czwartek, 4 stycznia 2018

Sarah Maclean - "Dzień księżnej"

Autor: Sarah Maclean
Tytuł: Dzień księżnej
Wydawnictwo: AMBER
Data wydania: 2017
Ilość stron: 352
Ocena: 7/10

Opis:

Malcolm Bevingstoke, książę Haven, przez trzy lata żył samotnie, płacąc za błąd, którego nie może naprawić, i wspominając miłość, którą stracił. Lecz obowiązek wobec rodu wymaga, by znalazł sobie żonę.
Problem w tym, że książę już ją ma…

Seraphina, księżna Haven, wraca do Londynu po trzech latach spędzonych w Ameryce. Pragnie tylko jednego – znaleźć szczęście z dala od mężczyzny, który złamał jej serce. Problem w tym, że on musi się na to zgodzić…
I oto Malcom składa Seraphinie propozycję: zwróci jej wolność, pod jednym wszakże warunkiem…

Recenzja:

Romans historyczny to gatunek, który coraz częściej gości u mnie w biblioteczce. Ale jak tu odmówić takim perełkom, skoro autorka jest wybitną pisarką tej oto kategorii? Ba, nawet studiowała historię - dzięki czemu jej książki są tak autentyczne i osadzone w odpowiedni klimacie. Mało jest takich autorek, które tak dobrze dbają o detale i potrafią oddać tamte czasy. Sarah Maclean zdecydowanie jest w tym bardzo dobra. Tak samo, jak "Dzień księżnej" to dobra książka - idealna do poczytania w długi, mroźny dzień.

Malcolm, książę Haven, od trzech lat pragnie tylko jednego - powrotu swojej ukochanej, która słysząc od niego bardzo raniące słowa, postanowiła go opuścić. Co więcej - nawet jego własna matka jej w tym pomogła, z innych powodów: Malcolm ożenił się bowiem z miłości, z dziewczyną o niższym statusie, która wrobiła go w to, żeby tak szybko wzięli ślub. Pomimo tego iż mężczyzna przez wiele czasu myślał, że zrobiła to specjalnie, żeby dobrać się do jego tytułu, motywy Seraphiny były bardziej przyziemne: obawiała się, że Malcolm chce ją tylko wykorzystać i porzucić, z racji tego, że wolał się z nią spotykać po kryjomu niż poznawać jej rodzinę. Książę Haven uzmysłowił sobie to jednak dużo, dużo później. 

Kiedy po trzech lata w końcu spotyka Seraphinę, jego serce bije jak oszalałe. Tyle, że ona, tuż po powrocie z Ameryki - chce tylko jednego: rozwodu. A Malcolm wie, że nie może jej go dać, bo umarłaby wtedy jakaś cząstka jego samego. W głowie mężczyzny rodzi się więc plan, bardzo szczegółowy, żeby sprawić, by księżna na nowo go pokochała. Szybko jednak okazuje się, że nie będzie to takie łatwe, a Seraphina w ciągu tych trzech lat bardzo się zmieniła. Zamiast gołębia - jak sama to ujęła, zamieniła się w wolnego, pięknego wróbelka. Malcolm wie jednak, że wewnątrz tej kobiety dalej jest ta sama dziewczyna, która kochała go do nieprzytomności. Zresztą, ta jej nowa wersja całkiem mu się podoba. 

Seraphina wie, że powinna trzymać się z dala od Malcolma, ale do czasu uzyskania rozwodu - o którym parlament ma orzec dopiero po wakacyjnej przerwie, musi przekonać swojego męża, że to dobry pomysł. Wraz ze swoimi siostrami - której imiona zaczynają się zawsze na "S" - postanawia udowodnić księciu Haven, że nie ma opcji na to, żeby ich relacje znowu były dobre, że zbyt dużo czasu minęło i za dużo bólu było, żeby to przezwyciężyli. Ba, mówi mu w twarz, że sama miłość nie wystarczy. Tylko, czy naprawdę w to wierzy? Jak skończą się losy tej dwójki? O tym musicie przekonać się sami!

Sarah Maclean tworzy piękną, słodko-gorzką historię o ogromnej miłości, a także o ogromnym bólu po stracie czegoś cenniejszego niż własne życie. "Dzień księżnej" bardzo mnie urzekł i sprawił, że powieść tę czytałam z zapartym tchem. Autorka porusza tu masę ważnych wartości, z czego jedna złota myśl bardzo wysuwa się na prowadzenie: jeśli chodzi o miłość, nie można się poddawać, nawet, jeśli sprawa wydaje się z góry skreślona. Zdecydowanie książka, którą dziś recenzuję, jest jedną z najlepszych powieści z tego gatunku, jakie czytałam w swoim życiu.

Autorka naprawdę dobrze oddała klimat tej epoki, a co więcej, dodała tam tyle ciekawych historycznie faktów, że czułam się tak, jakbym tam była. Co więcej, w tej powieści występuje masa bohaterów, ale na szczęście każdy z nich jest wykreowany bardzo dobrze - wydają się oni rzeczywiści, bardzo realistyczni i odmienni od siebie. Razem tworzą naprawdę ciekawą i wybuchową mieszankę! Do tego wszystkiego pisarka wplotła jeszcze jeden mit, przez co cała ta historia wydawała się jeszcze bardziej sensowna i logiczna - a przy tym niezwykle romantyczna. Rzadko kiedy spotykam się z tak dobrze przemyślanymi romansami historycznymi. Cieszę się, że ta pozycja tak mile mnie zaskoczyła. 

