piątek, 4 sierpnia 2017

Kathryn Ormsbee - "Milion odsłon Tash"

Autor: Kathryn Ormsbee
Tytuł: Milion odsłon Tash
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 2017
Ilość stron: ok. 350
Ocena: 5/10

Opis:


Natasha, zwana Tash, to prawdziwa fangirl. Uwielbia czytać, a jej ukochany pisarz to Lew Tołstoj. Jej pokój wypełniają cytaty z jego książek i plakaty.
Jest też vlogerką. Na jednym ze swoich kanałów na podstawie „Anny Kareniny” Tołstoja tworzy wraz z paczką przyjaciół serial internetowy „Nieszczęśliwe rodziny”.
Pewnego dnia Tash nie może uwierzyć własnym oczom: liczba subskrybentów jej kanału na YouTubie rośnie w błyskawicznym tempie. I zaczyna się: GIF-y, fanarty, szaleństwo na Twitterze, ciągły przyrost followersów… Pisze do niej nawet Thom Causer, jeden z najseksowniejszych youtuberów, prosząc o numer telefonu, bo chce ją lepiej poznać. Nominacja do najważniejszej nagrody vlogerów staje się dla niej ukoronowaniem ciężkiej pracy.
Jednak wraz z rosnącą liczbą odsłon swojego kanału dziewczyna poznaje też samą siebie. Czy znajdzie odwagę na miłość w realu? Czy razem z przyjaciółmi udźwignie ciężar sławy?
Oto utrzymana w duchu „Fangirl” oraz „Girl Online” opowieść o internetowej sławie, vlogowaniu i życiu, które zna każdy nastolatek. „Milion odsłon Tash” to powieść wypełniona humorem i celnymi spostrzeżeniami dotyczącymi dorastania, którą pokochasz od pierwszej strony i będzie to miłość z wzajemnością.



Recenzja:

"Milion odsłon Tash" to zdecydowanie jedna z najbardziej wyczekiwanych premier tego roku - po tej okładce, opisie i porównaniu do "Fangirl" spodziewać by się mogło samych najlepszych rzeczy, produktu wręcz bez wad. Czegoś oszałamiającego - a "Milion odsłon Tash" było po prostu... przeciętne. Niestety, po prostu nie wprawiła mnie ta książka w zachwyt, nie urwało mi żadnej części ciała, po prostu... przeczytałam bez żadnej konkretnej reakcji. Co nie znaczy też, że było totalnie słabo, czy kiczowato - nie, powieść czytało się bardzo dobrze i poruszała kilka fajnych tematów. Chcecie się więc przekonać, jakie były według mnie plusy i minusy? Zapraszam do czytania dalszej części recenzji, gdzie wszystko po kolei omówię!

Natasha - zwana przez całą książkę Tash - to siedemnastoletnia dziewczyna, która najbardziej na świecie kocha Lwa Tołstoja i dlatego też postanowiła zrobić internetową, amatorską adaptację "Anny Kareniny" w formie serialu. Wraz z nią, jako reżyserką i jej przyjaciółką Jack, która też zajmuje się produkcją, ich ekipa liczy sobie dziewięć osób. Serial ten nie jest jednak zbyt popularny, nie osiągnął nawet liczby czterystu fanów na YouTubie, przynajmniej do momentu, w którym jedna z internetowych gwiazd nie poleciła swoim fanom kanału Tash. I tutaj jest wielkie bum: tysiące wyświetleń, masa komentarzy, od razu powstają fandomy, gify i inne takie (jak dla mnie było to mało prawdopodobne, bo w ciągu jednego dnia, a nawet tygodnia, to raczej mało możliwe do osiągnięcia). Tash nie jest w stanie przez jakiś czas pozbierać się z tego, że nagle stała się sławna. Nie wie też, co powinna teraz zrobić, ale wie jedno: to zdarzenie powinno odmienić jej życie, bo w końcu to spełnienie marzeń. Czy jednak ta jej nagła popularność będzie aż tak bardzo liczyła się w życiu bohaterki? 

