środa, 22 marca 2017

Anne Garrels - "W kraju Putina. Życie w prawdziwej Rosji"

TytułW kraju Putina. Życie w prawdziwej Rosji
Autor: Anne Garrels
Seria: Mundus
Wydawnictwo: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 336
Ocena: 8/10

Opis:
Dwa lata po upadku ZSRR, kiedy nowa Rosja walczyła o przetrwanie, Anne Garrels była korespondentką w Moskwie. Szybko zauważyła, że podczas gdy cały kraj cierpi wskutek upadku mocarstwa, stolica kwitnie. Żeby mieć pełen obraz Rosji, autorka postanawia wyjechać na prowincję. Wybiera Czelabińsk, oddalony o prawie 1800 kilometrów ośrodek militarno-przemysłowy. Obwód czelabiński, gdzie przez lata rozwijano radziecki program nuklearny, to ziemia zachwycających jezior, nieczynnych fabryk, tajemniczych zamkniętych miast oraz najbardziej zanieczyszczonych na świecie miejsc. W kraju Putina pokazuje realia życia w prawdziwej Rosji. Poznajemy przedsiębiorców wspinających się po szczeblach drabiny społecznej, zapalonych aktywistów stojących na straży praw sierot i niepełnosprawnych dzieci oraz pretensjonalnych mafiosów. Towarzyszymy też zwykłym lekarzom i nauczycielom, próbującym walczyć z wszechobecnym łapownictwem i niedbalstwem. Dzięki bliskim znajomościom z mieszkańcami regionu autorka dociera do przyczyn powszechnej wśród Rosjan lojalności wobec Putina, właściwej nawet tym, którzy potępiają nadużycia władzy.

