piątek, 6 października 2017

Colleen Hoover - "It Ends with Us"


Autor: Colleen Hoover
Tytuł: It Ends with Us
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 2017
Ilość stron: 376
Ocena: 9/10 

Opis:

Czasem te osoby, które najmocniej nas kochają, potrafią też najmocniej ranić.
Lily Bloom zawsze płynie pod prąd. Nic dziwnego, że otworzyła kwiaciarnię dla osób, które… nie lubią kwiatów, i prowadzi ją z pasją i sukcesami. Gdy poznaje przystojnego lekarza Ryle’a Kincaida i rodzi się między nimi wzajemna fascynacja, Lily jest przekonana, że jej życie nie może być już lepsze.

Tak mogłaby skończyć się ta historia. Jednak niektóre rzeczy są zbyt piękne, by mogły trwać wiecznie. To, co się kryje za idealnym związkiem Lily i Ryle’a, jest w stanie dostrzec jedynie Atlas Corrigan, dawny przyjaciel Lily. Kiedyś ona była dla niego bezpieczną przystanią, teraz sama potrzebuje takiej pomocy. Nie zawsze jesteśmy bowiem dość odważni, by stanąć twarzą w twarz z prawdą… Szczególnie gdy przynosi ona tylko cierpienie.

Recenzja:

Niesamowita - to słowo pierwsze przychodzi mi na myśl, kiedy myślę o "It Ends with Us". Czytałam chyba wszystkie wydane dotychczas w Polsce powieści tej autorki i żadna nie sprawiła, że byłam tak wzruszona, jak właśnie książka, którą dziś recenzuję. Jeśli ktoś się zastanawia, czy warto zapoznać się z jej treścią, to odpowiedź jest prosta: MUSICIE przeczytać "It Ends with Us". Jeśli tego nie zrobicie, to będę zła, bo wiecie... rzadko zdarza mi się przyznawanie powieści tak wysokiej noty jak w tym przypadku. To chyba coś znaczy, nie? Zresztą, nie tylko ja jestem tak poruszona po zapoznaniu się z tą historią, o czym świadczą recenzje, które można znaleźć w internecie. 

Lily Bloom nie miała łatwego życia. Od samego początku miała problemy rodzinne, z których wcale nie tak łatwo było wyjść. Często zdarzało jej się, że czuła bezsilność i niemoc, a co gorsza, musiała udawać przed innymi, że wszystko jest okej. W tamtym czasie poznała też Atlasa Corrigana, który szybko został obdarzony jej sympatią i który wiedział, co wyprawiało się w jej domu, gdyż kilkukrotnie sam był świadkiem pewnych zjawisk. Główna bohaterka była wtedy dla Atlasa bezpieczną przystanią, gdyż chłopak sam w życiu nie miał lekko, a jego problemy były wręcz o wiele poważniejsze od sytuacji rodzinnej Lily, jeśli w ogóle można to porównać. W pewnym momencie przyjaciel głównej bohaterki musiał jednak wyjechać, składając obietnicę, że kiedyś wróci. I wraca. W momencie, gdy Lily najbardziej potrzebuje kogoś, z kim mogłaby poważnie porozmawiać - odbywa się to jednak kilka lat później, kiedy Lily jest już w poważnym związku z lekarzem o imieniu Ryle.

Ryle to człowiek, który zajmuje się poważnym działem medycyny - neurochirurgią. Jest ambitny, odrobinę zbyt pewny siebie i zdecydowanie nie klepie biedy. Lily poznaje go już na pierwszych stronach historii, kiedy ten bohater traci nad sobą panowanie z powodu nieudanej operacji i od tego czasu nie jest w stanie wyrzucić z głowy. Ryle zdecydowanie potrafi oczarować kobietę - ba, sama jestem nim oczarowana, przynajmniej do czasu, kiedy nie poznaję bliżej postaci Atlasa (wtedy to dopiero całkowicie przepadam!).

Kiedy okazuje się, że Lily także nie może zniknąć z myśli neurochirurga, postanawiają oni się ze sobą spotykać - najpierw kolacje, później spotkania z mamą, kupowanie kwiatów. Żyć, nie umierać. Sielskie życie zakochanej pary. Szybko jednak okazuje się, że nic nie jest takie idealne, jak się wydawało, a Lily musi zmierzyć się z  konsekwencjami własnych decyzji i z wymówkami, jakie sobie wmawiałam. Dobrze, że w pobliżu ma chociaż Atlasa, który aż za dobrze zrozumie to, co dzieje się w jej domu...

Może ta historia brzmi trochę banalnie, ale nie chcę też takim skrótowym opisem dawać spojlerów, które tłumaczyłyby, dlaczego warto przeczytać "It Ends with Us". Powiem tylko, że autorka sama przyznała, że ciężko jej to było pisać, gdyż ta historia dotyczyła poniekąd jej, a poniekąd jej matki. Nie była więc to tylko i wyłącznie fikcja, tylko raczej brutalność dnia codziennego, gdzie czasami pozory są ważniejsze od prawdy, a miłość stara się zagłuszyć wszelki ból i wszelkie cierpienie.

