wtorek, 3 maja 2016

Howard Jacobson - "Shylock się nazywam"


Tytuł: Kupiec wenecki. Shylock się nazywam
Autor: Howard Jacobson
Seria: Projekt Szekspir
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 326
Ocena: 6/10

Opis:
Kolekcjoner sztuki Simon Strulovitch potrzebuje kogoś, z kim mógłby porozmawiać. O żonie, która się od niego oddaliła, o córce, która schodzi na złą drogę. Gdy spotyka na cmentarzu Shylocka, kupca z dramatu Szekspira, postanawia zaprosić go do domu. Tak zaczyna się niezwykła znajomość.
W swojej wariacji na temat "Kupca weneckiego" Howard Jacobson śmiało zakrzywia czasoprzestrzeń, stawiając pytania o sens bycia ojcem, Żydem i miłosiernym człowiekiem we współczesnym świecie.

Recenzja:
Słyszeliście o projekcie Szekspir? Z okazji przypadającej na 23 kwietnia 400. rocznicy śmierci dramaturga wszechczasów brytyjski wydawca Hogarth Press zaprosił do współpracy bestsellerowych pisarzy i postawił przed nimi zadanie opowiedzenia jeszcze raz jego historii. W tamtym roku ukazała się już nakładem wydawnictwa Dolnośląskiego Przepaść czasu Jeanette Winterson. Była to opowiedziana na nowo Zimowa opowieść. 13 kwietnia do księgarni trafiła kolejna książka z projektu – wariacja na temat Kupca weneckiego – Shylock się nazywam autorstwa Howarda Jacobsona. W planach są jeszcze: Poskromienia złośnicy, które na nowo opowie Anne Tyler i Burza, którą zinterpretuje Margaret Atwood, a także coś, na co czeka chyba najwięcej osób, czyli Makbet w interpretacji Jo Nesbø. Później przyjdzie kolej na Otella opowiedzianego jeszcze raz przez Tracy Chevalier i na końcu książka, którą ja czekam najbardziej, czyli Hamlet w wydaniu Gillian Flynn.
Howard Jacobson jest brytyjskim pisarzem i dziennikarzem. W Polsce ukazało się kilka jego powieści, ale przeszły one bez większego echa, w każdym razie ja nigdy o tym autorze nie słyszałam. Jacobson lubi poruszać tematy żydowskie, nie dziwi mnie więc, że spośród wszystkich sztuk Szekspira wybrał sobie Kupca weneckiego. Uważa się, że ta sztuka utrwala negatywne stereotypy o Żydach. Robiła to  do tego stopnia skutecznie, że w czasie westernizacji Japonii w XIX wieku, przekład Kupca spowodował wzrost nastrojów antyżydowskich w społeczeństwie japońskim, w którym skądinąd Żydów nie było.
Niektórzy bohaterowie w książce Jacobsona nazywają się tak samo jak ci z Kupca, jak choć tytułowy Żyd Shylock. Mamy też jego córkę Jessickę, która uciekła z Lorencem, jest i „uczciwy chrześcijanin” Antonio. Koncept fabuły jest ten sam, ale Jacobson wprowadził także do powieści całkiem nowe postacie. Głównym bohaterem jest tu Strulovitch, również Żyd, kolekcjoner sztuki. Z Shylockiem łączy go fakt posiadania córki i straty żony – w pewnym sensie, żona Shylocka bowiem zmarła, a Strulovitcha dostała udaru i w zasadzie zaczęła wegetować, nie żyć. Obaj panowie spotykają się na cmentarzu, gdzie Shylock odwiedza oczywiście zmarłą żonę, a Strulovitch przychodzi na grób matki. Strulovitch zaprasza Shylocka do domu, co rozpoczyna wiele dysput na temat istoty bycia Żydem, trudności wiążących się z posiadaniem córki i tym, co właściwie oznacza bycie miłosiernym człowiekiem.
Ciężko powiedzieć, w jakim czasie toczy się akcja tej powieści, ponieważ nie została on ściśle określony. Problemy poruszane przez autora były jednak aktualne już dawno temu i nie uległy bynajmniej przedawnieniu, przez co ten zabieg jest jak najbardziej na miejscu.
Muszę przyznać, że prozę Jacobsona czytało mi się bardzo ciężko. Zeszło mi z tą książką kilka dni i skłamałabym mówiąc, że była to przyjemna lektura. Zapewne autor nie planował ukazania Żydów w negatywnym świetle (a może?), ale dylematy, które roztrząsali żydowscy bohaterowie i to, że fakt bycia Żydem tak naprawdę definiował całe ich życie, a także życie ich dzieci, sprawił, że w najmniejszym stopniu nie potrafiłam identyfikować się z ich problemami czy po prostu im sympatyzować.
Druga książka wydana pod egidą projektu Szekspir bez wątpienia nie należy do łatwych lektur. Autor porusza w niej nie do końca uniwersalne problemy. Króluje tu wątek żydowski i jeśli kogoś on interesuje, może śmiało po tę książkę sięgać.



Egzemplarz recenzencki dostałam od Wydawnictwa Dolnośląskiego

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz