sobota, 12 listopada 2016

Glenda Millard - "Gwiazdy nad Oktober Bend"

Autor: Glenda Millard 
Tytuł: Gwiazdy nad Oktober Bend
Wydawnictwo: Dreams
Data wydania: 2016
Ilość stron: 256
Ocena: 3/10

Opis:


Alice Nightingale wyobraża sobie, że unosi się w powietrze na skrzydłach splecionych ze słów i piór. O tym pisze wiersze, podczas gdy Manny James biega nocą, próbując uciec od bolesnych wspomnień z przeszłości. Pewnego razu spostrzega Alice na dachu jej domu nad rzeką, wyglądającą niczym galion na statku płynącym przez gwiazdy. W kieszeni ma wiersz, a jego słowa zna na pamięć. Jest pewny, że to tajemnicza dziewczyna z dachu go napisała.

Alice pragnie być taka, jak wszystkie nastolatki, mieć takie same szanse, jak inne dziewczyny. A gdy widzi biegającego chłopca, poznanie go staje się równie ważne, jak pisanie wierszy. 

Piękna, przepełniona uczuciem historia o pokonywaniu trudności i traumy z przeszłości, a także o tym, jak od nowa żyć z zaufaniem i nadzieją.



Recenzja:

W internecie o tej pozycji można znaleźć chyba tylko i wyłącznie pozytywne recenzje. Oceny na wielu portalach też są bardzo wysokie. Nic więc dziwnego, że zdecydowałam się na przeczytanie tej książki - szczególnie, że opis też wydawał mi się dosyć ciekawy. Niestety, nie jestem w stanie powiedzieć, że "Gwiazdy nad Oktober Bend" przypadły mi do gustu. Dlaczego? Cóż, jest kilka czynników, które się na to składają i zaraz napiszę o nich coś więcej. 

Alice Nightingale to dosyć niezwykła piętnastolatka, która ma problem ze swoim mózgiem - lub jak ona sama to nazywa, ze swoimi obwodami, przez co ma wielki problem z mówieniem i wyrażaniem swoich myśli. Wymyśliła jednak sposób - zaczęła pisać wiersze i umieszczać je w naprawdę różnych miejscach, licząc na to, że ktoś będzie mógł je przeczytać. Alice jest także bardzo utalentowana artystycznie i właśnie jej dzieła są jednym ze źródeł dochodów dla jej rodziny, która jest w bardzo trudnej sytuacji. Warto także wspomnieć, że naszą główną bohaterką opiekuję się babcia i starszy brat, a reszta rodziny... wykruszyła się, z naprawdę różnych powodów. 

Manny James okazał się za to bardzo intrygującą postacią. Nie dosyć, że sam miał bardzo skomplikowaną historię i na jego miejscu starałabym się szukać łatwiejszych dróg na przyszłość, które pozwoliłyby mi chociaż przez chwilę na beztroskie życie, to on starał się wszystko wokół jak najbardziej sobie skomplikować. Odszukał Alice, rozmawiał z Alice, starał się być jak najbliżej dziewczyny... Chociaż tak do końca, nikt nie jest pewien, dlaczego to zrobił. Jasne, spodobał mu się wiersz, który nie był nawet podpisany jej danymi, ale tak naprawdę nie miał żadnej pewności na początku, że napisała go ona. Manny był jednak chyba najciekawszym bohaterem w tej książce - chłopak z wielkim potencjałem, który wolał wybrać niepełnosprawną dziewczynę niż kumpli z boiska... 

Bardzo nie podobało mi się to, że praktycznie każdy rozdział pisany był bez używania dużych liter. To było coś, czego nie byłam w stanie pokonać - doskonale rozumiałam ten zabieg, aczkolwiek nie byłam w stanie skupić się przez to na tekście, przez co czytałam tę książkę bardzo długo i z wielką niechęcią. Widząc rozdziały pisane z perspektywy Mannego, czułam się jak dziecko, które dostało nagle nową zabawkę. Tak, wystarczyło kilka dużych literek w odpowiednich miejscach, żebym czuła się bardzo, ale to bardzo zadowolona. Niestety, takich fragmentów w tej powieści było naprawdę mało, a moje oczy cierpiały... 

Nie działo się w tej powieści zbyt dużo - naprawdę. Sam wątek miłosny ograniczył się do kilku skradzionych pocałunków i w miarę częstych spotkań. Już więcej tu było o chorobach - bo nie tylko o niepełnosprawności Alice, ale także chorobie jej babci, czy też o historii rodziny głównej bohaterki. Nic, co by mnie w jakiś sposób zwaliło z nóg, czy jakoś bardzo zaciekawiło. Nie była to też jakaś pełna emocji historia, żebym się nad nią wzruszała... 

Nie jestem w stanie powiedzieć nic na temat tego, jak pisze Glenda Millard - naprawdę. Przez to, że większość tekstu napisana była bez dużych liter i w sposób, jaki mogłaby pisać i myśleć niepełnosprawna dziewczynka, która przeżyła w swoim życiu wiele tragedii. Wolałabym przeczytać jakąś jej inną powieść, w której zdecydowanie zobaczyłabym więcej jej zwykłego stylu pisania i dopiero wtedy to ocenić.

Zdecydowanie najbardziej w tej powieści podoba mi się okładka - możecie się z tym zgodzić, lub nie, ale jest naprawdę ładna. Bardzo subtelne kolory, które do mnie przemawiają i taka delikatna stylistyka naprawdę pasują do tej książki! Wydawnictwo - a raczej grafik - spisało się tu na medal. Chociaż widziałam masę różnych okładek, to na tę w księgarni zwróciłabym uwagę, nawet przy masie innych pozycji.

Jeśli sami chcecie się przekonać, jak odebralibyście tę pozycję, to proszę bardzo. Ja niestety muszę stwierdzić, że "Gwiazdy nad Oktober Bend" były czymś, co po prostu nie wpasowało się w mój gust. Oczekiwałabym po tej powieści czegoś więcej, a nie dostałam tego. Ma nadzieję, że jeśli Wy zaryzykujecie, to nie będziecie zawiedzeni.

Pozycję tę dostałam od Wydawnictwa Dreams

2 komentarze:

  1. Po opisie spodziewałam się czegoś ciekawego ;) Po przeczytaniu recenzji chyba jednak nie skuszę się na tą książkę ;)

    booksureourworld.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. "Gwiazdy nad Oktober Bend" bardzo chciałam przeczytać, głównie ze względu na intrygujący opis, ale jak widzę nie warto zawracać sobie nią głowy.
    Pozdrawiam,
    Biblioteka książkowych recenzji

    OdpowiedzUsuń