Bardzo żałuję, że "Dzień księżnej" nie jest pod patronatem Książkowiru, bo z wielką przyjemnością promowałabym taką perełkę, ale mimo wszystko musicie mi uwierzyć, że ta powieść zasługuje na to, żeby się z nią zapoznać. Z wielką chęcią przeczytam także inne książki tej pisarki, bo nie miałam okazji dobrze się zapoznać wcześniej z jej twórczością. Żałuję tego i obiecuję poprawę! 

Sama okładka bardzo mi się nie podoba, ze względu na źle dobrane napisy, a szczególnie na ich kolor, który wydaje mi się momentami wręcz z nią zlewać. Jak sama grafika nie jest taka zła, tak te napisy zdecydowanie odejmują jej dobrych kilka punktów. Pod tym względem romanse historyczne w Wydawnictwie AMBER są bardzo krzywdzone - po raz kolejny doradzam więc zmianę grafika, gdyż wzrokowcy bardzo głośno mówią "NIE", kiedy patrzą na te oprawy graficzne.

Podsumowując, "Dzień księżnej", pomimo okropnej okładki, to fenomenalna książka, którą polecam każdemu czytelnikowi, a raczej czytelniczce, powyżej wieku osiemnastu lat, gdyż w powieści tej występują czasem dosyć gorące sceny. Myślę, że pozycja ta bardzo się Wam spodoba i umili Wam czas.

Pozycję tę dostałam od Wydawnictwa AMBER

13 komentarzy:

  1. Dobrze, że książka polecona czytelniczkom, ja też po tej recenzji, gorąco ją każdej polecam 😳

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie romans historyczny rozgościł się na dobre, nie tylko w mroźne długie dni i noce. Lubię takie klimaty. "Dzień Księżnej" to rozwinięcie "Uwodziciela bez szans" (czytałam). Perypetie sióstr Talbot. A trzeba przyznać, że dziewczyny mają charakter. Także myślę, że to niezwykle romantyczna, pełna humoru i nieporozumień opowieść, którą czyta się z zapartym tchem i wypiekami na twarzy. Natomiast okładka nie zachwyca. Zupełnie nie pasuje mi do tamtej epoki wizerunek kobiety. Mimo wszystko książkę przeczytam, bo uwielbiam romanse i ciekawa jestem jak Talbotówna poradzi sobie z księciem Haven. I czy Sarah Maclean czymś mnie zaskoczy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wygrana książka "Małżeństwo ze snu" już u mnie. Jeszcze raz bardzo dziękuję.

      Usuń
  3. Chętnie się skuszę na tę książkę, bo i ja coraz częściej sięgam po romanse historyczne. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Romanse historyczne to nie moja bajka, aczkolwiek zgadzam się z opinią dotyczącą okładki, słaby wybór i kiepska prezentacja książki.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawie się zapowiada. Zazwyczaj ten gatunek mi odpowiada. Rzeczywiście pomysł okładki warto by było zweryfikować.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja muszę za to przyznać, że bardzo rzadko sięgam po historyczne romanse, jakoś akurat do nich mnie nie ciągnie. Jednak po przeczytaniu tej recenzji może się skuszę i może nie będę żałować ;) Co do okładki - dziewczyna nie jest taka zła, choć moim skromnym zdaniem wygląda jakoś sztucznie. Za to litery tytułu są kompletnie źle dobrane i faktycznie zlewają się z tłem. Nie wiem, kto opracowywał tę okładkę, ale chyba zabrakło mu okularów, by dobrze takie niuanse widzieć ;P

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo lubię romanse historyczne. Fajnie jest przenieść się do świata, który już przeminął... Aż się rozmarzyłam :P

    Pozdrawiam. i zapraszam do mnie :)
    Kasia
    http://misskatherinesblog.blogspot.com
    IG @misskatherinesblog (https://www.instagram.com/misskatherinesblog/)

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytałam tej autorki książkę "Uwodziciel bez szans" i ją ubóstwiam, a główna bohaterkę jest pełna życia, ma charakterek nie da się lekceważyć i osób których kocha. więc na pewno przeczytam następną książkę Sarah Maclean, i nie rozczaruję się . Co do okładki dobór liter jest nie trafiony i ich wielkość i kolor. Mimo to ta książka jest na mojej liście do przeczytania. P.S. dotarła do mnie wygrana książka Julia Quinn - "Małżeństwo ze snu" jeszcze raz DZIĘKUJĘ.

    OdpowiedzUsuń
  9. Już się nie mogę doczekać, gdy będę miała okazję ją przeczytać :) Okładka fatalna, ale na szczęście nie powinno oceniać się książki po okładce.

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam i ja czeka w kolejce na przeczytanie. Może dzięki niej bardziej przekonam się do romansu historycznego.

    OdpowiedzUsuń