piątek, 2 grudnia 2016

Aleksandra Ruda - "Sztylet rodowy"


Cykl: Sztylet Rodowy (tom 1)
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 368
Ocena: 8/10

Opis:
Co zrobić jeśli wraz z końcem wojny skończyły się też marzenia o wspaniałej karierze i chwale, twoje cokolwiek ograniczone zdolności magiczne nie są nikomu potrzebne, a w kieszeniach świecą pustki?
Oczywiście zostać królewskim posłańcem, do obowiązków którego należy odwiedzenie regionów kraju i sprawdzanie dokumentów podatkowych. To nic, że do towarzystwa dostaniesz zakochanego trolla, tchórzliwego krasnoluda, bezczelną wojowniczkę i elfa, który utracił wiarę w piękno. I jeszcze kapitan królewskiej armii patrzy z góry i nie daje chwili wytchnienia!
Pracuj, Milo, chwilowo jesteś tu uziemiona. Czeka cię wiele nauki, by pokonać trudności czyhające na każdym kroku, bo zwykłe zadanie może okazać się znacznie trudniejsze niż wydawało się na pierwszy rzut oka...


Recenzja:
Ach, fantastyka zza wschodniej granicy… Jak ja ją lubię. Ale nie taką w stylu Metra, czy Pikniku na skraju drogi, taką babską, humorystyczną, jaką piszą Olga Gromyko, Karina Pjankowa, Oksana Pankiejewa czy w końcu Aleksandra Ruda. Jeśli nic wam nie świta, gdy słyszycie te nazwiska, to bardzo niedobrze. Znaczy, że ominęliście kawałek naprawdę fajnej fantastyki. W takim wypadku koniecznie to nadróbcie, zaczynając choćby od Sztyletu rodowego, jeśli zaś wiecie już, o co chodzi, chyba nie muszę was namawiać na tę pozycję.
Aleksandra Ruda zadebiutowała na polskim rynku wydawniczym serią o Oli i Ottonie, którą zaczęła wydawać Fabryka Słów – i haniebnie nie dokończyła. Sztylet rodowy to nazwa pierwszego tomu nowej serii (i zarazem nazwa serii), która toczy się w zupełnie nowym uniwersum (choć niepozbawionym podobieństw do tego z Oli i Ottona) i w której występują nowi bohaterowie.
Poznajcie Milę – dziewuszkę, która nie wyróżniałaby się niczym szczególnym, gdyby nie fakt, że zapragnęła iść na wojnę. W tym celu zrobiła przyspieszony kurs magiczny, ale na krótko przed tym, jak go ukończyła, wojna się skończyła, pozostawiając Milę głęboko rozczarowaną. Szybko jednak znalazła dla siebie zajęcie – zaciągnęła się do „królewskich głosów” i razem z międzyrasową drużyną wyruszyła na inspekcję przydzielonego obszaru królestwa. Mila ze swoją wątłą posturą, jako takimi umiejętnościami magicznymi i bojowymi jest chyba najmniej barwną postacią owej drużyny, którą stanowi istna zbieranina osobliwości. Pochodzący z arystokracji kapitan Jaromir Wilk, który potrafi zmrozić spojrzeniem; książę trolli Dranisz, który po spotkaniu organizacyjnym uznał, że spodobał się Mili, a co za tym idzie, musi się z nią ożenić; tchórzliwy krasnolud Percival, którego troskliwa mamusia potrafi gonić przez pół królestwa, by zaopatrzyć synka w ciepłe kalesonki; Tisa – wojowniczka o nieciekawych charakterze i na koniec mój ulubieniec – Daezael, elf z depresją i najbardziej niehumanitarny uzdrowiciel w królestwie. Jeśli sądzicie, że w takiej grupie musi być wesoło, to macie rację.
Napisałam, że Mila, główna bohaterka, z perspektywy której poznajemy tę historię, nie wyróżnia się niczym szczególnym, ale to nie do końca prawda. Autorka zasygnalizowała, że ma ona swoją historię i jakieś tajemnice. Jak podejrzewam, poznamy je w kolejnych tomach.
Moim ulubionym bohaterem (zaraz po elfie oczywiście) został Dranisz, który okazał się najsympatyczniejszy z całej gromadki, a przy tym niesamowicie konsekwentny, jeśli chodzi o lokowanie swoich uczuć. Mila odnosi się do jego zalotów raczej powściągliwie i jak to w książkach zza wschodniej granicy bywa, wątek miłosny jest przedstawiany zupełnie inaczej niż w powieściach zza oceanu – nienachalnie i humorystycznie, bez patosu i wielkich słów, co mnie osobiście odpowiada. I mam nadzieję, że kiedy zakończą misję, Dranisz faktycznie zostanie wodzem nowego plemienia trollów, a Mila jego małżonką.

Jeśli chodzi o akcję, nie dzieje się zbyt wiele i to może być najsłabszą stroną tej książki. Poznajemy wszystkich bohaterów – a autorka nakreśliła ich postacie niezwykle barwnie i oczywiście w humorystyczny sposób, ale mam wrażenie, że ta część jest jakby wstępem do następnych. Dopiero na ostatnich stronach zawiązuje się właściwa akcja – i to kolejna słaba strona, bo kto wie, ile przyjedzie nam poczekać na następne części? Chciałabym je poznać natychmiast, ale niestety nie ma tak dobrze. Na okładce znajduje się informacja, że kolejny tom jest planowany na wiosnę przyszłego roku i mam nadzieję, że Wydawnictwu nic się nie poprzesuwa i że rzeczywiście dostaniemy na wiosnę drugi tom przygód tej wesołej drużyny. W przeciwnym razie będzie płacz. 
Książka jest ładnie wydana, okładka idealnie pasuje do treści i przyciąga wzrok. Niestety o ile pod względem graficznym jest świetnie, o tyle pod względem edytorsko-redaktorskim już niekoniecznie. Zdecydowanie przydałaby się uważniejsza korekta. Na uwagę zasługuje za to tłumaczenie – powieść przełożyła Ewa Białołęcka, więc możecie spodziewać się wszystkiego, co najlepsze.
Polecam wam serdecznie tę książkę. Mnie pozostaje tylko uzbroić się w cierpliwość i czekać na kolejny tom, za to wy możecie jeszcze mieć ją przed sobą i tego wam zazdroszczę. Przeczytajcie koniecznie, jeśli lubicie humor w książkach, jesteście fanami fantastyki lub jeśli spodobała wam się twórczość którejś z wymienionych na początku autorek. Polecam!

Za książkę dziękuję księgarni BookMaster.pl
bookmaster.com.pl/



1 komentarz:

  1. Ja to na pewno przeczytam, mam nadzieję, że już w najbliższym czasie :)

    OdpowiedzUsuń