czwartek, 12 stycznia 2017

Simon Beckett - "Chemia śmierci"

Autor: Simon Beckett
Tytuł: Chemia śmierci
Wydawnictwo: Amber
Data wydania: 2006
Ilość stron: 352
Ocena: 5/10

Opis:

Manham. Małe spokojne miasteczko. "Krajobraz pozbawiony zarówno życia, jak i konkretnych kształtów. Płaskie wrzosowiska i upstrzone kępami drzew mokradła".

To tu doktor David Hunter szuka schronienia przed okrutną przeszłością. Sądzi, że przeżył już wszystko to, co najgorszego może przeżyć człowiek, sądzi, że wie o śmierci wszystko. Ale śmierć, "ów proces alchemii na wspak, w którym złoto życia ulega rozbiciu na cuchnące składniki wyjściowe", wdziera się do Manham. I to w niewyobrażalnie wynaturzonych formach.


Recenzja:

Nadszedł ten chwarny dzień, kiedy to musiałam wreszcie zapoznać się z tym ósmym cudem świata, za jaki uznaje się "Chemię śmierci". W moich oczach niestety ta książka okazała się być przereklamowana. Z drugiej strony nie mogę zmieszać jej z błotem, ponieważ w moim rankingu plasuje się gdzieś na poziomie średnim wraz z milionem innych bardzo podobnych powieści. 

Wiecie, że istnieje naukowa metoda, aby sprawdzić, czy mózg danej osoby posiada cechy, które mogą zostać uznane za skłonności psychopatyczne? Jeśli nie ufacie swojemu umysłowi, możecie równie dobrze po prostu spróbować przewidzieć zakończenie "Chemii śmierci", ponieważ jedynie prawdziwy psychopata mógłby wpaść na taki zwrot akcji. Jeden z nich właśnie pisze ten tekst (:)). Tak już całkowicie poważnie, Beckett wymyślił zagadkę, która nawet dla zapalonych czytelników tego typu literatury może wydać się zbyt perwersyjna, jednak ja z łatwością ją rozwiązałam, dlatego cała fabuła straciła wiele w moich oczach. Mimo to, wiem, że wielu osobom ta książka przypadnie do gustu i zostaną zaskoczeni finałem, więc chcąc być obiektywną, nadmieniam ten istotny fakt. 

"Chemia śmierci" to idealny materiał na bestseller. Przyjemna narracja, główny bohater, który wzbudza sympatię, wątek miłosny, a na dokładkę odrobina perwersji, jednak nie przesadzając, aby nie wzbudzić zbyt wielkiej kontrowersji. Po tak intrygującym tytule spodziewałam się zdecydowanie więcej śmierci i więcej chemii. Mimo że wszystkie informacje podane w książce sprawiały wrażenie wiarygodnych, a że nie jestem patologiem, mogę jedynie przypuszczać, wydawało mi się, że cała historia mogła być bardziej przerażająca. U mnie ciarki się nie pojawiły, a opisy były zbyt ułagodzone. Autor nie wykorzystał w pełni potencjału swojego pomysłu. Widzicie więc, że fabuła wprost stworzona na bestseller to czasem zbyt słaby materiał na bardzo dobrą książkę.

Mała ilość stron również wpłynęła na to, iż historia wydawała się zbyt zbyt krótka i gwałtowna. Dodatkowo to poczucie pogłębił kontrast między "Chemią śmierci", a doskonale skonstruowanym kryminałem "Śnieżka musi umrzeć", który czytałam bezpośrednio przed Beckettem.

Mimo wszystko widzę dość sporą różnicę między tą powieścią a "Zimnymi ogniami", które już zupełnie rozczarowują. Pamiętajmy jednak, że ta historia została odświeżona, gdy tak naprawdę powstała jeszcze przed pierwszym wydaniem "Chemii śmierci". Jeśli chcecie sięgnąć po coś od tego pana, chyba jednak mniejszym złem będzie ta ostatnia.

Wasza Ariada :)

5 komentarzy:

  1. Mnie tam się podobało :) Nie jest to jakaś powieść wybitna, ale dobrze się czytało :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja bardzo chcę przeczytać "Chemię śmierci" i jestem ciekawa, czy po genialnym Tsokosie będę rozczarowana, czy mile zaskoczona. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam tę książkę parę lat temu, kiedy jeszcze mało osób o niej mówiło, mi się nie spodobała, znaczy, jak mówisz, była średnia. W tym momencie nie pamiętam z niej praktycznie nic. I w sumie dziwi mnie taki nagły bum, jaki zrobił się ostatnimi czasy na książki Becketta. :P Nie zamierzam wracać jednak do jego książek, zraziłam się nieco. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Robi się z Becketta geniusza pióra, a tak obiektywnie patrząc, jest wiele lepszych od niego autorów, jednak, tak jak wspomniałaś, nastała aktualnie moda na jego książki. Cóż, nie wypada się nie zachwycać, kiedy wszyscy się zachwycają i koło się toczy.

      Usuń
  4. Mnie jakoś nie urzekła, ale fajnie się ją czytało :)
    Pozdrawiam.
    siostry-pinkyandmozg.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń