środa, 14 grudnia 2016

Jojo Moyes - "Zanim się pojawiłeś"

Autor: Jojo Moyes
Tytuł: Zanim się pojawiłeś
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: 2016
Ilość stron: 382
Ocena: 5/10

Opis:

Jest wiele rzeczy, które wie ekscentryczna dwudziestosześciolatka Lou Clark. Wie, ile kroków dzieli przystanek autobusowy od jej domu. Wie, że lubi pracować w kawiarni Bułka z Masłem i że chyba nie kocha swojego chłopaka Patricka. Lou nie wie jednak, że za chwilę straci pracę i zostanie opiekunką młodego, bogatego bankiera, którego losy całkowicie zmieniły się na skutek tragicznego zdarzenia sprzed dwóch lat.

Recenzja:

Will i Louisa w ekspresowym tempie zawładnęli sercami milionów czytelników na całym świecie. Cała ta tough love bohaterów "Zanim się pojawiłeś" to, jak dumnie głosi slogan z okładki, "najpiękniejsza historia miłosna ostatnich lat". Czy to naprawdę taki przebój? Musiałam przekonać się na własnej skórze. Mimo że szał na tę książkę już trochę osłabł, to jestem pewna, że znajdą się wśród Was tacy, którzy jeszcze nie przeczytali utworu Jojo Moyes. Może dlatego, że z rezerwą podchodzicie do bestsellerów lub po prostu nie przepadacie za romansidłami.

Celem tej recenzji jest nie tyle przekonanie Was do lektury, lecz wyrażenie moich spostrzeżeń. Słowem, muszę się po prostu wygadać, ponieważ moje odczucia po zamknięciu ostatniej strony są bardzo skrajne. "Znim się pojawiłeś" było miłą odskocznią od szarej rzeczywistości, lecz niepotrzebnie nastawiłam na fajerwerki i dlatego trochę się rozczarowałam. Co mam do zarzucenia tej historii? Z jednej strony mniej więcej to, co wszystkim bajkom, czyli granie na emocjach czytelnika przez opieranie się na najbardziej wyświechtanych schematach oraz tworzenie nierealnych sytuacji, z drugiej przesadzony dramatyzm. 

Mimo że nie czytam fanfiction, to aż kuły mnie w oczy różnorakie podobieństwa "Zanim się pojawiłeś" do takiego typu "dzieł". Przeciętna dziewczyna trafia nagle do królestwa bogatych i sławnych ludzi, poznaje przystojnego kawalera, który mimo że z początku wydaje się nieprzyjemny, to dziewczyna swoją "niezwykłą osobowością" zmienia bestię w misia. Kolejne odniesienie, które od razu przychodzi na myśl to oczywiście historia "Pięknej i bestii". Sam Will to płaska postać, która nie obudziła we mnie ciepłych uczuć. Wybaczcie bezpośredniość, ale dla mnie ten bohater to podręcznikowy przykład przemądrzałego snoba. Sama Clark była już o wiele bardziej sympatyczna, choć mimo wszystko wydawała się strasznie niedojrzała.

Ten akapit może zawierać śladowe ilości dość oczywistych spojlerów, więc możecie go ominąć. O kontrowersyjnej eutanazji nie ma wielu książek, lecz dla mnie niedoścignionym wzorem pozostaje wątek z utworu Gavin'a Extence'a "Wszechświat kontra Alex Woods". Autorowi udało się w sposób niewymuszony połączyć nonszalanckie podejście do tematu śmierci z poważnymi wątpliwościami nastolatka, który poddaje w wątpliwość ludzką wolną wolę. Eutanazja to coś, co uznajemy za problem społeczny, a w rzeczywistości to decyzja jednostki. Muszę przyznać, że pani Moyes, ustami Willa nie udało się mnie całkowicie przekonać do takiej wersji, z czym z kolei znakomicie poradził sobie Extence. Może winę ponoszą moje raczej niezbyt ciepłe uczucia do romansu jako gatunku i filozofii, która uznaje miłość za idealne remedium na każdą chorobę, nawet tę, która atakuje duszę. Zakończenie zupełnie nie przypadło mi to gustu, lecz nie z powodu, iż nie jest cukierkowe, ale dlatego, że wydawało mi się naciągane i odstające od wcześniej przedstawionych wydarzeń. Autorka chyba na siłę starała się zrobić ze swojej powieści wyciskacza łez, co było dość marnym zagraniem. 

