sobota, 2 września 2017

Sarah Lotz - "Dzień czwarty"

Autor: Sarah Lotz
Tytuł: Dzień czwarty
Wydawnictwo: Akurat
Rok wydania: 2017
Ilość stron: 416
Ocena: 6/10

Opis:

Apokaliptyczny thriller, który każdemu zmrozi krew w żyłach. W wyniku niewytłumaczalnej awarii luksusowy wycieczkowiec traci kontakt ze światem. Na dryfującym statku dochodzi do kolejnych, coraz groźniejszych wydarzeń. Giną pasażerowie i członkowie załogi, a dzieła zniszczenia dopełnia tropikalny sztorm. Przywództwo nad garstką ocalonych obejmuje kobieta obdarzona nadprzyrodzonymi zdolnościami, ale czy to wystarczy, żeby uratować garstkę niedobitków? I czy ocalenie w ogóle jest możliwe? 

Recenzja:

Intrygujący opis, tajemnicza okładka i dobre wspomnienie po lekturze „Troje”, czyli debiutanckiej książce autorki ­– to właśnie sprawiło, że po zobaczeniu zapowiedzi „Dnia czwartego” dodałam książkę do absolutnego must read. Czy było warto?

Pasażerowie „Pięknego Marzyciela” chcieli dobrze spędzić Sylwestra, a jakie byłoby lepsze miejsce, niż luksusowy wycieczkowiec? Jak się okazuje – każde inne miejsce, bo czwartego dnia podróży statek ulega awarii. Z początku wydaje się, że jest to jedynie niegroźny incydent, ale gdy „Piękny Marzyciel” dryfuje po morzu, a pomoc nie nadchodzi, na pokładzie zaczynają dziać się coraz groźniejsze zdarzenia. W dodatku nie ma kontaktu ze światem zewnętrznym, wydaje się że pasażerowie i załoga zostali zapomniani. Ale dnia czwartego dopiero wszystko się zaczyna. Nikt nie przypuszcza, że rejs zmieni się w jeszcze większy koszmar i nikt nie ma pojęcia, co zdarzy się za chwilę. Ale czy na pewno?

Historię poznajemy, poprzez obserwowanie kilku kluczowych dla niej postaci. Przenosimy się odpowiednio od członków załogi, przez pasażerów z niższych poziomów, aż po kabiny VIP-ów. Mamy ogląd na tych wszystkich bohaterów, dowiadujemy się wielu szczegółów z ich życia, a później, gdy zdarza się awaria, obserwujemy ich zachowanie wobec tej groźnej sytuacji. Trzeba przyznać, że pani Lotz bardzo sprawnie posługuje się takim typem narracji, dzięki czemu nie ujawnia nam za wiele, tak że do samego końca czytelnik czuje niepokój, niepewność. Może zacząć zadawać pytania: czy to mogło wydarzyć się naprawdę? Czy to jest tylko manipulacja? I co się tak naprawdę zdarzyło? Tego nie wiedzą chyba nawet ci, którzy opowiadają o swoich przeżyciach.

Książka trzyma w napięciu – to trzeba przyznać! Pomimo że na początku miałam problem ze wciągnięciem się w fabułę, w końcu mi się to udało. A po trzystu stronach, kolejne łykałam w zastraszającym tempie i byłam zaskoczona, gdy okazało się, że to już koniec. Ponadto warto dodać, że realizm aż bije z tej powieści. Cała historia w niej przedstawiona jest mroczna, jest niepokojąca, wywołuje bardzo wiele emocji i po jej skończeniu, nie da się tak po prostu wrócić do zwykłego świata. Wyjaśnienie tych strasznych wydarzeń nie zostaje podane na tacy, wątpliwości jedynie się mnożą, a to wszystko autorka podsyca ostatnimi stronami książki, które pozostawiają jeszcze więcej pytań, niż odpowiedzi.

Muszę jednak dodać też coś o minusach – przede wszystkim o takim, o jakim widziałam że pisze wiele osób, a mianowicie jest nim opis na tylnej okładce wewnątrz książki. Jest tak rozbudowany, że niemal nie pozostawia wyobraźni czytelnika pola do popisu. Nie ujawnia dokładnie wszystkiego, ale niestety opisuje kilka ważniejszych wątków, których bez niego można byłoby się nie domyślić. Także jeśli macie ochotę na zaskoczenie, nie czytajcie go, bo może zepsuć przyjemność lektury. Drugim minusem było to, o czym już napomknęłam, czyli dłużący się początek. Nie mogę powiedzieć, że podczas tych pierwszych kilkunastu stron nic się nie działo, bo tak nie było, działo się bardzo wiele. Ale książka nie wciągnęła mnie już od rozpoczęcia, właściwie stało się to niemal dopiero w połowie opowieści.