Recenzja:
Większość  z reportaży o Rosji, które czytałam do tej pory, była napisana przez Polaków. Mamy z Rosją długą wspólną historię, poza tym jesteśmy sąsiadami, więc postrzegamy ją nieco inaczej niż Anna Garrels, autorki książki W kraju Putina. Garrels jest Amerykanką – jej reportaże zainteresowały mnie głównie z powodu nowej amerykańskiej perspektywy, której do tej pory nie znałam.
Autorka przez niemal czterdzieści lat pracowała jako korespondentka w Związku Radziecki, a później w niepodległej Rosji. Bohaterem swojej książki uczyniła miasto obwodowe Czelabińsk. Jego losy są na tyle podobne do losów innych prowincjonalnych rosyjskich miast, że świetnie ilustrują przemiany, jakie dokonały się u naszych sąsiadów w ciągu ostatnich lat.
Garrels obrała Czelabińsk za obiekt swojego zainteresowania w 1993 roku. Wybrała go całkiem przypadkowo – rzuciła ołówkiem w mapę i padło właśnie na obwód czelabiński. Gdy przyjechała tam po raz pierwszy w 1993 roku, Czelabińsk był przygnębiającym miasteczkiem. Przez lata przeszedł  wielką metamorfozę ­– po tym, gdy puszczono przez niego Kolej Transsyberyjską, liczba ludności gwałtownie wzrosła i obecnie wynosi ponad milion.
Garrels rozpoczęła narrację przykuwającym uwagę opisem wydarzeń z 2013 roku, kiedy nad Czelabińskiem przeleciał meteoryt. Natychmiast zwrócił moją uwagę bardzo płynny i potoczysty styl, którym się posługuje. Na pochwałę zasługuje zarówno on, jak i przekład, bo całość czyta się zaskakująco dobrze, biorąc pod uwagę, że to zbiór reportaży – a te zwykle domagają się od czytelników zwiększonej uwagi. W trakcie lektury zauważyłam również, że autorka nie wysuwa swojej postaci na pierwszy plan – raczej dyskretnie zajmuje miejsce gdzieś w tle, a skupia się głównie na swoich rozmówcach i opisywanych wydarzeniach. Na drugim planie – wbrew temu, co sugeruje tytuł – pozostaje również Putin. Autorka krąży wokół jego postaci w kolejnych reportażach, pyta swoich rosyjskich znajomych, jakie jest zdanie na temat prowadzonej przez niego polityki i przytacza ich odpowiedzi, ale nie pisze o Putinie bezpośrednio – choć prędzej czy później wszystko się do niego sprowadza.
Na całość składa się w sumie szesnaście rozdziałów, w których poruszane są bardzo różne sprawy, przeważnie o tematyce społecznej. Poznajemy życie przeciętnych Rosjan, dowiadujemy się, jak prześladowane są (zwróćcie uwagę na ten czas teraźniejszy!) w Rosji mniejszości seksualne, a także etniczne i religijne. Autorka kreśli niepokojący obraz szerzącej się narkomani i – oczywiście – zahacza także o problem alkoholizmu. Przy okazji porusza temat kiepskiej jakości służby zdrowia w małych miasteczkach i na wsiach. Kiepską jakością charakteryzuje się tam również szkolnictwo – nie dość, że urzędnicy preparują „jedną historię”, brakuje wykwalifikowanych nauczycieli, którzy chcieliby za marne pieniądze uczyć na prowincji. Nie zaskoczyło mnie już zupełnie szerokie rozpisywanie się o łapownictwie i skorumpowanych urzędnikach – to zjawisko, o którym można przeczytać w każdym reportażu o Rosji, co tylko potwierdza jego zatrważającą skalę.
plakat propagandowy
Nowością była dla mnie ta amerykańska perspektywa, o której pisałam na początku. Nie zdawałam sobie sprawy z napięć pomiędzy oboma państwami i nie wiedziałam, że władze rosyjskie prowadzą antyamerykańską propagandę, obwiniając Amerykę za wszystko, co złe. Doceniam, że autorka potrafiła skrytykować również swój kraj, a nie ograniczyła się tylko do wytykania błędów Rosji. Zresztą z rzadka wyraża ona własne opinie, choć zdarza jej się komentować wypowiedzi swoich znajomych, przez co zdradza swój stosunek do polityki Putina. Tak sobie myślę, że i u nas za czasów socrealizmu wmawiano ludziom, że Zachód jej zepsuty, a Ameryka to siedlisko zła (czego przykładem może być powyższy obrazek) – jak widać w Rosji z powodzeniem robi się to nadal. Zaskakujące, że przeważająca część Rosjan to kupuje i popiera Putina.
Autorka porusza jeszcze kilka innych tematów, jak choćby nuklearne katastrofy, a z całości jej książki wyłania się obraz państwa jeszcze nie (znów) totalitarnego, ale totalitaryzującego, w którym – jeśli nie popiera się Putina – trzeba liczyć się z konsekwencjami. Pod koniec lektura jej reportaży była już dla mnie bardzo przygnębiająca i takie wrażenie pozostało ze mną po zakończeniu książki. Brakowało mi w niej, głównie w drugiej połowie, jakichś elementów, które wprowadziłyby równowagę. Bo przecież nie jest tak, że nie da się w Rosji znaleźć żadnych pozytywnych wartości. Niestety autorka z biegiem stron skupiła się na samych negatywnych faktach, które – gdy człowiek je sobie uświadomi – mogą sprawić, że zjeżą mu się włosy na karku. To w jakimś stopniu ujawnia jej stosunek do opisywanego kraju. Może przez niego, a może właśnie przez fakt, że jest Amerykanką i mimo wszystko nie czuje tego „słowiańskiego ducha” (było kilka takich fragmentów, które ujawniły jej niezrozumienie Rosjan i swego rodzaju poczucie wyższości), zabrakło w jej pracy wyraźniejszych pozytywnych elementów, dowartościowujących choćby rosyjską kulturę.
Wydanie książki zasługuje na piątkę z plusem. Dobrej jakości okładka z grzbietem, który nie łamie się w trakcie lektury, szerokie marginesy i przyjazny dla oczu stopień pisma wywierają pozytywne wrażenie. Dobór zdjęcia na okładkę może być dyskusyjny, ale to już kwestia gustu. Samą książkę, choć okazuje się przygnębiająca, czyta się doskonale. Polecam wszystkim osobom zainteresowanych tematem.


Książkę dostałam od Wydawnictwa Uniwersytetu Jagiellońskiego

2 komentarze:

  1. Co do opisu książki, nie da się zaprzeczyć, że Rosja to prawdziwy kraj przeciwieństw. Szkoda, że kiedy ludzie stąd biorą się za pisanie nawet zwykłych opinii na temat tego kraju, to skupiają się tylko na absurdach czy rządach Putina. Jak by nie było, to wielkie państwo i pewnie ma jeszcze coś ciekawego do zaoferowania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pewnie, że ma, np. świetną literaturę ;)

      Usuń