niedziela, 15 października 2017

Eileen Curtright - "Spalone mosty"


Autor: Eileen Curtright
Tytuł: Spalone mosty
Wydawnictwo: Marginesy
Rok wydania: 2017
Ilość stron: 300
Ocena: 5/10

Opis:
W niektórych miasteczkach nic się nie ukryje. Zwłaszcza tych, w których wracając na lekkim rauszu do domu, wpada się na co najmniej troje znajomych.
Samotnej matce, jaką jest Rebecca, może to przysporzyć kłopotów. Ale to nie nadszarpnięta reputacja jest jej największym zmartwieniem.
Lekarz kierujący kliniką leczenia bezpłodności, w której Rebecca pracuje, najwyraźniej postradał zmysły, a jego szalone pomysły mogą oznaczać koniec firmy. Były chłopak Becky, odnoszący obecnie spektakularne sukcesy, zjawił się w mieście i jakimś cudem został nauczycielem jej dziesięcioletniego syna (który teraz zadaje niezręczne pytania o zakończenie ich związku). I kiedy Rebecca robi co może, żeby poprowadzić doroczną szkolną zbiórkę żywności, zupełnie przypadkiem
pakuje się w podejrzane układy z przestępcami.

Recenzja:
Czasami mam ochotę sięgnąć po książkę, która wydaje się prosta, zwyczajna i będzie przyjemnym oderwaniem się od cięższych klimatów. „Spalone mosty” chciałam przeczytać, bo zaciekawił mnie wątek samotnej matki w małym miasteczku, w którym nic się nie ukryje oraz podane w opisie perypetie, które miały stać się udziałem głównej bohaterki. Moja ciekawość została zaspokojona, a książka okazała się nieporywającą, ale przyjemną i pełną humoru historią, którą czytałam z uśmiechem na twarzy.

Jak już wcześniej wspomniałam główną bohaterką książki jest samotna matka, Rebecca, która pracuje w klinice leczenia bezpłodności. Muszę powiedzieć, że mimo jej dziwactw, zdołałam ją polubić przede wszystkim za humor i ciekawe podejście do wielu spraw, które pojawiały się w jej życiu. Chociaż nie zawsze podobało mi się jej zachowanie, jest postacią którą oceniam raczej na plus. Zresztą inni bohaterowie wykreowani zostali w powieści dość starannie, a sam styl autorki jest bardzo przyjemny w odbiorze i książkę czyta się szybko. Historia nie jest porywająca, nie sprawia że chcemy tylko jak najszybciej przewrócić kartkę i dowiedzieć się, co się stanie za chwilę, ale przecież nie jest to żaden dreszczowiec: to prosta opowieść o kobiecie, o matce, o siostrze, o współpracowniczce, która jak każdy z nas ma swoje gorsze i lepsze dni. Właśnie realizm w książce bardzo mi się podobał, bo dzięki temu naprawdę można było poczuć, jakby historia rozgrywała się zaraz obok, a to zawsze jest przyjemne doświadczenie podczas lektury.

Pojawiło się tutaj dość sporo wątków, bo książka nie traktuje jedynie o samotnym rodzicielstwie Rebbeki. Mamy tu wgląd w jej życie zawodowe, w życie osobiste, w jej relacje z wieloma osobami z życia, które lubi lub nie, i choć ta opowieść wydaje się nudna, tak nie jest – zaglądamy do życia Rebbeki i jej bliskich, obserwujemy kolejne zdarzenia i naprawdę zagłębiamy się coraz bardziej w to, co się dzieje bez żadnego znudzenia. Powiem jednak szczerze, że początek książki podobał mi się o wiele bardziej, niż jej zakończenie, dlatego że już przy ostatnich rozdziałach miałam wrażenie, jakby nagromadziło się jednak zbyt dużo wątków i zdarzeń, żeby można było je w dobry sposób zakończyć.

Ostatecznie jednak nie uważam za straconego czasu, który poświęciłam książce. Jest to powieść obyczajowa, pokazująca w swobodnym, miękkim stylu wszystkie cienie i blaski życia samotnej matki, która stara się nie tylko spełnić w życiu osobistym, ale i zawodowym. Dobre  decyzje, złe decyzje –  a takie zdarzają się każdemu z nas – które podejmuje Rebecca są opisane w ciekawy, czasami naprawdę pełen humoru sposób. Nie jest to książka, która wyciśnie łzę, chwyci za gardło albo nami potrząśnie – ale przecież wcale nie musi. „Spalone mosty” to ciekawa i dobra powieść, którą spokojnie można przeczytać przy kubku ciepłej herbaty w długi jesienny wieczór, dzięki czemu miło spędzi się czas, i właśnie do tego Was zachęcam.
~Aga

Książkę dostałam od Wydawnictwa Marginesy

9 komentarzy:

  1. Kolejna Rebecca, zastanawiam się po co? Dziwne, że nie ma oceny okładki...

    OdpowiedzUsuń
  2. Problem samotnego wychowywania dziecka jest bardzo ważny społecznie - piętnowanie i ostracyzm wobec matek, które same muszą dźwigać ciężar odpowiedzialności za dziecko, są niestety powszechne. Chętnie przeczytam, jaka jest historia bohaterki "Spalonych mostów".

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapowiada się ciekawie, ja z chęcią ją wciągnę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba polubiłabym Rebeccę. Jej dziwactwa mnie nie odstęczają. W końcu każdy z nas ma jakieś. Autorka podejmuje ważny problem, więc to też mnie zachęca do lektury.

    OdpowiedzUsuń
  5. Właśnie czytam, a w zasadzie... męczę tę książkę. Mam ogromne poczucie humoru, a tutaj nie zaśmiałam się ani razu. Ba!, mam wrażenie, że ta książka jest o niczym...

    OdpowiedzUsuń
  6. Opis przypomniał mi trochę "Briget Jones" szalona matka pakująca się w kłopoty :P jeśli książka jest z humorem to dla mnie. Po recenzji nie wydaje mi się jakaś nudna i przyznam ze mnie do niej przekonałaś. Myślę że w te długie ponure jesienne wieczory skusze się na tą książkę ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Weronika Masarczyk15 października 2017 22:06

    Zaciekawiła mnie ta recenzja na pewno przeczytam te książkę

    OdpowiedzUsuń
  8. Myślę, że już bycie samotną matką w małym miasteczku jest bardzo trudne. Mimo coraz większej tolerancyjności i tak zdarza się, że ludzie gadają. Na Rebeccę spadł ogrom problemów i to z każdej sfery - rodzinnej, osobistej, zawodowej. Ciekawa jestem jak rozwinie się jej historia i jak ona sama poradzi sobie ze swoimi problemami.

    OdpowiedzUsuń
  9. Przez chwilę, czytając początek recenzji, miałam wrażenie, że książka z lekkiej i przyjemnej, zapowiadającej się nawet śmiesznie, okaże się jakąś zakręconą, trudną historią. Jednak nie. A takie optymistyczne historie są bardzo przyjemne na te mało optymistyczne widoki za oknem.

    OdpowiedzUsuń