czwartek, 8 czerwca 2017

Stephenie Meyer - "Chemik"




Autor: Stephenie Meyer
Tytuł: Chemik
Wydawnictwo: Edipresse Książki
Rok wydania: 2017
Ilość stron: 568
Ocena: 6/10

Opis:
Powiedzmy, że nazywa się Alex. Tożsamość i imiona zmienia jak rękawiczki – pracuje dla amerykańskiej agencji rządowej, która jest tak tajna, że nawet nie ma nazwy. Alex zajmowała się przygotowywaniem substancji pomagających śledczym wydobywać zeznania od podejrzanych. Określenie nowoczesne metody tortur byłoby tu na miejscu.
Po zamachu na życie Alex, w którym ginie jej przyjaciel i zarazem współpracownik, kobieta zaczyna się ukrywać. Po kilku latach zgłasza się do niej kolega z departamentu, powierzając jej kolejne zadanie. Ma wynaleźć broń przeciwko zabójczemu wirusowi, by ocalić miliony amerykańskich obywateli. Czy to zasadzka, czy też rzeczywiście od wyjątkowych umiejętności Alex zależy życie wielu ludzi?
Postanawia zaryzykować i zgodnie z otrzymanymi wytycznymi porywa mężczyznę, który, działając na zlecenie mafii narkotykowej, zamierza wywołać epidemię. Najbardziej wymyślne tortury nie pomagają jednak zmusić rzekomego przestępcy do zeznań – zupełnie jakby był niewinny. Alex zaczyna dostrzegać kolejne nieścisłości w przedstawionej historii. Instynkt podpowiada jej, że prawda może być zupełnie inna. Czy przeczucie jej nie myli?

Recenzja:

