sobota, 2 czerwca 2018

Jay Kristoff - "Tancerze Burzy", "Bratobójca", "Głosząca Kres"

Autor: Jay Kristoff
Cykl: Wojna lotosowa
Tytuły: Tancerze Burzy, Bratobójca, Głosząca Kres
Wydawnictwo: Uroboros
Premiera: 6 czerwca 2018 (ostatni tom) 
Liczba stron: 1624 (408 + 608 + 608)
Ocena: 8/10

Opis: 

[tom 1] Pierwsza część trylogii "Wojna lotosowa" wprowadza czytelników w świat wysp Shima, które, rządzone przez okrutnego szoguna, są na granicy przetrwania: toksyczny przemysł wyniszcza państwo, a władca dba wyłącznie o własne interesy. Tajemnicza, wszechmocna Gildia surowo karze każdego, kogo podejrzewa o Nieczystość. W tym świecie zaawansowana technologia przeplata się z japońską mitologią. W tych niespokojnych czasach szogun wydaje polecenie: wysyła Yukiko i jej ojca po gryfa – gatunek istniejący już tylko w legendach – co od początku jawi się jako zadanie niemożliwe do wykonania. Życie ojca i córki wisi na włosku, bo jak wszyscy doskonale wiedzą, szogunowi się nie odmawia. Jednak misja okazuje się daleko bardziej niebezpieczna niż niemożliwa.
[tom2] Po śmierci szoguna imperium pogrąża się w chaosie, a wojna domowa staje się coraz pewniejsza. Yukiko i potężny tygrys gromu Buruu, okrzyknięci bohaterami, spiskują z rebeliantami w celu całkowitego zniszczenia plantacji lotosu i ocalenia kraju od bratobójczej walki. Tymczasem Tancerkę Burzy, zrozpaczoną po śmierci ojca, trawi wściekłość, a jej zdolność słyszenia myśli żyjących istot doprowadza ją na skraj szaleństwa. Czy jedynym ratunkiem jest przyjaźń brata-tygrysa? A może miłość do byłego członka Gildii Lotosu – Kina?
[tom 3] Gildia, od lat zatruwająca kraj, chce sięgnąć po władzę absolutną na siedmiu wyspach Shimy, posługując się nowym szogunem – Hiro – jak marionetką. Z armiami klanów Tygrysa i Feniksa oraz Miażdżycielem – najpotężniejszą bronią, jaką kiedykolwiek stworzono - wydaje się niepokonana. Czy ktokolwiek rzuci wyzwanie takiej sile?

Recenzja:

Do powieści steampunkowych nie jestem zbytnio przekonana i po cykl Wojna Lotosowa sięgnęłam głównie za sprawą autora i odniesień do japońskiej mitologii, którą uwielbiam. Pierwszy tom cyklu, Tancerze Burzy, miałam już przyjemność przeczytać kilka lat temu, kiedy to po raz pierwszy został wydany w Polsce – wtedy miał też inną okładkę. Nie do końca rozumiem, dlaczego została zmieniona, niemniej obie są według mnie świetnie i znakomicie oddają postać Yukiko. Cieszę się również, że wydano tę serię do końca, bowiem zdecydowanie jest warta uwagi Dlaczego? Przeczytajcie tę recenzję do końca, a na pewno się dowiecie. 

Zacznę może od tego, że Wojna Lotosowa jest raczej młodzieżową fantastyką. Główna bohaterka, Yukiko, ma zaledwie szesnaście lat i jest bardzo zbuntowaną nastolatką. Czasami zachowuje się nieco szczeniacko, ale można to podpiąć po jej wiek i skomplikowaną sytuację, w której się znalazła – musi dokonać niemożliwego. W zasadzie jej pyskatość i zadziorność bardzo przypadła mi do gustu, lubię bohaterki, które nie dają sobie w kaszę dmuchać. Yukiko widzi otaczające je zło, niesprawiedliwość i… nie zamierza się mu poddać, choć nie jest to łatwe zadanie. Rozpoczyna swoją rewolucję, a pomaga jej w niej niemożliwe - gryf. 