Mimo tych minusów, Sarah Lotz stworzyła naprawdę mroczną, pełną grozy i tajemnic powieść. Mogłoby się wydawać, że uwięzienie na środku oceanu to najstraszniejsze, co może się zdarzyć, ale autorka potrafi sprawić, iż wydaje się to jednym z najmniejszych problemów. Pani Lotz sprawnie prowadzi czytelnika i sprawia, że lawiruje on na granicy rzeczywistości i koszmaru. Wszystko czego doświadczają pasażerowie, ich niepewność – są przerażające. U czytelnika wywołują konsternacje, ogrom wątpliwości i mogą mrozić krew w żyłach, dodają też kolejną do piętrzących się zagadek, których wytłumaczenie musimy wybrać sami. A to sprawia, że „Dzień czwarty” jest naprawdę dobrym thrillerem, podczas jego czytania napięcie nie opuści Was do ostatniej strony, a może nawet i dłużej? Zdecydowanie zachęcam, żebyście zajrzeli i przekonali się sami, a że warto, chyba nie muszę nawet dodawać.
~Aga

Książkę dostałam od Wydawnictwa Akurat

22 komentarze:

  1. Od jakiegoś czasu sięgam głównie po thrillery i kryminały. Stały się to moje wodzące gatunki. "Dzień czwarty" pojawił się na mojej liście must have 😍😍

    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobry pomysł na dobrą książkę. Nie wiem, czy jest coś gorszego, niż brak drogi ucieczki w sytuacji zagrożenia. Ciesze się jednak, że Titanic nie wyczerpał tematu katastrof śródlądowych i autorka "gryzie" temat z zupełniej innej strony! Zapowiada się miły wieczór z Czwartym dniem...

    OdpowiedzUsuń
  3. Okładka Wow! Uwielbiam, gdy książka trzyma w napięciu. Duży plus też za realizm. Książka idealna dla mnie. Zagadki, niewyjaśnione wydarzenia i niepewność co będzie dalej to To, co lubię najbardziej. Gdy mamy do czynienia z tego Typu wydarzeniami (awaria, brak kontaktu ze światem zewnętrznym czy groźne zdarzenia) od razu pobudzają wyobraźnię. Nie czytałam pierwszej książki autorki i teraz bardzo żałuję. Sięgnę po obydwie z pewnością.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przyznam, że jestem coraz bardziej zaintrygowana tą książką - już sama okładka działa jak magnes i przyciąga uwagę. Sytuacja bez wyjścia, narastające napięcie i groza - to lubię w thrillerach. Jedno mnie martwi - nie lubię, gdy powieść kończy się "niedopowiedzeniami", gdy nie wszystkie wątki zostają wyjaśnione, a z recenzji wynika, że "Dzień czwarty" tak właśnie się kończy. Jeśli zaś chodzi o długotrwałe "rozkręcanie akcji" - cóż, po przeczytaniu mnóstwa powieści Kinga, myślę, że jestem do tego przyzwyczajona i z tą lekturą wytrwałabym😊

    OdpowiedzUsuń
  5. Po przeczytaniu opisu mam wrażenie, że już coś takiego było. Może oglądałam jakiś film o podobnej fabule lub czytałam książkę, nie pamiętam, ale nie jest to coś nowego.

    OdpowiedzUsuń
  6. Przyznam szczerze ze nie czytam thrillerów ale ta książka bardzo mnie zaciekawiła zwłaszcza że ostatnio zaczęłam oglądać filmy apokaliptyczne. Przeczytać jej raczej nie przeczytam ale film chętnie bym obejrzala gdyby nie był za zastraszany ��
    Eliza Wierzbicka

    OdpowiedzUsuń
  7. Po przeczytaniu recenzji jestem bardzo ciekawa tej książki. Co prawda na mojej półce nie ma zbyt dużo thrillerów, ale może czas to zmienić. Odcięcie od świata i seria groźnych wydarzeń brzmią naprawdę zachęcająco. To, że historia jest mroczna i pełna emocji, jedynie podsyca mój apetyt na nią. Niestety nie za bardzo trawię długi rozwój akcji, ale jeśli później książka jest bardzo wciągająca, to mogę to przeżyć☺
    Asia Pokora

    OdpowiedzUsuń
  8. Odosobnienie, zamknięta przestrzeń, statek dryfujący cóż można więcej jak dobrze zapowiadający się thriller. Z tą autorką spotykam się pierwszy raz i zapowiada się ciekawie mimo, że początek książki "rozkręca" się powili. Okładka "Dzień czwarty" wygląda extra !!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Dużo słyszałam o tej książce i sam opis mnie bardzo zaciekawił. Okładka też jest niczego sobie, zachęca do przeczytania. Mimo tego, jakoś nie potrafiłam kupić jej i przeczytać, może to przez moją awersję do thrillerów? Pozdrawiam Książkowa Dusza

    OdpowiedzUsuń
  10. Muszę przyznać, że gdybym zobaczyła okładkę tej powieści gdzieś w księgarni, z pewnością bez wahania sięgnęłabym po nią i od razu swoje kroki skierowała w kierunku kasy. Nie ukrywam, że okładka to pierwsze co przyciąga mój wzrok i tak jest w tym przypadku. Jest wręcz hipnotyzująca swoją tajemniczością. Opis tym bardziej zachęcający do sięgnięcia po tę pozycję. Jednak nieco mój zapał maleje po przeczytaniu, że początek akcji rozgrywa się bardzo powoli, zniechęca mnie to do czytania dalej pozycji. Chociaż przyznaję, że się zmuszam do czytania dalej i pocieszam, że dalej będzie lepiej :P Jeszcze nigdy nie porzuciłam książki w połowie, no chyba, że to była lektura xD Reasumując dodaję tę pozycję na listę książek, które koniecznie muszę przeczytać. Uwielbiam tajemnicze thrillery, w których prawie do samego końca, jeżeli nie do samego, nie wiem tak naprawdę o co tutaj chodzi i co się tak naprawdę wydarzyło ;) Perspektywa tego, że sama miałabym się znaleźć na dryfującym statku przeraża mnie, więc myślę, że tym lepiej by mi się czytało tę książkę ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Recenzja książki sprawiła, że chętnie po nią sięgnę. Każdy chce spędzić tą wyjątkową noc we wspaniałym miejscu, bo przecież wiadomo: taki Nowy Rok jaki Sylwester. Brak kontaktu ze światem, narastające uczucia niepokoju, różnorodne zdarzenia...jednym słowem-wciągające!
    Od czasu do czasu lubię sięgnąć po taki gatunek książki, dopisuję do mojej listy.

    OdpowiedzUsuń
  12. Mam na uwadze tę książkę, chociaż obawiam się tego dłużącego się początku... A okładka jest świetna :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo zaintrygowała mnie ta recenzja! Mrożący krew w żyłach thriller to na pewno cos, co długo trzyma się w pamięci, przez emocje, które targały czytelnikiem podczas lektury. Okładka jest ciekawa, opis jeszcze bardziej - zwłaszcza interesują mnie te nadprzyrodzone moce. A że oddano to realistycznie, to super! Fajna recenzja ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Fajna okładka, ciekawa recenzja. Kusi by zostać posiadaczem. :)

    OdpowiedzUsuń
  15. A mnie to chyba za szczególnie nie pociąga w tym momencie. Może za jakiś czas.

    OdpowiedzUsuń
  16. Okładka piękna, tajemnicza, intrygująca. Opis ciekawy, recenzja zachęcająca. Autorka odkrywa stopniowo przed nami tajemnice, dozuje emocje, wszystko powolutku, aby czytelnik mógł poczuć emocje jakie towarzyszą bohaterom. Super - coś dla mnie

    OdpowiedzUsuń
  17. Weronika Masarczyk3 września 2017 08:33

    Thriller to nie moja bajka ale zapowiada się ciekawie

    OdpowiedzUsuń
  18. Tej autorki jeszcze nie znam, więc pewnie pomyszkuję za jej powieściami. Jestem pewna, ze łatwo ją będzie znaleźć na półkach księgarni przez te bijące w oczy kreski ;) Od samego czytania Twojej recenzji mam ciarki na plecach, więc lektura będzie niezła! Ja tak bardzo boję się wody, a tu jeszcze katastrofa na morzu... brrrr.... Ta niesamowitość fabuły z pewnością trzyma w napięciu: już widzę jak siedzę skulona pod kołdrą i czytam do czwartej rano :) Oj, będzie się działo :) Dobrze, że uprzedziłaś żeby nie czytać opisu, bo zwykle tak robię właśnie: czytam o czym jest książka, żeby nie kupować byle czego, a nie lubię znać dokładnie wydarzeń opowiedzianych przez autorkę, bo jaka frajda potem z takiego czytania? Żadna. Tak więc trzeba upolować "Dzień czwarty", a potem niech się dzieje! :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Często spotykam się z tym, że w opisie z tyłu książki jest zbyt dużo szczegółów. Przecież odpiera to największą przyjemność z czytania.

    OdpowiedzUsuń
  20. To książka niestety nie dla mnie, nie moje klimaty, apokaliptyczne thrillery mnie nie kręcą, gdyż własne apokalipsy przeżywam przed każdymi egzaminami. :D

    OdpowiedzUsuń
  21. Małgorzata Adamczuk26 września 2017 09:08

    Brzmi jak nowoczesna wersja Tytanica :D No i jak można sobie jej odmówić? No jak? :)

    OdpowiedzUsuń
  22. W kwestii apokaliptycznych wizji szczerze wolę filmy. Wydaje mi się, że jednak za wolno czytam, by czuć ten dreszczyk emocji. A poza tym po czytaniu moja wyobraźnia za bardzo wtedy pracuje. Film, rach, ciach, znika sprzed oczu i już spokój, a książka... potem strach wsiąść na statek przycumowany do brzegu Wisły ;)

    OdpowiedzUsuń