piątek, 20 stycznia 2017

Amy A. Bartol - "Nieuniknione"

Autor: Amy A. Bartol
Tytuł: Nieuniknione
Wydawnictwo: Akurat
Data wydania: 2016
Ilość stron: 480
Ocena: 6/10

Opis:

Evie Claremont zostawia za sobą dawne koszmary i pełna nadziei zaczyna I rok studiów. Jednak kiedy spotyka Reeda Wellingtona, chłopaka o niezwykle magnetycznej osobowości, jej życie zmienia się nie do poznania. Evie zaczyna zauważać u siebie dziwne objawy: jej rany goją się bardzo szybko. Dowiaduje się, że Reed jest Aniołem Mocy, a ona jest połączeniem człowieka (po matce) i anioła (po nieznanym ojcu) – a więc jedynym chyba na Ziemi aniołem obdarzonym ludzką duszą. Między nią a Reedem rodzi się ogromna – choć na razie całkowicie platoniczna – namiętność i wzajemna fascynacja. Okazuje się, że ich nadnaturalne przeznaczenie to coś absolutnie... nieuniknionego.

UWAGA! PRZED CZYTANIEM KSIĄŻKI, PROPONUJĘ NIE CZYTAĆ OPISU POWIEŚCI! 


Recenzja:

Dlaczego chwilę wcześniej zasugerowałam Wam, abyście nie czytali opisu? Bo zdradza on większość ciekawych wątków w tej książce - niestety, już z rozwiązanymi sytuacjami, czyli w skrócie mówiąc: spojlery! Nie wiem, kto układał ten opis, ale ja zdecydowanie wolałabym, aby został on zmieniony. "Nieuniknione" to w końcu romans paranormalny - wiadomo, że sam gatunek trochę autorów ogranicza i sam w sobie daje kilka spojlerów, aleee... no cóż, po prostu autor opisu postanowił zaszaleć jeszcze bardziej i zdradzić większość fabuły. 

"(…) czasem, kiedy człowiek tak na kogoś spojrzy, czuje się, jakby dostał czymś po głowie, i zaczyna dziękować Bogu, że na świecie istnieje takie piękno, a on ma szczęście i może je oglądać."

Evie Claremont - bo tak się nazywa główna bohaterka - jest uzdolnioną dziewczyną, która zaczyna studia. Uczelnia, którą wybrała, zaoferowała jej sto procent pokrycia wydatków, stąd jej wybór padł na taką, a nie inną placówkę. Evie bowiem nie ma bogatych rodziców - wręcz przeciwnie, w ogóle nie ma rodziców, wychowuje ją wujek, który na co dzień zajmuje się komputerami i pomimo tego że stara się Evie zrobić prawdziwy dom, to jednak nastolatka jest tu bardziej organizacyjną głową rodziny. Dziewczyna dosyć mocno przeżywa rozstanie z wujkiem - wie, że teraz jedyną bliską osobę będzie miała wiele setek kilometrów dalej, ale wie również, że jeśli chce walczyć o własną przyszłość, to musi rozpocząć studia. Niestety, kiedy Evie poznaje Reeda, coś zaczyna się z nią dziać. Reed natomiast traktuje ją tak, jakby właśnie spotkał wroga numer jeden, którego musi jak najszybciej zmusić do powrotu do domu. Evie zastanawia się jednak, skąd pojawiła się w niej ta dziwna fascynacja w stosunku do Reeda... oraz dlaczego w jej snach pojawia się inny chłopak, którego dopiero co spotkała? Co łączy ze sobą całą trójkę? Jakie tajemnice kryją w sobie bohaterzy? Tego musicie dowiedzieć się sami!

"Spotkanie z tobą było jak rozszczepienie atomu. Znalazłaś się obok mnie i cały mój świat wyleciał w powietrze."

Muszę dodać, że autorka całkiem nieźle wykreowała postacie - mają żywsze charakterki niż zazwyczaj w tego typu powieściach. Pomimo tego że pojawia się tu niby trójkąt miłosny, to nazywanie go trójkątem miłosnym jest w pewien sposób odrobinę naciągane. Dlaczego tak twierdzę? Ciężko to wytłumaczyć bez zdradzenia jednej ważnej informacji, stąd musicie uwierzyć mi na słowo, że nie wszystko jest tu tak oczywiste, jak by się mogło wydawać na pierwszy rzut oka. Najbardziej podobało mi się jednak wykreowanie Reeda, który nie leciał na główną bohaterkę od samego początku, a co więcej - w połowie akcji dalej był dla niej raczej nieprzyjemny, jakby obawiał się także swoich uczuć.

"Ktoś kiedyś powiedział, że jeśli odpowiednio długo stoisz w jednym miejscu, w końcu przejdą obok ciebie wszyscy ludzie na świecie."

W książce wbrew pozorom nie dzieje się aż tak dużo - wszystko natomiast następuje po sobie całkiem logicznie, chociaż do niektórych wydarzeń bym się przyczepiła, bo wydawały mi się one podchodzić już pod s-f. Kim to ja jednak jestem, aby ograniczać wyobraźnię autorki? Pomimo powielanych schematów (jak rozpoczęcie szkoły, poznanie nowego chłopaka, który zmienia całkowicie świat głównej bohaterki itp.), to "Nieuniknione" były pełne tak samo niecodziennych rozwiązań, do których czasem podchodziłam z rezerwą, a czasem byłam całkowicie zachwycona. Mam nadzieję, że kolejne tomy z tego cyklu porwą mnie jeszcze bardziej, a autorka będzie w nich stosować jeszcze oryginalniejsze pomysły.

"(...) To tak, jakby człowiek ciągle czegoś szukał, ale nie wiedział, że szuka. Jakby znaleźć kawałek siebie, nie wiedząc, że się go zgubiło..."

Książkę przeczytałam niezwykle szybko. Mówiąc szczerze, pochłonięcie jej zajęło mi mniej niż jeden wieczór - z przerwami. Autorka pisze poprawnie, w całkiem przyjemny dla oka sposób, co automatycznie powoduje to, że tę powieść chce się dokończyć czytać jak najszybciej. Podoba mi się też to, że "Nieuniknione" są napisane niezwykle lekkim stylem, co nie powoduje męczenia się tym, co akurat śledzimy wzrokiem. Same dialogi i opisy również często zasługują na pochwałę. Wiem jednak, że z książki na książkę Amy A. Bartol będzie rozwijać się jeszcze bardziej i trzymam kciuki za nią, aby jeszcze bardziej pracowała nad swoim warsztatem!

"Nie wiem, co może się wydarzyć, ale niech się dzieje, co chce, a ja i tak podejdę do tego ze śmiechem."

Okładka jest dosyć typowa do przedstawianych treści - nie umieściłabym na niej czarnych, anielskich skrzydeł, ale ogólnie dosyć do książki pasuje. Nawet kolor włosów się zgadza! W końcu główna bohaterka jest rudzielcem, co niektóre postacie wypominają średnio co kilka zdań, wciskając w to w niemożliwie dużą ilość dialogów. Gdybym miała z wyglądu wybrać ten albo inny paranormal, to nie jestem pewna, czy mój wybór by trafił akurat na "Nieuniknione". Zdecydowanie oprawa graficzna jest zbyt przeciętna, aby przyciągnąć wzrok czytelnika, kiedy sobie leży na półce w księgarni. 

"Czasami dostajemy to, o czym marzymy. A czasami każe nam się poświęcić to, czego chcemy."

Ogólnie zachęcam jednak osoby, które chcą przeczytać coś lekkiego, albo poszukują dosyć ciekawych romansów paranormalnych, aby zdecydowały się sięgnąć po powieść, którą dziś recenzowałam. Jestem pewna, że nawet jeśli książka Was nie zachwyci, to nie sprawi też, że będziecie do niej nastawieni jakoś bardzo negatywnie.

Pozycję tę dostałam od Wydawnictwa Akurat







3 komentarze:

  1. Dla mnie była to powtórka z rozrywki. Wiem, że już ciężko coś nowego w PR wymyślić, ale jakoś mnie wybitnie nie porwała :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O poczułam się zaciekawiona. Zapisuję tytuł. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Raczej nie. Lubię lekkie paranormal romance, ale to mnie nie porywa.

    OdpowiedzUsuń