sobota, 11 marca 2017

Mia Sheridan - "Bez szans"

Autor: Mia Sheridan
Tytuł: Bez szans
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 2017
Ilość stron: 320
Ocena: 7/10

Opinia:

W upadającym górskim miasteczku Kyland i Ten zakochują się w sobie wbrew rozsądkowi i na przekór surowej rzeczywistości. 
Kyland marzy tylko o tym, by przetrwać. Zaciska zęby i robi wszystko, by nie pokonała go bieda i samotność. Nie szuka miłości. Nie zamierza też oglądać się za siebie, gdy uda mu się wyrwać z piekła, w którym przyszło mu dorastać. Dla Ten codzienność to nieustanna walka o własną godność. Zmagania z chorobą matki i ludzką nieprzychylnością wymagają od niej wyjątkowej siły. Oboje rywalizują o bilet do lepszego życia, który może otrzymać tylko jedno z nich. Ktoś odejdzie, ktoś zostanie. Czy po latach zdołają spojrzeć sobie w oczy, jeśli poświęcą miłość dla przetrwania?

Recenzja:

Jak już pewnie zdążyliście zauważyć, książki Mii Sheridan dosłownie pochłaniam wzrokiem, a na tym blogu znajdują się chyba wszystkie recenzje jej powieści, które dotychczas były wydane w Polsce. Nic dziwnego, że z piskiem zachwytu reaguję na wiadomość, że niebawem jakaś nowa jej książka będzie miała datę premiery - autorka ta jest bowiem niekwestionowaną mistrzynią pisania oryginalnych romansów i świetnego przedstawiania uczuć. U niej nie ma szablonowości i oklepanych pomysłów - wszystko stara się ukazać w sposób ciekawy i świeży.

Ten zauważyła Kylanda w momencie, gdy spostrzegła, jak je resztki pozostawione na stoliku. Dziewczyna wiedziała, co to głód - mieszkając w małym miasteczku, starając zdobyć stypendium, żeby się z niego wyrwać, musiała podejmować się dodatkowych prac, żeby starczyło jej chociaż na odrobinę jedzenia, czy leki dla chorej matki, którą opiekowała się wspólnie z siostrą. Oczywiście główną żywicielką ich rodziny była starsza siostra Ten, pracująca w barze wręcz nieprzyzwoitą liczbę godzin. Ten nie chciała takiego życia - wiedziała, że jeśli nie zdobędzie stypendium, nigdy nie uda jej się wyrwać z biedy i zdobyć wykształcenia. Bohaterka marzyła o zobaczeniu oceanu, o zamieszkaniu w małym domku gdzieś daleko od jej rodzinnego miasteczka i o tym, żeby sprowadzić tam wtedy swoją rodzinę. Spotkanie Kylanda zmienia jednak wszystko - kiedy tylko Tan zaczyna być z nim bliżej i bliżej, zdobywając coraz więcej informacji na tego temat, wie, że nie będzie w stanie go opuścić. W końcu jak można opuścić kogoś, kogo się kocha? 

Kyland od początku wiedział, że chce uciec z miasteczka i nigdy nie wracać, bez patrzenia za siebie. Ciężko uczył się dniami i nocami, żeby zdobyć stypendium. Nic nie trzymało go w domu, w którym spędził całe swoje życie. Od początku był pod tym względem szczery z Tan - kiedy jednak zaczął się w niej zakochiwać, nie był już do końca pewien, jak powinien postąpić. Wyjechać i wrócić za jakiś czas do dziewczyny? Nie wracać? Zapomnieć o niej? Zostać z nią? W jego głowie pojawiała się masa dylematów, ale kiedy Kyland powoli zaczął godzić się ze swoją przeszłością i zaczął przepracowywać przeszłość, która tak go zraniła, wiedział już, co powinien zrobić. Jednego był pewien - cokolwiek by się nie stało, w jego sercu zawsze będzie Tan - młoda, piękna, inteligentna dziewczyna o wielkim sercu.

Mia Sheridan stworzyła naprawdę świetną historię miłosną, która wciąga od samego początku. "Bez szans" chce się czytać i czytać, najlepiej do końca życia, żeby ta książka nigdy się nie skończyła. Wydarzeń jest sporo, narracja jest prowadzona z perspektywy zarówno Tan, jak i Kylanda, ale wszystko jest logiczną całością. Nie ma żadnych niedopowiedzeń - widać, że powieść ta jest naprawdę dopracowana, a autorka włożyła w nią dużo swojego serca i czasu. Nie chciałabym pod względem fabuły nic w tej książce zmieniać - jest dobra taka, jaka jest!

Autorka stworzyła w "Bez szans" naprawdę cudowny klimat i gorącą atmosferę. Jej opisy są ciekawe i nie są one męczące dla czytelnika i jego oczu. Dialogi są dobrze napisane, często dosyć humorystycznie, ale głównie da się z nich wyczytać ogrom emocji, które czasem nie mogą być przekazane w inny sposób. Pod względem warsztatu literackiego tej pozycji chyba nic nie brakuje. Nic więc dziwnego, że Mia Sheridan jest jedną z moich ulubionych autorek, prawda? To, jak pisze o miłości, byłoby w stanie roztopić serce nawet Królowej Śniegu.

Okładka jest robiona w stylu tych ostatnich: "Bez słów" i "Bez winy" (są to inne historie, chociaż tytuł jest we wszystkich dosyć podobny), bo wszystkie trzy pozycje wydawało to samo wydawnictwo. Przyznam szczerze, że "Bez szans" jest chyba najładniejszą spośród wszystkich trzech, aczkolwiek okładka sama w sobie średnio mi się podoba. Niemniej taka oprawa graficzna i tak jest lepsza od całującej się pary, albo faceta i dziewczyny w jakiejś innej kombinacji - bo pełno jest czegoś takiego na rynku wydawniczym.

Fanom Mii Sheridan nie trzeba dwa razy powtarzać, żeby zabrali się za czytanie tej książki, jeśli jeszcze nie mieli okazji! Jeśli jednak ktoś jeszcze nie odkrył twórczości tej autorki, musi to szybko nadrobić. Jestem przekonana, że spędzicie przy jej powieściach naprawdę dużo wspaniałego czasu i nie będziecie żałować z niego nawet sekundy! Powtórzę jeszcze raz: Mia Sheridan jest jedną z moich ulubionych autorek. Czytam na tyle dużo, że jej obecność w takim zestawieniu, jest naprawdę ogromnym wyróżnieniem. Nie możecie więc przejść obojętnie wobec "Bez szans"!

Powieść tę dostałam od Wydawnictwa Otwartego

4 komentarze:

  1. A ja chyba nie wiem, czy chcę to przeczytać. Mam za sobą Bez słów, średnio mi podeszła. Można przeczytać, ale zachwycać się nie ma nad czym. Zaczęłam Bez winy i... początek łudząco podobny do poprzedniczki, odrzuciłam książkę w kąt, może jeszcze do nie powrócę. Tej już mówię zdecydowanie pas.

    OdpowiedzUsuń
  2. "Bez winy" bardzo mnie wynudziło, ale nadal mam ochotę na "Bez słów" oraz "Bez szans" - wierzę, że te historie bardziej przypadną mi do gustu. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Książka i mi bardzo przypadła do gustu, szczególnie pomysł na samą fabułę. Autorka zdecydowanie potrafi pisać o prawdziwej miłości. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Sporo słyszałam o książkach tej autorki, jednak cieżko jest mi się do nich przekonać. Do tego nie rozumiem fenomenu męskich torsów na wszystkich okładkach ksiażek autorki :D

    Pozdrawiam

    I feel only apathy

    OdpowiedzUsuń