piątek, 27 kwietnia 2018

Grace Burrowes - "Miłość barona"

Autor: Grace Burrowes 
Tytuł: Miłość barona
Wydawnictwo: AMBER
Data wydania: 2018
Ilość stron: 384
Ocena: 7/10

Opis:

Baron Thomas Jennings przybywa do swej nowo nabytej posiadłości i dowiaduje się, że zarządca zniknął bez śladu po szokującym skandalu. Teraz, mimo oburzenia okolicznych mieszkańców, majątkiem zajmuje się jego nieodparcie piękna córka, panna Loris Tanner. Thomas doskonale wie, jak to jest być nieakceptowanym przez otoczenie, a jako człowiek interesu docenia efekty pracy Loris. Pozostawia ją więc na stanowisku, mimo że to typowe męskie zajęcie. Jej czar i uroda także nie są bez znaczenia…
Lecz nagle na jego posiadłość spada cała seria tajemniczych, groźnych wypadków. Kto za nimi stoi? I jakiego wyboru dokona Loris, kiedy prawda wyjdzie na jaw?


Recenzja:

Dawno nie recenzowałam tu żadnego romansu historycznego, a przecież mam do nich taką słabość - bo potrafią mnie odciągnąć od każdego problemu, jaki rozgrywa się w moim życiu codziennym. Chyba żadna inna powieść z gatunku literatury kobiecej tego nie potrafi, bo w świecie historycznym umiem się zatracić... jakby tak łatwiej i całkowicie. Tym razem, po ciężkim dniu, sięgnęłam po "Miłość barona", która to pozycja kusi nie tylko fajnym opisem, ale także znanym nazwiskiem autorki, na którym się jeszcze chyba nie przejechałam. Jasne, romanse historyczne jakieś wymagające nie są wobec czytelnika i żaden z nich nie zgarnie u mnie chyba wyższej oceny niż ta, którą dałam teraz - chociaż był jeden wyjątek w mojej karierze z tym gatunkiem, który dostał prawie najwyższą możliwą ocenę - ale mnie to nie odstrasza, bo to przyzwoity poziom. Przejdźmy jednak do plusów i minusów "Miłości barona" - bo mam Wam trochę do poopowiadania o tej pozycji!

Baron Thomas Jennings to mężczyzna, który swój tytuł uzyskał całkiem niedawno i jeszcze nie do końca wie, jak powinien zachowywać się zgodnie z tytułem. Ma oczywiście odpowiednie maniery i jest doskonałym dżentelmenem, ale nie jest w stanie rządzić się, jak to baronowie potrafią, bo sam woli brać udział w części rzeczy, które powinni wykonywać tylko jego poddani. W pewnym momencie swojego życia, baron zdecydował się kupić nową posiadłość - kiedy przybywa na miejsce, szybko się okazuje, że nie ma tam żadnego zarządcy... płci męskiej, bowiem obecnie do tej roli dopasowała się Loris Tanner - córka poprzedniego zarządcy, który zniknął gdzieś bez śladu. Chociaż to trochę szokujące, dla Thomasa Jenningsa to coś, co byłby w stanie zaakceptować - szczególnie, kiedy poznaje Loris bliżej i dowiaduje się, jak wielką miłością darzy ona ziemię, na której leży posiadłość, a także, jak dobra jest ona w organizacji wszelkich prac, chociaż niektórzy nie chcą się jej podporządkować z racji tego, że jest kobietą.

Wkrótce zaczyna się nowy porządek - który wiąże się szczególnie z redukcją kadry, która nie nadaje się do wykonywania pracy. Wraz z tym zaczynają się także akcje odwetowe, które przede wszystkim uderzają w stajnie i konie, co strasznie nie podoba się Loris i baronowi. Za to baronowi coraz bardziej zaczyna podobać się jego zarządczyni, a serce Loris także zaczyna szybciej bić, kiedy tylko w pobliżu pojawia się Thomas.

Można wiele powiedzieć o Loris, ale na pewno nie można powiedzieć, że jest słabą kobietą i nudną bohaterką - a wręcz przeciwnie. Jej losy śledziło mi się bardzo dobrze, z racji tego, że bardziej myślała ona głową, a nie sercem. Co więcej, widać, jak bardzo zależy jej na tym, żeby dobrze wykonywać swoją pracę i jak oddana jest miejscu, w którym mieszka oraz jak lojalna jest wobec ludzi, którzy dobrze z nią współpracowali. Loris zdecydowanie jest twarda i niezależna, chociaż w głębi duszy jest też strasznie wrażliwa i bardzo boli ją to, że ojciec porzucił ją właściwie z dnia na dzień, odchodząc bez słowa. Dziewczynę boli też, że odkąd odszedł, ani razu nie dał znaku życia i nie wie ona właściwie, co tak naprawdę się z nim dzieje: nie wie nawet, czy żyje. Bohaterka ta pokazuje, że życie może nas kształtować na różne sposoby, ale może sprawić, że wyjdziemy później bardziej jak obrobione diamenty. Bo Loris właśnie taka mi się wydawała - wyjątkowa i sympatyczna.

