środa, 15 listopada 2017

Dave Rudden - "Rycerze pożyczonego mroku"

Autor: Dave Rudden
Tytuł: Rycerze pożyczonego mroku
Wydawnictwo: Jaguar
Rok wydania: 2017
Ilość stron: 312
Ocena: 8/10

Opis:
Pierwszy tom nowej serii o osieroconym chłopcu, który nagle dowiaduje się, że należy do tajnej armii, chroniącej świat przed rasą cienistych Potworów.
Denizen Hardwick nie wierzy w magię, aż pewnego dnia wpada w sidła potwora stworzonego z cieni, a potem na własne oczy widzi, jak ów potwór zostaje zniszczony przy użyciu słowa stworzonego ze słonecznego blasku.
Takie przeżycie zmienia perspektywę.
Teraz Denizen będzie miał okazję się przekonać, że poza światem, który zna, istnieje jeszcze jeden. Świat żyjącego mroku, gdzie czyha niewidzialny wróg.
Na szczęście między ludzkością a cieniami stoją Rycerze Pożyczonego Mroku.
Na nieszczęście Denizen jest jednym z nich.

Recenzja:
Czasami przychodzi ochota, żeby przeczytać książkę podobną do tych, które znało się w dzieciństwie. Gdy usłyszałam o „Rycerzach pożyczonego mroku”, od razu naszła mnie chęć, by zapoznać się z powieścią, zwłaszcza że polecano ją fanom „Zwiadowców” i „Harry’ego Pottera”. A jak było po przeczytaniu?

Na początku od razu podkreślę, że jest to książka skierowana raczej do młodszego czytelnika, który może dopiero zaczynać swoją przygodę z fantasy, ale także dla takiego, który po prostu chce się w ten świat bardziej zagłębiać. Tym też kierowałam się głównie podczas lektury.

Książka zaczyna się ciekawie, bo wprowadza nam nutkę tajemnicy, zachęca do dalszego zapoznania się z historią. Nie dostajemy od razu każdego strzępka informacji o głównym bohaterze, Denizenie Hardwicku, trzynastoletnim chłopcu mieszkającym w sierocińcu. Każdą zagadkę rozwiązujemy w miarę rozwijania się akcji razem z Denizenem i jest to bardzo dobra zabawa. Choć jest to zabieg stosowany w wielu powieściach, by czytelnik razem z bohaterem był stopniowo wprowadzany w akcję, nie wydaje się nudny, jest zwyczajnie potrzebny.

W miarę rozwoju akcji coraz bardziej poznajemy świat, w który wkracza Denizen – świat, w którym jedyną siłą, trzymającą mrok z daleka, jest garstka Rycerzy, walczących po cichu w jego obronie. Sam motyw może i nie jest czymś całkowicie oryginalnym, ale jest przedstawiony w ciekawy, niesztampowy sposób i zdecydowanie nie ma się odczucia, jakby coś tutaj zostało skopiowane z innego dzieła. Poza tym muszę też wyrazić swój podziw dla autora i dla oryginalnych opisów, metafor, porównań… dla całego jego stylu. Książkę czytało się naprawdę przyjemnie, a biorąc pod uwagę to, że jest ona przeznaczona dla młodszych czytelników można się tylko cieszyć, w jaki sposób te zabiegi rozbudzą także ich wyobraźnię, a na dodatek jeszcze wzbogacą słownictwo. 

Poza tym główny bohater jest postacią zdecydowanie dającą się polubić. Wrzucony w wir nowych dla niego zdarzeń chłopiec, który dowiaduje się, że jednak ma rodzinę, a na dodatek posiada wyjątkowy dar, nie zachowuje się irytująco, można powiedzieć że jest dojrzały jak na swój wiek, ale także bez zbytniej przesady. Denizen to po prostu zwykły chłopiec, na którego spada tajemnica. A on ciężar tej tajemnicy i konsekwencji, jakie za sobą niesie, będzie w stanie utrzymać. Zresztą nie tylko Denizen jest osobą, którą polubiłam od samego początku, w książce jest także mnóstwo innych postaci, stworzonych z taką samą starannością, do których można poczuć ogromną sympatię.

Oprócz tego podobał mi się także realizm powieści. Przede wszystkim nasz główny bohater nie jest jednym z tych, którzy mimo braku treningu i doświadczenia, rzucą się w wir walki i odniosą zwycięstwo – coś takiego zawsze mnie kłuło w oczy, a tutaj na szczęście zabrakło tak naiwnych akcji. Sporo prawdopodobieństwa nadawał też wątek Ceny, którą trzeba płacić za korzystanie z mocy. Dodatkowo podczas lektury nie zabraknie nam ani (mojego ulubionego) sarkazmu, ani pełnych humoru sytuacji, ani też magii czy kilku zwrotów akcji. Prawdziwa uczta, jak już podkreślałam, dla młodszego czytelnika, ale i nie tylko.

