piątek, 3 listopada 2017

Katy Evans - "Ladies Man"

Autor: Katy Evans
Tytuł: Ladies Man
Wydawnictwo: Kobiece
Data wydania: 2017
Ilość stron: 376
Ocena: 5/10

Opis:
Tahoe Roth to najlepszy przyjaciel Malcolma Sainta. Człowiek o twarzy anioła i duszy diabła. Ten facet, którego jedno spojrzenie powoduje przyspieszone bicie serca, seks traktuje jak lekarstwo na wszystko.
Gina jest piękną dziewczyną, która w obecności Tahoe woli być ostrożna. Kiedyś ją odrzucił, a ona odrzuciła jego. Oboje czują się rozbici. Wygląda na to, że tych dwóch części nie można już ze sobą połączyć.

Choć czują do siebie niewiarygodną chemię i fantazjują o sobie bez opamiętania, pozostają jedynie przyjaciółmi. W końcu Gina uświadamia sobie, że jedyny facet, którego pragnie to uparty i niedostępny Tahoe Roth.


Recenzja:

Z Kate Evans się już poznałam - czytałam bowiem ze trzy jej książki, które raczej bardzo mi się spodobały. Kiedy spojrzałam na okładkę i opis do "Ladies Men", wiedziałam, że muszę się zapoznać z tą pozycją, bo może albo bardzo mi się spodobać, albo bardzo mnie zawieść. Niestety - powieść ta okazała się po prostu bardzo przeciętna, bo chociaż jest świetnie napisana, to jednak jest dosyć schematyczna i łatwo się domyślić, jak się skończy. Przynajmniej dla mnie nie była zaskakująca - a szkoda, bo to zniszczyło cały jej potencjał.

Gina - przyjaciółka Tahoea - to porządna dziewczyna, która marzy bardziej za prawdziwym związkiem, pełnym bliskości i wsparcia, zamiast za przygodnym seksem. Dziewczyna pracuje i stara się związać koniec z końcem, podczas gdy jej przyjaciel, z wyglądem anioła i charakterem diabła, szasta pieniędzmi i zmienia dziewczyny jak rękawiczki. Między nimi jest jednak chemia, którą Gina uparcie stara się ignorować. Wie przecież, że nie należą do tego samego świata i cokolwiek by się nie działo, to pewnie to ona zostanie ze złamanym sercem i pogrzebanymi nadziejami. Stara się więc skupić na swojej codzienności: opłaceniu czynszu, rozmowie z przyjaciółkami i na tym, żeby znaleźć sobie kogoś dla siebie - z kim mogłaby spędzić całe swoje życie. Nie idzie jej to jednak tak prosto, bo wokół niej ciągle znajduje się Tahoe, a przy nim wszyscy inni kandydaci jakoś tracą swój blask... 

Tahoe od dłuższego czasu traktuje seks jako najlepszą rozrywkę na świecie, którą może wykonywać praktycznie zawsze i wszędzie. Tak naprawdę jednak żadna z tych dziewczyn go nie zna, przez co czuje się bezpieczny. Jednak Gina - przyjaciółka, która zawsze jest gdzieś w pobliżu - sprawia, że podejmuje kilka decyzji, których nie powinien, a co gorsze - przez tę chemię między nimi, cały czas o niej myśli i wyobraża sobie, jak dobrze by im było. Tahoe wie jednak, że jeśli pozwoli jej na to, żeby z nim była, to w pewnym momencie może się to skończyć źle dla któregoś z nich. Tylko... że kusi go, żeby zaryzykować.

"Ladies Man" to fajna historia - ale jak wspomniałam: z góry wiadomo już wszystko. Na tych blisko czterystu stronach nie miałam nawet przez chwilę momentu w stylu "wow, tego się nie spodziewałam". Co więc z tego, że książka jest napisana tak, że dosłownie pochłania się ją wzrokiem, jak nawet najczęstszy schemat, napisany cudownym stylem, dalej jest tak samo nudny i przewidywalny? Jestem pewna, że fani autorki znajdą w tym więcej plusów, ale ja czytam naprawdę sporo powieści i akurat coś takiego po prostu mi się już przejadło. Nie zmienia to jednak faktu, że lubię Katy Evans i czekam na coś, co dosłownie wyrwie mnie z butów - bo tak się już zdarzało w przeszłości.

Głupio się przyznać, ale dosłownie zakochałam się w tej okładce, bo niby nie jest jakaś szczególnie napakowana różnymi grafikami i wbrew pozorom jest dosyć prosta, ale sama ilustracja sprawia, że miałam ochotę zapoznać się z tą książeczką i sprawdzić, czy główny bohater będzie tak samo niezwykły jak postać, którą przedstawia oprawa graficzna. 

Katy Evans pisze tak, że jej książki się pożera oczami - zastanawiasz się, kiedy ty w ogóle przeczytałeś całą książkę, skoro dopiero zacząłeś. Czas przy czytaniu mija błyskawicznie. Świetnie stworzone postacie, które są realistyczne i naprawdę dobrze wykreowane, ciekawe tło historii, fajni bohaterowie drugoplanowi, a do tego wszystkiego jeszcze dobrze napisane opisy i dialogi! Co więcej, w "Ladies Man" atmosfera jest taka, że da się wyczuć chemię między Tahoe a Giną. Pod względem warsztatu literackiego nie mam więc żadnych obiekcji, co więcej - naprawdę lubię twórczość tej autorki właśnie za to, co ona potrafi napisać i w jaki sposób. Ta powieść jednak troszkę jej nie wyszła, ze względu na fabułę.