Przyznam szczerze, że dopóki nie pojawił się latający, mityczny stwór, Tancerze Burzy niemiłosiernie mi się dłużyli – autor starał się jak najlepiej ukazać nam wizję świata, w którym przyszło żyć Yukiko, jego skażenie lotosem i hierarchie, klany, zepsucie społeczeństwa. Z początku nie do końca doceniłam te fragmenty, zdawały mi się napisane na siłę, ale później – odkąd gryf dołączył do znakomitej plejady postaci pierwszoplanowych – wszystko stało się żywsze, ciekawsze, a elementy mitologii coraz bardziej frapowały, bo Kristoff coraz umiejętniej je wprowadzał i jakby lżej prowadził fabułę, a i ja lepiej dzięki wcześniej męce świat rozumiałam. Świat i motywacje postaci, a także zrozumiałam „nienawiść” Yukiko do ojca, ale… o tym lepiej przeczytajcie sami. Zdradzę jedynie, że Tancerze Burzy zakończyli się dramatycznie. 

Pewnego dnia pojmiesz, że czasami wszyscy musimy coś poświęcić w imię czegoś większego.

Bratobójca rozpoczyna się równie przygnębiająco. Yukiko nie radzi sobie z oczekiwaniami wobec jej osoby, cięży na niej wiele cierpienia, a mieszanina uczuć ją wręcz rozszarpuje – na domiar złego jej moc się buntuje. Bohaterka powoli zmienia się, choć wciąż jest nieprawdopodobnie zadziorna, zdaje się czytelnikowi dojrzalsza. Ten tom zdecydowanie jest dużo lepszy od pierwszego, po prostu całkowicie w nim odpłynęłam, podoba mi się mrok go spowijający. Bardzo brutalnie i krwawo, kolejne demony, spiski, pojedynki… Kolejni bohaterowie, podrasowany wątek miłosny, zdrady. Serce mi waliło na myśl, że przede mną jeszcze jeden tom… 

Ostatni tom trylogii jest poświęcony głównie działaniom wojennym i… po prostu miażdży serce czytelnika. Jeszcze więcej śmierci, smutku, konfliktów niesprawiedliwości… Ale i japońskich smaczków przybywa, mitologii, magii. W Głoszącej Kres wszystkiego jest więcej, a jednocześnie nie ma tu przesytu. Obserwujemy tu mrok, który pochłania ludzkie dusze i zło, a jednocześnie bezinteresowne dobro, miłość, przyjaźń, poświęcenie. Wszystko to jest świetnie wyważone i – choć spodziewałam się czegoś innego – jest świetnym zwieńczeniem serii. I – przez Wojnę Lotosową – mam ochotę na więcej steampunku.

Wojna Lotosowa to znakomita trylogia, z pełni zrealizowanymi bohaterami i niesztampowymi pomysłami, zaskakująca i łamiąca serce. Kristoff znakomicie oddziałuje na wyobraźnię czytelnika, igra z nim wręcz – sprawia, że nie tylko neguje działania czarnych charakterów, ale i często nie pochwala decyzji tych dobrych. Nie ma tutaj postaci idealnych, każdy popełnia błędy – czyni to ich niezwykle wiarygodnymi, z którymi można się utożsamić. Szalona i niełatwa historia, wielowymiarowi bohaterowie, liczne niespodzianki, demony, samurajowie, magia (...) – to po prostu trzeba przeczytać! Nie zabrakło tu też wątku miłosnego, a nawet trójkąta miłosnego, ale – bez obaw – jest on naprawdę znośny (a musicie wiedzieć, że nie znoszę tego motywu w powieściach). Polecam ten cykl z całego serca. Tylko… przed czytaniem przygotujcie chusteczki – mogą być Wam potrzebne, szczególnie przy Głoszącej Kres...

6 komentarzy:

  1. Skoro trzeba szykować chusteczki to zdecydowanie książki dla mnie. Chociaż rzadko czytam powieści fantasy to po takiej recenzji czuję się po stokroć zachęcona. Poza tym nigdy nie miałam jeszcze styczności z mitologią japońską, także przygoda z "Wojną Lotosową" byłaby dla mnie zupełną nowością.

