piątek, 11 listopada 2016

Anne Tyler - "Dziewczyna jak ocet"


Autor: Anne Tyler
Tytuł: Dziewczyna jak ocet
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Data wydania: 2016
Ilość stron: 240
Ocena: 4/10

Opis:

Doktor Battista jest o krok od przełomowego odkrycia. Niestety jego błyskotliwy asystent może zostać deportowany, co wstrzymałoby badania. Naukowiec obmyśla plan, w którym kluczową rolę ma odegrać jego córka Kate. Anne Tyler stawia pytanie, czy współczesna, niezależna kobieta jest w stanie poświęcić się dla mężczyzny. Odpowiedź jest oryginalna i zabawna - jak sama Kate.


Recenzja:

Gdybym miała opisać "Dziewczynę jak ocet" w dwóch słowach, powiedziałam: nic specjalnego. Poprawna pod każdym względem, jednak daleko od pierwowzoru. 

Tytułowa dziewczyna jak ocet to chyba jeden z niewielu pozytywów, których uświadczymy w trakcie lektury. Ta bohaterka to moja siostra bliźniaczka, z którą rozdzielono mnie przy porodzie. Dlatego bardzo nie podoba mi się to, że jej indywidualność zostaje piętnowana przez prawie każdego bohatera drugoplanowego. Z książki płynie więc jasny przekaz, abyśmy zachowywali się tak, jak tego oczekuje społeczeństwo, ponieważ wszelka odmienność prowadzi do wykluczenia. Dopiero, kiedy Kate zostaje wrzucona w formę ułożonej narzeczonej, nastawienie innych do jej osoby się zmienia. Ona również próbuje "ulepszyć" swój styl bycia. Można tutaj widzieć również piętnowanie jedynie zgorzknienia i cynizmu Kate, które prowadzi do tego, że faktycznie bohaterka staje się lepszą osobą. Ja jednak uważam, że Tyler udało się uzyskać efekt, który niestety czyni pierwszą wersję bardziej wiarygodną. Przemiana Kate zachodziła zbyt szybko, aby można było w nią uwierzyć. O wiele łatwiej uznać fakt, iż zaakceptowała swój przykry los.

Właśnie wspomniane przeze mnie nałogowe przyśpieszanie wydarzeń to największa wada "Dziewczyny jak ocet". Miałam wrażenie, że cała akcja działa się gdzieś za kulisami, gdzie odbiorca nie został dopuszczony. Skutkuje to domysłami, których żaden czytelnik nie lubi. Wątek romantyczny ogranicza się do poznania bohaterów, kilku spotkań i nierealnego zwieńczenia ich znajomości. Dlatego książka jest tak krótka, a potencjał historii niewykorzystany.

Zamiast rozwinąć główny wątek, Tyler skupia się na nieistotnych szczegółach, które chyba miały pełnić funkcję gagów i dodawać powieści komizmu. Nie muszę chyba wspominać, że te próby nie zakończyły się sukcesem. Dodatkowo irytowali sztuczni bohaterowie drugoplanowi, których można by opisać, przydając im jedną cechę charakterystyczną. Ojciec był szurnięty, siostra głupia, a ciotka się narzucała. 

Mówiąc oględnie, ta interpretacja wydawała mi się nijaka i bezosobowa. Wymuszony humor, dziwne kreacje bohaterów, którzy zostali przedstawieni okropnie stereotypowo, a na dokładkę nuda. O wiele bardziej podobał mi się film, który również był bardzo luźno związany z "Poskromieniem złośnicy" i mam świadomość, że skierowany głównie do nastolatków, a jednak był JAKIŚ.

Wasza Ariada :)

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Dolnośląskiemu

3 komentarze:

  1. O, wielka szkoda, że książka nie jest pisana na wysokim poziomie. Musze bowiem przyznać, że sam opis mocno mnie zaintrygował. Ale po co sięgać po coś, co mogłoby rozczarować? ;)
    Radek Optymista

    OdpowiedzUsuń
  2. Ehh skoro książka nie jest zadowalająca to trzeba odpuścić, nie lubię tracić czasu na średnie publikacje.

    OdpowiedzUsuń
  3. Opis bardzo mnie zaciekawił, a tu okazuje się, że książka jest średnia :/ Wielka szkoda :(
    Pozdrawiam,
    Biblioteka książkowych recenzji

    OdpowiedzUsuń