wtorek, 29 maja 2018

Florence Williams - „Natura leczy, czyli co sprawia, że jesteśmy szczęśliwsi, zdrowsi i bardziej kreatywni”


Tytuł: Natura leczy, czyli co sprawia, że jesteśmy szczęśliwsi, zdrowsi i bardziej kreatywni
Autor: Florence Williams
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 304

Opis:
Zacznij czerpać z natury pełnymi garściami!
Autorka udowadnia, że najlepsze sposoby na poprawę naszego zdrowia są na wyciągnięcie ręki! Wraz z Florence Williams odkrywamy „leśne terapie” w zaciszu koreańskich gajów cyprysowych; pozytywny wpływ obozów survivalowych oraz korzyści płynące ze spacerów po miejskich parkach. Drzewa za oknem, śpiew ptaków czy zapach sosny mają niebagatelne znaczenie dla naszego samopoczucia. Ta książka dowodzi, że obcowanie z naturą wpływa na ciało i umysł - wzmacnia odporność, obniża ciśnienie krwi, a do tego redukuje stres i pobudza do kreatywnego myślenia.
Od wieków wiedzieli o tym m.in. Ludwik van Beethoven, Nikola Tesla czy Theodore Roosevelt, którzy zachwalali korzyści płynące z długich spacerów i spędzania czasu na świeżym powietrzu. W dzisiejszych czasach coraz częściej pozostajemy zamknięci w czterech ścianach naszych biur, domów albo galerii handlowych i… wiele na tym tracimy. Najwyższa pora to zmienić!

Recenzja:
Zastanawialiście się kiedyś, co jest przyczyną waszego złego samopoczucia? Czy po spędzeniu ośmiu godzin w biurze i kolejnych dwóch w korkach, w nieustannym hałasie, przyszło wam do głowy, że może to przesycone spalinami miejskie powietrze wam nie służy? A jeśli tak, czy zdecydowaliście się wybrać do parku lub lasu miejskiego, by dla odmiany „zaczerpnąć natury”? Autorka tej książki spróbuje przekonać was, że powinniście to robić. Że powinniście spędzać przynajmniej pięć godzin w miesiącu na świeżym powietrzu, by znacząco poprawić swoje zdrowie i samopoczucie. I – że miejsce ma znaczenie, jak udowadniali już Arystoteles i Einstein.
Florence Williams to amerykańska dziennikarka i redaktorka. Gdy wraz z mężem przeprowadziła się z domku położonego w idyllicznym górskim miasteczku do Waszyngtonu, do domu mieszczącego się w pobliżu lotniska, zauważyła u siebie znaczny spadek dobrego samopoczucia: czuła się zdezorientowana, przytłoczona, przygnębiona. To, gdy już otrząsnęła się z marazmu, skłoniło ją do rozpoczęcia badań nad związkami natury i ludzkiego mózgu. Zaczęła się zastanawiać, co takiego ma w sobie przyroda, czego potrzebują ludzie i jak możemy zapewnić sobie tego czegoś na tyle dużo, żeby być jak najlepszą wersja siebie. W poszukiwaniu odpowiedzi na te pytania wyjechała do Japonii, gdzie przyglądała się tamtejszemu zwyczajowi kąpieli leśnych i po raz pierwszy zainteresowała się badaniami naukowymi, które mogły wyjaśnić to, co się z nią działo. Jak się okazało, nie tylko Japończycy interesują się wypływem natury na ludzki mózg, badania w tym zakresie prowadzą również Amerykanie czy Szkoci.
Autorka podzieliła książkę na pięć części. W pierwszej przedstawia dwie dominujące teorie wyjaśniające, dlaczego nasze mózgi potrzebują natury, sformułowane przez Japończyków oraz Amerykanów. W kolejnych bada, jak wpływa na nas natura w zależności od dawki: od zalecanego minimum, czyli pięciu godzin w miesiącu, po dłuższe przebywanie w „dziczy”.
Choć autorka niewątpliwie jest przekonana o pozytywnym wpływie natury na mózg człowieka, pozawala sobie na wątpliwości: okej, po kilku dniach spędzonych na łonie natury nasze samopoczucie wyraźnie się poprawia, ale czy to zasługa natury, czy tego, że uciekliśmy z miasta, oderwaliśmy się na chwilę od problemów i zmieniliśmy otoczenie? Kolejne wyniki badań, które przytacza, mają rozwiać te wątpliwości. Nie musicie się jednak martwić, że ostatecznie autorka każe wam wyrzucić telefony do jeziora i przeprowadzić się do lasu – jest świadoma, że nasze życie przeniosło się do wnętrz, ale szuka sposobów na lepsze zaplanowanie swojego dnia, a nawet życia, tak by wszyscy na tym skorzystali.
Williams przytacza liczne badania i opisuje swój udział w nich. Robi to dość przystępnie, ale choć po kolorowej, nieco dziecinnej okładce można się tego nie spodziewać, ostatecznie jest to książka popularnonaukowa, więc wymaga od czytelnika skupienia. Dużym plusem publikacji jest zamieszona na końcu obszerna bibliografia, z której większość pozycji została przetłumaczona na język polski – jeśli tylko kogoś zainteresuje ten temat, będzie wiedział, gdzie szukać, by się w niego zagłębić.
Każdy człowiek jest inny i choć na autorkę natura może działać zbawiennie (nastawienie odgrywa tu na pewno ogromną rolę), nie jestem przekonana, czy i ja mam w sobie równie silną potrzebę przebywania na jej łonie. Ta książka przekonała mnie jednak na tyle, że będę pilnowała, by przynajmniej te pięć godzin w miesiącu spędzić na świeżym powietrzu – jeśli to ma mi pomóc, czemu nie. A jeśli nawet nie odczuję jakiejś znaczącej poprawy samopoczucia i wzrostu kreatywności, tak czy inaczej nie będzie to czas stracony. Zachęcam do przeczytania, może was również ta książka zainspiruje.