Ostatecznie oceniam książkę jako typowego średniaka i nie stracicie wiele, jeśli zamiast poświęcać czas na czytanie, zadowolicie się filmem (i posłuchacie piosenki, do której link umieściłam wyżej, ponieważ Oh Wonder zdecydowanie zasługuje na większy rozgłos!). 

Wasza Ariada :)

11 komentarzy:

  1. drugi miesiąc czytam tą książkę i skończyć jej nie mogę...

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak dobrze, że nie jestem sama, jeśli chodzi o wrażenia związane z tą historią! Zakończenie w ogóle mnie nie zaskoczyło, bo od początku wiedziałam, że stanie się tak, jak się stało. Do tego "Zanim się pojawiłeś" czytałam dość długo, bo bardzo przeszkadzała mi mała czcionka i mnóstwo tekstu na każdej stronie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Należę do tej grupy, która zachwyciła się książką, natomiast nie zgodzę się, że wystarczy film zamiast niej. Ponieważ film jest bardzo słaby w porównaniu do książki.
    Sama się zdziwiłam, że historia wywarła na mnie aż takie wrażenie. Niestety autorka zachłysnęła się sukcesem pierwszej częśći i stworzyła słabiuśką kontynuację zupełnie niepotrzebną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Według mnie film jest dość dobrym odwzorowaniem historii i zawiera prawie wszystkie wątki z książki.

      Usuń
    2. Przeważnie tak jest, że jak jakaś historia się sprzedaje, to powstaje kontynuacja. Tu już działa tylko i wyłącznie marketing...

      Usuń
  4. Uważam, że książka jest bardzo ciekawa i potrzebna, szczególnie jej koniec. Myślę, że dobrze, że skończyła się tak, a nie inaczej. Podzielam zdanie Agnieszki Bruchal :) Jeśli ktoś twierdzi inaczej, to znaczy, że pewnie nie dorósł do tej lektury ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Parafrazując mistrza, jak to nie zachwyca, jeśli tysiąc razy tłumaczyłam, że go zachwyca ;) Nie każdy czytelnik ma tę samą wrażliwość i niestety mnie to "wielkie dzieło" nie przekonało.

      Usuń
    2. Mnie nie porwało jeszcze bardziej. Ja bym dała 3/10. Dlaczego? Bo znam książki napisane o wiele lepiej z podobną tematyką. Zresztą, nie uważam, żeby ta powieść niosła za sobą jakiś wielki przekaz, już bardziej niesie za sobą ładunek emocjonalny i dlatego wzrusza tak wiele osób.

      Usuń
  5. O, to chyba pierwsza dosyć krytyczna recenzja "Zanim się pojawiłeś", jaką do tej pory widziałam! Jestem zaskoczona, ale mam wrażenie, że miałabym podobne zdanie co ty. Nie czytałam książki, ledwie oglądnęłam film, ale liczne fragmenty spacerujące po Internecie nawet mnie nie wzruszyły.
    #SadisticWriter

    OdpowiedzUsuń
  6. Nawet nie masz pojęcia jak bardzo mi ulżyło, że nie spodobała ci się ta książka. Ja osobiście jej nie cierpię i od dawna szukam kogoś, kto też by jej nie lubił - no i nareszcie ktoś! Książka ta nic nie wniosła do mojego życia, była nudna i schematyczna. A koniec tej powieści tak bardzo zdenerwował mnie moralnie, że miałam ochotę wyrzucić ją przez okno. :D
    Pozdrawiam :)
    moonybookishcorner.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń