niedziela, 15 maja 2016

Radosław Lewandowski - "Wikingowie. Wilcze dziedzictwo"

Autor: Radosław Lewandowski
Tytuł: Wikingowie. Wilcze dziedzictwo
Wydawnictwo: AKURAT
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 432
Ocena: 3/10

Opis: 

Europa Północna, X wiek n.e. Szwedzi, Norwegowie i Duńczycy od lat toczą między sobą krwawe wojny o ziemię, bogactwa i honor. Tłem dla pasjonującej, trzymającej w napięciu akcji są wielkie lądowe i morskie bitwy, wspaniałe zwycięstwa i dotkliwe klęski, tajemne groty wypełnione nieprzebranymi skarbami, gorąca miłość i młodzieńcze zauroczenia. Ambicje Wikingów sięgały daleko poza granice skutej lodem Skandynawii; w książce śledzimy także losy uczestników zuchwałych wypraw do Ameryki Północnej i na Półwysep Iberyjski, gdzie wojownicy z surowej Północy nie zawahali się rzucić wyzwania chrześcijańskiemu królestwu Leónu i muzułmańskiemu Emiratowi Kordoby. Szaleńcza odwaga i niewyczerpana żądza władzy, chciwość i bezwzględność, ciekawość świata i chęć podporządkowania go sobie – w tej książce jest wszystko, co składa się na legendę Wikingów, a także dużo więcej: opowiedziane ze swadą ludzkie losy, historie o miłości i nienawiści, dzieje wielkich przyjaźni i nikczemnych zdrad. „Wilcze dziedzictwo” to wartka akcja, kopalnia doskonale udokumentowanej wiedzy o dawnych czasach, galeria niezwykłych, zapadających w pamięć postaci i rewelacyjna rozrywka dla wszystkich miłośników pisanej z rozmachem i fantazją literatury przygodowej.


Recenzja:

Tematyka wikingów, ich kultury, wierzeń nie jest mi obca. Ba! Fascynuję się nią ogromnie i gdy tylko zauważę gdziekolwiek książkę nawiązującą do bezimiennej Północy (tak Tolkien zwał dawne kraje skandynawskie), nie potrafię przejść obok niej obojętnie. Tak było i w tym przypadku: tytuł Wikingowie. Wilcze Dziedzictwo zapowiadał pasjonującą, krwawą, pełną bezwzględnych wojowników historię, od której nie sposób będzie mi się oderwać, a potwierdzały to liczne, bardzo pozytywne recenzje. Z radością zabrałam się do lektury i mina już po kilkunastu stronach mi zrzedła - wspomniane wcześniej prognozy absolutnie się nie sprawdziły... 

Pierwszy zgrzyt pojawił się już w prologu, konkretnie na ósmej stronie, gdzie młody bohater przetrwał atak wygłodniałych wilków, bo... wpadł szczęśliwie do ogromnej zaspy i mimo przerażenia dzielnie utrzymał pęcherz w ryzach, dopóki nie wygramolił się z niej (a trochę czasu w niej spędził). Postanowiłam przymknąć na to oko, bo nie był to jakiś najstraszniejszy błąd, choć nieco mnie rozbawił. Niestety, dalej wcale nie było lepiej. Autor często porzucał wątki (główny został porzucony gdzieś w połowie książki), a niektóre wydarzenia były iście komiczne. Weźmy choćby pod uwagę ratunek pewnej rudowłosej niewiasty, do której wybawienia bohaterowie się rwali, a zareagowali dopiero, gdy ta leżała na ziemi roznegliżowana, a jej napastnicy zwrócili uwagę na przybyłych... Dodam, że ten kwiatuszek to zaledwie sześćdziesiąta ósma strona, dalej jest ich więcej i są coraz zabawniejsze. 

Sama fabuła nie jest zbyt porywająca, bo jak wspomniałam wcześniej - autor porzuca wątki i nie rozwija ich za bardzo. Choć trafiają się opisy i fragmenty naprawdę interesujące (niektóre walki zostały naprawdę świetnie napisane), tak większość z nich stara się ukazać jedynie mocarność stworzonych przez autora wojowników, którzy potrafią rozwalić pięścią drewniany stół. Bohaterowie stają się przez to płascy i raczej nie wywołali we mnie żadnych emocji, choć niemal zawsze upatruję sobie w lekturze faworyta, którego los śledzę z zapartym tchem. Tutaj nie czułam nic. Kultura i wierzenia wikingów oraz polityczne zagrywki również zostały ukazane dość sztampowo, co ubodło mnie równie mocno, jak rogaty wiking na okładce (w X wieku wikingowie nie nosili taki hełmów). To ostatnie to raczej wina grafika, jednakże muszę mu zwrócić w jednej kwestii honor - tribal z łbem wilka, rozdzielający poszczególne fragmenty tekstu, jest doprawdy piękny, choć... mało wikingowy

Także język autora nie przypadł mi do gustu, ponieważ jest niezwykle ciężki (i nie mam tutaj na myśli kwestii naukowej). W Wikingach... roi się od długich, potężnie rozbudowanych zdań. Niektóre musiałam przeczytać dwukrotnie, aby pojąć ich sens (i przy wielu z nich, zupełnie jak na języku polskim, zastanawiałam się, co autor ma na myśli). Muszę przyznać, że - przez powyższe - z trudem dobrnęłam do końca powieści. Przez nie, nawet bardziej erotyczne momenty nie wywołały we mnie pożądanych emocji - spodziewany rumieniec zastąpił długi ziew. 

Książka Wikingowie. Wilcze dziedzictwo w moich oczach wypadła niezwykle słabo. Dotychczas sądziłam, że nie można napisać słabej powieści o wojownikach bezimiennej Północy, lecz jak widać - myliłam się. Autor miał ogromne pole do popisu, którego niestety nie wykorzystał. Jeśli jednak targetem miała być młodzież, a celem ukazanie karykaturalnego świata oraz postaci wikingów - trafił w dziesiątkę. Książkę polecam jedynie osobom, które kochają nietuzinkowe walki, a jednocześnie potrafią zachować dystans do lektury i nie straszne są im wielokrotnie złożone zdania.
   
Tę książkę zrecenzowałam dla Was dzięki Wydawnictwu AKURAT. :)

3 komentarze:

  1. Muszę przyznać, że nieco się zawiodłam. Oczekiwałam od tej książki czegoś więcej. Tak jak ty bardzo lubię temat wikingów i ich kulturę. Chyba zrezygnuję z tej książki.
    Pozdrawiam serdecznie,
    swiat-pelen-liter.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę, że w oczach wielu czytelników wypada słabo - a więc nie jestem jedyna z moimi odczuciami.

    Bookeaterreality

    OdpowiedzUsuń
  3. Mimo wszystko, chętnie bym przeczytała tą książkę i przekonała się na własne oczy, czy rzeczywiście jest słaba. ;)

    Pozdrawiam!
    http://myfantasticbooksworld.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń