zaproponował ślubu, ani nawet jej nie pocałował - traktował ją bardziej jak trąd, albo raczej jak obietnicę złożoną swojemu ojcu (bo to rodzice tej dwójki postanowili, że wezmą oni ślub). Lady Clio właściwie ma już dosyć czekania na te zaręczyny, a wszyscy wokoło tylko z niej drwią i się śmieją - w różnych miejscach powstają już nawet zakłady, czy ślub w ogóle się odbędzie. Kobieta ma więc dosyć i chce w końcu żyć po swojemu. Szczególnie, że odziedziczyła właśnie wspaniały zamek i ma w głowie niezwykły plan na jego rozwój.

Pewnego dnia Clio zjawia się u brata swojego narzeczonego - słynnego boksera Rafe'a Brandona. Pod nieobecność swojego brata ma on możliwość podpisać papiery zrywające zaręczyny tej dwójki. Lady Clio bardzo zależy, żeby w końcu odzyskać upragnioną wolność i by w końcu móc robić, co jej się tylko zapragnie. Rafe ma jednak inny pomysł na to wszystko - chce za wszelką cenę doprowadzić do ślubu, szczególnie, iż wie, że za kilka tygodni jego brat wraca już na stałe do swojego domu rodzinnego. Zresztą, jego narzeczona także to wie, dlatego chce to załatwić w taki, a nie inny sposób, żeby nie musieć się z nim konfrontować. Rafe postanawia pojawić się w domu Clio i pomóc jej urządzać wesele - ta dwójka dochodzi jednak do konsensusu: jeśli za tydzień Clio dalej nie będzie przekonana do tego, że chce wyjść za jego brata, wtedy bokser podpisze papiery.

Tessa Dare pisze zawsze bardzo lekkie, ciekawe i zabawne książki. Często dodaje im odrobiny pieprzyku i kontrowersji: bo jak to syn tak bardzo utytułowanej osoby - Rafe - mógł zostać bokserem i zdobywać pieniądze na walkach ulicznych? Albo jak Tessa mogła mieć tak cięty charakterek i takie zainteresowania: bo ustalmy, że jak na kobietę o jej statusie i na to, w jakich czasach ona żyła, to raczej nie można powiedzieć, że było to często spotykane - bo to było wręcz nieprawdopodobne.

Autorka świetnie pisze - jej powieść jest lekka, ciekawa, a przede wszystkim strasznie wciągająca. Pisałam już zresztą, że kiedy zaczęłam czytać, to strasznie się w niej zatraciłam i właściwie dopiero ostatnia kropka wyrwała mnie z trasu czytania. Trzeba przyznać, że ta pisarka zdecydowanie wie, jak napisać dobry romans historyczny, jak oddać klimat epoki i jak sprawić, żeby przyciągnąć do siebie czytelników. Co więcej, ta książka niejednokrotnie wywołała u mnie masę emocji: a to uśmiech, a to zdziwienie. Jestem pewna, że kolejne książki Tessy Dare też przeczytam i nie mam najmniejszej wątpliwości, że one także mi się spodobają - czegoż nie lubić w tych lekkich romansidłach? 

W tej pozycji najbardziej nie podoba mi się okładka. Już bardziej podoba mi się okładka oryginalna, chociaż ona też jest raczej dosyć tandetna. Rozumiem, że romanse rządzą się swoimi prawami - szczególnie historyczne - i chyba na każdym z nich trzeba umieścić kobietę w sukni na jakimś tle, bo to jakaś niepisana zasada (a może gdzieś jest spisana, tylko ja tego nie wiem?), ale mnie to już trochę odstrasza. Szczególnie, że ta okładka nie powala jakością. Wygląda tak, jakby ktoś wyciął damę ze zdjęcia i wkleił na tło ogrodu i zamku, nie przejmując się nawet, czy to pasuje. Ta oprawa graficzna zdecydowanie robi krzywdę tej treści, bo wiele osób nie skusi się na tę cudowną treść, tylko przez to, że nie podoba im się grafika. Szkoda potencjału tej książki.

Podsumowując, książka jest cudowna i lekka - zdecydowanie warta przeczytania. Dodam, że objęłam ją swoim patronatem medialnym, co chyba także o czymś świadczy: a dokładniej o tym, jak pozytywne uczucia wobec niej żywię. Mam nadzieję, że autorka będzie wydawała jeszcze więcej takich perełek - i że polskie wydawnictwa będą je tłumaczyć. 


6 komentarzy:

  1. Gratuluję patronatu. Trochę ich w tym miesiącu było. Gratuluję.
    Romanse historyczne traktuję jak mały oddech odpoczynku. Mam takie dni, gdy głowa jest pełna i ciężko zmusić ją do pracy, wtedy eytchnieniem staje się romans, szczególnie historyczny.
    Fabuła zapowiada się ciekawie: ona, on i... ten trzeci jego brat ( historyczny bad boy). I Tessa Dare - gwarancja lekkości i przyjemności, oraz historii wciągająca od pierwszej do ostatniej strony, gwarancja, że poczujesz się jakby przeniesiona do tamtych czasów. Z przyjemnością sięgną po tę pozycję.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham romanse historyczne, ich klimat, dzięki nim mam chwilę dla siebie, mogę odpłynąć znaleźć się w gdzie nosiło się długie suknie, jeździło się w karocach i odbywały się bale. Fabuła "Powiedz tak markizowi" zapowiada się wciągająca (tam gdzie trójkąt jest będzie zabójczo). Autorka swoim bohaterom dodaje cech z czasów teraźniejszych. Czytać będzie się lekko, przyjemnie oraz z wypiekami na twarzy dzięki humorowi i pikanterii. Z wielkim zaciekawieniem sięgnę po tę pozycję.

    OdpowiedzUsuń
  3. To może być interesująca przygoda. Nie przepadambaza romańskiej historycznymi, ale pomimo to często je czytam. Zazwyczaj wydają mi się zbyt banalne, ale tak naprawdę są też takie, które poruszają ważne kwestie, często także te właśnie kontrowersyjne. I to właśnie z tego między innymi względu "Powiedz tak markizowi jest książką, której recenzją mnie zainteresowałaś. Nie wiem czemu, ale trudno jest mi ostatnio trudno znaleźć naprawdę dobry romans historyczny. Coś czuję, że ta powieść w końcu to zmieni i miło spędzę czas w towarzystwie tych bohaterów.

    OdpowiedzUsuń
  4. Na pewno przeczytam, tym bardziej że już mam :) a i zachwycająca jest okładka strasznie mi się podoba...

    OdpowiedzUsuń
  5. Mimo że nie przepadam za tego romansami historycznymi to może być ciekawe. Nie jestem pewna czy w najbliższym czasie sięgnę po tę książkę (z racji obowiązków i długiej listy książek do przeczytania), ale może kiedyś w bibliotece rzuci mi się w oczy i się za nią zabiorę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeżeli oddaje klimat epoki i jest czymś więcej, niż romansem z sukniami i powozami w tle, to biorę. Nawet mimo tej dziwacznej okładki, ale chyba już czas się przyzwyczaić

    OdpowiedzUsuń