Z góry mówię, że w tej książce nie ma typowego przykładu trójkąta miłosnego, chociaż tak się może wydawać, skoro mamy niby z jednej strony Ryle'a, a z drugiej Atlasa. Większość tej historii jest jednak prowadzona tylko przy obecności jednego z tych bohaterów. Jeśli się więc obawialiście, że będzie to taki typowy schemat - to mam nadzieję, że ta wiadomość Was mile zaskoczy, bo to jednak dosyć spory plus dla tej powieści.

Colleen Hoover większość z Was już zna - ma lekkie pióro, a jej historie są napisane w taki sposób, że aż się chce je czytać. Autorka do tego wszystkiego świetnie potrafi opisywać emocje, więc przez całą fabułę możemy spotkać ich tyle, że tworzą one wielką, różnorodną gamę. Śmiało mogę powiedzieć, że w tej powieści jest mnóstwo momentów, przy których można uronić łzę lub dwie - ewentualnie kilka, więc warto mieć przy sobie opakowanie z chusteczkami. Jakby jeszcze Wam było mało, to trzeba także oddać autorce to, że pisze świetne opisy i cudowne dialogi, które czasami trafiają prosto w serce czytelnika. Podsumowując: od twórczości tej pisarki nie da się oderwać, bo widać, że jej warsztat zdecydowanie coś w sobie ma i jest w stanie wiele czytelnikowi zaoferować. Przy tej historii jest to chyba szczególnie widoczne, dlatego śmiało mogę powiedzieć, że "It Ends with Us" to najlepsza książka spod jej ręki, jaką czytałam.

Sama okładka też mi się dosyć podoba, szczególnie, że w Wydawnictwie Otwartym zazwyczaj te grafiki są ładne i dopracowane. Mogłabym chyba tylko na palcach u jednej ręki wymienić, które mi się nie podobały od samego początku istnienia tego Wydawnictwa, a ustalmy - to naprawdę malutka ilość w porównaniu do tego, jak bogatą mają ofertę. Oprawa graficzna idealnie pasuje do historii zawartej w "It Ends with Us", więc mam nadzieję, że jeśli skusicie się na kupno tej pozycji, to zawiedzeni nie będziecie!

Zdecydowanie polecam:
- wszystkim fanom autorki,
- czytelnikom, którzy lubią prawdziwe, bolesne historie,
- osobom, które kochają dobrze wykreowanych bohaterów,
- miłośnikom kwiatów,
- osobom, które lubią się wzruszać,
- czytelnikom powyżej osiemnastego roku życia - wszystkim, bez wyjątku!

Pozycję tę dostałam od Wydawnictwa Otwartego 

19 komentarzy:

  1. Nie czytałam nic tej autorki, bo... była przereklamowana. Ale po tej recenzji zacznę od tej książki, oby mieli ją w bibliotece, a jak nie, to zacznę od innej, i podejrzewam, że wsiąknę, jak w Jojo Moyes, której też unikałam, z tego samego powodu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurcze, narażę się, mam nadzieję, że klątwa recenzentki nie będzie zbyt dotkliwa. Należę zdecydowanie tylko do tych, powyżej 18 (że niby lektura dla dorosłych?). Okładka nie przykuwa uwagi, nie rozumiem tych ocen obrazków na okładce, czytelnicy kupują, aby w ramkę oprawić?

    OdpowiedzUsuń
  3. Wysoka ocena :D Zapiszę sobie ten tytuł. Póki co mam z biblioteki cykl "Pułapka uczuć" :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam za sobą trzy powieści Hoover - czytało mi się je przyjemnie, ale nic ponad to... Żadna nie porwała mnie tak, jakbym tego oczekiwała. Obiecałam sobie, że do trzech razy sztuka, więc poprzestanę na tym. Jednak nie wiem, czy się nie przełamię. Może warto dać jeszcze jedną szansę, skoro ta powieść może być lepsza od tych, które przeczytałam?

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja jeszcze nie znam pióra tej Autorki, ale wszystko przede mną, będę nadrabiać zaległości!

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam wszystkie książki autorki na półce, więc obowiązkowo muszę mieć i tę. Czytałam właśnie, że to historia inna od wszystkich jej dotychczasowych, więc bardzo jestem jej ciekawa. Chociaż po zakupie i tak pewnie postawię na półkę i odczekam aż cały ''szum'' zaraz po premierze opadnie. No i mam nawyk nie czytania ''pewniaków'', by zostawić je na ''ten moment'' :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Z pewnością przeczytan te książkę i to nie ze względu na Twój maleńki szantażyk :P no moze tak tylko troszeczke.. nie mogę sobie pozwolić na Twoją złość ;) bardzo lubię dobrze wykreowanych bohaterów i lubię się wzruszać. Poza tym tylko przeczytałam recenzje a już jestem zakochana w Atlasie nie w Ryle'u! Czy to normalne? Nie przeczytałam książki a juz jestem zakochana w bohaterze :P więc jakby co on jest mój! I jak dla mnie opis nie brzmi banalnie a ocena mówi sama za siebie zwłaszcza że zauważyłam że tak wysokich ocen zbyt często nie dajesz tak więc ja już jestem do niej przekonana:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie spotkałam się jeszcze z twórczością tej autorki. Może warto to nadrobić. Recenzja również zachęca do sięgnięcia po tę książkę...

    OdpowiedzUsuń
  9. Wstyd się przyznać, lecz do tej pory nie czytałam żadnej książki Hoover z różnych powodów - czasem zwyczajnie omijam "najpopularniejszy" wśród innych czytelników nurt, a później okazuje się, że bardzo tego żałuję. Świetna jest Twoja recenzja - nie tylko zachęciła mnie do przeczytania tej książki, ale jeszcze zauroczyła - skoro w tak emocjonalny sposób piszesz opinię, to lektura musiała wzbudzić całą falę doznań. Dla mnie chyba najważniejszy jest właśnie emocjonalny odbiór lektury, a recenzja przekonuje mnie, że tej książki nie da się czytać "na chłodno".

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie czytałam żadnej książki autorki i teraz szczerze nad tym ubolewam! Recenzja zachęca do przeczytania książki, a jednocześnie nie zdradza zbyt wiele. Z przyjemnością sięgnę po nią i jestem pewna, że również będę oczarowana bohaterami płci męskiej:) Lubię, gdy historie są oparte chociażby w części na wydarzeniach realnych. Bardziej wtedy wczuwam się w książkę i mocniej ją przeżywam. Już się nie mogę doczekać chwil z nią spędzonych:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kolejny tytuł do listy "PRZECZYTAĆ" ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Przeczytałam prawie wszystkie książki wydane w Polsce przez Colleen Hoover UWIELBIAM jej książki. Porusza w swoich książkach tematy, problemy bardzo trudne i te emocje jak je przestawia, opisuje naprawdę nie kiedy aż trzeba wstrzymać oddech. Na pewno przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  13. Muszę to przeczytać, bo uwielbiam twórczość Hoover <3 Niestety nie wiem kiedy kupię tę książkę, bo kilka dni temu wydałam pieniądze na dwie książki Pana Mroza :P

    Pozdrawiam!
    volusequat.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Jak mogłaś m to zrobić!!!!! Skuszona tak pozytywną opinią, niewiele myśląc zamówiłam „I ends with us” i co mi z tego przyszło???? Praca nie napisana, pies nie nakarmiony, a ja siedzę na kanapie i czytam, czytam, czytam. Dawno nie czytałam AŻ TAK wciągającej powieści (zapewne to zasługa lekkiego pióra autorki). Po pierwszych stronach myślałam, że to będzie typowy trójkąt miłosny, ale nie.... akcja rozwija się w tak cudowny sposób, że nie mogę przestać się zachwycać ❤️. Napisałabym więcej, ale niestety muszę lecieć dokończyć książkę. Pozdrowionka❤️

    OdpowiedzUsuń
  15. Wow 9/10! Samo to już zachęca :) matko gdzie ja byłam, bo nie znam nic autorstwa tej pisarki. Muszę nadrobić i sięgnąć po kilka, żeby dopiero móc przeczytać it ends, skoro z nich wszystkich jest najlepsza.

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie czytałam niczego tej autorki,zapisuję sobie do nadrobienia.
    p.s. Okładka mnie raczej odstrasza od sięgnięcia.Ja to chyba mam wyrafinowany graficzny gust :)okładki są dla mnie sprawą ważną bo albo sięgam albo nie.A że różu nie cierpię to pewnie pominęłabym te pozycje.

    OdpowiedzUsuń
  17. Na pewno nie zawiodę się na tej książce ♥ Uwielbiam twórczość autorki i już z niecierpliwością czekam na emocje jakie zagwarantuje mi lektura :)
    Pozdrawiam :)
    http://czytanie-i-inne-przygody.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  18. Wszyscy w moim otoczeniu i w blogosferze gorąco i namiętnie polecają pióro Hoover. A ja z każdą kolejną recenzją przekonuję się coraz bardziej, że nie powinnam czytać tej książki. Co oczywiście nie znaczy, że nigdy po nią nie sięgnę...
    Może się po prostu okazać, że taka ilość emocji, łez i bólu codzienności, jaką serwuje w swojej prozie Hoover, to za dużo na moje małe, wrażliwe serduszko. Wciąż się waham, czy jako osoba płacząca na bajkach dla dzieci dałabym sobie radę z takim natłokiem łamiących serce feelsów. Jakkolwiek twoja opinia jest kolejną, która każe mi zastanawiać się, czy nie warto jednak wystawić się na ten słodko-gorzki ból.

    OdpowiedzUsuń