Tash jest przedstawiona jako normalna dziewczyna - przyjaźniąca się z Jack i Paulem, piszącą z vlogerem Thomem, mająca problemy rodzinne (szczególnie z siostrą, chociaż w sumie z rodzicami też bym miała problem, gdyby każdy z nich starał się wpoić mi wiedzę z dwóch różnych wyznań, bo miałabym sieczkę zamiast mózgu). Przede wszystkim autorka akcentuje jednak (ciągle!), że Tash jest aseksualna, co więcej, często zaznacza ona, że Tash ma ochotę zrobić wielki coming-out (przepraszam bardzo, ale czy osoby hetero też by miały krzyczeć wszem i wobec, że czują pociąg seksualny do innej płci? To bez sensu). Rozumiem to, że główna bohaterka jest przytłoczona swoją orientacją, aczkolwiek skoro nie powiedziała o tym nawet najlepszym przyjaciołom, to czemu miałaby o tym opowiadać także nieznajomym? Albo jeszcze inaczej - czemu Tash doszukuje się u wszystkich facetów chęci wzięcia jej do swoich łóżek?

Najbardziej podobała mi się kreacja bohaterów drugoplanowych. Nie wiem, czy to było celowe, ale wyszli oni bardziej autentycznie niż Tash. Przywołajmy chociażby taką Jack, która ma raczej problem z wyrażaniem emocji i jest typową buntowniczką, która dla swoich najbliższych byłaby w stanie zrobić wszystko, czy jej brata, który naprawdę bardzo troszczy się o obie dziewczyny i jest strasznie uroczy. Także aktorzy, którzy grali w amatorskim serialu są wielką paletą charakterów: od słodkiej i niewinnej dziewczyny, po chłopaka, który ma się za osobę lepszą od innych. Wszyscy oni są jednak bardziej naturalni niż Tash, z którą nie byłam w stanie się zidentyfikować. 

Powiedzmy sobie szczerze - "Milion odsłon Tash" to zwykła młodzieżówka z kilkoma niecodziennymi wątkami: kręcenie serialu oraz aseksualność to zdecydowanie coś nowego, przynajmniej wśród tych bardziej znanych książek. Mimo wszystko kłótnie z siostrą, problemy zdrowotne, czy chociażby problemy z pieniędzmi, to raczej wątki, które występują prawie wszędzie. Mogłabym powiedzieć tylko tyle, że powieść tą dobrze się czyta, ale... tak właściwie to nic poza tym. Na pewno do niej nie będę wracać, a sądzę, że po przeczytaniu kilku kolejnych książek, to nie będę nawet za bardzo pamiętać imion bohaterów. 

Kathryn Ormsbee pisze naprawdę nieźle - czytelnik nie męczy się z czytaniem, bo to wszystko jest dosyć lekkie i spójne, aczkolwiek nie potrafiła ona sprawić, że ta książka miałaby jakiś taki swoisty klimat. Opisy są dosyć ciekawe, chociaż niektóre wydają mi się niezbyt potrzebne, a dialogi czasami brzmią na zbyt poważne jak na wiek bohaterów. Niemniej jedno jej się udało doskonale: przedstawienie przyjaźni między Tash a Jack i Paulem. 

To, co w książce jest chyba największym plusem, to okładka. Zdecydowanie i bez dwóch zdań. Jest śliczna, przyciągająca wzrok, a grafik dosłownie zasłużył na medal. Oprawa graficzna pasuje do treści tej historii, ale jest zdecydowanie bardziej dopracowana niż powieść: a przynajmniej bardziej intrygująca. Sięgnęłabym po tę pozycję nawet dla samej okładki i pewnie wielu z was też tak uczyni, aczkolwiek trzeba przypomnieć sobie jedną ważną rzecz: nie należy tej historii stawiać zbyt wysoko poprzeczki, bo inaczej możemy się bardzo zawieść. 

Podsumowując, polecam tę książkę jako lekkie czytadło - dla osób w różnym wieku. Nie jest to zbyt wymagająca powieść, nie ma ona też jakiegoś ogromnego przekazu, więc nie należy spodziewać się po niej bóg wie czego. Jeśli macie jednak chwilę wolnego czasu i chcielibyście go spożytkować na zapoznanie się z tą książką, która bez wątpienia zyskała już sporo sławy, to szybko lećcie do biblioteki, albo do księgarni i sami sprawdźcie, czy "Milion odsłon Tash" przypadło wam do gustu. 

Pozycję tę dostałam od Wydawnictwa Otwartego

17 komentarzy:

  1. Gdy zaczęły pojawić się na blogach recenzje na temat tej książki nie byłam jakoś szczególnie zainteresowana nią. Po Twojej recenzji widzę, że miałam rację, by poczytać coś innego. :D
    Jools and her books

    OdpowiedzUsuń
  2. Czuję się zaintrygowana :) Z chęcią przeczytam. Lubię też czasem lekkie czytadła :)

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja właśnie powoli kończę tę pozycję i faktycznie Tash jest nieco sztuczna, ciężko się z nią zżyć... Ale ogółem to taka przyjemna lektura.