Książką byłam zainteresowana od kilku tygodni, bo opis zaciekawił mnie na tyle, by nie słuchać żadnych negatywnych opinii, związanych z nazwiskiem autorki. Jak wiadomo „Zmierzch” przyniósł pani Meyer sławę, ale także dużą falę krytyki, przez co większość osób z dystansem podchodzi do jej twórczości. Muszę przyznać, że nie jestem jedną z tych osób, a mimo to wahałam się przed sięgnięciem po „Chemika”. Ale nie żałuję, że w końcu się zdecydowałam.
Główną bohaterką książki jest kobieta, która zmienia imiona jak rękawiczki. W jej sytuacji nie jest to nic dziwnego - jest ścigana przez swoich byłych pracodawców, którzy nie cofną się przed niczym, byle usunąć ją z tego świata. Alex (tego imienia używa najdłużej) przyzwyczaiła się już do ucieczki, a unikatowe umiejętności pomogły jej przeżyć więcej niż raz. Dawniej pracowała dla tajnej organizacji rządowej, tak tajnej, że nie ma ona nawet nazwy. Jej specjalnością było wydobywanie informacji od podejrzanych za pomocą specjalnych substancji, które przygotowywała. Ale pewnego dnia ktoś postanowił, że wie zbyt wiele i należy ją usunąć. Od tamtego czasu Alex ucieka i ukrywa się. Jednak gdy ktoś z byłych pracodawców zwraca się do niej, prosząc o pomoc w sprawie zagrażającej milionom ludzi, nie jest w stanie zignorować ani poczucia obowiązku, ani tlącej się nadziei. Propozycja, choć cały czas dla niej podejrzana, jest także kusząca. W końcu Alex nie marzy o niczym innym, jak przestać uciekać. Ale czy właśnie to zlecenie przyniesie jej upragnioną wolność?
Muszę przyznać, że byłam pod wrażeniem tego, w jaki sposób autorka szczegółowo opisywała zarówno chemiczne specyfiki Alex, jej pracę, a także życie jako uciekinierki. Szczerze powiem, że bardzo lubię takie klimaty, więc pani Meyer w tym względzie trafiła w mój gust, dopracowując większość z planów ucieczek czy też kolejnych wymyślnych sposobów obrony głównej bohaterki. Z pewnością mogę stwierdzić, że ta część powieści była solidnie dopracowana, ale też nie zanudzała za bardzo, tak jak to czasami bywa w przypadku ogromu informacji do przekazania.
Postać Alex także przypadła mi do gustu – choć nie powiem, żeby była jedną z moich ulubionych bohaterek, to zdecydowanie nie dała mi wielu powodów do tego, żeby się irytować. Trochę w tym udziału miała pewnie narracja trzecioosobowa, dzięki której czytelnik nie musiał przebijać się przez tony niepotrzebnych i denerwujących myśli. Alex miała w książce kilka swoich momentów, ale ostatecznie z czystym sumieniem stwierdzam, że jest jedną z lepszych bohaterek, z jakimi się spotkałam. Do tego jej profesjonalizm i wiedza były naprawdę imponujące, a reakcje na mnóstwo różnych sytuacji nadawały tej postaci dużo realizmu, choć oczywiście nie obyło się bez potknięć.
Ciekawymi bohaterami byli także Daniel i Kevin. Chociaż z początku trudno było mi polubić tego pierwszego, dałam się przekonać i nie spisałam go na straty, choć jego zachowania w niektórych momentach mocno działały mi na nerwy. Z kolei Kevin w scenach z Alex był znakomity. Uwielbiam potyczki słowne, więc nie mogłam nie polubić tego mężczyzny. Obaj bohaterowie wnieśli dużo do historii i chociaż uważam, że nie byli postaciami wykreowanymi z należytą starannością (można było z nich „wycisnąć” o wiele więcej) dobrze poradzili sobie w sytuacjach kryzysowych.
Jednym z minusów książki – nie zadziwię pewnie nikogo – jest wątek miłosny. Pani Meyer dobrze opisała historię i akcję, ale jeśli chodzi o miłość, która pojawiła się w powieści, to byłam na początku mocno rozczarowana. I nie, nie jest to rozczarowanie z kategorii trójkąta miłosnego, w którym bohaterka wybrała nie tego faceta, co trzeba. Według mnie związek głównych bohaterów z początku zupełnie nie miał polotu i nie pasował za bardzo do reszty akcji. Może pojawił się zbyt szybko? Albo autorka zbyt płytko opisała relację, która zaczęła się rozwijać między bohaterami? Wydaje mi się, że oba te czynniki się zmieszały i dały, jak dla mnie, nie do końca zadowalający efekt, mimo że po zakończeniu powieści byłam już usatysfakcjonowana.
Drugim minusem wydaje się być zakończenie. Po mocnym początku i wielu sprawach, które przybrały niezbyt dobry obrót, spodziewałam się, cóż… wielkiego BUM. I chociaż była akcja, była walka, był strach - to znalazłoby się tyle innych pomysłów, które można by na końcu zrealizować. Przy zakończeniu można było odnieść wrażenie, jakby autorka zbyt skupiła się na wątku miłosnym, by rozwinąć i zakończyć perfekcyjnie główny temat. Prawie jakby zrobiła to pospiesznie i niechlujnie, nawet nie wyjaśniając do końca wszystkich motywów „tych złych” z książki, czego zazwyczaj wszyscy czytelnicy oczekują.
Na sam koniec muszę tylko dodać coś o cichych – choć nie do końca – herosach tej książki. Choć z początku trochę przerysowane zachowanie czworonogów mi nie pasowało, to im dalej zagłębiałam się w lekturze, tym mniej zwracałam na to uwagę. W końcu jaki fan psów nie byłby zachwycony takimi obrońcami, z jakimi mamy do czynienia w „Chemiku”?
Podsumowując: jeśli szukasz lektury z ciekawym, choć nie wykraczającym poza normy, wątkiem szpiegowskim, lubisz czytać o tajnych rządowych organizacjach i interesują cię sposoby tworzenia substancji chemicznych, które potrafią przeciętną osobę zabić w ciągu kilku sekund, to zdecydowanie książka dla ciebie. Wiele wrażeń, ciekawe (nawet jeśli dość przewidywalne) zwroty akcji, ale także dużo niedopracowanych motywów – to właśnie składa się na „Chemika”. Mimo wszystko, moim zdaniem, można spokojnie tej książce poświęcić chwilę wolnego czasu bez poczucia, że się go zmarnowało.

~Aga

4 komentarze:

  1. Trzymam kciuki za autorkę, bo choć nie przepadam za jej kultowym dziełem to chętnie przeczytam coś innego spod jej pióra.
    http://kruczegniazdo94.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam, "Chemik" naprawdę jest pozycją z zupełnie innej półki ;)

      Usuń
  2. Całą serię Zmierzch wspominam niezwykle miło, jednak "Chemik" kompletnie nie intryguje mnie fabułą.

    OdpowiedzUsuń
  3. Według mnie bardzo dobra książka. Widać, że w każdej kolejnej powieści Meyer coraz lepiej piszę. Chemik okazał się ciekawy i w końcu nie było tutaj denerwującej głównej bohaterki.

    Pozdrawiam,
    Magda z Dwie strony książek

    OdpowiedzUsuń