„Rycerze pożyczonego mroku” to bardzo ciekawa i wciągająca powieść dla młodzieży. Jest świeża, pełna magii, napięcia i tajemnic, ale także idealnie wprowadzi czytelnika, który dopiero chce zapoznać się ze światem fantasy, a przy tym nie będzie kolejnym powielaniem schematów i kopiowaniem utartych wzorców. Dlatego serdecznie polecam książkę głównie osobom w wieku 11-15 lat, ale podkreślam też, że choć sama mam te lata już za sobą, świetnie spędziłam z książką czas. Co więcej, z niecierpliwością będę wyczekiwać dalszych tomów o Denizenie Hardwicku i jego przyjaciołach!  
~Aga

Książkę dostałam od Wydawnictwa Jaguar

12 komentarzy:

  1. Dobrze mieć dzieci, można im kupować takie perełki (u mnie trochę przed czasem, bo moje mają dopiero 4 i 6), a potem podbierać z półki. Nie wstydzę się, że czytam fantasy i choć na szczycie listy ulubionych nadal stoją Hobb, Eddings i Tolkien (no jakżeby inaczej) to nową, dobrą fantastyką nie pogardzę. Nawet taką dla dzieci, wszak Opowieści z Narnii też niby dla dzieci, a za każdym razem odkrywam w nich nowy sens.

    OdpowiedzUsuń
  2. Znam dużo tego typu książek, jednak z tej recenzji widzę, że jest to ciekawa pozycja, bo inna od wielu tego typu. Chętnie przeczytam w wolnym czasie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Widziałam już raczej negatywne opinię tej pozycji... i nie planuje się za nią zabierać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślę, że to kolejna propozycja do rodzinnego czytania.

    OdpowiedzUsuń
  5. Chociaż nastolatką też już dawno nie jestem to lubię czasem sięgnąć po książki dla młodszych czytelników. Chętnie przeczytałabym tę pozycję. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Do grona czytelników według wieku się nie zaliczam, lecz od czasu do czasu lubię czytać książki fantasy w których autorzy rozbudzają wyobraźnie młodszych czytelników, ich miłość do czytania. Chętnie zapoznała bym się z tą recenzowaną pozycją

    OdpowiedzUsuń
  7. Teraz także czytam młodzieżowe książki ale już nie tak często. Jestem po prostu bardziej obeznana z tematem i wiem co mi się spodoba. Książki dla młodszych początkujących fanów nie są dla mnie coraz częściej po prostu przewiduję fabułę. Ale tak jak wspomniano wyżej Narnia czy Zwiadowcy to pozycję które mogę czytać parę razy, a z tego co widać Rycerze zapowiadają się całkiem całkiem... :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Książka zapowiada się niezwykle ciekawie. Na pewno młodsi czytelnicy zwrócą na nią uwagę. Podoba mi się to, że nie jest ,,głupkowata", a zawiera prawdy i nauki życiowe. Moja chrześniaczka ma 12 lat, więc już wiem, co jej kupię pod choinkę;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Książka wydaje się być ciekawą, choć przyznam że na początku opisu pomyślałam właśnie o podobieństwie do Harrego Pottera :) Po Harrym chyba każda książka opowiadająca przygody młodej, samotnej osoby będzie się z nim kojarzyć. Chętnie bym ją przeczytała, recenzję uznaję za pozytywną, zachecającą i ciekawie napisaną :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Skoro jest polecana fanom Harrego Pottera to ja ją chętnie przeczytam. Mnie też zawsze razi w oczy jak bohater który był w ogóle nie doświadczony nagle wszystko potrafi po dwudniowym treningu. A to że bardziej dla nastolatków nie jest ważne, ważne że się podoba i wciąga :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Po opisie widać że to typowa książka dla młodzieży i fanów Harry'ego Pottera. Młodzieżą juz nie jestem ale dalej Harry;ego bardzo lubię więc może kiedyś dla relaksu sięgnę po tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  12. Małgorzata Adamczuk30 listopada 2017 19:18

    Taka trochę bajka dla starszych dzieci :). Duży plus za ten sarkazm, moim zdaniem występuje on w zbyt małej ilości książek, a szkoda

    OdpowiedzUsuń