Fabuła tej powieści oczywiście najbardziej koncentruje się na relacji, która powoli rozwija się między baronem a Loris, aczkolwiek nie jest to jedyny wątek: jest tu sporo tajemniczości, która tyczy się ojca Loris, tego, kto szkodzi stajni i sąsiedniej posiadłości. Czytelnik więc nie będzie się nudził, chociaż właściwie nie ma w "Miłości barona" nic odkrywczego. Ot, dobra, lekka pozycja do czytania, szczególnie polecana, jeśli ktoś chce się odprężyć i nie lubi myśleć przy czytaniu, tylko chce się całkowicie zatracić w tym, o czym czyta.

Grace Burrowes to autorka, którą fanom romansów historycznych przedstawiać nie trzeba. Wydała masę pozycji, wiele z nich przetłumaczono na inne języki, co jest sukcesem samym w sobie. Już nie mogę się doczekać kolejnych jej powieści, z racji tego, że pisze naprawdę dobrze i fajnie. Zarówno dialogi, jak i opisy to coś, do czego przyczepić się nie da. Tę historię dosłownie pożera się wzrokiem - bo nie da się inaczej. Bohaterów nie da się nie lubić, a klimat, jaki wytwarza, jest niezastąpiony. Atmosfera rozwijających się uczuć jest wręcz powalająca - a ogólnie wszelkich emocji jest w tej pozycji naprawdę dużo.

O dziwo okładka do tej pozycji nie jest taka zła - chociaż przeważnie Wydawnictwo Amber okładki do romansów historycznych nie robi jakichś powalających. Tutaj oprawa graficzna nie jest wcale taka zła, nazwałabym ją bardziej przeciętną. Całkiem pasuje do tej historii - co jest najważniejsze, chociaż wygląd głównej bohaterki różni się w kilku szczegółach. Jestem więc pewna, że ta grafika przyciągnęłaby wzrok niektórych czytelników - i dobrze, bo historia jest fajna i warto się z nią zapoznać, a nie olewać tylko dlatego, że nie da się patrzeć na okładkę.

Podsumowując, "Miłość barona" to fajny romansik historyczny, z którym polecam się zapoznać. Autorka to solidna firma, która pisze prawdziwe perełki w tym gatunku, więc można śmiało po nią sięgać - nawet w ciemno. Jestem pewna, że nie będziecie żałować, ze sięgnęliście po tę powieść i że spędzicie z nią bardzo przyjemny czas. W taką pogodę - kiedy za oknem jest słoneczko - żal byłoby nie przeczytać takiej cudnej pozycji.

Pozycję tę dostałam od Wydawnictwa AMBER

6 komentarzy:

  1. Sięgając po tzw. lekką literaturę, chętnie wybieram romans, a kiedy jest to romans historyczny, to jeszcze lepiej.
    Ucieszyła mnie wiadomość, że główna bohaterka, to nie tylko księżniczka wzdychająca do obiektu swoich marzeń, ale kobieta z krwi i kości. Nie jest tajemnicą, że w dawnych czasach ( aczkolwiek i w obecnych w niektórych kręgach czy kulturach także)rola kobiety ograniczała się do zajmowania się domem, dziećmi i mężem, a także do rodzenia. W powieści pojawiła się młoda kobieta, świetnie radząca sobie z zadaniami męskimi. Już podoba mi się ta postać. Z drugiej strony jest także Baron. I kolejna niespodzianka, bo Baron, to nie zadufany w sobie snobek, ale mężczyzna, który odnajduję w kobiecie partnera. Obydwoje muszą stawić czoło ludzkiej zawiści i nietolerancji. I to ich zbliża.
    Cieszy mnie fakt, że doceniane są książki nie tylko poruszające trudne tematy, ale i lekkie, o "szablonowej" historii.
    Z pewnością nie pominę tej pozycji, szukając chwili oddechu i odprężenia

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi się jednak już sam tytuł za bardzo kojarzy z tanim harlequinem, by próbować po nią sięgać ;P

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie przepadam za romansami historycznymi, więc tym razem sobie odpuszczę :)
    http://whothatgirl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem miłośniczką powieści historycznych. 'Miłość barona' przyciąga mnie innym wizerunkiem kobiet jaki ukazała aktorka oraz tajemnicami jakie książka zawiera. Z miłą chęcią te sekrety poznam a także bohaterów.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie jestem fanką romansów historycznych, ale to nie znaczy że ich nie lubię :) 'Miłość barona' wydaje się być przyjemną, niezobowiązującą i lekką lekturą w słoneczny dzionek :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Słabe to jak typowy harlequin,nie dla mnie.No szkoda.:(

    OdpowiedzUsuń