poniedziałek, 26 czerwca 2017

Alistai MacLeod - "Utracony dar słonej krwi"


Autor: Alistair MacLeod
Tytuł: Utracony dar słonej krwi
Wydawnictwo: Wiatr od morza
Data wydania: 2 czerwca 2017
Liczba stron: 256
Ocena: 8/10

Opis:

Subtelna proza znad brzegów chłodnego Atlantyku.

Alistair MacLeod, jeden z najwybitniejszych kanadyjskich prozaików XX wieku, z rzadko spotykanym kunsztem, mądrością i ciepłem opisuje życie rybaków i górników z Nowej Szkocji i Nowej Fundlandii. Polscy czytelnicy znajdą w jego prozie to wszystko, za co pokochali powieści jego rodaka Michaela Crummeya: obrazy surowej, olśniewającej przyrody, bohaterów twardych, zawziętych, lecz na swój sposób romantycznych, opis piękna i trudów życia rodzinnego, a także zaskakująco delikatny mikrokosmos odciętych od świata osad rybackich.
Lata sześćdziesiąte i siedemdziesiąte XX wieku. Wywodzący się z Irlandii i Szkocji mieszkańcy wschodniego wybrzeża Kanady coraz dotkliwiej czują, że ich obyczaje i sposób życia zaczynają rozmijać się z wzorcami i oczekiwaniami „nowoczesności”. Podczas gdy jedni opuszczają domy rodzinne i wyjeżdżają do wielkich miast, zachęceni szansą na edukację czy godziwy zarobek, inni z tym większym uporem trwają przy dawnych tradycjach, starając się chronić związane z nimi wartości i kulturę. Na kartach „Utraconego daru słonej krwi” wraz z plejadą górników i rybaków z krwi i kości odnajdziemy z jednej strony radość, bogactwo oraz swobodę prostego, surowego życia, z drugiej zaś – smutek powoli wdzierający się w serca ludzi zmuszonych do przemierzania ścieżek nowego, bezdusznego świata, w którym „nie ma już świętego Krzysztofa, który mógłby czuwać nad podróżującymi”.

Recenzja:

   Książki Wiatru od morza, zawsze wzbudzają moje ogromne zainteresowanie. NIgdy jeszcze nie zawiodłam się na żadnej i kiedy tylko na horyzoncie pojawia się coś nowego, wiem, że czeka mnie niesamowita przygoda. Tym razem Utracony dar słonej krwi, który w opisie ma porównanie do Crummeya, wiedziałam, że to musi być strzał w dziesiątkę. I był.

Zadziwiające jest to, że autor ten uznawany jest za jednego z najlepszych kanadyjskich pisarzy, a dopiero teraz polscy czytelnicy mają okazję go poznać. Cieszę się, że są w Polsce wydawnictwa, które poszukują perełek w całym natłoku jednakowych historii. Ostatnio wzięła mnie pewna myśl, że książki Wiatru od Morza idealnie nadawałyby się do kanonu lektur, ale szczerze im tego nie życzę, bo wiadomo jak ludzie podchodzą do lektur. 


Często podkreślam, że nie sięgam po zbiory opowiadań, a jednak cały czas do nich wracam. Nie jest to często, ale chyba mogę stwierdzić, że już na stale zagościły w moim czytelniczym repertuarze. W sumie jest to dobry sposób na poznanie autora, bo mamy do czynienia z przekrojem jego twórczości, bo opowiadania zapewne nie powstały w jednym czasie.

To co w tej książce jest chyba najlepsze, to niesamowity klimat jaki panuje w opisywanych przez autorach miejscach. MacLeod pisze niezwykle obrazowo i czytelnik ma poczucie, że znajduje się dokładnie w tym miejscu co bohaterowie. Sa to opisy surowych i naturalnych miejsc gdzie, na całe szczęście, nie odcisnęły się jeszcze ślady galopującego postępu technologicznego i konsumpcjonizmu. I poniekąd właśnie do tematu zmian i postępu cywilizacji nawiązują opowiadania. Tradycja kontra nowoczesność. Co wygra tym razem?

Surowy klimat kontrastuje z ciepłymi bohaterami o których chciałoby się czytać jak najwięcej. Każde odpowiadanie tworzy podstawę do zupełnie osobnej historii, która mogłaby być bardzo ciekawa. NIe jestem w stanie wybrać, które było moim ulubionym i które podobało mi się najbardziej, bo wszystkie były równie dobre. 

Podoba mi się styl pisania autora, co mnie trochę zdziwiło, bo zwykle unikam książek, w których jest dużo opisów przyrody. Ale odnoszę ostatnio wrażenie, że mój gust czytelniczy odrobinę ewoluuje, więc może to dobrze. Nie będę nic pisała na temat fabuły opowiadań, bo nie ma to sensu i lepiej, żeby każdy z czytelników sam mógł odkryć te niezwykłe miejsca.

Porównanie do Crummeya może i jest odrobinę trafne, ale nie powinniśmy rozpatrywać tej książki takimi kategoriami. Świat MacLeoda, żyje własnym życiem i jak dla mnie była to niezła przygoda czytając te wszystkie historie. Mam nadzieję, że zainteresowałam Was choć trochę tą książką, bo jest naprawdę warta uwagi.

Z gorącymi pozdrowieniami,
Klaudia.

Za książkę dziękuję Wiatr od Morza

2 komentarze:

  1. Zapraszamy do dodania wpisu do najnowszej akcji na zBLOGowani.pl "Książka na lato" :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Intrygujący tytuł. Chciałabym, żeby Twój zachwyt mi się udzielił. ;) spróbuję.

    OdpowiedzUsuń