Podsumowując, książkę polecam - przez sposób napisania. Wiem, że na rynku jest wiele gorszych pozycji, ale są też lepsze pod względem fabuły - czego nie mogę powiedzieć o stylu pisania: pod tym względem Katy Evans naprawdę jest wręcz mistrzynią. Jeśli macie trochę czasu, chcecie przeczytać coś bardziej gorącego, to zdecydowanie wiecie, po co sięgnąć. W innym przypadku - polecam inne książki tej pisarki, bo warto jednak dać szansę tej autorce!

Pozycję dostałam od Wydawnictwa Kobiecego 



15 komentarzy:

  1. Spodziewałam się czegoś więcej po tej książce.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przynajmniej raz recenzja bez zachwytów. Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Często mamy recenzje ze słabszą oceną - jak trzeba taką wystawić, to śmiało to robimy ;)

      Usuń
    2. Wydaje mi się, że sporo tu recenzji bez nadmiernego lukru, wystarczy się wczytać w treść, a "ale" się znajdzie.

      Usuń
    3. Masz rację Angel. Można tu znaleźć i dobre i złe recenzje. Jedna zasada czytaj wszystko po kolei i uważnie :)

      Usuń
    4. Dokładnie tak :) A wysoka nota nie zawsze znaczy, że się wszystko podobało.

      Usuń
  3. Spojrzałam na okładkę i pomyślałam "o nie, kolejna bajka o złym księciu" i jak widać się nie pomyliłam. Nie lubię takich okładek, odrzucają mnie, choć z drugiej strony cała seria Szeptem też ma tego typu okładki. Jednak ona była wydana lata temu, a teraz rynek przesyciły okładki z przystojniakami. Ten chociaż ma ubranie ;) jedyne na co zwróciłam uwagę to oczy, hipnotyzujące, jak treść. Jednak recenzja skutecznie mnie z tych oczu wyleczyła. Popatrzeć, tak, dotknąć, niekoniecznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dla mnie okładka jest świetna, ten wzrok od razu chcę wziąć książkę do reki i czytać. Katy Evans znam i od poprzednich książek o bokserze nie mogłam się oderwać, ale jakoś historia Malcolma Sainta nie zachwyciła tak bardzo i po tej recenzji historię jego przyjaciela odłożę na późniejszy czas.

    OdpowiedzUsuń
  5. Spojrzałam na ocenę i już wiedziałam ze książka nie będzie niczym zaskakiwać. Czasem nawet cudowny styl pisania, dobrze wykreowani bohaterowie czy nawet gorąca atmosfera nie pomoże jeśli książka jest nudna. Jednak nie można skreślać autorki bo tylko dlatego że cos jej raz nie wyszło, ma wiele innych świetnych książek godnych przeczytania i polecenia. Ja moze nie mam czegoś taniego "muszę przeczytać tą książkę" ale na pewno też nie zamierzam jej odrzucać, jeśli się trafi to na pewno przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam "Real" tej autorki już dawno temu i niestety wtedy ta książka mi średnio podeszła. Mam zamiar podejść do niej jeszcze raz, ale to dopiero za jakiś czas. "Manwhore" natomiast mam w planach jak i inne książki autorki. "Ladies Man" zbiera raczej średnie opinie, ale i tak przeczytam, może mi się akurat spodoba :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mnie zastanawia tylko co ten kolo ma po drugiej stronie twarzy,że zasłonił ją dłonią :D Czasem tak mam,że szukam wytłumaczenia dlaczego okładka danej książki wygląda tak lub inaczej i z siostrą dochodzimy do absurdalnych wytłumaczeń. Średnia okładka bo jeśli to nie jest fantastyka i bohater nie ma cech szczególnych to jednak oczy o takim kolorze mi nie pasują.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pryszcza ma na pół twarzy :P albo oko podbite przez którąś zdobycz :D

      Usuń
  8. Okładka rewelacyjna. Co do samej treści... W zasadzie, czego innego można byłoby się spodziewać? Są dwie opcje: happy end lub złamane serce. Gdy między dwojgiem ludzi jest chemia, nie ma sensu z nią walczyć. Prędzej czy później i tak do czegoś dojdzie. Sama historia w sobie myślę, że dość powszechna. Wielkiego Wow u mnie nie wywołała, po książkę sięgnę tylko dlatego, że będzie to przyjemna lektura;)

    OdpowiedzUsuń
  9. zdaję sobie sprawę że są amatorzy takiego gatunku, ja do nich nie należę ale recenzje czytam wszystkie bo czasem tytuł i okładka mogą zmylić , nie zachwycić a nawet zniechęcić - jednak po przeczytaniu rzetelnej recenzji
    wiadomo czy książka trafi w mój gust. Po książkę nie sięgnę ale za recenzję dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  10. Małgorzata Adamczuk7 listopada 2017 09:56

    Mam podobnie, że po przeczytaniu opisu danej książki po prostu muszę po nią sięgnąć. Nie da się ukryć że coraz więcej pozycji nie zaskakuje, są przewidywalne. Jakby nie było, po tylu latach w literaturze większość pomysłów zostało już wykorzystanych. Nie mniej jednak osobiście mam tak że nawet w przypadku znajomości zakończenia - z dobrej książki będę zawsze zadowolona :)

    OdpowiedzUsuń