czwartek, 27 października 2016

Jeanne Ryan - "Nerve"

Autor: Jeanne Ryan
Tytuł: Nerve 
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Data wydania: 2016
Ilość stron: 300
Ocena: 4/10

Opis:

Uczennica ostatniej klasy liceum dołącza do internetowej gry „Nerve”. Wkrótce odkrywa, że każdy jej ruch jest manipulowany przez anonimowych „obserwatorów”.

Recenzja:

Czułam w kościach, że "Nerve" będzie moim wielkim rozczarowaniem tego roku, jednak moja masochistyczna strona skłoniła tę racjonalną, aby dać szansę historii Venus. Sam proces zapoznawania się z książką nie był taki bolesny, ponieważ jak to zazwyczaj bywa w przypadku powieści młodzieżowych, czytanie odbywa się bezrefleksyjnie i dość szybko. Niesmak jednak pozostaje. 

Już sama główna bohaterka wydaje się gwoździem do trumny "Nerve". To typ dziewczyny, która na zawsze pozostanie the ugly fat friend, ale chyba nie chce się z tym pogodzić. Jej życiową ambicją staje się udowodnienie swoim znajomym, że może być kimś więcej niż tylko osobą, która stoi za sceną, kiedy inni odgrywają główne role. Próbuje to zrobić za pomocą udziału w grze, o której krążą legendy. Tutaj pojawia się mój pierwszy zarzut co do logiki w fabule "Nerve". Skoro gra jest tak popularna i do tego niebezpieczna, jakim cudem nie zainteresowała się tym policja? Zapomniałam, że to książka młodzieżowa, a tutaj problemy na skalę globalną rozwiązuje grupka nastolatków.

"Naprawdę to element jego wyzwania? Czy tylko mnie podpuszcza? Może jego wyzwanie polega na tym, żeby mnie podpuścić? (...) Ba, jego zadanie może polegać na uniemożliwieniu mi wykonania mojego. Matko, to dopiero moje drugie wyzwanie, a ja już widzę dokoła siebie sieć spisków. Czy NERVE tak właśnie działa?"

Wracając jednak do V, jej wahania nastroju przyprawiają czytelnika o zawrót głowy. Kolejna postać z osobowością maniakalną i rozdwojeniem jaźni do mojej osobistej kolekcji, dowodzącej, jak trudno jest wykreować ciekawą i realistyczną bohaterkę. Pomińmy już ten bijący po oczach schemat zdarty z "Igrzysk śmierci", chociaż liczba podobieństw jest niewyobrażalna. 

Motyw gry i wszechobecnej inwigilacji związanej z rozwojem społeczeństwa informacyjnego, to temat, który przewija się bardzo często we współczesnych lekturach. Ryan zamiast skupić się na dość rzetelnym researchu zbagatelizowała temat. Tym samym strzeliła samobója, ponieważ target odbiorców jej utworu to grupa, która najbardziej "siedzi" w temacie informatyki i na pewno nie spodoba się jej omijanie ważnych kwestii technicznych. Podczas czytania, myślimy, analizujemy i stawiamy pytania, na które w dobrej książce znajdziemy odpowiedzi. 

Sama gra Nerve to największy pic na wodę, o jakim kiedykolwiek słyszeliście. Zadania, które wykonywała V i inni gracze, może i były lekkomyślne, lecz nie zagrażały śmiercią. Jakim cudem macanki na wizji mają być niebezpieczne? To dość marny thriller, który nie dostarczy Wam zbyt wielu emocji.  

Zamiast "Nerve" radzę Wam sięgnąć po "Małego brata" autorstwa Cory'ego Doctorow'a, ponieważ tam znajdziecie wszystko, czego brakuje książce Ryan.

Wasza Ariada :)

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Dolnośląskiemu

4 komentarze:

  1. Oglądałam film, który jest super, po książkę też sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, szkoda, że tak słabo... Rozmyślałam o tej książce, ale może skuszę się tylko na film.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki za szczerą opinię ☺ Podobał mi się motyw gry, jednak na pewno teraz sobie odpuszczę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Właściwie po tej recenzji dziwię się, że ocena końcowa to 4/10, a nie, dla przykładu -1 (szkoda, że kiedykolwiek się narodziło). Ale aż serce rośnie, kiedy czyta się tak szczerą opinię :)

    OdpowiedzUsuń