    Bookeater Reality

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mój klimat, nie mój vlog, nie moja bajka...

    OdpowiedzUsuń
  5. Faktycznie zdobycie popularności z dnia nadzień wygląda dosyć sztucznie i nieprawdziwie. Większość youtuberów czy vlogerów pracuje na to latami, aby zaistnieć. Aczkolwiek "Anna Karenina" jak najbardziej na plus. Przeczytałamby nawet, aby zobaczyć jak autorka wymyśliła przeniesienie tej historii na czasy współczesne. Ciekawa jestem też zakończenia bo z recenzji brzmi trochę jak bajka biedna dziewczyna spotyka księcia itd... :)
    Kinga Wasiak

    OdpowiedzUsuń
  6. Czasem warto i taką książkę przeczytać... tak dla odprężenia:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Tematyka książki bardzo na czasie. W dobie wszechobecnych social mediów to była kwestia czasu, że powstanie książka z tym związana. Ciekawa recenzja i myślę, że każdy, kto ma konto na FB, Twitterze czy Instagramie i kto obraca się w tym świecie powinien sięgnąć po tą pozycję, żeby zobaczyć jakie mogą być tego skutki i konsekwencje.

    OdpowiedzUsuń
  8. Mnie zaintrygowała ta powiesć ze względu na tematykę kręcenia vlogów, która odzwierciedla obecne czasu w jakich żyjemy. Do tej pory uderzały we mnie same pozytywne recenzje tego tytułu, dlatego jestem zdziwiona a zarazem usatysfakcjonowana twoją opinią. Dała mi inne spojrzenie na tę powieść i póki co wstrzymam się z jej zakupem, bo wiem, że czekają na mnie o wiele ważniejsze lektury.

    OdpowiedzUsuń
  9. młodzieżówkami zawsze dzielę się z siostrą, mimo że różni nas 10 lat to książki zawsze łączą, a czytanie tej pozycji pewnie skończyłoby się wielogodzinną dyskusją - lubie to!

    OdpowiedzUsuń
  10. Małgorzata Adamczuk5 sierpnia 2017 00:17

    Może my już za stare jesteśmy. Może tojuż ten czas że zaczynamy odchodzić od tego nastoletniego podejścia, nastroju, życia ... Może właśnie dlatego nie potrafimy się całkowicie wciągnąć w coś co młodsze pokolenie wprost ubóstwia.

    OdpowiedzUsuń
  11. Skoro tę książkę oceniasz jako przeciętną w porównaniu do "Fangirl", to już wiem, że to pozycja nie dla mnie. "Fangirl" mimo ogromnej popularności, w ogóle mi się nie podobało, więc z tą pewnie byłoby podobnie.

    OdpowiedzUsuń
  12. To chyba zbyt "nastolatkowa' lektura dla mnie... O życiu vlogerów wiem tyle co nic, więc nie będę się wypowiadać ;) Pewnie starszym nastolatkom książka się spodoba. Sama raczej nie zdecyduję się na przeczytanie historii Tash.

    OdpowiedzUsuń
  13. Myślę, że ta książka byłaby odpowiednia dla mnie po tygodniowej harówce w szkole. Oczywiście nie spodziewam się niczego wielkiego. Powiem szczerze, że oglądam zaledwie jednego youtubera regularnie, ale czemu nie. :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Tematyka na czasie, ale nie dla mnie. Zbyt młodzieżowa niestety

    OdpowiedzUsuń
  15. Myślę że na upalne dni ta książka będzie w sam raz :D gdy mój mózg nie myśli za bardzo w takie ciepło, to też nie ma ochoty się jakoś zbytnio skupiać na treści więc potrzebuję coś łatwego i lekkiego i myślę że to własnie takie będzie, to będzie coś co nie wymaga myślenia :D Na mojej półce czeka trochę książek, ale akurat te zostawię na chłodniejsze dni bo podobno trzeba się na nich skupić, no zobaczymy. A teraz to ja nie mam co czytać XD

    OdpowiedzUsuń
  16. Książka może i w jakiś sposób ciekawa, ale raczej nie dla mnie. Nie interesuję się yt a już tym bardziej nie znam żadnego vlogera czy jak oni się tam nazywają :) Dla fanów yt ok, dla mnie ble :P

    OdpowiedzUsuń
  17. Recenzja szczera, aż do bólu - super :) okładka to prawda bardzo interesująca. Czytałam ostatnio kilka młodzieżówek, ale polskich autorek, a tą zostawię na później. :)

    OdpowiedzUsuń