3 komentarze:

  1. Mieszkam na wsi i muszę powiedzieć, że jest tu cudownie, pomimo tego, iż wszędzie daleko. Wiele się słyszy o zbawiennym wpływie lasu, czy też samej natury na organizm człowieka. Na pewno przyjemniej i zdrowiej jest wybrać się na spacer, piknik czy nad jezioro niż siedzieć w domu przed telewizorem, co jest niebezpieczne szczególnie dla oczu i kręgosłupa. Osobiście uwielbiam spędzać czas na świeżym powietrzu, a teraz mając smartfony można połączyć przyjemne z pożytecznym. Trzeba korzystać z uroków pięknej pogody i czerpać jak najwięcej, bo w końcu nic za to nie płacimy, a możemy tylko wiele na tym zyskać. Fajnie, że są wydawane takie książki, bo mogą przypomnieć zabieganym ludziom, że dla wytchnienia i poprawy samopoczuciu naprawdę nie trzeba wiele.

    OdpowiedzUsuń
  2. Do tego, że otoczenie się przyrodą ma zbawienny wpływ na nasze samopoczucie, a w związku z tym i zdrowie, nikt nie musi mnie przekonywać ( podobnie jak czytanie książek zbawiennie wpływa na obniżenie naszej podatności na stres, gospodarkę jelitową i energię do działania- innymi słowy na nasze zdrowie :-) ). Od kiedy spędzam codziennie co najmniej godzinkę na świeżym powietrzu ( i nie mam tutaj na myśli osiedle w mieście, ulice centrum ), zorganizowałam prosty ogródek pod oknami mieszkania, a do mieszkania i na balkon wstawiłam donice i skrzynki z kwiatami, świat stał się radośniejszy i weselszy.
    Myślę,że po tą pozycję sięgną osoby takie jak ja, te które same znają zbawienny wpływ natury na człowieka. Przypadkiem, kilka osób, które powinni dowiedzieć się tego. Szkoda wielka...
    Pozycja jest wspaniałym pomysłem na prezent dla komputerowców, karierowiczów, uczestników wyścigu szczurów, internetowców, komórkowców i innych przypadłości XXI wieku, które to mnożą się w zastraszającym tempie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Odkąd sama wyprowadziłam się na dalsze obrzeża mojego miasta, to powiem szczerze, że teraz miewam się znacznie lepiej zarówno psychicznie jak i fizycznie. Jednak obcowanie z naturlą na codzień wpływa bardzo pozytywnie na człowieka zwłaszcza jeśli ma się codziennie prace czysto biurową przy komputerze. A tak to kawa w ogrodzie z samego rana przy śpiewie ptaków, czy może regularne spacery z pieskiem po pobliskim lesie, to jest po prostu to!

    OdpowiedzUsuń