    OdpowiedzUsuń
  2. Już od dawna mam te książki na liście 'do przeczytania', ale chyba jednak podziękuję. Bo o ile również cenię mitologię japońską, to wolę ją przedstawioną typowo w 'naukowej' formie, a nie wplecioną w fabułę książki. Nie wiem dlaczego, ale jedyne mitologie jakich odwołania w książkach lubię to nordycka i słowiańska. Wszystkie inne mnie strasznie drażnią, a już szczególnie mitologia indyjska. (Tak - wiem, że jestem dziwna :D)

    No i steampunk w książce to też nie dla mnie. Sam steampunk jako nurt kocham! Zwłaszcza akcesoria, stroje no i filmy, ale książki? Oj nieeeee.

    Więc to kolejna 'negatywnie' przydatna recenzja w moim odczuciu, bo dzięki temu wiem, czego nawet nie wypożyczać z biblioteki (albo tym bardziej nie kupować pod wpływem jakiś szalonych impulsów...)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zawsze Japonia mnie fascynowała, z książek recenzowanych Japonia mieni się jako państwo pełne brutalności, podziału społeczeństw do tego mity, stworzenia mityczne oraz magia jestem mega tą Serią zainteresowana i z chęcią zagłębie się w świat Yukiko. Nie miałam do czynienia z powieściami steampunkowych ale będę musiała się zapoznać bliżej z tymi książkami z tego nurtu. Okładki są super.

    OdpowiedzUsuń
  4. Gryf? Interesujące. To chyba rzadko spotykana istota w YA (albo ja się z nim nigdy nie spotkałam). "Do powieści steampunkowych nie jestem zbytnio przekonana" - A ja je lubią, chociaż nie trafiłam dotąd na taką, która by mnie zachwyciła, lubię po prostu sam klimat, ten podgatunek. Czytałam np. Mechaniczne pająki i tam niektórzy bohaterowie byli naprawdę jednowymiarowi. Wychodzi na to, że w tym podgatunku najbardziej podobał mi się film animowany Planeta skarbów ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Steampunk! A cóż to takiego? I znowu poczułam się jak laik :-( Czytam... "Steampunk nawiązuje do twórczości ojców fantastyki: Juliusza Verne’a,..." myślę: lubię Verne'a. Czytam dalej i robi się coraz ciekawej. Dowiedziałam się, że jednak Verne'a nie można traktować, jako przedstawiciela. Ok. Ojciec, to nie to samo co przedstawiciel... "technika występuje wraz z magią i fantastycznymi rasami" I to jest to co kocham najbardziej.
    Trylogia Wojna Lotosowa to "świat zaawansowanej technologii przeplatany z japońską mitologią". Główna bohaterka ma 16 lat i zachowuje się , jak ...... szesnastolatka ( a nie jak osoba dorosła). Brawo dla autora. Historia nie układa się wcale po myśli czytelnika, ale jest pełna zaskakujących zwrotów, niesztandarowych rozwiązań. Pisarz nie boi się łamać przyjęte wzorce i sprawia, że białe przestaje być białe, a czarne- czarne! Autor "po prostu miażdży serce czytelnika". "Szalona i niełatwa historia, wielowymiarowi bohaterowie, liczne niespodzianki, demony, samurajowie, magia (...) – to po prostu trzeba przeczytać".

    OdpowiedzUsuń
  6. Zawsze bałam się sięgnąć po mitologię japońską. Już sama trudność poprawnego czytania tych wszystkich dziwnych imion nigdy mnie nie zachęcała. Po przeczytaniu recenzji widzę, że książki są napakowane różnymi zwrotami akcji, że coś się po prostu w nich dzieje, o i jest nawet wątek miłosny- jeśli dobry, to lubię. Postanowiłam poszperać dalej i opinię są różne. Jedni się zachwycają, inni piszą, że" nie udaje mu się uniknąć dłużyzn, potoku niepotrzebnych opisów i powtórzeń." Więc może kiedyś się skuszę, może niekoniecznie na tę pozycję, skoro jest ona bardziej przypisana do młodzieży, ale na inną. Czas pokaże, horyzonty trzeba przecież poszerzać przez cały czas :)

    OdpowiedzUsuń